Przełamać tabu
10 października przypada Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego. Z tej okazji rozmawiamy z Aleksandrą Krzych, psycholożką pracującą w Szpitalu Psychiatrycznym w Toszku oraz w poradni zdrowia psychicznego.
2021-10-10
Redakcja: – Zdrowie psychiczne to temat, który wywołuje różne emocje. Część ludzi udaje, że nie ma go w ogóle. Choroby i zaburzenia psychiczne są bowiem chyba nadal tematem tabu.
Aleksandra Krzych: – Odnoszę wrażenie, że w polskim społeczeństwie temat ogólnie pojętych zaburzeń i chorób psychicznych jest rzeczywiście pokryty tabu. To się jednak powoli zmienia. Coraz więcej diagnoz lekarzy psychiatrów jest przyjmowanych z mniejszym oporem niż kiedyś. Powiedziałabym, że dzieje się to w dużej mierze dzięki kampaniom społecznym i dotyczy przede wszystkim rozpoznania depresji. Istnieje pewna grupa pacjentów, u których rozpoznaje się inne jednostki chorobowe, ale jeśli takie osoby są zapytane przez bliskich, czy nawet personel medyczny, na co się leczą, to nierzadko pada odpowiedź, że na depresję. Ta choroba jest według mnie społecznie uznawana za mniej piętnującą niż niektóre pozostałe, jak na przykład schizofrenia. Pacjentom trudniej jest ujawnić, że chorują na jakąś chorobę z kręgu psychoz. Jest to przeżywane jako bardziej wstydliwe oraz obnaża brak wiedzy społecznej na temat tych chorób i wzbudza lęk. Takie wyznanie może budzić skojarzenia związane ze światem ciężkiej psychiatrii, jaki mogliśmy oglądać w takich filmach jak „Lot nad kukułczym gniazdem” i podobnego rodzaju przekazach kulturowych.
Przyznanie się do tego, że jest się chorym psychicznie wiąże się niejednokrotnie z poczuciem niedopasowania, bycia nieadekwatnym, mniej wydolnym, albo w jakiś sposób naznaczonym czy napiętnowanym, komu łatwo jest przyczepić jakąś etykietę.
Obserwuję, że łatwiej jest się przyznać do choroby somatycznej niż psychicznej. Pokrycie tematu wstydem dotyczy zarówno samych chorych, jak i ich bliskich. Mówienie wprost o tego rodzaju chorobie jest nadal czymś trudnym, natomiast według mnie potrafi być społecznie bardzo pożyteczne.
– Z jakimi problemami borykają się ludzie trafiający do szpitala psychiatrycznego?
– W szpitalach znajdują się oddziały profilowane, takie jak oddziały sądowe, gdzie pacjenci umieszczani są decyzją sądu na przymusowe leczenie. W większości są to jednak oddziały ogólnopsychiatryczne, tzw. przyjęciowe, na które trafiają osoby przywożone karetką pogotowia albo zgłaszające się samodzielnie lub w asyście osób bliskich, z powodu zaostrzeń chorób psychicznych czy też przy pierwszym epizodzie choroby psychicznej. Czasami pacjenci trafiają do szpitala w bardzo dramatycznych okolicznościach, kiedy przywożą je takie służby jak policja. Dzieje się tak w sytuacjach, gdy stan chorego jest tak poważny, że nie kontroluje on swojego zachowania, jak również w przypadkach prób samobójczych, czy też w mocnych kryzysach psychicznych związanych z sytuacją życiową. To spektrum rozpoznań i przyczyn przyjęcia do szpitala jest zróżnicowane.
Jest również grupa pacjentów, których problemy są długotrwałe i złożone – trudny przebieg choroby, brak wsparcia bliskich i pomocy materialno-bytowej mogą stanowić przesłanki do korzystania z leczenia na oddziałach przewlekłych.
– Czy bywa tak, że pacjenci trafiają do szpitala zbyt późno, gdy choroba jest już bardzo zaawansowana? Jeśli tak, to dlaczego?
– Jeżeli mamy do czynienia z dużym nasileniem objawów choroby psychicznej i jeśli epizod jest pierwszorazowy, to samemu choremu oraz jego otoczeniu trudno jest zidentyfikować, co tak naprawdę się dzieje. Mam tu na myśli psychozy o powoli i podstępnie rozwijającym się przebiegu. Czasami jednak bliscy są zaniepokojeni zmianą zachowania, która jest nagła i przez to łatwiejsza do identyfikacji. Wtedy pacjent szybko trafia na oddział. Natomiast jeżeli choroba rozwija się stopniowo i niezauważalnie, zmiany zachowania przebiegają miesiącami, czasami latami, to bliscy tłumaczą to sobie w jakiś sposób. Nabierają na przykład przekonania, że chory stał się bardziej wycofany, ponieważ ma problemy w relacjach lub nie znalazł dla siebie odpowiedniego środowiska czy grupy znajomych. Niekiedy rodzina podejrzewa, że taka osoba jest na przykład uzależniona od narkotyków i stara się szukać pomocy w tym kierunku. Przedłużający się proces identyfikowania, że mamy do czynienia z chorobą, może powodować, że objawy sięgają krytycznego nasilenia i sytuacja staje się ewidentna dla otoczenia.
Zdarza się też, że sam chory odstawia leki i nie chce samowolnie udać się do lekarza. Wtedy również leczenie w ramach hospitalizacji bywa opóźnione. Nierzadko uwadze pacjenta i jego bliskich umykają oznaki, które zapowiadają nadchodzące pogorszenie stanu psychicznego – są to tzw. objawy zwiastunowe. Mogą nimi być na przykład niepokój bez namacalnej przyczyny, problemy ze snem, nadmierne zaabsorbowanie wybraną tematyką, wycofanie z kontaktu z otoczeniem. Jeżeli ktoś nie miał wcześniej styczności z tym, jakie choroba potrafi przybierać oblicze, może być zdezorientowany co do własnego stanu psychicznego, tym bardziej że poważniejszym jednostkom chorobowym często towarzyszy brak krytycyzmu, przekonanie o byciu zdrowym. Z tych powodów rozpoczęcie leczenia na wcześniejszym, mniej zaawansowanym etapie choroby bywa utrudnione.
Dla osób doświadczających psychicznego cierpienia dodatkowym obciążeniem emocjonalnym może być przyznanie, że to, co się dzieje jest chorobą, w szczególności wówczas, gdy w jej przebiegu dostępne przeżyciu stają się stany bardzo przez chorego pożądane. Na przykład pacjenci, którzy przechodzili dotąd przez dotkliwe epizody depresyjne, wskutek zmiany fazy choroby na maniakalną, mogą nagle zacząć doświadczać stanów euforycznych, którym towarzyszy poczucie wszechmocy i szereg ryzykownych zachowań, jak np. nieprzemyślane decyzje finansowe. Tacy pacjenci niechętnie korzystają z leczenia. Niestety często po nieleczonym epizodzie patologicznie podwyższonego nastroju nawraca stan depresji.
– Jak prawidłowo rozpoznać kondycję naszej psychiki? Jak odpowiednio wcześnie zauważyć problemy?
– Wiele zależy od tego, jaki się ma kontakt z samym sobą na co dzień. Niektóre osoby żyją w takim pędzie, że jeżeli nie doświadczą naprawdę silnych objawów zaburzeń albo choroby, to są w stanie bardzo długo zaprzeczać dolegliwościom mniej widocznym czy odczuwalnym. Trzeba pamiętać o tym, że kondycję naszej psychiki cechuje zmienność. Niczyje życie nie składa się z nieprzerwanych pasm sukcesów, zdarzają się kryzysy, nieoczekiwane zmiany. Trzeba mieć pewną tolerancję w ocenie stanu psychicznego zarówno swojego, jak i bliskich. Do pewnego momentu niektóre zachowania mogą być normą. Przykładem jest przeżywanie żałoby – po doświadczeniu znaczącej utraty brak reakcji emocjonalnej, przejścia przez szereg trudnych uczuć, potrafi być patologią.
Czułym „papierkiem lakmusowym” są członkowie rodziny, partnerzy, przyjaciele. To oni często pierwsi zauważają, że coś się zmieniło – na przykład, że ich bliski stał się bez uchwytnej przyczyny drażliwy, wybudza się wcześniej niż zwykle, unika kontaktów społecznych. Czasami sam chory nie przywiązuje do tego dużej wagi.
Znaczącym kryterium jest też czas. Niektóre jednostki chorobowe stają się nimi pod warunkiem, że specyficzne dla nich objawy trwają określoną ilość czasu. Dla depresji, na przykład, są to co najmniej dwa tygodnie, dla epizodu manii jest to okres nieprzekraczający kliku dni. Jeśli coś nas niepokoi, warto zaufać naszej intuicji. Jeżeli czujemy, że nastąpiła jakaś zmiana, że coś jest nie tak i sygnalizują nam to również najbliżsi, warto skontaktować się ze specjalistą – psychiatrą lub psychologiem – który dysponuje wiedzą i narzędziami służącymi rozeznaniu, na ile problem jest głęboki, poważny i wymagający leczenia. Lekarze pierwszego kontaktu mogą również doradzić czy z danymi dolegliwościami zasadnym jest udać się do lekarza psychiatry. Obecnie z konsultacji psychiatrycznych można korzystać bez skierowania.
– Jak możemy pomóc osobom, u których podejrzewamy jakieś zaburzenia psychiczne, a które nie zdają sobie sprawy ze swojego problemu?
– Zdarza się, że na konsultacje do psychiatry lub psychologa udają się osoby nakłonione do tego przez swoich bliskich, chcących sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Może towarzyszyć im poczucie dezorientacji, trudność w ocenie co do stanu własnego zdrowia. Czasami jest tak, że chory potrzebuje jedynie niewielkiej lub żadnej zachęty od otoczenia, żeby skonsultować się ze specjalistą – najczęściej wtedy, gdy doznawane przez niego stany przeżywane są jako przykre i dezorganizujące, czyli takie, od których chciałby doznać ulgi.
Sytuacja komplikuje się, kiedy pacjent absolutnie nie dopuszcza do siebie myśli, że może być chory. Jego stan pogarsza się, objawy nasilają, postępuje dezorganizacja codziennego życia. Jeżeli dochodzi do tego, że zaczyna zagrażać sobie lub otoczeniu, zasadnym będzie, bez względu na ocenę sytuacji przez samego chorującego, wezwanie pogotowia bądź umówienie domowej wizyty psychiatrycznej.
Są to sytuacje trudne, zarówno dla pacjentów, którzy mają poczucie niesprawiedliwości, złoszczą się na rodzinę i uważają leczenie za bezzasadne, jak i dla ich bliskich, zmagających się niejednokrotnie z poczuciem winy oraz obawą o pogorszenie wzajemnych relacji, kiedy niosą niechcianą pomoc.
– Czas pandemii nie sprzyja dbaniu o swoje zdrowie. Szczególnie nasza psychika jest bardziej obciążona. Czy zauważa Pani wśród swoich pacjentów skutki lockdownu i ograniczonego dostępu do lekarzy i psychologów?
– Myślę, że czas lockdownu wywoływał różne trudności, które na co dzień nie osiągały takiego nasilenia. Przebywanie dłużej i częściej z bliskimi w zamkniętych mieszkaniach eskalowało konflikty między członkami rodziny. Dawały też o sobie znać takie objawy, które na co dzień miały łagodny przebieg i nie były szczególnie dokuczliwe. Z moich obserwacji wynika, że w tym czasie do poradni zaczęło zgłaszać się więcej osób, których problemy może nie nasiliłyby się w tym okresie, gdyby nie pandemia.
Jeśli chodzi o dostęp do psychiatrów i psychologów w tym czasie, to była grupa pacjentów, która zrezygnowała lub była niechętna do kontaktów w formie on-line. Wiele osób, leczących się już wcześniej, kontynuowało jednak terapię. Mam wrażenie, że kwestią czasu było zaadaptowanie się do zmian, a wiadomo, że u niektórych przebiega to wolniej.
– W ostatnim czasie coraz częściej mówi się o higienie zdrowia psychicznego. Na czym ona polega? Jak na co dzień możemy dbać o dobrą kondycję naszej psychiki?
– Bardzo lubię określenie „higiena zdrowia psychicznego”. Mam wrażenie, że jest wiele dróg, które można wybrać, żeby zadbać o swoje zdrowie psychiczne. Zacząć można od tych zupełnie prostych. Bardzo duże znaczenie ma na przykład kwestia wysypiania się, a także zadbanie o to, żeby sypialnia była miejscem, w którym rzeczywiście się śpi i wypoczywa, a nie je, pracuje czy odbiera telefony. Ma znaczenie także rozdzielenie pór pracy i odpoczynku oraz wyrobienie nawyków pomagających nam się wyciszyć. Pewne rytuały dają organizmowi znak, że szykujemy się do spania. Pomocna może być ciepła kąpiel, zaniechanie wieczornego spożywania wysokocukrowych napojów, kawy czy herbaty.
Jest duża grupa osób, która nie pozwala sobie przeznaczyć jakiejś części dnia na odpoczynek. Często tacy ludzie są nastawieni jedynie na działanie. Kładą się spać wykończeni i śpią krótko. Niejednokrotnie wyciszenie się w ciągu dnia jest uznawane za przejaw lenistwa czy fanaberii. Musimy jednak pamiętać, że nasz układ nerwowy składa się z dwóch części – współczulnej i przywspółczulnej. Pierwsza odpowiedzialna jest za pobudzanie, druga za wyciszanie organizmu. Często obserwuję u osób doświadczających objawów lękowych, jak gdyby zapomniały w swoim funkcjonowaniu o tym, że trzeba umieć się wyciszyć. Tacy ludzie są w ciągłym pobudzeniu, aktywności – nie tylko fizycznej, ale także psychicznej. Na przykład stale się o coś martwią, wciąż się czymś stresują. Niezwykle ważne jest dysponowanie własnymi sposobami służącymi osiągnięciu stanu wewnętrznego ukojenia. Nie możemy zapominać o trosce o zdrowie fizyczne – oddawanie się ulubionej dyscyplinie sportu, regularne badanie się, konsekwentne leczenie chorób somatycznych. Kondycja ciała i stan umysłu są ze sobą nierozerwalnie połączone.
Myślę, że zachowanie dbałości o sferę zdrowia psychicznego i możliwość podjęcia tego tematu w atmosferze akceptacji i zrozumienia to wskaźnik rozwoju społeczeństw. Nie dajmy się opanować wstydowi i poczuciu napiętnowania – mamy w tym obszarze jeszcze trochę do zrobienia.
– Bardzo dziękuję za rozmowę.