Bóg szuka zgubionego
Żeby innych odnaleźć, samemu trzeba być odnalezionym, by innymi się nacieszyć, trzeba doświadczyć samemu na sobie pociechy samego Pana Boga.
2021-11-04
Rozważanie do fragmentu Ewangelii Łk 15, 1-10
XXXI tydzień zwykły
Przypominają mi się lata szkolne. Miałem wtedy siedem lat, kiedy mój ojciec podarował mi album z kilkoma cennymi dla mnie znaczkami. Potem z radością dokładałem do nich kolejne. Z czasem stałem się dumnym posiadaczem sporej kolekcji. Do dziś mam przed oczyma znaczki sportowe, te z roślinami, których nazwy były jeszcze w języku rosyjskim. Potem dochodziły kolejne, także z wizerunkiem Jana Pawła II. Przyznam szczerze, sam jestem zdziwiony, że wspominam je dzisiaj. Już dawno nie sięgałem do albumu, z kilkadziesiąt dobrych lat. Muszę na nowo go odnaleźć, odkurzyć. Może moja pasja zbierania znaczków na nowo odżyje. Dlaczego jednak dziś mówię o znaczkach? Nie dlatego, że wychodzi kolejny, cenny – ten z wizerunkiem Sługi Bożego Jana Franciszka Machy, którego beatyfikacja już niebawem. Wzięło mnie dziś na te wspomnienia czytając dzisiejszą Ewangelię.
To szczególny rozdział, piętnasty Ewangelii według Łukasza, obfitujący w poruszające przypowieści – dziś o „zgubionej owcy” i „zgubionej drachmie” (Łk 15,1-10). Samo centrum, jądro Ewangelii, przepełnione orędziem miłosierdzia. Ewangelia trochę „filatelistyczna”. Dla Boga ważna jest każda „jedna owca”, każdy „jeden grzesznik”. To nie znaczy, że dziewięćdziesiąt dziewięć pozostałych jest mało istotnych, że dziewięćdziesiąt dziewięć sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia, na Bogu nie robi wrażenia. Bóg będzie szukał każdego. Dla Boga nie jesteś jednym z wielu, częścią anonimowej masy. Jesteś jedyny, wyjątkowy, za którego Bóg w swoim Synu – Jezusie oddał życie na krzyżu.
Czy potrafimy przejąć się każdym zagubionym człowiekiem, każdym chorym, samotnym tak, jak przejmuje się nim sam Bóg? Czy potrafimy zachwycić się z jego odnalezienia, nawrócenia, poprawy zdrowia – tego fizycznego, ale także duchowego? Każdy poranny obchód po salach szpitalnych przypomina mi słowa księgi Ezechiela, skierowane do pasterzy Izraela. Są jak codzienny rachunek sumienia: „Słabej nie wzmacnialiście, o zdrowie chorej nie dbaliście, skaleczonej nie opatrywaliście, zabłąkanej nie sprowadziliście z powrotem, zagubionej nie odszukaliście” (Ez 34, 4). Dziś Jezus przypomina nam, współczesnym: „Syn Człowieczy przyszedł odszukać i zbawić to, co zginęło”. Przejmujemy się jeszcze Jego słowami?
Jak wielki wysiłek wkłada Bóg w odszukanie tych najbardziej pogubionych. Ewangelia według Łukasza przedstawia obraz Boga najpierw jako mężczyzny szukającego zguby, a potem kobiety, która mając dziesięć drachm i gubiąc jedną z nich czyni wszystko, by ją odnaleźć. Grecka drachma to moneta o wartości porównywalnej z rzymskim denarem. Równowartość dziennego zarobku robotnika. Symbolizuje w Ewangelii coś, co warto szukać. Czy robi na nas wrażenie wysiłek, jaki Bóg podejmuje wobec zagubionych? Z jaką determinacją, starannością szuka grzesznika? Znalezioną owcę „bierze z radością na ramiona”, „sprasza przyjaciół”. Kiedy odszuka grzesznika, potrafi się nim cieszyć! „Cieszcie się ze mną”.
Codziennie przechodzę obok sal szpitalnych, na których drzwiach jest napisane „izolacja”. Wejście do nich zawsze wymaga ode mnie rozmowy z personelem, konsultacji, poproszenia o materiały ochronne (maseczka z mocniejszym filtrem, czepek, fartuch fizelinowy, odpowiednie rękawiczki). Obchód takich chorych wymaga nie lada duchowej i fizycznej „gimnastyki”. Tym bardziej, jeśli w szpitalu jest ich więcej. Czasem miałem ochotę machnąć ręką i powiedzieć sobie: „nie wchodź tam, przecież chodzi o twoje bezpieczeństwo”. Albo: „tyle czasu to zajmuje, a inni chorzy czekają”, „przecież w codzienności nie wszyscy też przyjmują komunię codziennie”. Ta dzisiejsza Ewangelia doskonale obrazuje ten przypadek. Szukanie tych pozostawionych w izolacji, odosobnieniu, na boku.
Przekonałem się, że czasem to jedno wejście na salę okazuje się bardzo cenne, bo spotykam „owcę”, która nie widziała dobrego Pasterza, albo nie była w owczarni przez trzydzieści, czterdzieści, pięćdziesiąt lat. Słowa pewnej pacjentki poruszyły mnie dogłębnie: „Kiedy dostałam się do szpitala, a na dodatek odizolowano mnie od innych, mocno to przeżyłam. Bardzo prosiłam Boga o spotkanie z kapłanem. Nie trwało długo, a tu zjawia się ksiądz. Odczytuję to jako prezent od Pana Boga, że On naprawdę mnie wysłuchał”.
Jesteś dobrym pasterzem? Zależy ci na owcach? A może ty kiedyś będziesz zagubioną owcą lub zagubioną drachmą? Pomyśl o tym. Żeby innych odnaleźć, samemu trzeba być odnalezionym, by innymi się nacieszyć, trzeba doświadczyć samemu na sobie pociechy samego Pana Boga.