Twarz uchodźcy to twarz Chrystusa

Ksiądz Łukasz Stawarz, dyrektor Caritas Archidiecezji Katowickiej, opowiada o wyzwaniach, jakie przed nią stanęły, o dobrej współpracy ze Śląskim Urzędem Wojewódzkim, Marszałkowskim i różnymi służbami oraz o Opatrzności, bez której harmonijna pomoc nie byłaby możliwa. Prosi też chorych o modlitwę i ofiarę cierpienia w intencji pokoju i owocnego służenia uchodźcom.

zdjęcie: archiwum prywatne

2022-03-17

Dobromiła i Stanisław Salikowie: – Czy Ksiądz ostatnio ma okazję się wyspać? Bo może pracy jest tyle, że nie ma czasu na wypoczynek?

ks. Łukasz Stawarz: – Tak, to jest intensywny czas pracy dla wszystkich pracowników Caritas. Pracujemy w ramach swoich godzin, ale też jesteśmy wolontariuszami po godzinach pracy. Ja jako dyrektor mam nienormowany czas pracy, ale staram się szanować proporcje między pracą a snem.

– Prosimy opowiedzieć o współpracy Caritas z innymi podmiotami.

– Ta współpraca układa się bardzo dobrze. Oto konkretny przykład. Zwrócił się do nas szpital na Ochojcu – klinika kardiologii – z informacją, że mają zaprzyjaźniony szpital we Lwowie, który potrzebuje specjalistycznego sprzętu, by móc przeprowadzać na przykład operacje na sercu. Szpital w Ochojcu powiedział, że łatwiej będzie pośredniczyć w przekazaniu tego sprzętu organizacji pozarządowej. Rozwiązaliśmy to tak, że my jako Fundacja Caritas Katowice przyjęliśmy tę darowiznę i we współpracy ze szpitalem zakupiliśmy sprzęt i leki – wszystko, co było potrzebne. Zajęliśmy się też ocleniem. Jako Caritas możemy organizować transporty humanitarne. Zorganizowaliśmy go bezpośrednio ze szpitala w Katowicach do szpitala we Lwowie. Ale też w tym wszystkim było działanie Opatrzności Bożej, bo dzień wcześniej zadzwonił do mnie proboszcz jednej z tyskich parafii z informacją, że ma człowieka, który bardzo chce się włączyć w pomoc dla Ukrainy. Ma firmę transportową i jest w stanie w każdej chwili posłać na Ukrainę samochody. A ja nazajutrz miałem ten telefon ze szpitala z pytaniem, czy nie moglibyśmy pomóc w zakupie i w transporcie sprzętu medycznego. I jeszcze jeden szczegół. Mieliśmy już dwa samochody ciężarowe i dwóch kierowców, ale jeden z nich zachorował. Zaczęliśmy szukać i bardzo szybko zgłosiła się kobieta… – Ukrainka, która jeździ samochodami ciężarowymi, i to ona zamiast chorego 3,5-tonową ciężarówką pojechała zawieźć ten transport na Ukrainę! Gdy odpoczęli, pojechali jeszcze raz, bo nie wszystko się zmieściło. Cały sprzęt opiewał na kwotę 1 mln zł. I teraz lwowski szpital może już wykonywać operacje na sercu.

– No i jak coś organizować bez Opatrzności Bożej!

– No, nie da się! Pan Bóg tak kieruje sprawami, że nagle zgłaszają się ludzie, którzy chcą coś zrobić, a później ci, którzy mają potrzebę. I wystarczy tylko wykorzystywać te działania i możliwości, które mamy, łączyć ludzi ze sobą. Trzeba trochę odwagi, trochę kreatywności. Wszystko okazuje się możliwe. Inny przykład: dzwoni do mnie jeden notariusz ze Śląska z propozycją pomocy. I za chwilę mam telefon od ojca Kordiana Szwarca, franciszkanina, zastępcy dyrektora Caritas Polska, który mówi mi: – Łukasz, mamy w namiocie matkę z dwójką dzieci; trzęsą się z zimna. Mają na kartce adres do Tychów, gdzie mają pojechać. Czy możesz coś zorganizować? Więc dzwonię do tego notariusza i mówię, że trzeba by pojechać na granicę. A on na to: – Za godzinę wyruszam w trasę! Pojechał przywiózł tę matkę z dziećmi i o 2.00 w nocy napisał mi SMS-a: „Melduję, zadanie wykonane”.

– Jak układa się współpraca ze Śląskim Urzędem Wojewódzkim w Katowicach?

– Współpraca ta jest bardzo ścisła, rzetelna i owocna. 27 lutego Wojewoda Śląski poprosił mnie, żeby nasza centrala Caritas w Katowicach stała się punktem recepcyjnym dla całego województwa śląskiego. I od 28 lutego przez prawie dwa tygodnie byliśmy miejscem, przez które przewijało się każdego dnia 200–300 osób. Pracownicy Urzędu Wojewódzkiego przyjmowali te osoby, rejestrowali i organizowali im transport do miejsca dłuższego zakwaterowania. Nasz budynek był wtedy takim punktem „wytchnieniowo-relokacyjno-wypoczynkowym” – na kilka godzin, ewentualnie na jedną noc. Były tu obecne wszystkie służby porządkowe, czyli policja, wojsko obrony terytorialnej, służby medyczne, a nawet Śląska Izba Aptekarska, która dawała leki, czy operator sieci, który wydawał karty SIM. Pracownicy Urzędu Wojewódzkiego, w tym tłumacze, oraz pracownicy Caritas dbali o uchodźców; obsługa liczyła około 20 osób. Każdy mógł dostać coś do jedzenia, do picia i najbardziej potrzebne rzeczy. Każdego dnia były inne potrzeby, bo raz przyjechały matki z malutkimi dziećmi, więc były potrzebne oliwki, zasypki, pampersy, łóżeczka, wózki. Następnego dnia przybyły starsze dzieci i one miały inne potrzeby; potem pojawiły się starsze osoby. Urząd Wojewódzki zapewniał gorący posiłek dowożony do nas z lokalnych restauracji. Poza tym wielu darczyńców przynosiło dary. Kiedy ogłaszaliśmy na Facebooku naszej Caritas jakąś potrzebę, zaraz znajdowali się chętni do pomocy. Pewna pani zadzwoniła, że jest sama z dziećmi w domu i nie może wyjść, ale zobaczyła, czego potrzeba, więc ten towar zamówiła online i został przez sklep przywieziony. W pewnym momencie brakowało plastikowych kubków, talerzy, sztućców, więc zwróciliśmy się do odpowiedniej firmy i od razu były całe palety tego, co potrzebowaliśmy. Albo wysiadły nam ekspresy do kawy i pewna firma zaraz przysłała nam dwa przemysłowe ekspresy, a do każdego 10 kg kawy. Życzliwość ludzka była i jest ogromna. A my uczyliśmy się mądrze rozeznawać potrzeby – żeby mądrze pomagać. Czasem musieliśmy w pewnym sensie stopować ludzi, by przynosili rzeczy, które były potrzebne w danej chwili. A te potrzeby zmieniały się wciąż. Można to prześledzić na naszym Facebooku od 28 lutego; zobaczyć, jakie były posty, jak to wyglądało.

– I po pewnym czasie powstał drugi punkt w seminarium?

– Tak. Ponieważ był to bardzo intensywny czas dla wolontariuszy, powstał, by ich trochę odciążyć, a także usprawnić przyjmowanie uchodźców. W seminarium jest już większa przestrzeń. U nas warunki są bardziej kameralne, hotelowe; dają poczucie domu, bezpieczeństwa i pewnego komfortu – są np. dywany na podłogach, bo na co dzień jest to dom noclegowy. W salach wykładowych seminarium otwarto punkt recepcyjny na większej przestrzeni z możliwością noclegu w budynku dla 50–70 osób. Z biegiem dni i on stał się za mały, bo ludzi przybywało. I wtedy otwarto główny punkt recepcyjny na placu Sejmu Śląskiego. Odtąd wszystkie transporty są kierowane tam i dopiero stamtąd, po rejestracji, ludzie są wysyłani do nas, ale już bardziej na nocleg – matki z dziećmi czy jeśli ktoś potrzebuje odpocząć przed dalszą drogą. Przyjmujemy teraz od 40 do 70 osób każdego dnia. Także wiele osób, które już mieszkają w Katowicach, przychodzi po wsparcie, po dary dla dzieci.

– Czy nie brakuje potrzebnych rzeczy?

– Czasami brakuje, ale szybko udaje się uzupełnić braki. W pewnym momencie mieliśmy tyle, że nie mogliśmy w naszym holu tego pomieścić, więc wojska obrony terytorialnej postawiły dwa namioty i w tych namiotach część tych rzeczy jest ulokowana. Natomiast w części jadalni zrobiliśmy taki „sklepik” z ubraniami, gdzie na wieszakach mamy rzeczy dla dzieci i dla dorosłych. Mój garaż służy jako magazyn na rzeczy, które w razie potrzeby wyciągamy.

– W ramach Caritas zainicjowano też akcję „Paczka dla Ukrainy”. Na czym ona polega?

– Tak, to prawdziwe „pospolite ruszenie”. Paczka pomyślana została tak, by jej zawartość pozwoliła jednej rodzinie przeżyć przez jeden tydzień. Wysłaliśmy informację do wszystkich parafii, jakie produkty powinny się w takiej paczce znaleźć – jest ich 35. Dzięki temu każdy mógł spakować do kartonu potrzebne rzeczy. Odzew jest wspaniały. Wiele takich paczek zasili dotknięte wojną rodziny na Ukrainie. W akcję logistyczną w naszych magazynach zaangażowało się ok. 200 wolontariuszy.

– Na koniec poprosimy o kilka słów specjalnie do chorych.

– Myślę, że apel do chorych jest jak najbardziej na miejscu. Uchodźcy mają też, jak każdy z nas, potrzeby duchowe i potrzeby religijne. Wiemy już z tych pierwszych kontaktów, że dla nich ważne jest to, iż niedługo będą święta wielkanocne i oni chcieliby je odpowiednio przeżyć, chcieliby skorzystać z sakramentów, uczestniczyć w naszych nabożeństwach. W katowickiej katedrze na przykład już istnieje możliwość spowiedzi w języku ukraińskim.

Co do chorych, wierzę, iż mogą dużo wnieść poprzez swojej apostolstwo modlitwy w intencji ojczyzny, Kościoła i świata. Mogą wnieść dużo – dzięki modlitwie i darowi swojego cierpienia – w umocnienie tych ludzi, którzy do nas przybyli: by poczuli się u nas bezpiecznie, by mogli odnaleźć się również duchowo i umocnić swoją wiarę. Bardzo potrzebna jest też modlitwa o pokój na Ukrainie i na świecie, by te siły zła, które dzisiaj próbują niszczyć ludzkie życie, zostały zwyciężone. By zapanował pokój. A to wymaga duchowego zrywu. Nie tylko ta polityczna i militarna, ale przede wszystkim duchowa walka jest konieczna, aby ci, którzy odpowiadają za różne działania, mogli podjąć właściwe decyzje i uratować wiele istnień ludzkich, a przede wszystkim świat przed wojną.

Zaangażowanie chorych jest bardzo potrzebne. My w Caritas działamy od rana do wieczora, a często również w nocy. Oczywiście staramy się też modlić, ale ważna jest dla nas świadomość, że mamy wsparcie chorych. To duchowe wsparcie jest kluczowe, by także taka akcja, jaką prowadzimy, przynosiła dobre owoce. Wśród uchodźców jest też sporo chorych, niekoniecznie na choroby fizyczne, ale wielu doświadcza traumy z powodu wojny. Człowiek może z tego wychodzić przez długie lata – i tutaj również potrzebna jest modlitwa. Także w tej intencji, by Polska wykorzystała szansę, jaką jest obecność uchodźców. To wyzwanie i ważna dla Polaków okazja, aby czynić miłosierdzie w praktyce; by uczyć się miłości do drugiego człowieka ze względu na Jezusa Chrystusa. W praktyce możemy zastosować Jego słowa: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, Mnieście uczynili”. Jeżeli mamy tę chrześcijańską inspirację, możemy służyć uchodźcy tak, jak się służy Chrystusowi. Chrystus ma dzisiaj twarz uchodźcy.

– To piękne zdanie. Twarz uchodźcy to twarz Chrystusa…

– Tak. My w Caritas chcemy słuchać Chrystusa i służyć Chrystusowi w drugim człowieku, który przybył do nas, dosłownie do naszego domu. To ma naprawdę bardzo ewangeliczny wymiar. I jest też symbol, do którego na zakończenie chciałbym się odwołać. To świeca Caritas, którą co roku rozprowadzamy. Ideą tej świecy jest to, by stała przy pustym miejscu na wigilijnym stole i przypominała nam o tym, że to miejsce czeka na przybysza, i że w to puste miejsce zapraszamy Jezusa. Teraz mamy okazję, aby to puste miejsce przy stole dosłownie wypełnić uchodźcami. A oni – kto wie – może będą spożywać kolejną wieczerzę wigilijną z nami… Nagle Pan Bóg daje nam okazję, aby w praktyce zobaczyć, że to puste miejsce przy stole nie jest tylko ideą, ale ma konkretny wymiar obecności uchodźcy w naszym domu. Dziękujmy za to dobro, które dzieje się i w Caritas, i w Apostolstwie Chorych. Niech Pan Bóg błogosławi nam wszystkim w chrześcijańskim życiu.

– A my dziękujemy za tę rozmowę i za wkład Księdza oraz diecezjalnej Caritas w rozsiewanie dobra i służenie Jezusowi w potrzebujących braciach i siostrach.

Autorzy tekstów, Salik Dobromiła, Polecane, Nasze propozycje

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 27.11.2024