Straty są częścią życia
Rozmowa z Łucją Bartoszewską, psychologiem klinicznym, specjalistą opieki paliatywnej i prezesem Stowarzyszenia Przyjaciół Chorych Hospicjum im. Matki Teresy z Kalkuty w Zabrzu.
2021-10-28
Redakcja: – Czym jest żałoba?
Łucja Bartoszewska: – Mówiąc najprościej, żałoba to czas po śmierci bliskiej osoby. To proces, który trwa i zmienia się w czasie. Inaczej bowiem żałoba wygląda na początku, a inaczej, gdy już się kończy. Kiedyś żałoba trwała rok i było to swego rodzaju społeczną normą. Nosiło się strój żałobny, by dać otoczeniu sygnał, że przeżywamy trudny i ważny czas w naszym życiu. W dzisiejszych czasach trudno jest przeżywać taką żałobę, bo pędzący świat wymusza na nas pośpiech w wielu dziedzinach. Wszystko musi dokonywać się natychmiast, od ręki. Coraz mniej czasu mamy na refleksję, na głębokie przeżywanie ważnych chwil. Dzisiaj – owszem – przeżywamy dużo, ale, niestety, najczęściej jest to przeżywanie powierzchowne i szybkie. Tymczasem w żałobie nie ma miejsca na pośpiech. W trakcie jej trwania muszą dojść do głosu wszystkie trudne emocje. Potrzeba czasu, nieraz bardzo długiego, by pogodzić się ze stratą i by móc potem wrócić do normalnego funkcjonowania bogatszym o nowe doświadczenia. Jedna z definicji żałoby, która bardzo mi się podoba, mówi, że jej celem jest zachowanie w pamięci osoby ukochanej jednakże bez towarzyszących temu nadmiernie intensywnych emocji i bólu, by skierować energię ku życiu, stwarzając miejsce na nawiązanie ponownej relacji miłości. Aby to się mogło dokonać, muszą minąć miesiące, czasem nawet lata. Nie można tego osiągnąć w tydzień lub dwa.
– To znaczy, że fakt odejścia bliskiej osoby dochodzi do nas długo?
– Tak. Bo dowiedzieć się o śmierci bliskiej osoby to jedno, ale dopuścić ten fakt do świadomości i pogodzić się z nim to już zupełnie inna kwestia. Możemy nawet być przy czyjejś śmierci, potem organizować pogrzeb i załatwiać wiele spraw z tym związanych, a mimo to nie dopuszczać do siebie faktu, że ktoś naprawdę odszedł. I po to właśnie jest żałoba, by na kolejnych jej etapach móc pogodzić się ze stratą, czyli nie tylko przyjąć ją do wiadomości, ale również opłakać, zaakceptować i zacząć żyć bez bliskiej osoby.
– Jakie są owe etapy żałoby?
– W fachowej literaturze można znaleźć różne informacje na ten temat, ale chyba najbardziej rozpowszechnionym podziałem jest żałoba czteroetapowa. Pierwszy etap żałoby to szok, niedowierzanie. Na ogół trwa krótko, ale może trwać kilka tygodni albo nawet dłużej, szczególnie, gdy śmierć bliskiej osoby była nagła lub tragiczna. Trzeba pamiętać, że śmierć zawsze jest zaskoczeniem, nawet, gdy bliska osoba długo choruje i jakoś liczymy się z tym, że wkrótce odejdzie. Fakt śmierci kogoś bliskiego – o czym już wspomniałam – nieraz długo do nas dociera. Pamiętam pewną panią z prowadzonej przeze mnie grupy wsparcia, która opowiadała, że długo nie docierało do niej, że jej mąż zmarł. Objawiało się to w różnych codziennych sytuacjach. Robiła na przykład zakupy, wkładała je do samochodu i chcąc jechać z powrotem, odruchowo siadała na miejscu pasażera, bo przez całe lata to jej mąż prowadził samochód. Nie docierało do niej, że jej męża już nie ma i że on już nigdy nie siądzie za kierownicą. Drugi etap to wylewanie uczuć. Do głosu dochodzą wówczas rozmaite emocje, które wyrażają nasz ból po stracie i jest to czas, by tę stratę opłakać. To opłakiwanie może objawiać się nie tylko samym płaczem, ale również gniewem, nadwrażliwością, impulsywnością. Na tym etapie osoby w żałobie często skłonne są do podejmowania szybkich, nieprzemyślanych decyzji. Na przykład chcą się jak najszybciej wyprowadzić z miejsca zamieszkania albo zmienić dotychczasową pracę. Trzeba wtedy tym osobom mądrze towarzyszyć i zachęcać, by wstrzymały się z podobnymi decyzjami do czasu nabrania emocjonalnego dystansu do nowej sytuacji. Bo kiedy podejmujemy ważne życiowe decyzje, potrzebujemy spokoju, a żałoba nie jest czasem spokojnym. Kolejnym etapem żałoby jest czas dezorganizacji. Osoba, która przeżywa ten etap, ma poczucie wszechogarniającej beznadziei i jest przekonana, że to się już nigdy nie zmieni. Doświadcza głębokiej samotności i pustki. Mogą mylić się jej dni i pory roku. Przeżywa stany bezradności, niemocy, ogólnej niechęci do życia. Izoluje się od otoczenia i zamyka się w sobie. Zwykle też odmawia wszelkich kontaktów i nie odpowiada na zaproszenia. Ponadto osoba w żałobie może mieć wówczas poczucie, że dzieje się z nią coś bardzo złego, czy wręcz, że jest chora psychicznie. Ostatnim okresem żałoby jest etap reorganizacji, który może rozpocząć się 6-10 miesięcy po śmierci kogoś bliskiego. To czas, gdy wszystko na nowo zaczyna składać się w jedną całość. Wtedy dopiero dociera do nas nie tylko to, że osoba bliska nie wróci, ale także to, że taka jest kolej rzeczy, że śmierć jest częścią życia i nie można od niej uciec. Gdy dojdziemy do tego przekonania, możemy zacząć żyć na nowo, bogatsi o wiele doświadczeń i życiową mądrość. Odwołujemy się wówczas do dobrych wspomnień związanych ze zmarłą osobą, wracamy do dawnych pasji, uczymy się nowych rzeczy, wchodząc w role, jakie dotąd pełniła zmarła osoba, stopniowo odzyskujemy radość życia i nadzieję.
– Co ma wpływ na to, w jaki sposób przeżywamy żałobę?
– Przebieg żalu po utracie bliskiej osoby zależy od wielu czynników, w tym zwłaszcza od tego, jaką wartość dla osoby osieroconej stanowił zmarły – jakie miejsce zajmował w jej życiu. Najbardziej powszechną jest reakcja bolesna, występująca po utracie osoby, z którą pozostawało się w bliskim związku. Osoba dotknięta utratą czuje się wówczas okaleczona – traci jakby część siebie – swojego życia (wspólne działania, przeżycia, rozmowy). Zmarły zabiera część życia – tym większą im bardziej „był” w osobie osieroconej. Czasami zdarza się, że zmarły (współmałżonek lub dziecko) wypełnia sobą niemal całe życie osoby osieroconej; po jego odejściu pojawia się tak wielka pustka, że pod znakiem zapytania staje sens dalszego życia. Czynnikami wywierającymi wpływ na sposób przeżywania żałoby mogą być wcześniejsze straty (nie przeżyte właściwie), a także cechy osoby osieroconej – czy jest psychicznie silna, czy też skłonna do załamania i depresji. Istotny okazuje się także wiek, bo u młodych reakcja zwykle przebiega gwałtownie lecz krótko, natomiast starsi przeżywają stratę spokojniej, ale trwa to znacznie dłużej. Nie mniej ważne okazują się w tym procesie czynniki zewnętrzne, a więc same okoliczności śmierci np. nagła, niespodziewana śmierć młodego i zdrowego człowieka, który ginie w wypadku. Głębokim wstrząsem jest zwykle śmierć z towarzyszącymi jej trudnymi objawami, których byliśmy świadkiem (np. silny krwotok, duszności, atak bólu). Bardzo istotne są również role, jakie osoba zmarła pełniła w życiu osoby osieroconej. Utrata współmałżonka jest uznawana za jedną z najcięższych. Utrata dziecka czasami przeżywana jest – zwłaszcza przez kobiety – dotkliwiej niż utrata męża. Utrata dziecka oznacza bowiem utratę nadziei i marzeń związanych z przyszłością, poczuciem „przedłużenia życia” czy zabezpieczenia własnej starości. Reakcje na utratę dziecka bywają nie tylko bardzo silne lecz czasami są świadomie przedłużane w przekonaniu, że zaprzestanie żalu, oznaczałoby zdradę.
– Jak zachowywać się wobec osoby w żałobie, jak jej mądrze towarzyszyć?
– Większość osób w żałobie nie potrzebuje profesjonalnej, psychologicznej pomocy, ale potrzebuje przyjaciela, kogoś, kto po prostu będzie obok. I ta zwykła, ludzka obecność jest najprostszym i jednocześnie najważniejszym sposobem towarzyszenia w żałobie. Największym błędem otoczenia względem osoby osieroconej jest udawanie, że nic się nie stało. Musimy pamiętać, że świat osoby w żałobie przewrócił się do góry nogami i potrzebuje ona zrozumienia. Z pewnością nie należy takim osobom tłumaczyć faktu śmierci. Zresztą, jak ktoś jest w pierwszym etapie żałoby, a więc w fazie szoku, to wielu słów nawet nie usłyszy. Lepiej wtedy kogoś przytulić, wziąć za rękę. Dotyk zarezerwowany jest głównie dla bliskich relacji, ale warto go praktykować także w innych kontaktach, bo ma on niezwykłe działanie terapeutyczne. Towarzysząc osobie osieroconej trzeba też uzbroić się w cierpliwość, być gotowym do wysłuchania żalu, bólu, płaczu, którego absolutnie nie można wówczas zatrzymywać, mówiąc np.: „nie płacz już, weź się w garść”. Okres żałoby jest odpowiednim czasem na wypłakanie się i jako osoby z otoczenia, musimy zgodzić się na taki stan rzeczy, wytrzymać napięcie związane z okazywaniem emocji. Ważne jest, aby z osobą w żałobie być i często zapewniać ją o tym: „jestem z tobą, pamiętam o tobie, modlę się za ciebie”. Warto też osobę w żałobie zachęcać do komunikowania swoich potrzeb i deklarować pomoc. Najlepiej proponować jej konkretne wsparcie, np.: wspólne pójście na spacer, zrobienie zakupów, wyjazd za miasto, pomoc w domowych obowiązkach itp. Osoby osierocone na ogół nie mają dość siły, by inicjować kontakty, by robić pierwszy krok i prosić o pomoc. Wielkie wsparcie możemy okazać osobie w żałobie, gdy będziemy jej cierpliwie słuchać. Trzeba pamiętać, że im większa i bardziej dotkliwa strata, tym większa potrzeba nawet wielokrotnego opowiadania o niej. Dlatego najlepiej pomożemy, gdy będziemy wyrozumiali, cierpliwi i współczujący.
– Kiedy mamy do czynienia ze złym (zaburzonym) przeżywaniem żałoby?
– Najgorzej, gdy ktoś w ogóle nie przeżywa żałoby i po śmierci bliskiej osoby wraca od razu do normalnego funkcjonowania. Rzuca się w wir codziennych zajęć, nie chce współczucia, wciąż powtarza, że wszystko jest w porządku. Zdarza się to głównie mężczyznom, którzy czasem uważają, że przeżywanie emocji jest czymś wstydliwym, niemęskim. Takie zachowanie jest oczywiście tylko zagłuszaniem bólu, który kiedyś i tak wróci ze zdwojoną siłą. Tłumione emocje bowiem nie znikają. Prędzej czy później muszą dojść do głosu. Innymi objawami niewłaściwie przeżywanej żałoby mogą być także: identyfikowanie się ze zmarłą osobą (np. ubieranie się i zachowywanie tak, jak ona), reakcje fobiczne, czyli omijanie miejsc i okoliczności związanych ze śmiercią, a także chroniczny smutek, z którego nie wychodzi się przez wiele miesięcy a nawet lat.
– Czy opłakiwanie dotyczy tylko straty bliskiej osoby? Czy należy także opłakać inne starty, których doświadczamy w życiu?
– Ogólnie mówi się o bólu po stracie. Ów ból nie dotyczy tylko straty bliskiej osoby, choć ten oczywiście jest najbardziej dotkliwy. Całe nasze życie wiąże się z różnymi stratami. Najpierw tracimy dzieciństwo, potem młodość, zdrowie, sprawność. Na pewnym etapie życia przechodzimy na emeryturę, nasze dzieci dorastają i odchodzą z domu, tracimy społeczne kontakty itd. Każdemu etapowi życia towarzyszą różne straty i związane z tym kryzysy. Myślę, że tych kryzysów nie należy się bać, ale świadomie je przeżywać. Dla osób wierzących kryzysy mają często duchowe znaczenie i pomagają im na nowo zwrócić się ku Bogu. Odkrywają, że mimo trudnych doświadczeń, Pan Bóg wciąż z nimi był, prowadził ich i umacniał. Podczas mojej praktyki psychologicznej wiele osób zwierzyło się, że dzięki różnym trudnym doświadczeniom i kryzysom, w tym również dzięki żałobie, ich wiara się pogłębiła i oczyściła. Dlatego jestem przekonana, że z doświadczenia rozmaitych strat w naszym życiu możemy wyjść ubogaceni. Dzięki tym trudnym przeżyciom zyskujemy przekonanie, że jesteśmy dostatecznie silni, aby się z nimi zmierzyć, poradzić sobie z nimi.
– Z Pani słów wynika, że dzięki stratom – paradoksalnie – możemy również wiele zyskać.
– Tak. Dobrze przeżyte straty umacniają nas i pozwalają docenić to, co niegdyś było naszym udziałem. Kiedy odchodzi od nas bliska osoba i musimy nauczyć się żyć bez niej, jednocześnie mamy szansę docenić wszystko, co od tej osoby otrzymaliśmy, całe jej dziedzictwo, z którego nadal korzystamy. A więc z jednej strony tracimy coś cennego, a z drugiej możemy również wiele zyskać. Dlatego w procesie przeżywania żałoby warto ostatecznie pożegnać bliską osobę, po prostu dziękując jej. Za dar życia, wychowania, przekazaną wiarę, wartości, miłość, wspólnie spędzone lata itd. To może pomóc nam nie skupiać się na samym tylko bólu, ale także uświadomić sobie, jak bardzo jesteśmy obdarowani.
– Bardzo dziękuję Pani za rozmowę.
Zobacz całą zawartość numeru ►