Kim jest dla nas Jezus?

Panie, dziękuję Ci za wiarę moich chorych, za ich świadectwo. Za to, że na drodze ich cierpienia budujesz także moją wiarę...

2022-02-17

Rozważanie do fragmentu Ewangelii Mk 8,27-33
VI tydzień zwykły

Scenerią dzisiejszej Ewangelii, w której Jezus prowadzi rozmowę z uczniami – jest droga. Droga do Jerozolimy ma nie tylko znaczenie geograficzne, ale i duchowe. To właśnie podczas niej apostołowie uświadamiają sobie, że droga do chwały Jezusa wiedzie nie inaczej, jak tylko przez krzyż. To droga nie tylko ich, ale i każdego z nas. Droga, na której ciągle dojrzewamy, ciągle uczymy się wiary, wyzwalamy z naszych utartych schematów, duchowych zniewoleń, bezbożnego myślenia. Droga z Betsaidy do Jerozolimy – przypominają bibliści – nawiązuje do innej drogi: Izraelitów z Egiptu do Ziemi Obiecanej (Wj 13, 21-22).

Od kilkunastu lat także i w moje życie została wpisana droga – obecności wśród chorych na oddziałach przeróżnych szpitali. Droga ta nie jest tak długa, jak ta  czterdziestokilometrowa pokonywana przez apostołów na północ do Cezarei Filipowej, a potem na południe ku Jerozolimie. Na razie rejestruję ją krokami krokomierza w moim zegarku. A jednak tak wiele w niej podobieństwa! 

Jezus, którego noszę w pozłacanej puszce z Najświętszym Sakramentem, stawia mi pytania: „Za kogo ci ludzie Mnie uważają?”; „Kim jestem dla nich?”. A ja w moim sercu szukam (wcale niełatwych) odpowiedzi. Panie Jezu, sam widzisz. Mijający czas od Twojej ziemskiej wędrówki niczego nie zmienił. Wtedy przez Heroda postrzegany byłeś jako powracający Jan Chrzciciel, którego wcześniej kazał zabić i to w trakcie swojej uczty urodzinowej. Ile musiało w Herodzie być lęku. Przecież słysząc o Tobie, przychodziło mu na myśl to, co uczynił! Miał krew na rękach i wyrzuty sumienia. Także i dziś dla tych, których spotykasz w salach szpitalnych, jesteś wyrzutem sumienia. Twoja biel czystej Hostii przypomina im o latach zaniedbanych spowiedzi, o porzuconej wierze, o zranieniu bliskich osób, czasem o grzechu aborcji czy apostazji. Reagują niekiedy nerwowo, z krzykiem, agresją, widząc kapelana szpitalnego trzymającego w ręku Ciebie. W Twoich czasach niektórzy widzieli w Tobie Eliasza, który został wzięty do nieba w rydwanie ognistym (2 Krl 2, 11). Także i dziś Twoja obecność przypomina chorym i medykom w szpitalach, że życie ludzkie dobiega kiedyś końca, a naszym powołaniem jest wieczność. Świadomość zbliżającego się kresu musi być trudna szczególnie dla tych, którzy snują dalekosiężne plany zanurzone jedynie w doczesności, nie myśląc o Twoich słowach: „czuwajcie, bo nie znacie dnia ani godziny” (Mt 25, 13). Musi to być straszne, gdy umierając, odchodzi się ze świadomością niezrealizowanych projektów: wybudowanego domu, który nigdy już nie będzie zamieszkany, nowej oferty pracy, która już okazuje się nieużyteczna, nowych projektów biznesowych, które cóż znaczą w obliczu wieczności. Jedynie dowodzą o kruchości tego, co ziemskie i przypominają słowa: „Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną” (Mt 6,20).

Tak – w Twoich czasach uznawano Ciebie wyłącznie za jednego z proroków: Jana Chrzciciela, Eliasza, być może nawet za Izajasza czy Jeremiasza, przemawiającego w imieniu Boga. I co z tego, jeśli w Tobie nie uznali tego Proroka, którego obiecywał Mojżesz i który miał ogłosić ostateczne słowo Boga? (Pwt 18, 15-18). Nawet jeśli przyznawano wielkie uznanie dla Ciebie, na nic to, jeśli byłeś dla nich wyłącznie jedną z wielu postaci z przeszłości. Dziś także dla wielu to obojętne – czy jesteś Buddą, Mahometem, energią, ziemią czy drzewem.

Na szczęście na oddziałach szpitalnych są i tacy, którzy nie boją się wypowiedzieć odważnego świadectwa, podobnego do wyznania Piotra: „Ty jesteś Mesjasz…”. To ci, o których mówisz, że są pełni prostoty. Czasem składają odważne świadectwo wiary, przyjmując Ciebie jako jedyni do serca, a potem ich twarze jaśnieją pięknym uśmiechem i światłością, niczym na górze Tabor. Wśród nich mam przed oczyma trzydziestopięcioletniego ojca rodziny klękającego przed Tobą, ku zdumieniu pozostałych pacjentów na sali, starszych od niego o dziesięć, piętnaście, czy dwadzieścia lat. Mam również przed oczyma osiemnastoletniego młodzieńca na oddziale neurologii, który dziś po przyjęciu Komunii świętej bardzo mnie zaskoczył, łamiąc stereotypy o dzisiejszej młodzieży. Zanurzył się w dziękczynieniu i adorował Cię w sercu.

Panie, dziękuję Ci za wiarę moich chorych, za ich świadectwo. Za to, że na drodze ich cierpienia budujesz także moją wiarę...        

Autorzy tekstów, ks. Marcin Niesporek, Rozważanie, Komentarz do ewangelii

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 23.11.2024