Rozważanie do fragmentu Ewangelii J 14, 6-14
V tydzień wielkanocny, święto Świętych Apostołów Filipa i Jakuba
Filip obecny w tym polskim powiedzeniu nie ma nic wspólnego z Apostołem, patronem dnia dzisiejszego. Według słownika języka polskiego „wyrwać się jak filip z konopi” oznacza „odezwać się nie w porę, powiedzieć coś bez zastanowienia, niestosownego, niewłaściwego”. Pierwotnie powiedzenia tego używano w języku polskim dla określenia osoby zaskoczonej i zdezorientowanej. Dawniej filip był gwarowym określeniem zająca, a samo powiedzenie wywodzi się najprawdopodobniej z gwary myśliwskiej i tradycyjnych polowań.
A jednak prośba Apostoła Filipa z dzisiejszej Ewangelii: „Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy” ma coś wspólnego z polskim powiedzeniem. Bo czyż prośba ta nie jest zuchwała, a przynajmniej niestosowna i niewłaściwa. Albo pokazuje, że Filip nie miał pojęcia, kim jest Ojciec Jezusa, albo wiedząc, czy przeczuwając, kto jest Ojcem jego Mistrza, oczekiwał rzeczy wręcz niesłychanej. W innym miejscu Ewangelia Jana przecież stwierdza: „Boga nikt nigdy nie widział”.
To, że Filip Apostoł wypalił z taką prośbą, trochę wpisuje się w jego charakter. Prawdopodobnie był to niespokojny duch, człowiek ruchliwy, pragnący działać konkretnie. W Ewangelii Jana ukazany jest w kilku miejscach. Zaraz w jej początku znajduje się taki fragment: „Nazajutrz Jezus postanowił udać się do Galilei. I spotkał Filipa. Jezus powiedział do niego: «Pójdź za Mną!». Filip zaś pochodził z Betsaidy, z miasta Andrzeja i Piotra. Filip spotkał Natanaela i powiedział do niego: «Znaleźliśmy Tego, o którym pisał Mojżesz w Prawie i Prorocy – Jezusa, syna Józefa z Nazaretu». Rzekł do niego Natanael: «Czyż może być co dobrego z Nazaretu?» Odpowiedział mu Filip: «Chodź i zobacz!»” Jezus powołuje Filipa, a ten od razu działa: przekazuje informacje o Jezusie Natanaelowi. Nie daje się zbić z tropu, gdy tamten próbuje deprecjonować Jezusa. W innym miejscu Ewangelii, już po uroczystym wjeździe Jezusa do Jerozolimy, czytamy: „A wśród tych, którzy przybyli, aby oddać pokłon Bogu w czasie święta, byli też niektórzy Grecy. Oni więc przystąpili do Filipa, pochodzącego z Betsaidy Galilejskiej, i prosili go mówiąc: «Panie, chcemy ujrzeć Jezusa». Filip poszedł i powiedział Andrzejowi. Z kolei Andrzej i Filip poszli i powiedzieli Jezusowi”. Filip znowu działa. Jest w ruchu, szuka kontaktów. Wszystko po to, by przybliżyć Jezusa innym ludziom, podobnie jak przybliżył Go Natanaelowi.
Filip był chyba wzrokowcem. Sam lubił obserwować i wiedział, że patrzenie ma dla ludzi duże znaczenie. Dlatego Natanaelowi powiedział: „Chodź i zobacz!”. Dlatego też chętnie spełnił prośbę Greków, którzy chcieli „ujrzeć Jezusa”. No i może z takim samym nastawieniem poprosił Jezusa w dzisiejszej Ewangelii o eksperyment, dotyczący zmysłu wzroku: „Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy”. Ostatecznie dobrze się stało, że „Filip wyrwał się z konopi” i prosił o tak dziwną rzecz. Jezus zresztą w wielu miejscach Ewangelii reaguje spokojnie i cierpliwie na różne, czasem dziwne pytania, prośby i oczekiwania uczniów. A w Ewangelii Jana opisanych jest wiele sytuacji, w których Jezus wręcz prowokuje pewne kontrowersje u swoich rozmówców, prowokuje ich pytania, aby przekazywać ważne prawdy, dotyczące zbawienia. Do Nikodema mówi: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego”. No i Nikodem, widząc kontrowersję pyta: „Jakżeż może się człowiek narodzić będąc starcem? Czyż może powtórnie wejść do łona swej matki i narodzić się?” Do Samarytanki Jezus przy studni mówi: „O, gdybyś znała dar Boży i wiedziała, kim jest Ten, kto ci mówi: Daj Mi się napić – prosiłabyś Go wówczas, a dałby ci wody żywej”. Kobieta reaguje na kontrowersję: „Panie, nie masz czerpaka, a studnia jest głęboka. Skądże więc weźmiesz wody żywej?” W jeszcze innym miejscu Jezus mówi: „Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata”. No i słuchacze, widząc kontrowersję, „sprzeczali się więc między sobą… mówiąc: «Jak On może nam dać swoje ciało do spożycia?»”.
Prośba Filipa też została sprowokowana słowami samego Jezusa, który chwilę wcześniej powiedział: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie. Gdybyście Mnie poznali, znalibyście i mojego Ojca. Ale teraz już Go znacie i zobaczyliście”. Gdy Filip usłyszał te słowa, będąc wzrokowcem, wypalił: „Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy”. No i stało się to dla Jezusa okazją, by przekazać uczniowi, a poprzez niego także nam, bardzo ważne prawdy: „Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. Dlaczego więc mówisz: Pokaż nam Ojca? Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie? Słów tych, które wam mówię, nie wypowiadam od siebie. Ojciec, który trwa we Mnie, On sam dokonuje tych dzieł”. Jezus objawia swoje głębokie zjednoczenie z Ojcem, objawia, że Bóg jest taki, jakiego poznają dzięki Niemu, Jezusowi. Bo choć Boga nikt nigdy nie widział, to jednak Jego Syn, „Ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, o Nim pouczył”, i Jego objawił. Można powiedzieć, że Syn Boży od momentu wcielenia realizuje prośbę Filipa, a mianowicie „pokazuje” Ojca, „objawia Go” swoją Osobą, swoimi czynami, swoimi słowami. „Patrząc” na Jezusa, Filip i pozostali apostołowie „patrzyli” na Boga Ojca. Oczywiście, mogli zobaczyć Ojca tylko uzbrojeni w wiarę, nakładając okulary wiary. Zresztą Jezus tak właśnie prowadzi Filipa, od patrzenia do wiary: „Dlaczego… mówisz: Pokaż nam Ojca? Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu”. Warto pamiętać, że czasownik „widzieć” w Ewangelii Jana oznacza także „kontemplować”. „Kontemplując” osobę Jezusa, uczniowie mogli oczami wiary kontemplować tajemnicę Boga Ojca.
Z nami jest podobnie. Poznajemy Jezusa przez słowa Ewangelii i w ten sposób poznajemy Boga Ojca. Owszem, wielu z nas to także wzrokowcy i chcielibyśmy zobaczyć. Jezus mówił o nas, zwracając się swego czasu do innego Apostoła, Tomasza: „błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”. Czy Apostołom było łatwiej, bo widzieli Jezusa? Pamiętajmy, że i Filip i Tomasz i inni Apostołowie widzieli tylko człowieczeństwo Jezusa. By dostrzec Bóstwo Jezusa, oni także potrzebowali wiary: „czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu?” Wzrok może pomagać, ale może i utrudniać. Bo gdy się widzi żywego prawdziwego człowieka, niełatwo uwierzyć, że jest On prawdziwym Synem Bożym.
Prawdą jest też, że my, podobnie jak Filip, chcemy „widzieć”, „patrzeć”, „oglądać”. Słowa Jezusa „kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca” stały się punktem wyjścia do tworzenia wizerunków Jezusa. Na Wschodzie chrześcijaństwo pisało ikony (ikony się pisze, nie maluje), na Zachodzie – malowano obrazy Jezusa. Był taki czas, że uznawano, iż tworzenie wizerunków Jezusa jest herezją, bo uznawano to za wykroczenie przeciw poszerzonej wersji pierwszego przykazania Bożego, które zabraniało czynić obrazów Boga. Na szczęście tradycja pisania ikon i malowania obrazów Jezusa przetrwała w chrześcijaństwie, bo jej podstawą była prawda o wcieleniu Syna Bożego. Jesteśmy jak Filip wzrokowcami i zmysł spojrzenia pomaga nam w koncentracji uwagi. My nie modlimy się ani do obrazów z papieru czy z płótna, ani do gipsowych figur. My modlimy się do Boga, patrząc na święty obraz lub ikonę. Pamiętamy, że widząc wizerunek Jezusa, możemy oczami wiary kontemplować oblicze Boga. Dlatego tak cenne jest mieć obrazek Jezusa, postawiony przy łóżku czy zawieszony na ścianie. Bo pozwala on skoncentrować nasze myśli i pragnienia na osobie Jezusa, a poprzez Jezusa dotrzeć wiarą do samego Boga Ojca.