Jan Chrzciciel – mężczyzna z charakterem

Chrzciciel jest nam dzisiaj dany jako patron… mężczyzn. Jan Chrzciciel to mężczyzna „z krwi i kości”, człowiek czynu, nielękliwy, nielabilny, na którym można się oprzeć, również człowiek głębokiej, ugruntowanej wiary.

zdjęcie: www.freechritimages.org

2024-06-24

Tylko u jednego świętego czcimy dzień narodzin – dzisiejszego patrona, Jana Chrzciciela. Z świętych czczonych przez Kościół Katolicki – oprócz Matki Najświętszej – jedynie on doczekał się dwóch dni w kalendarzu liturgicznym: pamiątki narodzin dla Nieba – jak u pozostałych świętych – oraz pamiątki narodzin, przyjścia na świat. Wyjątkowa jest postać tego świętego dzisiaj nam patronującego.

Chrzciciel jest nam dzisiaj dany jako patron… mężczyzn. Jan Chrzciciel to mężczyzna „z krwi i kości”, człowiek czynu, nielękliwy, nielabilny, na którym można się oprzeć, również człowiek głębokiej, ugruntowanej wiary.

Do dzisiaj zachował się dom – sanktuarium w Ain Karim niedaleko Jerozolimy, gdzie wzrastał Chrzciciel. Tradycja przekazuje, że w młodym wieku został osierocony. Pamiętamy z przekazu Ewangelii, że jego matka, Elżbieta, poczęła go dopiero w starszym wieku. Również ojciec – Zachariasz był sędziwy, gdy syn przyszedł na świat. Można przypuszczać, że od młodego wieku Janek musiał podjąć trudną pracę na swoje utrzymanie. Życie go nie rozpieszczało. Było twarde. Również dzisiaj w małym sanktuarium św. Jana Chrzciciela możemy dotknąć czegoś z tej surowości i prostoty życia. Wokół domu Chrzciciela widzimy dzisiaj wiele posadzonych winnic. Jak dla Jezusa Nazaret był szkołą życia, dla Jana – Ain Karim, tak dla nas – nasze miejsca zamieszkania. Historia zbawienia dzieje się w konkretnych realiach życia, dalekich od zgiełku światowego, w prostocie i systematycznej pracy.

Pewnego dnia – nie wiemy kiedy, nie przekazuje tego Ewangelia – Jan Chrzciciel odkrył swoje szczególne powołanie. Było ono w pierwszej kolejności związane z ascetycznym życiem pustelnika. W 1945 r. dzięki wykopaliskom archeologicznym odnaleziono miejsce przebywania wspólnoty, którą założył Jan. Pośród jego uczniów byli m.in. Jan i Andrzej, synowie Zebedeusza. W drugiej kolejności powołanie Chrzciciela dotyczyło misji duchowego przygotowania Narodu Wybranego na przyjście Mesjasza. Było ono powiązane z życiem Jego Kuzyna, Jezusa. Liturgia Słowa dzisiejszego dnia pięknie mówi o tym powołaniu, przywołując historię innego proroka – Izajasza: „Powołał mnie Pan już z łona mej matki, od jej wnętrzności wspomniał moje imię. Ostrym mieczem uczynił me usta, w cieniu swej ręki mnie ukrył. Uczynił ze mnie strzałę zaostrzoną, utaił mnie w swoim kołczanie”.

Również każdy mężczyzna posiada powołanie. Niekoniecznie do życia pustelniczego. Na pewno jednak jest to powołanie do ojcostwa. Naturalnego i duchowego, bądź tylko duchowego. Wiąże się ono z naturalną relacją najpierw syna do ojca. To ojciec wprowadza syna w tajniki życia. Można powiedzieć: wszystkie. Gdy syn ma głęboką relację z ojcem, otoczenie nie jest w stanie go zdemoralizować. Drodzy ojcowie, proszę Was zainwestujcie w rozmowy z Waszymi dziećmi. To przyniesie owoc w dalszym ich i Waszym życiu. Ale to nie wszystko.

Chrzciciel uczy nas jeszcze jednego – był on duchowym ojcem dla wielu jemu współczesnych. Nie bez przyczyny do pustelników zwracano się „abba” – „ojcze”. Oni stawali się autentycznymi duchowymi ojcami, tzn. wskazywali drogę do Boga. Według badań socjologicznych, jeśli matka przekazuje synowi wiarę – to wiara ta rozwija się u kilkunastu procent chłopców. Jeśli synowi wiarę przekaże ojciec, to wiara zakorzenia się u ponad 90% chłopców. Chrzcicielowi naturalnie wiarę przekazał jego ojciec – Zachariasz, który był kapłanem w świątyni jerozolimskiej. Później tę wiarę św. Jan przekazywał innym.

Jak przekazywać wiarę młodym chłopcom? Wśród wielu dróg są i te związane z turystyką górską (np. zdobywaniem Korony Gór Polski). Przy okazji wędrówek górskich z synami można podjąć wiele tematów, także tych związanych z wiarą, np. przy wejściu na Giewont, na którym stoi krzyż. Inną współcześnie rozwiniętą męską drogą wiary są tzw. Ekstremalne Drogi Krzyżowe. Tradycyjną zaś pielgrzymką zakorzenioną w tradycji Górnego Śląska jest majowa pielgrzymka mężczyzn do Piekar Śląskich. Dobrze, że pośród animatorów przygotowujących młodzież do bierzmowania, są ojcowie rodzin, którzy naturalnie dzielą się wiarą. Pamiętam, że jednym z nich w chorzowskiej parafii był dawny, wieloletni trener Ruchu Chorzów, Marek Wleciałowski. Dla młodego człowieka to wielki autorytet – trener zespołu piłkarskiego nie tylko nie wstydzi się wiary, ale mówi o niej w sposób prosty.

Jan Chrzciciel nie bał się pełnić swojej wymagającej misji – a pamiętamy, że głosił Słowo całemu społeczeństwu, także i ówczesnej elicie – bo znał swoją tożsamość. Wiedział, że za nim stoi sam Bóg, który go powołał. Przyczyną rozpadu wielu związków małżeńskich, czy odejść z kapłaństwa, jest utrata tożsamości powołanych. Tożsamość Jana Chrzciciela nie wypływała z jego samowiedzy, pochodziła od Boga. Kluczem do podejmowania naszych życiowych powołań jest modlitwa. To ważne również dla nas. Równocześnie ważne jest to także dla młodego pokolenia. Jeśli syn zobaczy modlącego się ojca, to zrodzi się w nim refleksja dotycząca jego osobistej wiary.

Tożsamość misji proroka przygotowującego drogę przyszłemu Mesjaszowi zrodziła w Chrzcicielu kolejne trzy ważne cnoty. Był pokorny – nie przejął roli Mesjasza, pomimo że miał za sobą tłumy, wskazał na Chrystusa. Nie miał kompleksów. Bez problemu „oddał” Chrystusowi swoich uczniów, Jana i Andrzeja. Tym samym synowie Zebedeusza stali się pierwszymi apostołami. I był odważny. Nie bał się w oczy powiedzieć prawdę królowi, by nie cudzołożył i oddał bratu jego żonę. Znamy dalszy bieg historii życia Jana.

Pokora, znajomość swojej wartości i męstwo to ważne cnoty każdego mężczyzny. Jako ojcowie rodzin, ojcowie duchowni, stale dorastamy do naszych misji. Św. Jan Chrzciciel uczy nas, aby kształtować w sobie takie cechy charakteru, cnoty. One pomagają także w pomocy słabszym, chorym.

Współcześnie akcentowany jest wygląd zewnętrzny. Jednak piękno człowieka tkwi nie tylko w tym co zewnętrzne, ale w sile ducha. Mówimy, w charakterze. Świat dzisiaj potrzebuje mężczyzn silnych duchem, nielabilnych emocjonalnie. Droga życia Jana Chrzciciela nie była prosta. Na ostatnim etapie swojego życia, u Chrzciciela zrodziły się wątpliwości. Był wówczas w więzieniu u Heroda. Wysłał zapytanie do Chrystusa: czy rzeczywiście jest On Mesjaszem? Jezus odpowiedział mu, przywołując słowa Izajasza o uzdrowionych chorych, o głoszeniu Dobrej Nowiny. Św. Jan zrozumiał aluzję Chrystusa.

Uczy nas i pod tym względem św. Jan, że wiara nie jest czymś stałym, że w życiu posiadamy różne chwile, także i te trudne; że możemy, że powinniśmy stawiać pytania Bogu. Może jednym z nich jest i to – pytanie rodziców: dlaczego pomimo wielkiego wysiłku wychowawczego dzieci odeszły od Boga?

Jezus na koniec życia św. Jana dał o nim piękne świadectwo: „Coście wyszli oglądać na pustyni? (...) Proroka zobaczyć? Tak, powiadam wam, nawet więcej niż proroka. On jest tym, o którym napisano: Oto ja posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby Ci przygotował drogę. Zaprawdę powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela”. Oby tak o nas, kiedyś, podobne świadectwo dał Chrystus przed swoim Ojcem, na Sądzie Ostatecznym.

Autorzy tekstów, Bartoszek Wojciech, Polecane, Nasze propozycje

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 23.11.2024