Przychodząc po siłę
Jezus zaprasza naprawdę wszystkich do wspólnoty ze Sobą. „Przyjdźcie do Mnie wszyscy…”. Nie mówi: „tylko najbardziej przygotowani”, „niektórzy”, „bardziej godni”, „zasługujący na miłość”.
2021-07-15
Rozważanie do fragmentu Ewangelii Mt 11, 28-30
XV tydzień zwykły
To jedne z najpiękniejszych słów, jakie towarzyszą mi w chwilach utrudzenia, zmęczenia, braku fizycznych czy duchowych sił. Często do nich wracam. Otwieram fragment Ewangelii według św. Mateusza na jedenastym rozdziale, by na nowo zobaczyć piękne oblicze Boga.
„Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście a Ja Was pokrzepię…”. W Biblii obciążonymi najwyraźniej są ci, którym trudno sprostać wymaganiom stawianym przez uczonych w Piśmie i faryzeuszy. To oni wiązali ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładli je ludziom na ramiona (por. Mt 23,4). Jezus wobec różnych sytuacji nie tylko prosi, byśmy do Niego przyszli, ale obiecuje pokrzepienie: „Ja was pokrzepię”. Szukam znaczenia słowa „pokrzepienie”. Na pierwszy rzut oka kojarzy mi się z „krzepą”, z nowymi witalnymi siłami. Przypominają mi się lata młodości, kiedy wystarczyło, że wyczerpany kilkugodzinną grą w piłkę z moimi przyjaciółmi, dostałem odrobinę czegoś słodkiego, a to mi na nowo przywracało siły. Jezus przywraca duchowe pokrzepienie. To coś więcej niż duchowa obietnica wiecznego odpoczynku w życiu wiecznym. To obietnica wewnętrznego pokoju w tym życiu, tu i teraz; pokoju, który jest wyciszeniem umysłu i serca, przekraczającego moje ludzkie zrozumienie.
Prawie każdego dnia doświadczam tych cudownych słów Pana Jezusa. Czasem zdarza mi się być „umęczonym” posługą kapelana. Może to brzmieć dziwnie?! Jakby wypowiedziane malkontencko. Przyznaję, czasem daje w kość wstawanie o piątej rano. I te myśli, które chyba podpowiada nieprzyjaciel: „No co dzisiaj może się szczególnego wydarzyć?”. „Kolejny obchód, jak każdy inny”. I tu Pan Bóg naprawdę zaskakuje i czyni cuda. Kiedy jestem najbardziej zmierzły, narzekający, taki do niczego, wtedy Pan Bóg potrafi zamienić te duże i małe trudy porannego wstawania i zmęczenia na naprawdę małe i duże cuda. A to przysyła mi pokrzepienie słowami lekarza i pielęgniarki z dyżurki. A to się do mnie uśmiecha chory. A to zadzwoni po obchodzie rodzina pacjenta, z płaczem dziękując za zaopatrzenie do wieczności ich ojca czy matki. Największym pokrzepieniem dla mnie jednak są sytuacje, które aranżuje Bóg. Nagłe niespodziewane rozmowy, spowiedzi chorych po długich latach życia bez sakramentów. To także te sytuacje, które po ludzku dla chorego są beznadziejne, bez wyjścia. A jednak udaje się znaleźć dla nich światło.
„Moje jarzmo jest słodkie a brzemię lekkie”. „Jarzmo” to także w tradycji biblijnej metafora odnosząca się do religijnych pouczeń. „Jarzmem” do noszenia ciężarów była wygięta belka, którą kładziono na kark i ramiona, i z której po obu stronach zwisały łańcuchy lub liny. Używano go do przenoszenia i dźwigania ciężkich przedmiotów. Jego noszenie było wyczerpujące. Jezus swoje nauczanie nazywa „słodkim jarzmem”. To cudownie komuś opowiedzieć o Bogu, który wchodzi w historie ludzkie, nawet te najbardziej skomplikowane. Opowiedzieć o Bogu, który nie byłby prawdziwym Bogiem, gdyby sobie nie umiał poradzić z największym grzechem, marazmem, bagnem życiowych uwikłań.
Słowa z dzisiejszej Ewangelii pozwalają odkrywać Boga, który porządkuje życie. Jednak nie poprzez zbiór bezdusznych, pozbawionych sensu przykazań, ale robi to z miłością. To najcudowniejsze zadanie, jakie niosą dziś te słowa i posługa kapelańska w szpitalach. Jezus zaprasza naprawdę wszystkich do wspólnoty ze Sobą. „Przyjdźcie do Mnie wszyscy…”. Nie mówi: „tylko najbardziej przygotowani”, „niektórzy”, „bardziej godni”, „zasługujący na miłość”. To Bóg, który nas zaskakuje. Przemienia każdą sytuację życiową, każdy trud, umartwienie, staranie, depresję. Nie ma życia bez trudów, jarzma, trudności. Wcześniej czy później zmierzymy się z jakimiś przeciwnościami. Prędzej czy później zaboli cię kręgosłup, zostaniesz zraniony słowem osoby ci najbliższej, doświadczysz utraty przyjaciół. Pamiętaj wtedy o słowach Jezusa: „Uczcie się ode mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem…”. Słowa te uczą pokory – sam sobie nie poradzę z trudnościami. Potrzebuję Jego. Jestem pod wrażeniem tych, którzy wchodzą w ciągu dnia do bocznej kaplicy parafii św. Jadwigi w Chorzowie, znajdując czas na adorację Najświętszego Sakramentu. Przed rozpoczęciem Eucharystii wchodzę tam, by schować Jezusa do tabernakulum, wcześniej im błogosławiąc. Lubię patrzeć wtedy na przemienione, duchowo jaśniejące twarze utrudzonych, przemienione obecnością i miłością Jezusa. Ewangelia wypełnia się na moich oczach.