Choroba: między historią a eschatologią

Każdy dokonujący się „w historii” ludzkiego życia powrót do zdrowia jest zapowiedzią szczęścia „w eschatologii”.

2021-11-25

Rozważanie do fragmentu Ewangelii Łk 21, 20-28
XXXIV tydzień zwykły

Historia to zapis wydarzeń, które miały miejsce w przeszłości, w określonym miejscu i w określonym czasie. „Historia” to pojęcie ogólnoludzkie. Eschatologia zaś jest opisem wydarzeń, które nastąpią na końcu czasów i będę miały charakter ogólnoświatowy, a wręcz kosmiczny. „Eschatologia” to pojęcie teologiczne, możliwe do pełnego zrozumienia w świetle wiary.

W pierwszej części dzisiejszej Ewangelii Jezus zapowiada zburzenie Jerozolimy przez Rzymian w roku 70: „skoro ujrzycie Jerozolimę otoczoną przez wojska, wtedy wiedzcie, że jej spustoszenie jest bliskie. Wtedy ci, którzy będą w Judei, niech uciekają w góry; ci, którzy są w mieście, niech z niego uchodzą, a ci po wsiach, niech do niego nie wchodzą! Będzie to bowiem czas pomsty, aby się spełniło wszystko, co jest napisane. Biada brzemiennym i karmiącym w owe dni! Będzie bowiem wielki ucisk na ziemi i gniew na ten naród: jedni polegną od miecza, a drugich zapędzą w niewolę między wszystkie narody. A Jerozolima będzie deptana przez pogan, aż czasy pogan przeminą”. Wydarzenia te faktycznie nastąpiły, a historyk żydowski Józef Flawiusz w swoim dziele „Wojna żydowska” szczegółowo opisał, jak w roku 70 po Chrystusie legiony rzymskiego cesarza Tytusa otoczyły Jerozolimę szczelnym pierścieniem i odcięły drogę ucieczki wszystkim, którzy w tym czasie znajdowali się w mieście. Uratowali się tylko ci, którzy w porę zorientowali się w nadciągającym niebezpieczeństwie i wcześniej uciekli ze stolicy. Prawie wszyscy, którzy pozostali w Jerozolimie albo zginęli z głodu albo zostali zabici przez wroga albo też zostali wzięci do niewoli i skazani na ciężkie prace w kopalniach i kamieniołomach.

To, co zapowiedział Jezus, stało się faktem historycznym, jednak Jezus swojej zapowiedzi nadał charakter teologiczny. Tak jak pierwsze zburzenie Jerozolimy za czasów Nabuchodonozora w VI w. przez narodzeniem Chrystusa oraz niewola babilońska były karą za grzechy Izraela, tak drugie zburzenie stolicy, które dokonało się w roku 70 jest karą za odrzucenie Syna Bożego i nieprzyjęcie ofiarowanego zbawienia. 

W drugiej części swojej dzisiejszej wypowiedzi Jezus zapowiedział czasy ostateczne: „będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów bezradnych wobec szumu morza i jego nawałnicy. Ludzie mdleć będą ze strachu, w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi. Albowiem moce niebios zostaną wstrząśnięte. Wtedy ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku z wielką mocą i chwałą. A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie”. Przepowiedział wydarzenia o charakterze wręcz kosmicznym, przy czym odwołał się do ówczesnego pojmowania wszechświata, który składał się z nieba, ziemi oraz podziemia, którego elementem było wspomniane w przepowiedni morze. Cały wszechświat zostanie dotknięty kataklizmem. Nie jest to jednak katastroficzna wizja świata. Bo wraz z tymi kataklizmami nastąpi powtórne przyjście Jezusa. Tak jak kiedyś obłok zabrał sprzed oczu apostołów wstępującego z niebo Jezusa, tak też Jezus zstąpi powtórnie na ziemię „w obłoku”. Powtórne przyjście Jezusa jest zatem jakąś odwrotnością wniebowstąpienia. Choć kataklizmy będą rodziły grozę i lęk, to jednak ostatecznie nie powinny przerażać. Gdy ludzie ujrzą znaki końca, nie powinni wpadać w popłoch, lecz z ufnością spojrzeć ku niebu, ku nadchodzącemu Chrystusowi, który przyniesie ostateczne odkupienie, czyli pełne szczęścia życie wieczne na miejsce przemijalnego życia doczesnego.

Dlaczego Jezus zestawił te dwie przepowiednie? Uczynił to przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, by pokazać, że tak jak sprawdziła się Jego pierwsza przepowiednia, tak też zrealizuje się druga. Po drugie chciał ukazać, że każdy kataklizm, który dotyka ludzi i naturę, przypomina o przemijalności i skończoności świata. Dla Żydów zburzenie Jerozolimy wydało się prawdziwym końcem świata. Coś, co było ich największą dumą, czyli świątynia, przemieniło się w gruz i popiół. Od tamtych słów Jezusa ludzkość i świat zostały dotknięte licznymi kataklizmami czy katastrofami. Wszystkie one nie były jeszcze końcem świata, choć mogły na takie wyglądać. Ukazywały ludziom, że świat nie jest wieczny i nieskończony, że kiedyś przeminie i rozpadnie się. Ale ten rozpad nie będzie ostateczny, bo nastąpi nowe stworzenie świata, które będzie przemianą obecnie znanego świata materialnego; powstanie „nowe niebo i nowa ziemia”, jak mówi Apokalipsa. To ocalenie i przemianę przetrwają ci, którzy nadzieję pokładają w Jezusie. Nie tylko przetrwają, ale sami jej doświadczą: zostaną odnowieni. Ci, którzy umarli wcześniej doświadczą radości zmartwychwstania swoich ciał. W tym sensie każdy historyczny kataklizm zapowiada wydarzenia eschatologiczne. Eschatologia zaś wchodzi w bieżącą historię. Bo czym jest śmierć pojedynczego człowieka i rozpad jego ciała, jak nie wtargnięciem w codzienność eschatologii, eschatologii, która niesie rozkład i destrukcję, ale która jest spotkaniem z Panem. Inną rzeczą jest to, że zarówno w przeszłości, jak i dziś (wydaje się, że szczególnie dziś) ludzie nie chcą odczytywać kataklizmów jako znaków czy to wprost pochodzących od Boga, czy też przez Boga dopuszczonych. Próbują sobie wmówić, że Bóg nie ma z tym nic wspólnego.

A czym jest choroba? Chorobę można umiejscowić między historią a eschatologią. Choroba bowiem wpisuje się „w historię” życia człowieka, dotyka go w określonym czasie i w określonym miejscu. Każda choroba, nie tylko nieuleczalna, przypomina o naszej kruchości, skończoności i przemijalności. Jeśli choroba kończy się śmiercią, to staje się wręcz „przedsionkiem eschatologii”. Czy zatem należy biernie przeżywać własną chorobę i tylko czekać na eschatologiczne spotkanie z Chrystusem we własnej śmierci? Nie, chrześcijaństwo zawsze przestrzegało przed biernością wynikającą z faktu, że nastąpi kiedyś koniec świata. Każdy człowiek, w tym wierzący, ma prawo i obowiązek troszczyć się o zdrowie własne i publiczne. Bo tak jak kataklizm jest zapowiedzią ostatecznego rozpadu widzialnego świata, a indywidualne cierpienie – zapowiedzią rozpadu człowieka, czyli jego śmierci, tak każda radość z wyzdrowienia jest przedsmakiem radości i szczęścia w „nowym niebie i nowej ziemi”. W tym też sensie każdy dokonujący się „w historii” ludzkiego życia powrót do zdrowia jest zapowiedzią szczęścia „w eschatologii”. 

Autorzy tekstów, Ks. Bartoszek Antoni, Rozważanie, Komentarz do ewangelii

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 23.11.2024