Rozpoznać przychodzącego Boga
Bóg przychodzi także – a może szczególnie wtedy – gdy człowiek czuje się najbardziej opuszczony. Przychodzi w kruchości życia. Właśnie wtedy jest najbliżej i czeka, by Go rozpoznać.
2020-12-11
Rozważanie do fragmentu Ewangelii Mt 17, 10-13
II tydzień adwentu
Piotr, Jakub i Jan, wybrani uczniowie Jezusa, dopiero co zobaczyli Go takiego, jakiego dotąd nie znali – przemienionego tak, że już nie mogli mieć żadnych wątpliwości, że to właśnie On jest oczekiwanym przez naród wybrany Mesjaszem. Jednak ludzka dociekliwość nie dawała im spokoju. Jeśli tak, to „czemu uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz?”. Zaledwie chwilę temu apostołowie w towarzystwie Jezusa zobaczyli również Eliasza – proroka, o którym wszyscy Żydzi wiedzieli, że ma poprzedzić przyjście Mesjasza. Jak większość sądzili też, że powróci on w czasach ostatecznych w swej dotychczasowej postaci. Jezus pragnie zaspokoić ich ciekawość, dlatego wyjaśnia: „Eliasz istotnie przyjdzie i naprawi wszystko. Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli”.
Nie trudno domyślić się, kogo miał na myśli Jezus mówiąc „Eliasz już przyszedł”. Tak, jak pierwowzorem Jezusa był Dawid, tak Eliasz był pierwowzorem Jana Chrzciciela. Jan przypominał Eliasza nie tylko swoim strojem i sposobem życia. Już anioł zapowiadający jego narodziny oznajmił przecież, że będzie on działał „w duchu i mocy Eliasza”. A potem była pustynia i przygotowanie do pełnienia prorockiej misji, było nauczanie i chrzty nad Jordanem, które miały wskazać ludowi izraelskiemu drogi powrotu do Boga. Niektórym wskazały, lecz nie wszystkim. Znaleźli się i tacy, którzy nie rozpoznali w nim proroka, a nawet tacy, którzy zapragnęli jego śmierci.
Tak jak w Janie Chrzcicielu nie rozpoznano Eliasza, w Jezusie nie został rozpoznany Mesjasz. Dlaczego? Bo zarówno Jan Chrzciciel jak i Jezus nie pasowali do wizji, jaką stworzyli sobie współcześni im ludzie.
Ludziom wszystkich czasów, również nam, nieraz trudno jest rozpoznać przychodzącego Boga. Wciąż nam się wydaje, że Bóg potrzebuje specjalnych okoliczności i uroczystej oprawy, by przyjść do człowieka. Tymczasem Bóg przychodzi stale i zawsze jest obecny. Nie czeka na sprzyjające warunki. Nawiedza człowieka w każdej sytuacji jego życia. Jest obecny w chwilach radosnych i pięknych. Ale przychodzi także – a może szczególnie wtedy – gdy człowiek czuje się najbardziej opuszczony. Przychodzi w czasie choroby, pobytu w szpitalu. Przychodzi w czasie trwającej epidemii i we wszystkich związanych z nią trudnościach. Przychodzi w kruchości życia. Właśnie wtedy jest najbliżej i czeka, by Go rozpoznać.