Modlitwa ma siłę!
O uzdrowieniach za przyczyną nowych Błogosławionych.
2021-11-02
W ramach przygotowań do wspólnej beatyfikacji Sług Bożych – Prymasa Stefana Wyszyńskiego i Matki Elżbiety Róży Czackiej – 2 września br. w Domu Arcybiskupów Warszawskich zorganizowano konferencję z udziałem
s. Nulli Garlińskiej i Karoliny Gawrych – kobiet uzdrowionych za przyczyną kandydatów na ołtarze. Podczas spotkania mowa była o niewytłumaczalnych z medycznego punktu widzenia wydarzeniach, które doprowadziły do zakończenia obu procesów beatyfikacyjnych.
Uzdrowiona za wstawiennictwem Prymasa kardynała Stefana Wyszyńskiego s. Nulla ze Wspólnoty Sióstr Uczennic Krzyża przyznała, że nie może mówić o tym uzdrowieniu w oderwaniu od kontekstu swojej wspólnoty, której charyzmat czerpie bardzo wiele z duchowości Prymasa Tysiąclecia. – Jest to modlitwa i ofiara za tych, którzy są najdalej od Boga oraz pomoc w odnalezieniu zbawienia i formacja apostołów świeckich – powiedziała. Gdy w 1986 roku wstąpiła do wspólnoty, modlitwa o beatyfikację Prymasa Wyszyńskiego była w niej już obecna. W lutym 1988 roku s. Nulla przeszła rozległą operację związaną z wykrytym u niej nowotworem tarczycy. Podczas zabiegu w Szczecinie, gdzie siostra wówczas pracowała, lekarze usunęli zmiany nowotworowe oraz dotknięte przerzutami węzły chłonne. Niestety choroba wciąż się rozwijała, dlatego w 1989 roku leczeniem siostry zajęło się Centrum Onkologii w Gliwicach. Terapia nie przyniosła jednak efektów, a w gardle wytworzył się pięciocentymetrowy guz, który poważnie utrudniał oddychanie. Problemem było przyjmowanie leków a nawet sen. – Lekarz informując mnie o diagnozie, powiedział, że zostały mi maksymalnie trzy miesiące życia. Operacja jest możliwa, ale wiąże się z dużym ryzykiem nieodwracalnych powikłań – wspominała s. Nulla. Ostatecznie nie podpisała zgody na operację, gdyż sytuacja zagrażała jej życiu.
Wówczas założycielka jej zgromadzenia, s. Helena Christiana Mickiewicz, zmobilizowała współsiostry i inne osoby do intensywnej modlitwy o uzdrowienie za wstawiennictwem Sługi Bożego kardynała Stefana Wyszyńskiego. Modlitwa prowadzona była dziewięć razy w ciągu jednego dnia i trwała nieprzerwanie przez kilka tygodni. W bardzo dotkliwie przeżytej przez s. Nullę (intensywny krwotok) nocy z 14 na 15 marca 1989 roku nastąpił przełom, guz zaczął się cofać. Operacja się nie odbyła. Już 21 marca s. Nulla opuściła szpital. Odbyła przewidziany prawem nowicjat, złożyła śluby i pracuje w zgromadzeniu do dziś.
– Lekarze wielokrotnie mówili, że przyjęli mnie na oddział tylko dlatego, że byłam młoda, żebym się psychicznie nie załamała, bo to, czym mnie leczyli, nie mogło mi pomóc. Jestem świadkiem tego, że cuda się zdarzają, a wierzącym nie trzeba zbyt wiele tłumaczyć.
W listopadzie 2018 roku konsylium lekarskie powołane przez Kongregację Spraw Kanonizacyjnych uznało to zdarzenie za niewytłumaczalne z medycznego punktu widzenia. Następnie sprawę badała komisja teologów. We wrześniu 2019 roku komisja kardynałów i biskupów Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych potwierdziła autentyczność uzdrowienia za wstawiennictwem Sługi Bożego. Papież Franciszek 2 października 2019 roku podczas audiencji dla prefekta upoważnił Kongregację Spraw Kanonizacyjnych do ogłoszenia dekretu o cudzie, co stanowiło ostatni etap procesu beatyfikacyjnego kardynała Wyszyńskiego.
O swoim uzdrowieniu za wstawiennictwem Matki Elżbiety Róży Czackiej opowiedziała Karolina Gawrych. Cud związany był z ciężkim wypadkiem 7-letniej wówczas dziewczynki. Wypadek miał miejsce 29 sierpnia 2010 roku. Belka przytrzymująca huśtawkę zerwała się, przygniatając głowę dziewczynki. Urazy głowy dziecka były tak duże, że lekarze spodziewali się, że jeśli nie umrze, pozostanie w stanie wegetatywnym lub będzie miało poważne uszkodzenia, m.in. wzroku i słuchu.
W intencji dziewczynki modliło się całe Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża – za wstawiennictwem Matki Czackiej. Już 13 września nastąpił przełom i dziewczynka zaczęła szybko odzyskiwać wszystkie władze. Po dwóch miesiącach od wypadku na własnych nogach opuściła szpital.
Dziś Karolina jest całkowicie zdrowa. Poświęca się wolontariatowi, a od października tego roku jest studentką psychologii na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. Opiekuje się też młodszym rodzeństwem. – Staram się rozmawiać z nimi o tym, co się stało, tłumaczyć im, dlaczego ja tu dalej jestem, normalnie żyję – po to, aby poznali, jaką siłę ma modlitwa. Siostry w Laskach staram się odwiedzać jak najczęściej. Odwiedzam grób Matki Czackiej, dziękuję jej za wstawiennictwo, spaceruję wśród tamtejszej natury, mogę się wyciszyć i przemyśleć moje plany i działania – powiedziała Karolina.
Papież Franciszek upoważnił 27 października 2020 roku prefekta Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych kard. Marcello Semeraro do ogłoszenia dekretu dotyczącego cudu przypisywanego wstawiennictwu Matki Elżbiety Róży Czackiej. Uznany cud otworzył drogę do jej beatyfikacji.
Karolina Gawrych wzięła udział w uroczystościach beatyfikacyjnych 12 września, niosąc relikwie. Uważa, że jej historia może przybliżyć postać Matki Czackiej osobom, które o niej nie słyszały, i które w ten sposób mogą uznać Założycielkę Lasek za swoją życiową przewodniczkę.
Siostra Radosława Podgórska ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża przyznała, że wiadomość o wypadku Karoliny siostry przyjęły z wielkim przejęciem. Szybko jednak nastąpił ich szturm modlitewny za wstawiennictwem Matki Czackiej. – Karolina szybko wracała do zdrowia. Jednocześnie miałyśmy ogromną wiarę, że to jest ten czas. Positio było złożone, czekałyśmy na ocenę teologów. Pan Bóg dawał nam przeświadczenie, że przygotowuje dla nas niespodziankę. I rzeczywiście Karolina, jej życie, jest dla nas wielką niespodzianką i wielkim darem – mówiła s. Podgórska.
Ojciec Zdzisław Kijas OFMConv., relator w procesie beatyfikacyjnym kardynała Wyszyńskiego, a obecnie postulator generalny Zakonu Franciszkanów, wyjaśnił jaka jest droga do ostatecznej decyzji o beatyfikacji danego kandydata na ołtarze.
W przypadku procesu opierającego się na badaniu heroiczności cnót w prawodawstwie kościelnym cud jest konieczny. Odbierany jest on jako palec Boży (digitus Dei), potwierdzenie tego, co ludzkie struktury mogły opracować w kwestii heroiczności.
O jaki cud chodzi? Nie chodzi w żadnym przypadku o wyleczenie z choroby duchowej, psychicznej czy społecznej. Chodzi wyłącznie o cud natury cielesnej. Musi to być uzdrowienie nagłe i trwałe z choroby, która była chorobą śmiertelną, choć wszelkie starania ze strony świata medycyny, a także wykorzystanie wszystkich dostępnych lekarzom środków, nie gwarantowało wyleczenia. Wówczas takie uzdrowienie uznawane jest za cudowne.
– Oczywiście lekarz nie ma obowiązku ani prawa mówić, że to był cud. On ma tylko stwierdzić, że w oparciu o swoją dotychczasową wiedzę medyczną to schorzenie nie było możliwe do uleczenia. Natomiast, jeśli doszło do wyleczenia, jest to kwestia innej, wyższej interwencji – dodał o. Kijas.
Jak w procesie beatyfikacyjnym analizowane jest takie uzdrowienie? Potrzeba do tego dwóch różnych instancji. Pierwsza to instancja medyczna, czyli zebranie lekarzy-specjalistów, druga to instancja teologiczno-prawna. Gromadzona jest przez nie przede wszystkim cała dokumentacja medyczna opisująca historię choroby, od pojawienia się pacjenta u lekarza aż do szczęśliwego wyjścia ze szpitala.
Istotni są także wiarygodni świadkowie procesu beatyfikacyjnego. – Chodzi o to, aby nie przypisywać uzdrowienia komuś innemu niż osoba, za wstawiennictwem której proszono Boga o łaskę uzdrowienia – wyjaśnił o. Kijas. Świadkowie powinni potwierdzić, że zanoszono modlitwę tylko przez wstawiennictwo konkretnego Sługi czy Służebnicy Bożej.
Następnie cały zebrany materiał jest opracowywany przez Kongregację Spraw Kanonizacyjnych. Zbiera się konsylium lekarzy, którzy mają stwierdzić, czy przypadek jest medycznie wytłumaczalny czy też nie. Po wydaniu zgodnej opinii potwierdzającej niewytłumaczalność uzdrowienia, do pracy przystępuje konsulta teologiczna. Weryfikuje ona świadectwa dotyczące modlitwy przez wstawiennictwo. Następnie zbierają się kardynałowie, przeprowadza się dyskusję i głosowanie, po czym papież podpisuje pozwolenie na publikację dekretu.
Procesy beatyfikacyjny i kanonizacyjny wymagają dwóch osobnych cudów (w przypadku kanonizacji ów cud musi się dokonać już po beatyfikacji). Nie wymaga się natomiast uznania cudu w przypadku procesu beatyfikacyjnego męczennika. To m.in. przypadek ks. Jerzego Popiełuszki. Samo bowiem męczeństwo, oddanie życia, jest uznawane za największy cud, jakiego człowiek może z pomocą Bożą dokonać. Jednak i tu, w przypadku dalszej kanonizacji, cud jest już potrzebny.
Podczas konferencji głos zabrał także o. Gabriel Bartoszewski OFMCap, promotor sprawiedliwości w procesie beatyfikacyjnym kard. Wyszyńskiego i autor Positio w tej sprawie. Jak powiedział, proces Prymasa Wyszyńskiego „otrzymał doskonały wynik, ale nie był prosty i szybki”.
Dzięki świadectwu s. Nulli zebrana została bogata dokumentacja, przetłumaczona i złożona w Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. – Jest zasada, że taka dokumentacja trafia do dwóch lekarzy, którzy orzekają następnie czy istnieje szansa na dalszy bieg procesu – tłumaczył o. Bartoszewski. – Ci lekarze wydali jednak opinię negatywną. To był szok, bo to groziło przekazaniem całej dokumentacji do archiwum. Ja jednak uznałem, że nie można na tym poprzestać – dodał kapucyn. Zakonnik przekazał do analizy dokumentację medyczną wybitnemu patomorfologowi prof. Wenancjuszowi Domagale, w latach 2002-2005 rektorowi Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie, który dał do zrozumienia, że sprawa nie jest bynajmniej zakończona. Jego opinia została dołączona do dokumentacji, która została wysłana do Watykanu. Tam Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych mianowała tzw. rewizora, czyli trzeciego lekarza, który – jak mówił o. Bartoszewski – „pracował długo, ale wydał opinię pozytywną”.
Po wydaniu tejże opinii, Kongregacja postanowiła powołać konsylium medyczne złożone z sześciu lekarzy, którzy zebrawszy się stwierdzili, że w przypadku s. Nulli nie ma mowy o nowotworze tarczycy, natomiast zaszło zjawisko ocalenia życia przed uduszeniem. W nowym tajnym głosowaniu jednogłośnie opowiedzieli się za uznaniem cudu uzdrowienia.
Zobacz całą zawartość numeru ►