Jezus zna moją historię
Jezusa interesuje całe moje życie. Troszczy się o to, co w nim było – „już trzy dni trwają przy Mnie”, o to co jest – „nie mają co jeść” i o to co będzie – „a jeśli ich puszczę zgłodniałych do domu, zasłabną w drodze”.
2022-02-11
Rozważanie do fragmentu Ewangelii Mk 8, 1-10
V tydzień zwykły
Dzisiejsza ewangeliczna scena cudownego rozmnożenia chleba nie jest tylko zapowiedzią Uczty Eucharystycznej i manifestacją nadprzyrodzonej mocy Jezusa. To oczywiście też. Ale w wydarzeniu tym można także – a może przede wszystkim – zaobserwować sposób, w jaki Bóg okazuje swą miłość.
W Sercu Jezusa ukryta jest ogromna przestrzeń uczuć. Słyszymy dzisiaj Jego słowa: „Żal mi tego tłumu, bo już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść. A jeśli ich puszczę zgłodniałych do domu, zasłabną w drodze, bo niektórzy z nich przyszli z daleka”. Jezus lituje się nad tłumem, lituje się nad konkretnym człowiekiem, lituje się nade mną. Jezusa interesuje całe moje życie. Troszczy się o to, co w nim było – „już trzy dni trwają przy Mnie”, o to co jest – „nie mają co jeść” i o to co będzie – „a jeśli ich puszczę zgłodniałych do domu, zasłabną w drodze”.
Spojrzenie Jezusa na moje życie jest całkowite. On widzi wszystko. Również to, czego ja sam nie widzę i czego się nawet nie domyślam. Jezus zna moją przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Każdą godzinę, każdą chwilę, każdą myśl i każde tchnienie. We wszystkich momentach historii mojego życia rozlewa taką samą miłość. Miłość troskliwą i czułą. On troszczy się o mnie nieustannie i w moim życiu nie ma dla Niego spraw nieistotnych.
Widząc taką postawę Jezusa i doświadczając Jego troski, odkrywam, że i ja powinienem z czułością okazywać troskę innym. Ta troska może się objawić w najprostszych gestach i słowach. Nie muszę od razu działać spektakularnie i na wszystkich możliwych polach. Ważne, żeby to moje działanie było konsekwentne i pełne miłości. Małe, ale wierne.
Zawsze, gdy dosięga mnie łaska i miłość Boga, na nowo doświadczam przynaglenia, aby nie tyle szukać czułości, ale ją okazywać, nie szukać czyjejś troski, ale troszczyć się, nie oczekiwać wdzięczności, ale być wdzięcznym, nie liczyć na pamięć, ale pamiętać, nie czekać na posługę, ale służyć, nie szukać pocieszenia, ale pocieszać.
Coraz bardziej się przekonuję, że to zadanie dla duchowych herosów. Dlatego właśnie potrzeba mi najpierw doświadczyć Bożej czułości i troski, Jego delikatnego pochylenia się nade mną, by z tego popłynęła moc do działania. Sam nic nie mogę. Sam nic nie zrobię. Sam mogę najwyżej „zasłabnąć w drodze”. Bez Jego pokarmu i życiodajnego Źródła będę jak ten „zgłodniały tłum odprawiony do domu”.