Znak krzyża. Przyjęcie, nauka i misja
W cieniu różnych znaków wzrastamy. Wielki Post przypomina nam o jednym szczególnym znaku – o krzyżu. Od tygodnia jest on zasłonięty. W Wielki Piątek zostanie odsłonięty, aby może bardziej zwrócić uwagę na wartość, która płynie z tego znaku. Dla osób chorych krzyż ma szczególną wartość. Czym jest dla nas ten znak?
2022-04-11
Wisi w naszych mieszkaniach. Stoi na roztajach dróg. Góruje nad Tatrami. Widzimy go na drodze, jako znak ostrzegawczy przed przejazdem kolejowym – tzw. Krzyż św. Andrzeja. Dorastając, pamiętam, gdy wychodziłem z domu mama czyniła znak krzyża wodą święconą na moim czole, mówiąc: „Pamiętaj, jesteś dzieckiem Bożym”, innymi słowy jakby mi mówiła: „Zachowuj się odpowiednio”.
Krzyż był także symbolem polskiego ratownictwa medycznego. Jest znakiem Czerwonego Krzyża, Caritas, Zakonu Maltańskiego. Jest symbolem Apostolstwa Chorych, wspólnoty chorych. Na krzyżu Apostolstwa Chorych wygrawerowane są słowa św. Pawła: „Z Chrystusem jestem przybity do krzyża”.
Co oznacza krzyż? Dla człowieka niewierzącego krzyż jest znakiem hańby, miejscem tortur i kaźni dla groźnych przestępców; dla człowieka niewierzącego krzyż wiszący na ścianie to jakaś niezrozumiała ozdoba, dwie belki zbite ze sobą.
Dla człowieka wierzącego krzyż jest drogą do zbawienia. Jest miejscem objawienia się miłości Boga. Poprzez krzyż Jezus pragnie dać nam zbawienie, chce nas doprowadzić do szczęścia wiecznego. Jeden z Ojców Kościoła, św. Jan Chryzostom napominał chrześcijan ukazując wymiar duchowy tego znaku:
„Gdy tylko żegnasz się znakiem krzyża, weź sobie do serca wszystko, co jest w krzyżu; stłum gniew i wszelkie pozostałe namiętności! Gdy się żegnasz, wypełnij swoje czoło wielką ufnością, uczyń swoją duszę wolną! (...) Nie powinno się jednak czynić znaku krzyża tak po prostu – jednym palcem, lecz najpierw sercem, pełnym najgłębszej wiary. Gdy w ten sposób kreślisz go na swoim czole, nie zbliży się do ciebie żaden nieczysty duch, ponieważ widzi broń, która go rani, miecz, który zadał mu cios śmiertelny”.
Jaka powinna być nasza postawa wobec krzyża?
Po pierwsze – krzyż chcemy przyjąć. Przyjmując go, wprowadzamy do naszego życia Chrystusa. Od Niego zależy nasze zbawienie. Udzielając sakramentu chrztu kapłan, a później rodzice oraz chrzestni, czynią znak krzyża na czole ochrzczonego dziecka. Udzielając rozgrzeszenia, kapłan czyni znak krzyża nad pokutnikiem. Gdy przyjmujemy namaszczenie chorych, kapłan również czyni znak krzyża na czole chorego i na jego dłoniach.
Przyjęcie krzyża wpierw oznacza przyjęcie zadań i obowiązków życiowych. Każda miłość, jeśli jest prawdziwa – w małżeństwie, w kapłaństwie, w posłudze chorym – rodzi wysiłek, w pewnym sensie ból. Prowadzi do ogołocenia. „Miłość i boleść idą w parze” – mówiła Siostra Faustyna. Krzyż to stałe ofiarowanie siebie, to praca nad swoim charakterem, to dostrzeżenie dobra w drugim, pisał o tym św. Jan Chryzostom.
Przyjęcie krzyża to także zgoda na własne słabości i ograniczenia, przede wszystkim te, związane z chorobą, niepełnosprawnością i starością. Nieraz denerwujemy się na siebie, na swoje słabsze możliwości. Jezus na początki drogi na Kalwarię ucałował krzyż.
Przyjęcie krzyża to także podjęcie wysiłku towarzyszenia chorym i starszym rodzicom. To cierpliwość im okazywana.
Po drugie, krzyża chcemy się uczyć. Nie chodzi o masochizm, cierpiętnictwo, stałe utyskiwanie: „jak mi ciężko”, przez to zatruwanie życia bliskim. Nie o taką naukę krzyża chodzi.
Z krzyża Chrystusa płynie inna nauka. Niezwykła. Przede wszystkim jest to nauka miłości, wierności, cierpliwości, posłuszeństwa i pokory. Jezus z miłości do nas przyjął krzyż i na nim umarł. Zbawił nas nie tyle przez sam krzyż jako narzędzie tortury. Zbawiła nas miłość Pana Jezusa do nas, która na krzyżu najpełniej się objawiła. Kiedy patrzymy na krzyż, uczymy się mądrości z niego płynącej.
Wiedza krzyża – tak pisała św. Teresa Benedykta od Krzyża, Edyta Stein. Była żydówką, w młodości utraciła wiarę. Wykładała w uniwersytecie, była filozofem, przeżyła nawrócenie, została chrześcijanką, wreszcie karmelitanką. Została zamordowana w obozie koncentracyjnym Auschwitz. Swoje nieukończone dzieło, przeczuwając śmierć, zatytułowała właśnie – Wiedza krzyża.
Przypomina nam: kto z wiarą patrzy na krzyż, ten zdobywa wiedzę, która prowadzi do prawdy – do prawdziwej mądrości życiowej. Umożliwia ona odróżniać dobro od zła. Jeśli uczeń w szkole spojrzy z wiarą na wiszący w klasie krzyż, to powinien zrozumieć naukę z niego płynącą: „nie wolno przeklinać”, „nie wolno oszukiwać”. Jeśli chory w szpitalu zobaczy wiszący krzyż, może doświadczyć umocnienia i zrozumieć, że jego cierpienia mają sens. Jeśli lekarz, pielęgniarka spojrzą na krzyż wiszący w sali szpitalnej podejmą trud leczenia chorego.
Patrząc na krzyż, możemy także nauczyć się przyjmowania cierpienia i przeciwności życia, w łączności z krzyżem Chrystusa: Scientia crucis – powie E. Stein – zdobywa się tylko wtedy, gdy się samemu doświadczy krzyża. Od początku byłam o tym przeświadczona i powiedziałam z całego serca: Ave Crux, Spes unica. Kiedy zbliżała się jej śmierć w obozie, napisała niezwykłe słowa: Już dzisiaj z radością przyjmuję śmierć, jaką mi przeznaczył Bóg, posłuszna Jego świętej woli. Proszę Pana, aby moje życie i śmierć przyjął ku swojej chwale i uwielbieniu, za wszystkie prośby Najświętszego Serca Jezusowego, Maryi i Kościoła Świętego, szczególnie za utrzymanie, uświęcenie i doskonałość naszego świętego Zakonu – a mianowicie za Karmel w Kolonii i Echt, jako pokutę za niewiarę narodu żydowskiego i aby Pan został przez swoich przyjęty i królestwo Jego przybyło w chwale, na ratunek Niemiec i pokoju na świecie, ofiaruję także za moich krewnych, żyjących i zmarłych, i za wszystkich, których dał mi Bóg: aby nikt nie został potępiony. Prawdę o łączeniu swoich cierpień z krzyżem Chrystusa głosi Apostolstwo Chorych.
Edyta Stein przyjęła cierpienie jako ofiarę m.in. za nawrócenie Niemiec. Dzisiaj możemy ofiarować się za Ukrainę: o nawrócenie dla najeźdźców i o pokój w tym kraju. Objawienia w Fatimie pokazują, że modlitwa (zwłaszcza różańcowa) oraz ofiara cierpienia ewangelicznych ubogich w duchu, mogą zmienić bieg historii ludzkości. W naszych rękach (i w rękach innych, tysięcy starszych ludzi, członków Apostolstwa Chorych, członków Żywego Różańca), w naszym sercu (i innych), w pragnieniu całkowitego ofiarowania się Bogu, leży los innych, także naszych braci i sióstr z na Ukrainy.
Po trzecie więc, krzyż chcemy zanieść drugim. Nie chcemy nikogo obarczać jakimiś ciężarami. Straszyć. W imię krzyża nie chcemy też walczyć przeciw komuś. Krzyż chcemy zanieść innym, czyli głosić Pana Jezusa i Jego dzieło zbawcze, które na krzyżu się dokonało. Zawołaniem arcybiskupa seniora Damiana Zimonia są słowa św. Pawła: „Głosimy Chrystusa ukrzyżowanego”.
Głosić Pana Jezus ukrzyżowanego, to przyjąć z pokorą przeciwności związane ze słabością wieku i choroby. To przejąć się sytuacją na Ukrainie.
To także dbać o wiarę młodego pokolenia. To dbać o wiarę przybyłych do ans Ukraińców. Zaprosić młodych i gości z Ukrainy do spowiedzi i Komunii wielkanocnej.