Przygotowanie do aktu poświęcenia się Maryi

Kiedy adorujemy Jezusa z Maryją, uczymy się kochać jak On. Kiedy modlimy się jak Ona uwielbieniem Boga, nasze serce poszerza się, podobnie jak Jej Serce.

Gérard David, „Wesele w Kanie”, ok. 1450-1460 r., Muzeum Luwru

zdjęcie: ks. Wojciech Bartoszek

2022-03-01

Na początku drogi przygotowania do osobistego aktu oddania się Niepokalanemu Sercu Maryi warto przypomnieć ważne chrześcijańskie prawdy wypływające z przyjęcia sakramentu chrztu świętego. Kim jestem jako chrześcijanin? Jakie jest moje powołanie? Czym jest wiara w moim życiu? Pytania te dotyczą wszystkich chrześcijan. Z wyrazistością stawiamy je w czasie choroby. Od Maryi uczymy się odkrywania naszej godności, powołania oraz zawierzenia Bogu.

Kim jestem?

To pierwsze ważne pytanie. Sięgnijmy po Pismo święte. Pomedytujmy nad Słowem Boga. Jeremiasz odkrywając misję prorocką, wsłuchuje się w Słowo Jahwe. Staje się ono dla niego światłem na początku drogi, jak i później – w doświadczeniu osamotnienia. Przyjmijmy je również jako Słowo skierowane do każdego z nas. „Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię” (Jr 1, 5). Do innego starotestamentalnego proroka, Ozeasza, Bóg mówi podobnie, stawiając pytanie: „Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona?” Odpowiadając na nie, kontynuuje i mówi z mocą: „A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie. Oto wyryłem cię na obu dłoniach” (Oz 49, 15-16a).

Bóg znał każdego z nas po imieniu, zanim urodziliśmy się, zanim poczęliśmy się. Nie jesteśmy dla Niego anonimowi. Wszyscy – również każdy chory i niepełnosprawny – jesteśmy osobami, które wpierw, zanim przyszły na świat, zostały poczęte w Sercu Boga. Uzmysławiając sobie tę prawdę, naturalnie rodzi się w nas wdzięczność. Człowiek jest chciany i kochany przez Boga, nawet w sytuacji – jak mówi Bóg do Ozeasza – gdy rodzice nie chcą dziecka, nie kochają go, czy zostawiają je. To ważne przesłanie, które ukazuje nam Pismo święte. Jesteśmy stworzeni na wzór i podobieństwo samego Boga!

Z wyrazistością to podstawowe pytanie „kim jestem?”, stawiają sobie, bliskim i samemu Bogu, osoby, które doświadczyły odrzucenia. Stawiają je mieszkańcy domów pomocy społecznej, osoby, które urodziły się jako niepełnosprawne. Przeżywają z bólem nie tylko swoją niepełnosprawność, ale i sieroctwo, które ich dotknęło. Podobny ból osamotnienia przeżywają mieszkańcy innych domów pomocy społecznej – ludzie starsi pozostawieni przez dzieci. Osamotnienie tych osób wiąże się nieraz z brakiem przebaczenia. Pytanie: „kim jestem?” coraz częściej stawiają również dzieci, które przyszły na świat drogą sztucznego poczęcia, metodą in vitro. Czy naprawdę Bóg stworzył mnie zanim przyszedłem na świat? – pytają. A co z pozostałymi zarodkami, z moimi braćmi i siostrami? We wszystkich tych przypadkach odpowiedź Boga jest jedna, niezmienna i niezależna od okoliczności życia. Przywołując Ozeasza: „Ja nie zapomnę o tobie” – słyszymy głos Boga. Dodajmy także: „i nie zapomniałem o tobie”.

Maryja stale odkrywała, że jest kochanym dzieckiem Boga. Od początku życia czuła się „zaopiekowana” przez Niego. Sformułowanie to – może nieco dziwnie brzmiące w naszych uszach – stosowała pewna lekarka. „By dobrze zaopiekować się pacjentem” – mówiła dr Urszula Kanik. W sformułowaniu tym wybrzmiewało coś więcej niż tylko zwykła opieka nad chorym. W Wigilię Bożego Narodzenia 2021 r. Bóg powołał dr Urszulę do siebie. Realizowaną przez nią postawę „zaopiekowania” się pacjentem próbuję odnieść do Matki Najświętszej. Maryja troszczyła się o apostołów, o Kościół pierwotny. Nadal troszczy się o każdego z nas. Początkiem Jej troski o innych była wiara i przekonanie, że Bóg wpierw o Nią bardzo się zatroszczył. Żadne trudne doświadczenie Jej życia nie zmieniło w Maryi tego nastawienia. Stale wierzyła Ona, że Bóg troszczy się o Nią, stale – przywołując sformułowanie dr Kanik – czuła się „zaopiekowana” przez Niego.

Jakie jest moje powołanie?

Początkiem naszej przygody życia z Bogiem jest wiara, że jesteśmy Jego dziećmi, które On kocha, i których nie zostawia. Celem tej drogi jest wewnętrzne zjednoczenie z Nim. Ono ostatecznie w pełni może dokonać się w wieczności (piszę: „może”, bo od nas zależy, jak odpowiemy na zaproszenie Boga). Już tutaj na ziemi możemy doświadczyć przedsmaku tego zjednoczenia. Dla tego celu, który niesie pełny pokój i radość wewnętrzną, pozwalające przezwyciężyć trudności życia, warto podjąć wysiłek otwarcia się na łaskę Bożą.

Jest nim nasze chrześcijańskie powołanie. Jest ono pierwsze i podstawowe wobec kolejnych powołań w życiu. Odkrywanie życia w kluczu powołania staje się dla nas dzisiaj nie lada wyzwaniem. Nieraz podchodzimy do naszych zadań jedynie w wymiarze podjęcia i wykonania odpowiednich funkcji. W doświadczeniu wiary odkrywamy ich znacznie głębszy wymiar. Powołanie, o którym mówię, to droga słuchania i próba naśladowania Jezusa. To stałe konfrontowanie swoich wyborów z nauczaniem Zbawiciela. To żywa relacja z Nim. Powołanie do życia z Jezusem nie sprowadza się więc jedynie do sfery naszej obecności w Kościele, ale przekuwa się w codzienność, w każdy moment naszego życia. Również w trudnym doświadczeniu choroby i niepełnosprawności. A może szczególnie w tym czasie.

Wagę i znaczenie powołania do pójścia za Jezusem z wyrazistością ukazuje nam obecny czas. Wielu ludzi odchodzi dzisiaj od Kościoła. Nasi bliscy – nieraz są nimi członkowie rodzin, którzy jeszcze nie tak dawno deklarowali się jako wierzący – zmieniają obecnie zdanie. Jak w takiej sytuacji zachować spokój ducha, co zrobić, by samemu nie stracić wiary? Jak wpłynąć na postawę wiary innych? Pytania te z wielkim przejęciem stawiają członkowie Apostolstwa Chorych.

Sięgnijmy do tekstu Ewangelii i wsłuchajmy się znowu w Boże Słowo. Niech stanie się ono dla nas światłem pośród otaczających nas mroków wątpliwości. Czytając pierwsze stronice Ewangelii, odkrywamy sposób powoływania Jezusa. Zanim Chrystus powołał pierwszych apostołów, wpierw uzdrawiał, wyrzucał złe duchy i głosił Ewangelię. Używając słów papieża Franciszka, Jezus w pierwszej kolejności podjął się pracy ewangelizacyjnej w szpitalu polowym, i to na różnych oddziałach. Najczęściej – kontynuując sposób wyrażania myśli zaczerpnięty ze słownika szpitalnictwa – przebywał na OIOM-ie, gdzie w sytuacjach krytycznych, ludzie zwracali się do Niego o pomoc. Gdy podejmujemy uważną lekturę Ewangelii, dostrzegamy, że właśnie z tego grona ludzi – osób cierpiących na duszy i na ciele – Jezus zaczął powoływać apostołów. Apostołowie to osoby, które na własnej skórze doświadczyły uzdrowienia. Pociągnął ich autorytet Mistrza z Nazaretu, Jego moc. Zapragnęli żyć, podobnie jak On. Co ciekawe, Jezusowi nie przeszkadzały wady i grzechy kandydatów do grona Jego uczniów (dostrzegamy to zwłaszcza w opisie powołania Piotra i Mateusza). Wręcz odwrotnie, pogubienie życiowe przyszłych apostołów, stało się punktem wyjścia do wezwania skierowanego do nich: „Pójdźcie za Mną” (Mk 1, 17). „Zostawcie sieci”, czyli miejsce swojej pracy i „chodźcie za Mną”, „nauczę was ludzi łowić”. „To będzie mój Kościół” – możemy sparafrazować słowa Zbawiciela.

Gdy przywołujemy dzisiejszą bolesną sytuację odejścia innych od Kościoła, na myśl przychodzi nam jeszcze inne ważne wydarzenie opisane w Ewangelii. To kolejny etap wiary – przejście przez trudny moment kryzysu. Gdy Jezus postawił wysoko poprzeczkę tłumom, tzn. gdy podjął trudne nauczanie na temat Eucharystii, tym samym specjalnie wprowadził ludzi w doświadczenie kryzysu, wielu odeszło od Niego. Nie zatrzymał ich na siłę. Wówczas Piotr w imieniu apostołów, powiedział: „Panie, do kogo pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego” (J 6, 68). Tym samym wyznał wiarę. Nie patrzył na zachowanie ludzi z tłumu, ale kierował się swoim doświadczeniem wiary.

W gronie uczniów Jezusa znalazła się również Maryja. Ewangelia w nielicznych miejscach opisuje Jej obecność w gronie Dwunastu. Obecność ta była cicha i dyskretna. Domyślamy się, że przez trzydzieści lat tzw. ukrytego życia Jezusa, Maryja dojrzewała do roli ucznia swojego Syna. Obrazem pełnej uległości wobec Jezusa była Jej postawa w Kanie Galilejskiej. Zastanawiamy się, jak wielka była Jej duchowa dojrzałość, że nie przywłaszczyła sobie roli „pierwszej” na weselu, ale pokornie zeszła na drugi plan. Wskazała na Jezusa, który może zaradzić potrzebom biesiadników.

Maryja przez całe życie słuchała i naśladowała swojego Syna, aż po swoją obecność pod krzyżem. Połączyła wówczas dwa wymiary powołania: naśladowanie Zbawiciela oraz macierzyństwo. Wypełniała trudne słowa Jezusa, skierowane do Jego uczniów: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (Mt 16, 24). Stając się zaś pod krzyżem Matką nas wszystkich, podjęła modlitwę za tworzący się Kościół. Źródłem Jej mężnej postawy była wiara.

Czym jest wiara w moim życiu?

To kolejne ważne pytanie. Wsłuchajmy się w słowa Chrystusa: „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał –  aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje” (J 15, 9-10. 15-16). Jezus wypowiedział te słowa podczas Ostatniej Wieczerzy. Były one testamentem skierowanym do tych, którzy byli najbliżsi Jego Sercu.

Słowa o zażyłej przyjaźni z każdym, który pragnie trwać w jedności ze Zbawicielem, również dzisiaj Jezus wypowiada do każdego z nas. Zachęcam, abyśmy głębiej wsłuchali się w te słowa. Szczególnym miejscem budowania zażyłości z Chrystusem jest adoracja Najświętszego Sakramentu. Adorujący Eucharystię z czasem odkrywają duchowe bogactwa obecne w Sercu Bożym. Łaska rozlewająca się z Eucharystii obmywa również nasze serca. Jeśli uważamy, że nie jesteśmy godni tak wielkiej miłości Chrystusa lub nie potrafimy trwać przed Najświętszym Sakramentem w skupieniu, poprośmy Maryję o pomoc. Choć nie uczestniczyła Ona w Ostatniej Wieczerzy, z pewnością dotarły do Niej słowa Jezusa, z relacji św. Jana. Poprośmy Ją, aby wzięła nas za rękę i przyprowadziła pod tabernakulum. Poprośmy także św. Jana, aby pomógł nam usiąść blisko Jezusa. Niedawno pewien kapłan dzielił się, że z racji choroby trudno mu było modlić się, myśli mu ulatywały. Jednak dzięki różańcowi odmawianemu wspólnie z Radiem Maryja, na powrót potrafił „pozbierać myśli” – jak mówił – i podjąć modlitwę. Maryja z najtrudniejszej sytuacji potrafi nas wyprowadzić i ukierunkować na Jezusa.

Kiedy adorujemy Jezusa z Maryją, uczymy się kochać jak On. Kiedy modlimy się jak Ona uwielbieniem Boga, modlitwą, w której o nic Boga nie prosimy, ale rozważamy Jego miłość do nas i do całego świata, nasze serce poszerza się, podobnie jak Jej Serce. Kochające Serce Maryi potrafiło objąć wszystkich stojących pod krzyżem Jej Syna, potrafiło objąć miłością pogubionych apostołów. Jej kochające Serce potrafi ogarnąć także nasze życie.

Adorując Najświętszy Sakrament, Jezus wydobywa nas z naszego zagubienia duchowego. Gdy gubimy wiarę, tracimy wszystko co najcenniejsze w naszym chrześcijańskim powołaniu. Utrata wiary prowadzi zaś prosto do samotności i pustki. Piotr najboleśniejsze osamotnienie przeżył, gdy zaparł się Zbawiciela. Jednak powrócił do Niego. Zapłakał. Czy, i jaka w tym powrocie była rola Maryi? Nie wiemy. Może Piotr zobaczył Ją podczas drogi krzyżowej, może widział Ją pod krzyżem. A może dotarł na Golgotę, gdy martwe Ciało Jezusa spoczywało na łonie Matki Najświętszej. Być może widział Jej boleść i Jej pełne zawierzenie Bogu. Kluczem do naszego zjednoczenia z Bogiem jest Adoracja Najświętszego Sakramentu. Gdy z racji choroby mamy utrudniony dostęp do kościoła, prośmy kapłana, aby przyniósł nam Eucharystię. Gdy jesteśmy w szpitalu, prośmy kapelana o Komunię świętą. Przyjmując Ją, poprośmy Maryję, aby pomogła nam adorować Jej Syna w głębi naszego serca.


Zobacz wszystkie teksty numeru 

Autorzy tekstów, Bartoszek Wojciech, Miesięcznik, Numer archiwalny, 2022nr03, Z cyklu:, Z bliska

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024