Wielka piątka
Zmysły duchowe na modlitwie – podobnie jak zmysły cielesne w życiu codziennym – mają nam pomagać w głębszym doświadczaniu i pełniejszym rozumieniu tego, co nas otacza.
2021-10-01
Wielka piątka czyli zmysły: wzrok, dotyk, smak, węch, słuch. Grają w jednej drużynie. Dbają o to, by człowiek jak najlepiej poznał rzeczywistość i jak najgłębiej jej doświadczył. Bez nich nie moglibyśmy właściwie postrzegać świata i orientować się w nim. To one umożliwiają nam odbieranie wszystkiego, co nas otacza. O ile jednak dosyć łatwo uświadamiamy sobie istnienie zmysłów fizycznych, bo korzystamy z nich niemalże w każdej chwili życia, o tyle trudniej nam dostrzec i zrozumieć istnienie zmysłów duchowych. Choć nie zawsze o nich pamiętamy, one żyją w nas własnym życiem. To właśnie one pomagają nam doświadczyć samego Boga.
Zmysły duchowe
Nierzadko odnosimy wrażenie, że zmysły przeszkadzają nam w modlitwie. Idziemy na modlitwę z pragnieniem skupienia, a oto zauważamy, że rozprasza nas nasze ciało, wyobraźnia, szmery, rozmowy innych czy zapachy. Zaczynamy wtedy traktować zmysły jako wroga naszej modlitwy. Tak, jakby nadawały się do kontaktu z codziennym światem, a przeszkadzały w kontakcie z Bogiem. I próbujemy nieraz wyłączać zmysły, uwalniać się od nich, walczyć z nimi. Efekt jest oczywiście taki, że zamiast się ich pozbyć, coraz bardziej koncentrujemy na nich swoją uwagę.
Modlitwa to spotkanie całego człowieka z Bogiem. Wszystko, co jest częścią naszej ludzkiej natury jest bardzo ważne i wartościowe na modlitwie. Sfera zmysłowa w całości należy do naszej natury, a nasza natura jest drogą i miejscem spotkania z Bogiem. Dla Boga ważny jest cały człowiek. Ważne jest dla Niego to, co w danej chwili czujemy, czego pragniemy, co nas boli, rozprasza, co rozbudza naszą wyobraźnię. Bóg stworzył nas istotami ludzkimi, a więc i zmysłowymi. Jesteśmy jednocześnie cieleśni i duchowi.
Jeśli na modlitwie pozwolimy naszym duchowym zmysłom dojść do głosu, nasz wzrok będzie zdolny oglądać to, co przekracza cielesność. Jak mówi Hiob: „Dotąd znałem Cię ze słyszenia, obecnie ujrzałem Cię wzrokiem” (Hi 42, 5). Słuch będzie wychwytywał najgłębsze dźwięki i odczucia, nieuchwytne dla ciała. Węchem poczujemy zapach woni Chrystusa i jak Jan dotkniemy Słowa Życia: „To wam oznajmiamy, co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce – bo życie objawiło się. Myśmy je widzieli, o nim świadczymy i głosimy wam życie wieczne, które było w Ojcu, a nam zostało objawione – oznajmiamy wam, cośmy ujrzeli i usłyszeli, abyście i wy mieli współuczestnictwo z nami (1 J 1, 1-3).
Przypatrzmy się nieco naszym poszczególnym zmysłom: jak stają się wartościowe i pomocne na modlitwie, gdy ich nie zamykamy przed Bogiem, ale otwieramy je i pozwalamy Mu, aby je przemieniał. Zmysły duchowe to takie zmysły, które nie przestają być zmysłami ludzkimi, ale stają się jednocześnie zmysłami Bożymi, zdolnymi słuchać, widzieć, dotykać, smakować i czuć razem z Bogiem, czyli więcej i głębiej niż pozwala nam na to nasza cielesność.
Słuchanie Boga
Bóg bardzo często odwołuje się do zmysłu słuchu. Nawiązując kontakt z człowiekiem, rozpoczyna wezwaniem: „Słuchaj”. Zanim powie: „Będziesz miłował Pana Boga swego”, mówi „słuchaj”. I właśnie to „słuchaj” jest pierwszym przykazaniem. Chodzi nie tylko o słuch fizyczny, ale i ten duchowy. Nasz słuch jest zdominowany przez materialne dźwięki, ludzkie słowa, hałas. Modlitwa oczyszcza nasz słuch. Bóg uczy nas słuchać, co oznacza, że najpierw uczy nas milczeć. Uczy nas ciszy. Zauważmy pewną fizyczną prawidłowość, która istnieje w naszym zmyśle słuchu. Im silniejsze atakują nas dźwięki, tym bardziej nasz słuch narażony jest na osłabienie, a nawet na głuchotę. I odwrotnie, cisza wyczula nasze słuchanie. Podobnie jest ze słuchem duchowym. Im więcej używamy słów na modlitwie, tym słabszy staje się nasz słuch. Nie słyszymy Boga. Potrzeba wyciszenia, aby Go usłyszeć, zamilknięcia, żeby słuchać. Trzeba jednak podkreślić, że kiedy próbujemy się wyciszyć, wówczas na początku to, co słyszymy, nie jest głosem Boga. Słyszymy raczej wrzawę naszych myśli, wyobraźni, lęków – to wszystko, co nagromadziła historia naszego życia. Słyszymy nasze pragnienia i uczucia – jedne dobre, inne złe. I nie warto wtedy traktować naszego zmysłu słuchu wybiórczo. Trzeba usłyszeć wszystko, ponieważ wszystko mówi nam o naszej relacji do Boga.
Patrzenie na Boga
Wszystko, co wydarza się podczas modlitwy ma zmierzać ku temu, aby człowiek wszedł z Bogiem w intymną więź. Bardzo nam w tym pomaga wspomniany zmysł słuchu. Wydaje się jednak, że doświadczenie obecności osoby staje się jeszcze bliższe przez zmysł wzroku. Oglądanie osoby bardziej niż słuchanie daje nam poczucie jej bliskości. W każdym z nas kryje się głębokie pragnienie oglądania Boga. Wierzymy, że kiedyś – jak pisze św. Jan – ujrzymy Go „takim jakim jest” (1 J 3, 2). Na modlitwie Bóg oczyszcza nasze wyobrażenie swojej „twarzy” – często zamazane naszym subiektywnym spojrzeniem, zanieczyszczone grzechem, obarczone bolesnymi przeżyciami. Modlitwa stopniowo uczy nas wpatrywania się w Jezusa. On sam nauczy nas patrzeć głębiej – na Niego, na innych, na samych siebie.
Dotykanie Boga
Słuchanie i duchowe wpatrywanie się pogłębiają doświadczenie bliskości osoby. Bliskość ta staje się jeszcze bardziej odczuwalna przez zmysł dotyku. Modlitwa może sprawić, że nasz zmysł dotyku odczuje to, co niedotykalne. Na modlitwie Bóg pozwala się dotykać. Co więcej, On sam nas dotyka. Dotyka nas przez znaki sakramentalne, np. w Komunii świętej czy przy namaszczeniu chorych. Jego Ciało pragnie być przez nas spożywane. Dotyka nas także przez swoje Słowo, „które jest żywe i skuteczne, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku” (Hbr 4, 12). Jest to zawsze dotyk pełen miłości, nawet kiedy dla nas staje się bolesnym. Staje się bolesnym nie dlatego, że On nam zadaje ból, ale dlatego, że dotyka miejsc, które bolą – dotyka naszych zranień, nie uleczonych jeszcze bolesnych wspomnień. Bóg na modlitwie uczy nas dotyku głębokiego. Boży dotyk jest nie tylko głęboki, ale także pełen miłości. Nie zniewala, nie traktuje nas przedmiotowo, nie ogranicza. Przeciwnie, daje poczucie czułości i wszechogarniającej opieki. Pięknie to doświadczenie opisuje autor Psalmu 139: „Panie, przenikasz i znasz mnie, Ty wiesz, gdy siedzę i wstaję. Z daleka przenikasz moje zamysły. Ty ogarniasz mnie zewsząd i kładziesz na mnie swą rękę” (Ps 139, 1-2.5). Bóg chce, abyśmy stawali do modlitwy wewnętrznie wolni, nie spięci, nie zamknięci, lecz z otwartymi ramionami, pozwalający się dotykać i pragnący dotykać Jego.
Smakowanie Boga
Na modlitwie jesteśmy zaproszeni także do tego, aby zmysłem smaku kosztować dobroci Boga: „Skosztujcie i zobaczcie, jak dobry jest Pan” (Ps 34, 9). I znowu trzeba dodać, że chodzi tu nie o smakowanie fizyczne, ale o smakowanie obecności Boga, który przekracza jakiekolwiek doświadczenie materialne. Chodzi o to, by delektować się Osobą Boga objawiającą się na różny i niepowtarzalny sposób. Zewnętrznym znakiem smakowania Boga w Jego Słowie – znanym z liturgii – jest ucałowanie księgi Pisma świętego. Jest to gest szacunku i miłości a także wyraz głębokiego pragnienia, aby zakosztować Boga – odczuć smak Jego Słowa w swoich ustach jak Ezechiel, któremu Bóg poleca, aby zjadł zwój księgi Jego słowa, napełnił nim swoje wnętrzności, zanim zacznie prorokować. I poczuł Ezechiel, że ów zwój w ustach jego stał się słodki jak miód (por. Ez 3, 1-3). Na modlitwie więc Bóg objawia nam swój niepowtarzalny „smak”.
Poczuć woń Boga
Mówiąc o doświadczeniu obecności Boga, w którym mogą uczestniczyć także nasze zmysły, trzeba zwrócić jeszcze uwagę na piąty zmysł – bardzo subtelny. W doświadczeniu obecności jest również zapach osoby. W liturgii znakiem zewnętrznym nie tylko czci i kultu, ale także doświadczenia zapachu obecności Boga jest kadzidło. Zapach kadzidła wprowadza nas w klimat obecności Boga, który zawsze pozostaje dla nas jakąś Tajemnicą. Powtarzamy za psalmistą: „Niech moja modlitwa będzie stale przed Tobą jak kadzidło, wzniesienie rąk moich – jak ofiara wieczorna” (Ps 141, 2). Bóg często jawi nam się jak przyjemna woń. Doświadczamy, że jest blisko, choć nie potrafimy Go zobaczyć. Po prostu czujemy Jego obecność.
Na koniec trzeba jeszcze zwrócić uwagę na zasadniczy sens posługiwania się zmysłami na modlitwie. Nie odwołujemy się do nich po to, aby szukać zewnętrznych doznań, albo po to, by zatrzymywać się na nich, ale po to, by z ich pomocą szukać Bożej obecności. Zmysły duchowe na modlitwie – podobnie jak zmysły cielesne w życiu codziennym – mają nam pomagać w głębszym doświadczaniu i pełniejszym rozumieniu tego, co nas otacza. Nie mają być one celem samym w sobie, ale mają prowadzić do głębszego poznania Boga.
Zobacz całą zawartość numeru ►