Jesteś piękny, a nawet piękniejszy!
Śledzę rysy Twojej twarzy. Próbuję nadążyć za skaczącymi po obrazie refleksami światła. Obserwuję harmonię koloru – wypukłości i głębię. W końcu zaczynam malować Cię po swojemu.
2022-04-23
Jest marzec 1998 roku. Klasa maturalna. Kilka tygodni przed najważniejszym egzaminem w życiu. Właśnie wyjeżdżam na klasową wycieczkę do Krakowa. Absolutnie nie przeczuwam, że swój mały egzamin dojrzałości, będę musiała zdać już dzisiaj.
Krakowskie kwiaciarki
Docieramy wreszcie na krakowski Rynek. Tutaj gwar nie cichnie nigdy. W powietrzu wisi zapach precli zmieszany z wonią pierwszych tulipanów. Przewodnik mówi dużo i szybko. Ze strzępów zdań jestem w stanie wyłapać zaledwie kilka ciekawostek. Myślę: „co tam, resztę doczytam”. Po chwili biegnę z koleżankami „obcałować” Mickiewicza, bo to podobno daje gwarancję dobrych tematów na maturze. Wreszcie upragniony czas wolny. Kwiaciarki kolorowe i rumiane jak maj, uśmiechają się życzliwie. Dobrze zaczął się ten dzień.
Na brzegu ławki
Ja jednak najbardziej cieszę się na pobyt w Łagiewnikach. Krótka podróż niebieskim tramwajem i jesteśmy na miejscu. Tutaj jak zwykle dziki tłum. Wszyscy taszczą tobołki modlitw i próśb. Każdy tyle, ile tylko zdoła unieść. Nie narzekam, nie oceniam – ja przecież też przyjechałam obładowana intencjami. Udaje mi się przycupnąć na brzegu ławki w małej klasztornej kaplicy. Próbuję złapać trochę wewnętrznej ciszy. Początkowo idzie mi kiepsko, wszystko mnie rozprasza, przeszkadza. Z czasem jest lepiej. W końcu przestaję słyszeć pielgrzymi szept i stukot obcasów. Jestem gotowa.
Wymaluj obraz
Moje skupienie przerywa opowieść sędziwej siostry, która oprowadza grupę pielgrzymów. Mówi bez popisywania się, powoli, z namaszczeniem. Dobrze się jej słucha. Wstyd mi, że dopiero teraz – zupełnie przypadkiem – poznaję historię obrazu Miłosiernego Jezusa. Okazuje się, że popularny wizerunek Jezusa z podpisem Jezu, ufam Tobie nie jest tym, który został namalowany według wizji Świętej Siostry Faustyny. To malarz Adolf Hyła w 1944 roku podarował go jako wotum dla kaplicy sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, w której właśnie się znalazłam. Pierwszy – ten „właściwy” obraz Jezusa Miłosiernego, wyszedł spod pędzla wileńskiego artysty Eugeniusza Kazimirowskiego, któremu wskazówki podczas malowania dawała Święta Faustyna. Kiedy malarz pokazał Siostrze skończony obraz, ta żaliła się Jezusowi: „Kto Cię wymaluje tak pięknym, jakim jesteś?”. Wówczas usłyszała odpowiedź Jezusa: „Nie w piękności farby ani pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w łasce mojej”.
Sam na sam z Nim
Zaintrygowała mnie opowieść siostry. Może dlatego, że zawsze lubiłam poznawać fakty i uczyć się nowych rzeczy. Obiecuję sobie, że po powrocie do domu przeczytam w końcu kurzący się od dawna na półce „Dzienniczek”. Orientuję się nagle, że w pobliżu nie ma nikogo z mojej klasy. Klasztorna kaplica zaczyna nagle pustoszeć, tak, że zostaję prawie całkiem sama. Ktoś jeszcze zapala świece, ktoś szeptem odmawia modlitwę. Myślę: „zgubiłam się”. Chociaż moje serce bije trochę mocniej, udaje mi się wymknąć panice. Przesiadam się do pierwszej ławki w nadziei, że ktoś po mnie wróci. Siedzę i patrzę. Na Niego.
Obecność
Biorę do rąk gładkie korale różańca. Bez pośpiechu. Miarowo zaczyna płynąć ze mnie „Koronka”. Śledzę rysy Twojej twarzy. Próbuję nadążyć za skaczącymi po obrazie refleksami światła. Obserwuję harmonię koloru – wypukłości i głębię. W końcu zaczynam malować Cię po swojemu. Delikatna kreska, wszędzie pastele i ciepłe brązy. Jasne tło i uśmiechnięty Ty. Kolejne chwile pulsują we mnie falą spokoju. Przy Tobie jest bezpiecznie i dobrze. Oddycham Twoją obecnością. Jakie to szczęście, że się zgubiłam. Dzięki temu znów znalazłam Ciebie. I choć z obrazu patrzysz na mnie piękny, w moim sercu jesteś piękniejszy.