Zanim padną słowa, potrzeba ciszy
Przemierzając adwent u boku Świętej Rodziny, wciąż zastanawiam się, jak wyglądało oczekiwanie Józefa na narodziny Jezusa? Jaki był jego adwent?
2021-12-17
Maryja jest żoną Józefa i zgodnie z panującym porządkiem społecznym należy do niego. To on ma za Nią decydować w rodzinnych sprawach, to on ma być tym, który obierze kierunek dla ich rodziny, to on ma podejmować decyzje religijne. Tak mówi tradycja. Ale Bóg mówi inaczej.
Gdyby pojawienie się na świecie Syna Bożego miało przebiegać według norm społecznych i kulturowych, anioł nie przyszedłby do Maryi, a do Józefa, i jego poprosił o zgodę, by jego żona urodziła Mesjasza. Potem Józef przekazałby Maryi, co Bóg zaplanował i na co on sam jako głowa rodziny się zgodził. Bóg jednak nie uzgadnia z Józefem tego, że Maryja urodzi Syna Bożego. Uzgadnia to z Nią. Nie posyła anioła z pytaniem o zgodę męża; pyta samą kobietę.
Józef nie kontroluje Maryi i Jej relacji z Bogiem. Nie kontroluje Jej decyzji. Nie kieruje Jej życiem religijnym ani nawet społecznym. Musi więc być naprawdę dojrzałym mężczyzną, by dać jej taką wolność. By nie udowadniać swojej męskości poprzez chęć podporządkowania sobie żony. Ludzie niepewni siebie, żyjący swoimi kompleksami, niedojrzali, bardzo często chcą kontrolować wszystko i wszystkich. Józef taki nie jest. Danie Maryi wolności, do której powołał Ją Bóg, nie zagraża jego pozycji jako męża. Nie w oczach Bożych. Ludzie i tak będą mówili swoje; zawsze znajdzie się ktoś, kto wie lepiej i ocenia sposób życia innych, ale Józef nie kieruje się ludzkim punktem widzenia.
Józef, którego Bóg wybrał na ziemskiego ojca swojego Syna, musi umieć bardziej słuchać Boga niż ludzi, musi umieć odkrywać Boży plan, choć wszyscy wokół będą kręcili z dezaprobatą głowami. Bóg w Józefie wybiera kogoś, kto postępuje według Jego myśli, chociaż to, co dla niego zaplanował, nie będzie łatwe i wygodne. Najważniejsze jest to, że Józef nie zamyka swojego serca na boski punkt widzenia, pozwala się prowadzić. Ufa Panu.
Jednocześnie jednak Józef może czuć się opuszczony i zagubiony. Niedorzeczne byłoby myślenie, że Józef podskoczył z radości na wieść o ciąży Maryi, od razu wszystko zrozumiał i poczuł, że rozpiera go duma, ponieważ będzie wychowywał Syna Bożego. Biblia nie pomija kwestii zmagań Józefa. Owszem, nie rozpisuje się o nich, ale też nie buduje obrazu herosa wyzutego z tego, co ludzkie. Józef zastanawia się, co zrobić. I z pewnością nie są to zimne kalkulacje; tu muszą wchodzić w grę ogromne emocje. Tu musi być coś więcej niż sucha analiza faktów.
A jak przedstawiają się owe fakty? Oto jego ukochana żona jest w ciąży. A on dobrze wie, że nie jest ojcem. Całkowicie jej ufał, a tu taka nowina. Nie do końca wiadomo, w jaki sposób się dowiedział, że Maryja spodziewa się dziecka. Donieśli mu życzliwi sąsiedzi? Czy może to Ona przyszła i powiedziała mu, co się dzieje? Może nawet powiedziała coś o aniele, Synu Najwyższego i oczekiwanym Mesjaszu, ale nawet przy wielkiej ufności do żony i Boga, czy łatwo jest w to wszystko uwierzyć? Jak my byśmy zareagowali, kiedy ktoś, kogo kochamy, komu ufamy, zacząłby opowiadać historię zupełnie nieprzystającą do rzeczywistości? Coś, co się nigdy dotąd nie zdarzyło, bo jest po prostu niemożliwe? Maryja naprawdę jest w ciąży. A historia, którą mu opowiedziała, jest taka nierealna, taka dziwna, że trudno w nią uwierzyć. Nie będzie tu przesady, jeśli się powie, że miał on na pewno tysiące pytań do Boga. Ileż to go musiało wewnętrznie kosztować? Nie mogąc sobie z tym wszystkim poradzić, w końcu postanawia opuścić potajemnie Maryję. To miłość do Niej każe mu tak postąpić. On chce Ją uratować przed zniesławieniem, za które karano wówczas ukamienowaniem. Oto czeka go konfrontacja z żoną, którą kocha, ale której ciąża przewróciła ich życie do góry nogami. Jakąkolwiek decyzję podejmie, będzie musiał stanąć twarzą w twarz z opinią społeczności, w której żyje, zmierzyć się ze złośliwościami, radami, litością dla zdradzonego lub po prostu głupiego męża. Nic przyjemnego. Gdzie w tym wszystkim jest Bóg ze swoim przymierzem, ze swoim błogosławieństwem? Nic dziwnego, że Józef może czuć się opuszczony i zagubiony. To jest czas, w którym Bóg powinien przyjść z pomocą, okazać swoją przychylność. Ale zanim padną słowa i zostaną podjęte decyzje, potrzeba ciszy serca Józefa, jego nasłuchiwania.
I dopiero wtedy, kiedy po ludzku rzecz biorąc, wyczerpały się wszystkie możliwości, wkracza Bóg. Daje Józefowi odpowiedź we śnie. Przychodzi od niego z odpowiedzią.
A Józef „zbudziwszy się ze snu” nie zaczął zastanawiać się, dyskutować z Bogiem. Nie! Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański. Wiedział w swoim sercu, jaka jest wola Boża i już nie tracił czasu na zastanawianie się. Skoro Pan Bóg tak chciał, to on tak uczynił: wziął swoją Małżonkę do siebie.
Najważniejszą w życiu człowieka rzeczą jest odkryć, jaka jest wola Boża. Jeżeli to jest jasne, to nie ma co się dalej zastanawiać. Trzeba wstać – i tak zrobić. Jak Józef. W jego przypadku zadanie do spełnienia, jego powołanie polegało na tym, aby wziąć swoją Małżonkę do siebie i nie patrzeć na to, co się stało, nie wątpić, nie postępować ani według zwyczajów, ani nawet według własnego szlachetnego planu.
I to jest wskazówka na dzisiaj, na adwent, na resztę życia. Wstać i zrobić, co każe Bóg!