Tajny agent Pana Boga
Matteo dzielnie znosił ryzykowne biopsje, chemioterapię i kolejne operacje. Modlił się za pacjentów, których spotykał w szpitalu, a także nawiązywał przyjaźnie z personelem. Choć zewnętrznie nic nie wskazywało na to, że jest mu ciężko, w rzeczywistości prowadził walkę duchową.
2021-02-15
Matteo Farina urodził się 19 września 1990 roku w Avellino, na południu Włoch. Wzrastał w kochającej się rodzinie, opartej o mocne wartości chrześcijańskie. W wieku 8 lat po raz pierwszy przystąpił do sakramentu pojednania i od tej pory systematycznie (co tydzień) i z pełną powagą spowiadał się. Na tak częstą praktykę spowiedzi w jego życiu miało wpływ pewne wydarzenie. Gdy Matteo miał 10 lat, przyśnił mu się św. Ojciec Pio. We śnie chłopak widział siebie jako drzewo, z którego sekatorem ścinano uschnięte gałęzie – symbol grzechów. Święty kapucyn powiedział chłopcu, że „jeśli udało mu się zrozumieć, że ten, kto nie ma grzechu, jest szczęśliwy, powinien uświadamiać to innym, żebyśmy mogli iść szczęśliwi razem do królestwa niebieskiego”. Chłopak potraktował to bardzo poważnie. Postanowił od tamtej pory ewangelizować środowisko swoich znajomych. „Mam nadzieję, że uda mi się zrealizować moją tajną misję kreta wśród młodzieży, mówiąc o Bogu. Obserwuję tych, którzy są dookoła mnie, żeby dostać się między nich i zarazić wszystkich miłością!” – stwierdził kiedyś. Matteo był bardzo pogodnym nastolatkiem uwielbiającym życie. Podczas nauki w technikum pasjonował się komputerami i chemią. Miał franciszkańską duszę – kochał zwierzęta i przyrodę. Świetnie sobie radził w nauce. Zawiązywał przyjaźnie oparte na zaufaniu i wzajemnym szacunku. Poświęcił się też swojej wielkiej pasji – muzyce.
Nagła choroba
Pierwszymi bólami głowy w ogóle się nie przejął. Gdy jednak bóle nasilały się i Matteo zaczął mieć problemy z widzeniem, rodzice zawieźli go na badania. W tym samym czasie Matteo zaczął pisać dziennik. Miał nadzieję, że opisując swoje przeżycia, „przyniesie pocieszenie i umocnienie innym”. Po dwóch tygodniach badań wrócił do domu. Rodzina i przyjaciele przyjęli go z wielką radością i otoczyli opieką. Chłopiec był przekonany, że wszystko co najgorsze jest już za nim. Niestety, wyniki badań były złe. Wykazały obrzęk pewnej części mózgu, a pod nim obecność komórek nowotworu złośliwego. Matteo dzielnie znosił ryzykowne biopsje, chemioterapię i kolejne operacje. Modlił się za pacjentów, których spotykał w szpitalu, a także nawiązywał przyjaźnie z personelem. Choć zewnętrznie nic nie wskazywało na to, że jest mu ciężko, w rzeczywistości prowadził walkę duchową. W pierwszych tygodniach po diagnozie zanotował w swoim dzienniku takie słowa: „Jednego dnia bawisz się z przyjaciółmi, śmiejesz i jesteś szczęśliwy. Potem nagle cierpienie i choroba. Zanim się zorientujesz, zostajesz katapultowany do świata, który nie wydaje ci się twój. Wreszcie wracasz do domu: Bóg jest wielki, co za radość. Myślisz, że jesteś zdrowy, ale zaraz potem wraca cierpienie”
Ofiarować się za innych
Po operacji i kilku chemioterapiach choroba zaczęła ustępować. Remisja zaczęła się w dniu śmierci Jana Pawła II, którą zresztą Matteo bardzo mocno przeżył. W swoim dzienniku duchowym zanotował tego dnia m.in. takie zdania: „Wraz ze swoją śmiercią Jan Paweł II pozostawił ranę duszy całej ludzkości i osobiście ta historia sprawiła, że straciłem przykład życia. Nie oznacza to, że straciłem wiarę, ale wręcz przeciwnie, że to cierpienie dało mi jeszcze więcej radości i nadziei, nauczyło mnie ofiarowywać Bogu nasze krzyże oraz pokazało, że miłość między narodami nie jest rzeczą niemożliwą. Naprawdę mam nadzieję, że życie Karola Wojtyły to kropla, która drąży skałę, to strzała miłości, która uderzająca w serca każdego, może doprowadzić do zbawienia wielu dusz”. W październiku 2008 roku, kiedy Matteo przygotowywał się do matury, nastąpił nawrót choroby i stan jego zdrowia zaczął się gwałtownie pogarszać. Konieczne były dalsze operacje i zabiegi, wskutek których doznał porażenia ręki i nogi i musiał poruszać się na wózku inwalidzkim. Gdy najbardziej cierpiał, swój ból ofiarowywał głównie za młodych ludzi, by byli wierni Bogu. 13 kwietnia 2009 roku Matteo ostatni raz przyjął sakramenty święte. Zawsze wierny swojej miłości do Jezusa, Maryi i bliźniego poprosił mamę, która bardzo cierpiała z powodu jego choroby, aby swój wielki ból ofiarowała za zbawienie dusz. Do ostatniej chwili życia otoczony był ogromną miłością i modlitwą rodziny oraz przyjaciół. Zmarł 24 kwietnia 2009 roku w wieku 19 lat. Jego proces beatyfikacyjny rozpoczął się w 2016 roku.
Modlitwa o łaski za wstawiennictwem Sługi Bożego Matteo Fariny
O Przenajświętsza Trójco, Żródło wszelkiego światła i dobra, która również w naszych czasach wzbudzasz wciąż nowe przykłady życia chrześcijańskiego, bądź pochwalona za tak jasne świadectwo młodego Matteo Fariny.
Jego życie w pełni oddane Tobie zdumiewa nas i porusza. Za jego wstawiennictwem prosimy Cię za Kościół święty, za rodziny, za ludzi młodych. Pomóż nam kroczyć w wierze, nadziei i miłości.
Jeśli jest to zgodne z Twoją wolą, udziel nam łaski, o którą Cię prosimy za jego wstawiennictwem (podać osobistą prośbę), tak aby po raz kolejny Twoja chwała objawiła się poprzez Twoich świętych i aby Twoje imię było uwielbione na wieki. Amen.
Zobacz całą zawartość numeru ►