Upodobnijmy się do Chrystusa
Szkoła modlitwy. Upodobnienie serca człowieka do Serca Zbawiciela zakłada zarówno pracę wewnętrzną człowieka, jak i jego pewien wysiłek zewnętrzny. Praca wewnętrzna przejawia się w otwarciu chrześcijanina na łaskę Bożą, zaś wysiłek zewnętrzny to trud naśladowania Chrystusa.
2021-09-09
Święto Podwyższenia Krzyża Świętego obchodzimy 14 września. Krzyż Chrystusa jest dla chrześcijan znakiem wiary i dowodem miłości Boga. Jest równocześnie drogą do zbawienia. Jakie etapy ma ta droga?
Cel drogi
Zacznijmy od celu tej drogi – od upodobnienia chrześcijanina do Chrystusa. Z perspektywy celu spojrzymy dalej na poszczególne etapy wyznaczonej przez Apostoła Narodów drogi. W języku polskim pojęcie „upodobnienie” pochodzi od wyrażenia „być podobnym do kogoś, do czegoś”. Gdy mówimy o upodobnieniu do Chrystusa, myślimy nie o podobieństwie zewnętrznym – przez wygląd, ale o podobieństwie duchowym.
O takim upodobnieniu pisze św. Paweł w listach do pierwszych gmin chrześcijańskich. Do chrześcijan zamieszkujących Rzym kieruje słowa: „Albowiem tych, których [Bóg] od wieków poznał, tych też przeznaczył na to, by się stali na wzór obrazu Jego Syna, aby On był pierworodnym między wielu braćmi” (Rz 8, 29). Podobnie pisze w Drugim Liście do Koryntian: „My wszyscy z odsłoniętą twarzą wpatrujemy się w jasność Pańską jakby w zwierciadle; za sprawą Ducha Pańskiego, coraz bardziej jaśniejąc, upodabniamy się do Jego obrazu” (2 Kor 3, 18).
Upodobnienie serca człowieka do Serca Zbawiciela zakłada zarówno pracę wewnętrzną człowieka, jak i pewien jego wysiłek zewnętrzny. Praca wewnętrzna przejawia się w otwarciu chrześcijanina na łaskę Bożą, wysiłek zewnętrzny zaś to trud naśladowania Chrystusa. Sam Apostoł Narodów głęboko doświadczył wewnętrznej przemiany. Zaowocowała ona pracą nad sobą oraz działalnością misyjną. Gdy pod Damaszkiem spotkał Jezusa, został pochwycony przez Jego miłość, „wszystko”, co było dla niego wcześniej „zyskiem, ze względu na Chrystusa” uznał „za stratę” i „za śmieci” (Flp 3, 7-8). Pod koniec życia opisując swój stan duchowy, który osiągnął, napisał: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2, 20).
Zastanówmy się, czy to, o czym pisze św. Paweł, jest nam bliskie? Czy możemy powiedzieć podobnie jak on, że myśli naszego serca są myślami Chrystusa, a odczucia serca są odczuciami Chrystusa? Że żyje w nas prawdziwie Chrystus? Spróbujmy podążyć za św. Pawłem w etapach duchowych, które nam wyznacza, wpatrując się w krzyż Chrystusa.
W Apostolstwie Chorych (podczas rekolekcji, w indywidualnych rozmowach, na łamach miesięcznika) wiele mówimy o duchowej drodze ofiarowanego cierpienia. Symbolem tej drogi jest krzyż Chrystusa pomagający w zrozumieniu i przyjęciu naszych ludzkich krzyży. Krzyż Apostolstwa Chorych stojący nieraz w ważnym miejscu w domu, przypomina nam o tej duchowości. Oprócz wezwania do ofiary cierpienia krzyż Apostolstwa Chorych ma jeszcze jedno ważne znaczenie – jest znakiem nawrócenia, oczyszczenia duchowego i naśladowania Chrystusa w uniżeniu.
Nawrócenie
Nawrócenie, oczyszczenie duchowe to pierwszy etap duchowej drogi, którą wyznacza św. Paweł. Apostoł Narodów kieruje swoje słowa do chrześcijan, małej grupy wierzących w Chrystusa, żyjących pośród pogan. Sytuacja współczesnych chrześcijan coraz bardziej przypomina okoliczności życia chrześcijan tamtych czasów. Paweł z jednej strony nawiązuje w swoim nauczaniu do ówczesnych filozofii (np. do platonizmu), z drugiej wyraźnie dystansuje się od innych prądów filozoficznych, np. do hedonizmu. Drugi wspomniany prąd filozoficzny uznawał przyjemność i rozkosz za najwyższe dobro i cel życia człowieka oraz główny motyw jego postępowania. Chrześcijaństwo odrzuciło hedonizm.
Aby żyć w jedności z Chrystusem – według Apostoła Narodów – człowiek powinien porzucić grzech. Przejść od stanu starego, czyli grzesznego człowieka do sytuacji człowieka nowego, w pełni wyzwolonego od grzechu. To przejście dokonało się przez śmierć krzyżową Chrystusa, której konsekwencją w życiu chrześcijanina jest – używając terminologii Pawłowej – „współukrzyżowanie po to”, aby „już dłużej” nie być „w niewoli grzechu” – pisał w szóstym rozdziale autor Listu do Rzymian. „Kto bowiem umarł, stał się wolny od grzechu” (Rz 6, 6-7). Zewnętrznym znakiem duchowego przejścia jest trzykrotne zanurzenie w wodzie podczas obrzędu chrztu świętego. Woda chrzcielna jest nie tylko znakiem oczyszczenia człowieka, ale także symbolem uśmiercania tego, co jest w nim grzeszne.
Paweł nauczał tych, którzy przyjmowali chrzest w wieku dorosłym. Zdecydowana większość z nas przyjęła pierwszy sakrament w wieku niemowlęcym. Każdorazowy sakrament pokuty jest przedłużeniem chrztu świętego, jest odnowieniem łaski pierwszego sakramentu. Dlatego to, co Paweł pisał o chrzcie, odnosimy dzisiaj w naszym duchowym życiu do spowiedzi świętej. To ona powoduje obumieranie w nas grzechu.
Powróćmy do słów św. Pawła. Niektóre sformułowania mogą nas dzisiaj zadziwiać swoim radykalizmem. Spróbujmy jednak podjąć myśl św. Pawła w kontekście czasów, w których on żył i czasów, w których my żyjemy. Apostoł Narodów nierzadko używał wyrażenia: „ukrzyżować swoje ciało”. Pisząc tak, nie myślał dosłownie o czynności krzyżowania, ale o pracy nad sobą – dodajmy, trudnej pracy nad sobą. Na przykład mieszkańców Galacji pouczał w zdecydowany sposób: „ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje z jego namiętnościami i pożądaniami” (Ga 5, 24). Autor Listu do Galatów, pisząc o ludzkim ciele, używał greckiego pojęcia sarks. To określenie według Pawła było synonimem grzechu (namiętności i pożądania).
W słownictwie św. Pawła odnajdujemy jeszcze jedno określenie ciała – greckie soma. Soma według Apostoła Narodów jest synonimem tego, co w człowieku jest dobre, uświęcone; ciało w tym rozumieniu jest świątynią Ducha Świętego. W ten sposób nakreślał chrześcijaninowi duchową drogę przejścia z sarks, czyli z tego, co grzeszne w jego ciele, do soma, czyli do tego, co przemienione jest łaską Bożą i okupione wysiłkiem człowieka. Dzięki tej przemianie dawne życie chrześcijanina obumiera, by mógł on duchowo zmartwychwstać. Podobnie pisał św. Jan Ewangelista, przywołując przypowieść Pana Jezusa o obumieraniu posianego ziarna: „Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity” (J 12, 24). Aby nasze życie mogło duchowo zaowocować, konieczna jest śmierć dla grzechu. Jedno z drugim (życie w Chrystusie i życie w grzechu) jest nie do pogodzenia. Współcześnie dokonuje się nieraz rozmywanie pojęcia grzechu. Nie tak myślał i pisał św. Paweł.
Konkretyzował swoje nauczanie. Na przykład w Liście do Galatów ukazał katalog grzechów będących konsekwencjami życia według ciała (sarks), jak i katalog cnót człowieka kierującego się Bożym Duchem. Pisał: „Oto, czego uczę: postępujcie według ducha, a nie spełnicie pożądania ciała. Ciało bowiem do czego innego dąży niż duch, a duch do czego innego niż ciało, i stąd nie ma między nimi zgody, tak, że nie czynicie tego, co chcecie. Jest zaś rzeczą wiadomą, jakie uczynki rodzą się z ciała: nierząd, nieczystość, wyuzdanie, uprawianie bałwochwalstwa, czary, nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwa pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki i tym podobne. Co do nich zapowiadam wam, jak to już zapowiedziałem: ci, którzy się takich rzeczy dopuszczają, królestwa Bożego nie odziedziczą. Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” (Ga 5, 16-17.19-22). Również w innych miejscach listów Pawłowych znajdujemy podobne katalogi, m.in. w: Rz 1, 21nn; Rz 13, 13; 1 Kor 5, 10n; 1 Kor 6, 9n; 2 Kor 12, 20; 2 Tm 3, 2-5 i 1 Tm 6, 11.
Przygotowując się do spowiedzi świętej, wpatrując się w krzyż Chrystusa, możemy przeczytać te katalogi i zastanowić się nad obecnością przywoływanych przez autora cnót, czy grzechów w naszym życiu, np. pomyśleć, czy panuje w naszym sercu pokój, czy jestem cierpliwy itp.?
Ogołocenie Syna Bożego
Życie codzienne pierwszych wspólnot chrześcijańskich ustanowionych przez św. Pawła oraz droga duchowa współczesnych chrześcijan pokazują, że radykalne wezwanie do świętości wypływające z tajemnicy sakramentu chrztu świętego i ponawianych sakramentów spowiedzi świętej, nie jest łatwe do zrealizowania. Między innymi w macedońskim mieście, w Filippi, za czasów św. Pawła część chrześcijan ze wspólnoty dążyła do „niewłaściwego współzawodnictwa” między sobą, do „próżnej chwały” i kierowała się pychą. Opis sytuacji Kościoła w Filippi ukazuje pełny realizm życia chrześcijańskiego. Apostoł Narodów pisząc do Filipian list i ukazując im prawdziwą drogę budowania Kościoła, w rzeczywistości przedstawił kolejny etap upodobnienia się do Chrystusa, zakorzeniony w uniżeniu Syna Bożego. Staje się on również i dla nas światłem na drodze do świętości.
Myśl o uniżeniu – nazywanym przez św. Pawła kenozą – autor rozwinął w hymnie stanowiącym centralne miejsce Listu do Filipian (zob. Flp 2, 5-11). Święty Paweł, ukazując kolejny etap upodobnienia się wierzącego do Chrystusa, miał na uwadze nie tylko osobistą (prywatną) duchowość chrześcijanina, ale nade wszystko wspólnotę Kościoła. To dla nas również ważna uwaga. We wprowadzeniu do hymnu upominał Filipian: „To dążenie niech was [czyli Kościół w Filipii] ożywia; ono też [było] w Chrystusie Jezusie” (Flp 2, 5). Przywołany z Biblii Tysiąclecia piąty werset drugiego Listu do Filipian można również w inny sposób przetłumaczyć: „Miejcie między sobą te same odczucia, które są w Chrystusie Jezusie”.
Jakie „odczucia” i „dążenia” były obecne w Chrystusie? – zastanawiamy się. To ogołocenie Syna Bożego, Jego uniżenie. Pierwszym znakiem ogołocenia Syna Bożego było Wcielenie. Święty Paweł objaśniał tę tajemnicę ogołocenia Syna Bożego również w Drugim Liście do Koryntian: „Znacie przecież łaskę Pana naszego, który będąc bogatym, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić” (2 Kor 8, 9, por. Flp 2, 6). Drugim znakiem ogołocenia było przyjęcie przez Pana Jezusa „postaci sługi” (Flp 2, 7). Grecki wyraz doulos można tłumaczyć także jako „niewolnik”. Chrystus dla nas, dla naszego zbawienia uniżył się, stając się sługą, niewolnikiem. Ukazał to zwłaszcza podczas Ostatniej Wieczerzy, obmywając stopy wszystkim apostołom, także Judaszowi! Trzecim znakiem ogołocenia Chrystusa było złożenie przez Niego życia w ofierze na krzyżu za grzechy ludzkości (por. Flp 2, 8). Chrystus ogołocony ze wszystkiego, dosłownie wyniszczony z miłości do nas! Teraz obecny w czwartym znaku ogołocenia – w Eucharystii! Oto cztery znaki ogołocenia Boga.
Takie „odczucia” i „dążenia” Chrystusa (pierwsze trzy wspomniane wyżej) św. Paweł stawia przed oczyma i sercami Filipian. Stawia je również przed nami. Pełne ogołocenie Boga, ubóstwo duchowe i pokora Chrystusa. Aby przyswoić sobie te cnoty konieczna staje się kontemplacja Chrystusa. Bez niej trudno o przemianę naszego serca. Taka modlitwa z czasem prowadzi do „ukrzyżowania” naszego serca.
„Ubóstwo duchowe krzyżuje”
To wezwanie św. Pawła skierowane do jednej z małych wspólnot młodego Kościoła – do Filipian, zostało podjęte także przez innych pisarzy duchowych, również współczesnych. W Regule życia Jerozolimskich Wspólnot Monastycznych, ojciec Pierre-Marie Delfieux (1934-2013), założyciel wspólnoty, czterokrotnie odnosi się do tekstu św. Pawła o kenozie Syna Bożego, nawołując mnichów do pełnej jedności w Chrystusie. Pisze te słowa mając na uwadze dobro całej wspólnoty monastycznej, którą prowadzi. Ojciec Delfieux między innymi nawiązuje do hymnu z Listu do Filipian, gdy naucza o najwyższym stopniu ubóstwa mnicha i mniszki: „Ubóstwo materialne jest łatwe. Ubóstwo solidarne wymaga pracy. Ubóstwo uczuć jest zawsze bolesne. Ubóstwo duchowe krzyżuje. Jest to najwyższy stopień twojej paschy ubóstwa” – to bardzo ważne słowa, które o. Delfieux kieruje do swoich współbraci i współsióstr ze wspólnoty. Dalej pisze tak: „Kiedy jesteś już ogołocony ze wszystkiego, a potem ze wszystkich, musisz się teraz ogołocić z samego siebie. Ale Chrystus na tej drodze idzie wraz z tobą. (…) Niestrudzenie musisz kontemplować kenozę, umniejszenie, unicestwienie się Tego, który dla ciebie stał się niewolnikiem, dla ciebie stał się grzechem, Barankiem ofiarnym, przedmiotem wzgardy i wyrzutkiem społeczeństwa, robakiem, a nie człowiekiem, On prawdziwy, zrodzony z Boga prawdziwego. (…) Kontemplacja kenozy Chrystusa oświeci cię, pobudzi, podtrzyma. A przez to samo przygotuje na najwyższy dar, przez który także i ty unicestwisz się, znikniesz, ogołocisz się ze wszystkiego: na paschę twojej ostatniej śmierci”. W innym miejscu Reguły, gdy omawia pokorę mnicha i mniszki, o. Delfieux zwraca uwagę: „Pozwól więc unicestwić się aż do wywyższenia. Zstąp aż po kres tego wstępowania. Nie możesz ujrzeć Boga, jeśli nie umrzesz. Bóg bowiem uniżył się dla ciebie bardziej niż ty. Jeśli we własnej głębi umrzesz dla siebie przez pokorę, Jego odnajdziesz i będziesz żył wiecznie. Pan wywyższa pokornych z Maryją na czele”.
W obu cytowanych fragmentach znalazło się radykalne wezwanie o. Delfieux, aby mnich unicestwił się na wzór Syna Bożego. Użyty tutaj francuski czasownik „s’anéantir” występuje także we francuskim przekładzie hymnu Flp 2, 5-11 mieszczącym się w Liturgii Godzin (I Nieszpory Niedzieli Trzeciego Tygodnia). Na ten czasownik „s’anéantir”, czy też rzeczownik: „un anéantissement” (unicestwienie, zmiażdżenie), powoływali się wielokrotnie mistycy francuskiej szkoły duchowości, wzywając do pełnego wyniszczenia się na wzór Chrystusa. Między innymi oratorianin Charles de Condren (1588-1641) zachęcał kapłanów, aby stawali się „żywymi Hostiami Chrystusa”, wyniszczając się w posłudze pasterskiej. To wyniszczenie nie jest jednak autodestrukcją, ale „doprowadzeniem do końca” („se consommer”) dzieła apostolskiego w budowaniu Mistycznego Ciała Chrystusa. Ono człowieka wiele kosztuje. Z czasem powołany odkrywa, że kosztuje go wszystko.
Zmartwychwstanie
Kresem drogi upodobnienia się do Chrystusa nie jest wyniszczenie, ale zmartwychwstanie. Przez zmartwychwstanie chrześcijanin we wspólnocie Kościoła dostępuje pełnej komunii z Synem Bożym. Apostoł Narodów nazywa ten moment w dziejach ludzkości „pełnią czasów”, kiedy to „wszystko na nowo” zjednoczy się „w Chrystusie jako Głowie: to, co w niebiosach, i to, co na ziemi” (Ef 1, 10). Na końcu czasów „w jednym momencie, w mgnieniu oka, na dźwięk ostatniej trąby – zabrzmi bowiem trąba – umarli powstaną nienaruszeni, a my będziemy odmienieni” (1 Kor 15, 52).
Niech więc ta duchowa droga zapoczątkowana nawróceniem i oczyszczeniem duchowym, wiążąca się z naśladowaniem Chrystusa w uniżeniu i ubóstwie duchowym, we wspólnocie Kościoła, zaowocuje w naszym życiu zmartwychwstaniem.
Zobacz całą zawartość numeru ►