Czas to miłość – Błogosławieni Matka Elżbieta Róża Czacka i Prymas kardynał Stefan Wyszyński
Matce Elżbiecie Czackiej udało się czas przemianiać w miłość, ks. Stefanowi Wyszyńskiemu również. Ani ślepota, ani brak zdrowia, w niczym im nie przeszkodziły. Mogli uczynić tyle dobra, ponieważ całkowicie oddali swoje życie Bogu.
2021-11-02
Nie byli rówieśnikami, Elżbieta Czacka była starsza od Stefana Wyszyńskiego o ćwierć wieku. Oboje przeszli w młodości przez trudne doświadczenia. Niewidoma, młoda dziewczyna i młody, chory kleryk. Trudne początki, ale życie pełne ufności i błogosławiony koniec. Jakże wielkich dzieł Bóg przez nich dokonał. Możemy pytać, jak to możliwe? Po ludzku absolutnie nie powinno było się udać. Ale ich życie pokazuje, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Matce Elżbiecie Czackiej udało się czas przemieniać w miłość, ks. Stefanowi Wyszyńskiemu również. Ani ślepota, ani brak zdrowia, w niczym im nie przeszkodziły. Mogli uczynić tyle dobra, ponieważ całkowicie oddali swoje życie Bogu.
Drogi życiowe ks. Wyszyńskiego i Matki Czackiej przecięły się w podwarszawskich Laskach. Już przed wojną powstało tam Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi prowadzone przez Zgromadzanie Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża. Jego założycielką i przełożoną była właśnie niewidoma siostra Elżbieta Róża Czacka. Wśród grona duszpasterzy, którzy zostawili swój wyjątkowy ślad w Laskach, był najpierw ks. Władysław Korniłowicz – ten sam, który udzielił ostatniej posługi marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu. Za sprawą ks. Korniłowicza do Lasek trafił także ks. Stefan Wyszyński. Pierwszy raz w 1926 roku, a potem na dłużej w czasie okupacji, gdy zmuszony był do ukrywania się.
Matka niewidomych
Założycielka Dzieła Lasek urodziła się w Białej Cerkwi (tereny dzisiejszej Ukrainy) 22 października 1876 roku. Jako hrabianka otrzymała staranne wychowanie i wykształcenie. Żyła w wygodzie i dostatku. W wieku 22 lat ostatecznie utraciła wzrok. Ślepota młodej Róży stała się dla rodziców upokorzeniem nie do przyjęcia. Dom zamknął się na gości. „Jak zaakceptować to, na co nie potrafią się zgodzić nawet najbliżsi” – myślała młodziutka Róża. Zrozumiała, że może liczyć tylko na Boga, któremu ufała. Zamiast jechać na kolejną operację za granicę, jak tego chcieli rodzice, posłuchała rady okulisty, doktora Gepnera – przyjaciela domu – który oznajmił jej trudną prawdę, że „wzrok jest na zawsze stracony”. Jednocześnie doktor ten wskazał Róży drogę, mówiąc, że nikt w Polsce nie zajmuje się niewidomymi. Zrozumiała, że w ten sposób Bóg daje jej wskazówkę na dalszą drogę życia i odpowiedź na nurtujące ją pytania.
Odtąd młoda hrabianka zbiera doświadczenia w ośrodkach dla niewidomych za granicą, uczy się pisma Braille’a. Postanawia stworzyć instytucję – Dzieło – w którym niewidomi będą mogli kształcić się i przygotowywać do samodzielnego życia, gdzie nauczą się, że mimo niewidzenia mogą być szczęśliwi. Po latach mówiła: „Tak jak doktor Gepner był moim wielkim dobroczyńcą, tak największym moim szczęściem jest to, że zostałam niewidomą. Cóż by ze mnie było, gdyby nie to kalectwo? Jakie byłoby moje życie bez niego?”.
Jej ślepota stała się skałą, na której Bóg mógł wybudować piękny dom. Nadano mu nazwę „Dzieło Lasek”. Ta mężna i dzielna kobieta, jaką znamy z jej zapisków, głęboko zjednoczona z Bogiem, była jednocześnie człowiekiem zwyczajnym i serdecznym. Troszczyła się o ludzi, których spotykała, o każdy najmniejszy drobiazg.
Wątłe ciało, silny duch
W tym samym czasie, gdy młoda Róża przygotowuje się do pełnienia późniejszej misji, 3 sierpnia 1901 roku w Zuzeli nad Bugiem, na pograniczu Podlasia i Mazowsza, przychodzi na świat Stefan Wyszyński.
Od dzieciństwa był słabego zdrowia. Wiele chorował, a każda kolejna choroba osłabiała jego i tak już wątłe siły. Po wstąpieniu do Seminarium Duchownego we Włocławku okazało się, że Stefan jest chory na gruźlicę. Choroba postępowała tak szybko, że młody alumn, jak również jego przełożeni, bali się, że nie dożyje święceń kapłańskich. Stefan modlił się, szczególnie do Matki Najświętszej, aby wyprosiła mu łaskę święceń i aby mógł odprawić przynajmniej Mszę świętą prymicyjną. Potem będzie mówił, że to Niepokalana uratowała mu życie. To cierpienie, które przeszedł w czasie studiów nauczyło go – jak sam powie – patrzeć z pokorą na drugiego człowieka.
W lipcu 1926 roku na zaproszenie ks. Korniłowicza przyjechał do Lasek. Wtedy też miało miejsce jego pierwsze spotkanie z Matką Elżbietą Różą Czacką. Szczególnie ważne w kształtowaniu się kontaktów Matki Czackiej i ks. Wyszyńskiego okazały się jednak lata okupacji. W czerwcu 1942 roku ks. Wyszyński przyjechał do Lasek na miejsce ks. Jana Zieji, jako kapelan sióstr, niewidomych, a także jako duszpasterz okolicznej ludności i kapelan Armii Krajowej. Według świadectwa jednej z sióstr, był to moment, kiedy licząca paręset osób społeczność „ogromnie potrzebowała” opieki duchowej. Jeden ze świadków zapamiętał taką scenę w czasie odprawianej przez księdza kapelana Mszy świętej: nadleciały samoloty i wywiązała się ostra strzelanina, a wśród obecnych zapanował popłoch. Tymczasem kapelan przerwał czytanie i powiedział: „Proszę wysłuchać słowa Bożego w spokoju. Nic się nikomu nie stanie”. I zapanował spokój, chociaż nalot trwał dalej.
Ksiądz Wyszyński przebywał tam na stałe aż do 1945 roku. Miał wówczas codzienny, bliski kontakt z Matką Elżbietą. Był to czas ich wspólnej pracy, formacji, służby Bogu i ludziom. Czas, w którym pośród trudnej codzienności rodziła się i dojrzewała ich niezwykła duchowa przyjaźń.
Ludzie listy piszą...
Po opuszczeniu Lasek przez ks. Wyszyńskiego, rozpoczął się nowy etap w jego relacji z Matką Czacką – czas pisania listów. W 2006 roku wydano drukiem ich korespondencję, w sumie 65 listów i kartek. Pierwszy ukazał się z datą 10 marca 1945 roku, ostatni 31 grudnia 1952 roku. Wśród listów są też kartki z życzeniami z okazji imienin i świąt, bądź kartki przysłane Matce z Rzymu. W archiwum sióstr znajdują się jeszcze dwa pierwsze listy, z przełomu lat 1938-1939, dotyczące osobistych problemów innej osoby, które zostały wyłączone z wydanego zbioru.
Korespondencja ta pokazuje, jak bardzo wspierali się modlitwą, radą i przyjaźnią. Nie skupiali się na wydarzeniach świata zewnętrznego, nie skarżyli się na trudy i przeciwności. Pisali o tym, co w życiu istotne. Czasami w listach pojawiają się też rzadkie, na pozór lakoniczne wzmianki o wydarzeniach z życia osobistego.
Po nominacji ks. Wyszyńskiego na biskupa lubelskiego, jego kontakt z Matką i Laskami nie rozluźnił się. Ich korespondencja była tak samo żywa, serdeczna i pełna wzajemnej troski. Widać wyraźnie, jak Bóg złączył tych dwoje ludzi, jak byli sobie wzajemnie potrzebni.
Matka Elżbieta i siostry franciszkanki otaczały modlitwą biskupa Stefana Wyszyńskiego również wtedy, gdy w 1948 roku został arcybiskupem warszawskim i gnieźnieńskim, a tym samym prymasem Polski. Dla niego Laski nie przestały być domem, w którym zawsze mógł szukać oparcia i chwili wytchnienia. Wracał tam jeszcze wiele razy, gdy tylko czas mu na to pozwalał. Po śmierci księdza Korniłowicza stanął przy Matce Czackiej i do końca jej życia był dla niej pomocą. Oprócz wspomnianych listów, ważnym przyczynkiem do poznania kim była dla Prymasa Wyszyńskiego Matka Czacka, są jego zapiski „Pro Memoria”. Wynika z nich, że każdego roku, z wyjątkiem lat uwięzienia, Prymas był kilkanaście razy w Laskach i za każdym razem odwiedzał Matkę. W czasie uwięzienia zaś, w listach do swojego ojca lub siostry, prosił, aby odwiedzali Laski i dopytywał o los sióstr i ich podopiecznych. W jednym z listów prosił swego ojca, aby przysłał mu fotografię Matki Czackiej i ks. Korniłowicza. Pod datą 9 września 1950 roku, dziękując za przysłanie fotografii, napisał: „Dziś są mi te twarze wielką pomocą”.
Więź poza śmierć
Jak ważna była dla Prymasa Wyszyńskiego Matka Elżbieta Czacka, pokazuje także czas jej choroby, gdy nie pełniła już żadnych funkcji w Zgromadzeniu, zwłaszcza zaś ostatnie tygodnie jej życia. 4 maja 1961 roku Prymas przyjechał specjalnie do Lasek, aby odprawić Mszę świętą w jej intencji i udzielić jej odpustu zupełnego na godzinę śmierci. Przyjechał także 12 maja, gdy rozpoczęła się agonia Matki, a w drodze do Gniezna, 14 maja, zatrzymał się w Laskach, aby modlić się przy nieprzytomnej Matce i udzielić jej swego błogosławieństwa. O śmierci Matki Czackiej Prymas dowiedział się w Gnieźnie. Po powrocie do Warszawy, 18 maja wieczorem przyjechał ponownie do Lasek, aby modlić się przy trumnie Matki, a 19 maja wziął udział w jej pogrzebie i wygłosił mowę pożegnalną. W kazaniu pogrzebowym powiedział: „W tej chwili moim jest obowiązkiem stanąć przy tym obfitym źródle wody żywej i z pomocą nieudolnych słów pochwycić przynajmniej odrobinę ożywczych wspomnień z bogatego życia Matki naszej, Matki naszych serc, Matki Dzieła, Zgromadzenia i rodziny niewidomych. Usiłujemy odsłonić testament, który w milczeniu przekazała nam, spadkobiercom swej bogatej spuścizny. Patrzymy na Matkę, inaczej jej tutaj nie nazywaliśmy. Nie tylko siostry zakonne i rodzina niewidomych, ale i my kapłani, czerpaliśmy z bogatego ducha naszej Matki i duchowości tego ubłogosławionego przez Boga miejsca. Matka zawsze umiała znaleźć dla siebie chwilę na osobiste obcowanie ze swym Bogiem ukrytym. To był człowiek, który nieustannie stał w obliczu swego najlepszego Boga. Człowiek, który wytrwale czerpał z niezgłębionego źródła Bożej miłości! Dlatego zdołała tylu ludzi wokół siebie obdzielić i pożywić tą miłością”.
Po śmierci Matki, Prymas Wyszyński często wracał na jej grób. Przed każdym wyjazdem do Rzymu na sesje soborowe, przed każdym ważnym wydarzeniem, przed trudnymi rozmowami z ówczesną władzą komunistyczną, niepostrzeżenie, bez zapowiadania się – chociaż na chwilę jechał do Lasek, aby tam się modlić.
W archiwum w Laskach zachowała się bogata spuścizna kardynała Stefana Wyszyńskiego, mówiąca o jego zaangażowaniu w życie Zgromadzenia i Towarzystwa. Z zachowanych tekstów wynika, że każdego roku Wielki Piątek i Wielką Sobotę, przed południem, kardynał spędzał w Laskach – z wyjątkiem lat uwięzienia. W Wielki Piątek uczestniczył w liturgii Męki Pańskiej, natomiast w Wielką Sobotę wygłaszał konferencję do ludzi Lasek, często zaś osobno dla sióstr.
Powszechnie wiadomo, że gdy wymagało tego dobro człowieka, Kościoła i Narodu, Prymas Wyszyński potrafił być surowy i sprzeciwiać się niesprawiedliwości. Tego też uczył się od Matki Czackiej, z którą – jak mówił – współpraca nie była łatwa, bo Matka wymagając wiele od siebie, wymagała też wiele od innych. „Umiała być w tych wymaganiach niezwykle surowa, jakkolwiek wszyscy czuli, że surowość jej podyktowana jest wielką miłością dusz i Dzieła”. Bóg złączył tych dwoje ludzi, którzy potrafili się szlachetnie różnić i mimo to, przez nich dokonywał wielkich rzeczy, często po ludzku niemożliwych. Dwa zawołania: „Przez Krzyż do nieba” i „Soli Deo” brzmią niczym duchowy testament nowych Błogosławionych. Jak napisali biskupi w Liście z okazji beatyfikacji: „Zawołania te są aktualne także dzisiaj. W nich Błogosławieni zostawili nam drogę. Innej szukać nie trzeba”.
Zobacz całą zawartość numeru ►