Uczę się pokory i nadziei

Rozmowa z Dariuszem Sitko, dyrektorem Ośrodka dla Osób Niepełnosprawnych Najświętsze Serce Jezusa w Rudzie Śląskiej – Halembie

zdjęcie: Archiwum Ośrodka NSJ

2022-03-29

Redakcja: – Kieruje Pan Ośrodkiem dla Osób Niepełnosprawnych Najświętsze Serce Jezusa w Rudzie Śląskiej – Halembie. Proszę opowiedzieć jaka jest jego specyfika i organizacja.

Dariusz Sitko: – Nasz Ośrodek jest zespołem kilku specjalistycznych placówek, których misją jest wspieranie osób niepełnosprawnych, szczególnie z niepełnosprawnością intelektualną i zaburzeniami psychicznymi. W ramach Ośrodka działa Dom Pomocy Społecznej dla dzieci, młodzieży i dorosłych z niepełnosprawnością intelektualną (95 mieszkańców), Warsztat Terapii Zajęciowej (130 uczestników) i Środowiskowy Dom Samopomocy (40 uczestników). Ponadto Przy Ośrodku funkcjonują również tzw. mieszkania chronione. Ogółem ze wsparcia Ośrodka regularnie korzysta ponad 250 osób. W Domu Pomocy Społecznej opiekujemy się naszymi mieszkańcami całodobowo, przez cały rok. To jest ich dom, a wspólnota Ośrodka zastępuje im rodzinę. Wspólne życie jest zorganizowane w oparciu o tzw. system rodzinkowy. Mamy 6 grup – dwie żeńskie, cztery męskie. Specyfiką naszego Domu jest to, że opiekunami są zarówno kobiety jak i mężczyźni. Warto to podkreślić, bo zawód ten jest – podobnie jak pielęgniarstwo – mocno sfeminizowany. Trudno jest pozyskać mężczyzn do opieki nad osobami niepełnosprawnymi. Nam się to na szczęście udaje. Wciąż znajdują się silni mężczyźni z odruchem serca, którzy chcą ofiarować innym cząstkę swojego życia, talentu i wiedzy.

– W tym roku Wasz Ośrodek obchodzi 25-lecie istnienia. Można więc powiedzieć, że świętujecie podwójnie, bo jubileusz Waszego Ośrodka zbiega się w czasie z obchodami 30-lecia Caritas.

– Tak. Ośrodek dla Osób Niepełnosprawnych Najświętsze Serce Jezusa powstał w 1995 roku. Wyrósł ze struktur Caritas i został powołany do istnienia dekretem ówczesnego metropolity katowickiego abpa Damiana Zimonia. Ośrodek powstał jako filia Ośrodka Miłosierdzie Boże w Borowej Wsi, w którym przebywają głównie osoby niepełnosprawne ruchowo.

– Powiedział Pan, że wspólnota Ośrodka zastępuje jego mieszkańcom rodzinę. Jak zatem wygląda codzienne życie tej ośrodkowej rodziny?

– Nasi podopieczni uczą się, pracują, odpoczywają, spędzają wspólnie wolny czas. Plan dnia każdego z naszych podopiecznych zależy od tego, w jaką aktywność wchodzi. Dla każdego mieszkańca jest przygotowywany indywidualny plan wsparcia, który jest dostosowany do jego potrzeb i ogólnych możliwości, bo niepełnosprawności intelektualnej często też towarzyszą inne schorzenia. Ośrodek zabezpiecza wszystkie potrzeby podopiecznych: materialne, edukacyjne, medyczno-rehabilitacyjne, społeczne, psychologiczne i duchowe. Staramy się patrzeć na każdego człowieka w sposób całościowy. Bo człowiek to nie tylko jego sprawność czy niepełnosprawność, zdrowie czy choroba. Człowiek to przede wszystkim jego relacje z innymi ludźmi, kontakt z Panem Bogiem, jego pragnienia, potrzeby, uczucia, talenty. Dwa centralne miejsca w naszym Domu to kaplica pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa oraz duża jadalnia. W kaplicy, przy stole eucharystycznym możemy zaspokoić swój głód duchowy, a przy stołach jadalnianych możemy nie tylko zaspokoić głód fizyczny, ale także pobyć ze sobą, spotkać się. To miejsca, w których bije serce naszego Domu. Powtarzając za św. Bratem Albertem, który jest patronem Caritas Archidiecezji Katowickiej, w naszym Domu chcemy dzielić się dobrem i codziennością jak chlebem. Nasi podopieczni mają też możliwość udziału w różnych aktywnościach sportowych i treningach. Przy Ośrodku działa Klub Sportowy Olimpiad Specjalnych „Halembianka”. Dzięki temu są zaktywizowani i rehabilitowani. Z sukcesami biorą udział w zawodach różnej rangi w kraju i za granicą. Taka aktywność otwiera przed nimi wiele nowych możliwości, poznają nowych ludzi, miejsca, zdobywają życiowe doświadczenie.

– Oprócz aktywności sportowej podopieczni Ośrodka mogą również rozwijać swoje talenty artystyczne i plastyczne.

– Tak. Przy Ośrodku działają dwa zespoły artystyczne – zespół teatralno-muzyczny „Od Serca” i grupa artystyczna „Ja, Jo”. Zespół „Od Serca”, podobnie jak cały Ośrodek, obchodzi w tym roku 25-lecie istnienia. Śmiało mogę powiedzieć, że jego członkowie to już prawdziwi profesjonaliści. Zwiedzili kawał świata, są zapraszani przez parafie, szkoły, różne instytucje. Mieli też przyjemność kilkakrotnie gościć na rekolekcjach Apostolstwa Chorych, gdzie mogli się zaprezentować przed uczestnikami. Zespół ma w swoim dorobku nagranie płyty z kolędami, z której dochód został przeznaczony na działalność świetlicy terapeutycznej „Smyk” w Rudzie Śląskiej. Ponadto razem z panem Krzysztofem Krawczykiem i zespołem „Gang Olsena” zorganizował koncert charytatywny. Członkowie zespołu poczuli przez to swoją wartość, przekonali się, że nie tylko są biorcami pomocy, ale sami też mogą obdarować innych i dorzucić swoją cegiełkę dobra na szczytny cel. Jeśli chodzi o drugi zespół – grupę artystyczną „Ja, Jo”, to jego członkowie zaczynali swoją działalność od kabaretu, potem zajęli się filmoterapią. Od paru lat, każdego roku przygotowują film z jakimś wartościowym przesłaniem, który ma pobudzić serca i sumienia widzów do dobrego życia. Ich działalność jest o tyle wartościowa, że w tych produkcjach mogą wziąć udział podopieczni, którzy mają mniejsze zdolności. Filmy te bowiem są realizowane z pomocą lektora, a aktorzy odgrywają swoje role pantomimicznie. W oparciu o te dwa zespoły powstała idea „Spotkań Aktorskich Osób Niepełnosprawnych”. Od ponad 10 lat organizujemy na jesień zjazd zespołów z różnych stron południowej Polski i grupy te prezentują się na profesjonalnej scenie, w Miejskim Centrum Kultury w Rudzie Śląskiej. To służy wymianie doświadczeń, integracji, wyjściu na zewnątrz do społeczności lokalnej.

– To pokazuje, że osoby niepełnosprawne nie stoją gdzieś na marginesie życia społecznego, ale są jego pełnoprawną i ważną częścią.

– Niestety żyjemy w czasach utylitaryzmu, w których na człowieka patrzy się przez pryzmat jego użyteczności i tego, jakie można mieć z niego korzyści. Osoby niepełnosprawne często są postrzegane jedynie jako obciążenie dla budżetu rodziny, samorządu, państwa. W myśleniu wielu ludzi zadomowił się stereotyp, że niepełnosprawni niczego nie potrafią i do niczego się nie nadają. Tymczasem – jak pani wspomniała – oni nie tylko nie są marginalną częścią życia społecznego, ale wręcz je ożywiają, wnosząc do niego piękne wartości i ucząc nas solidarności. Na potwierdzenie tych słów mogę podać przykłady konkretnych osób niepełnosprawnych, które w przepiękny sposób ubogacają życie naszego Ośrodka oraz te wszystkie miejsca, w których przebywają. Grzesiu cierpi na autyzm, przed laty żył zamknięty we własnym świecie, kontakt z nim był praktycznie niemożliwy. W wyniku obserwacji okazało się, że jest uzdolniony muzycznie. Dzięki terapeutom i opiekunom, którzy zaczęli pracować z Grzesiem pod kątem muzycznym, dzisiaj jest on organistą i filarem zespołu „Od Serca”. Swoim niebywałym talentem muzycznym służy ośrodkowej wspólnocie i tym, którzy przychodzą na występy zespołu. Innym przykładem są dwaj podopieczni Ośrodka uzdolnieni plastycznie – Andrzej i Krzysztof. Obaj mają swój niepowtarzalny styl, nie do podrobienia. Widzą otaczający ich świat inaczej niż wszyscy i dlatego obrazy, które tworzą, zachwycają odbiorców wyjątkowością i pięknem. W swojej twórczości potrzebują oczywiście wsparcia i ukierunkowania, ale ich talent jest niezaprzeczalny i budzi podziw nie tylko w Polsce, ale także za granicą.

– Poza tym wielu niepełnosprawnych pracuje przecież zawodowo. Swoją pracą i tym, co wytwarzają, wnoszą konkretny wkład w życie społeczeństwa.

– Oczywiście. 30 podopiecznych naszego Ośrodka pracuje w zakładach pracy chronionej. Poza tym, że pracują pod pewnym nadzorem, ich praca niczym nie różni się od tej, którą wykonują osoby pełnosprawne. Nasi podopieczni zarabiają pieniądze, które odkładają i wydają na swoje potrzeby. Ponadto praca ta daje im wielką satysfakcję i uczy odpowiedzialności. Wykonując ją, służą innym, ale jednocześnie uczą się, jak wygląda prawdziwe życie. Uczą się, że za dobrze wykonaną pracę należy się wynagrodzenie i pochwała, ale wiedzą też, że czasem w pracy trzeba coś poprawić i przyjąć słowa krytyki. Są traktowani, jak wszyscy pracownicy, bez żadnej taryfy ulgowej. Muszą przychodzić do pracy punktualnie, muszą słuchać przełożonych i współpracować z innymi pracownikami.

– W jaki sposób epidemia koronawirusa wpłynęła na funkcjonowanie Waszego Ośrodka?

– Jak wiemy, epidemia miała i ma poważny wpływ na życie ludzi na całym świecie. Podopieczni naszego Ośrodka również musieli się odnaleźć w tej nowej, trudnej rzeczywistości. Musieliśmy zastosować się do wszystkich wytycznych sanitarnych i wdrożyć liczne procedury z tym związane. Wirus znacząco ograniczył naszą aktywność. Praktycznie całkowicie została wstrzymana działalność Warsztatów Terapii Zajęciowej, Środowiskowego Domu Samopomocy oraz zajęcia klubowe. Stali mieszkańcy Ośrodka również doświadczyli zamknięcia i izolacji, bo nie mogli opuszczać placówki czy przyjmować gości. Ale oprócz wielu trudności, jakie przyniosła epidemia, doświadczyliśmy również dobra i życzliwości. Znalazły się osoby, które były nam gotowe pomóc. My również jako wspólnota Ośrodka włączyliśmy się w walkę z epidemią. Szyliśmy maseczki i kombinezony ochronne. Uruchomiliśmy także produkcję przyłbic ochronnych, co było możliwe dzięki zaangażowaniu jednej ze studentek wrocławskiej ASP, pani Julii Hanke, która nam użyczyła swojej prywatnej drukarki 3D i ofiarowała ogrom swojego czasu. Zarówno naszymi produktami, jak i darami, które otrzymaliśmy, podzieliliśmy się z innymi potrzebującymi osobami i instytucjami. W tym miejscu szczególnie chciałbym podziękować firmie „Madej i Wróbel”, która w okresie świąt wielkanocnych hojnie obdarowała nas swoimi wyrobami wędliniarskimi. W czasie epidemii bardzo doświadczyliśmy tego, że dobro pomnaża się, gdy jest rozdzielane.

– Niestety epidemia pokrzyżowała niektóre Wasze plany.

– W maju odwołaliśmy imprezy związane z miejskimi obchodami Tygodnia Godności Osób Niepełnosprawnych, w czerwcu z kolei nie odbyła się tradycyjna procesja Bożego Ciała, w którą nasz Ośrodek zawsze czynnie się włączał, przygotowując jeden z ołtarzy. Nie mogliśmy też świętować 25-lecia istnienia Ośrodka oraz 30-lecia Caritas. Myślę jednak, że nic straconego, bo  obchody te przełożyliśmy na jesień. Mam nadzieję, że wówczas będzie już możliwe radosne świętowanie.

– Proszę opowiedzieć, jak rozpoczęła się Pana praca z osobami niepełnosprawnymi?

– Myślę, że jest w tym jakiś Boży zamysł. Niewątpliwie na wybór takiej drogi wpłynęły moje doświadczenia w Ruchu Światło-Życie, z którym związałem się w szkole średniej. Ruch ten proponuje nie tylko formację przez modlitwę i rozważanie Słowa Bożego, ale również przez podjęcie diakonii, czyli konkretnej służby drugiemu człowiekowi. Ponadto wpływ w tym względzie miał na mnie również ks. Krzysztof Bąk, wieloletni dyrektor Caritas Archidiecezji Katowickiej. To on przed wielu laty zaproponował mi zaangażowanie się na rzecz osób niepełnosprawnych. Krótko mówiąc, spodobała mi się ta posługa i postanowiłem związać z nią życie.

– Ale przyzna Pan, że nie jest to najprostsza z życiowych dróg, jakie można było wybrać.

– Przyznaję. Mnie na szczęście nie było trudno wejść w środowisko osób niepełnosprawnych oraz we wszystkie związane z tym zakresy opieki. Z pewnością pomógł mi w tym fakt, że miałem 9 lat młodszą siostrę, którą musiałem się opiekować, gdy rodzice pracowali. To nauczyło mnie odpowiedzialności, ale także zwykłych czynności opiekuńczych i pielęgnacyjnych, które później bardzo mi się przydały w pracy z niepełnosprawnymi. Poza tym nie boję się wyzwań i lubię mierzyć się z nowymi zadaniami.

– Co daje Panu praca z osobami niepełnosprawnymi?

– Praca z niepełnosprawnymi uczy mnie dwóch rzeczy – pokory i nadziei. Pokory dlatego, bo widzę, że w tej posłudze nie wszystko ode mnie zależy. Czasem staram się, daję z siebie wszystko,  a coś się psuje i nie idzie tak, jak bym sobie tego życzył. To są chwile, w których trzeba zaufać Panu Bogu, ale też zdać się na pomoc innych. Z kolei nadziei uczę się, kiedy widzę, jak wielkie postępy robią niepełnosprawni, gdy poświęci się im czas i serce. Ale ta nadzieja ma jeszcze inny wymiar. Ufam, że praca z niepełnosprawnymi uratuje mnie kiedyś, gdy stanę przed obliczem Boga. On wtedy z miłością pokaże mi, jak wiele rzeczy w życiu popsułem i jak nieraz Go zawiodłem. Wtedy też – mam nadzieję – wspomni moją posługę na rzecz niepełnosprawnych i na tej podstawie pozwoli mi spędzić z Sobą wieczność.

– Jestem pewna, że osoby chore i niepełnosprawne uratują kiedyś wielu z nas – zdrowych i silnych. Bardzo dziękuję Panu za rozmowę.


Zobacz całą zawartość numeru ► 

Autorzy tekstów, Cogiel Renata Katarzyna, Miesięcznik, Numer archiwalny, 2020nr07, Z cyklu:, W cztery oczy

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 22.11.2024