Nareszcie wróciłeś!
Myślę, że czasem łatwiej nam przyjąć sprawiedliwość niż miłosierdzie. Być może dlatego, że doskonale wiemy, co „mamy za uszami” i podświadomie czekamy na karę. Jesteśmy zbici z tropu i zdumieni widząc, że Bóg wyczekuje nas na drodze z szatą, pierścieniem i słowami: „Nareszcie wróciłeś!”.
2022-04-05
Wielki Post powoli dobiega końca, zbliżamy się do obchodów najważniejszych świąt w czasie roku liturgicznego. Słowo Boże odczytywane podczas liturgii wiedzie nas coraz bliżej wydarzeń paschalnych. Zachęca nas ono również do konkretnych postaw i działań.
Czas bezpośrednio poprzedzający Wielki Tydzień to dobry moment, by spotkać się z Jezusem w sakramencie spowiedzi świętej. Zaprasza nas do tego chociażby Ewangelia o kobiecie cudzołożnej odczytywana i rozważana w ubiegłą niedzielę. Historia ta jest skierowana szczególnie do tych, którzy być może od dawna z różnych powodów się nie spowiadali. Jest zaproszeniem, by przyjść do Jezusa, który nigdy nie potępia, ale zawsze przebacza.
Jezus przebacza kobiecie bez okazania żalu z jej strony. W ewangelicznym tekście nie ma żadnej informacji, która wskazywałaby na żal kobiety. Nie ma słowa „przykro mi” czy „przepraszam”. Kobieta nie przeprasza za to, co uczyniła, a pomimo to słyszy słowa przebaczenia: „Nikt ciebie nie potępił? I ja ciebie nie potępiam. Idź i nie grzesz więcej”.
Ewangelia nie zachęca nas oczywiście do tego, by nie żałować. Przeciwnie. Wiemy dobrze, że żal za grzechy jest jednym z warunków dobrej spowiedzi. Chodzi bardziej o to, by zrozumieć, że jestem kochany przez Boga, nim cokolwiek postanowię lub uczynię; że w spowiedzi świętej otrzymuję łaskę przebaczenia i miłosierdzia zupełnie bezinteresownie.
Każdy z nas może odnaleźć siebie w osobie kobiety cudzołożnej. Cudzołóstwo to nie tylko jej problem, ale problem każdego z nas. W pierwotnym tego słowa znaczeniu cudzołóstwo to zdrada Boga. Izraelici cudzołożyli, bo czynili sobie bożki; my cudzołożymy, gdy w życiu stawiamy w miejsce Boga coś, co Bogiem nie jest. Jednak tak jak do kobiety cudzołożnej, także do każdego z nas Jezus mówi: „I ja ciebie nie potępiam, idź i nie grzesz więcej”.
Myślę, że czasem łatwiej nam przyjąć sprawiedliwość niż miłosierdzie. Być może dlatego, że doskonale wiemy, co „mamy za uszami” i podświadomie czekamy na karę. Jesteśmy zbici z tropu i zdumieni widząc, że Bóg wyczekuje nas na drodze z szatą, pierścieniem i słowami: „Nareszcie wróciłeś!”. Ale tak, tak właśnie jest! Jezus czeka, wyczekuje, tęskni!
Jezus już stoi u naszych bram, już puka. Jest blisko. Przychodzi, by kolejny raz runęły mury grzechu i śmierci. Pozwól Mu wejść. Niech się rozgości.