Chorzy dają siłę

O niezwykłym działaniu Pana Boga w szpitalnych murach, rozmawiamy z o. Bogdanem Nieciem redemptorystą, kapelanem szpitalnym w Narodowym Instytucie Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie, Państwowym Instytucie Badawczym oraz w Szpitalu Wielospecjalistycznym w Gliwicach.

zdjęcie: canstockphoto.pl

2022-06-29

Redakcja: – Jest Ojciec kapelanem w dwóch placówkach – w Narodowym Instytucie Onkologii oraz w Szpitalu Wielospecjalistycznym w Gliwicach. Jak wygląda posługa w tych szpitalach?

o. Bogdan Nieć CSsR: – Najwięcej czasu poświęcam na posługę w Instytucie Onkologii, gdzie pacjenci przebywają długo, nieraz po kilkanaście tygodni, więc obecność kapelana jest tam niezwykle ważna. Posługa w Szpitalu Wielospecjalistycznym ma nieco inny charakter. Jest to placówka, którą odwiedzają pacjenci czasami tylko na jeden lub dwa dni, na przykład na jakiś zabieg, i wracają do domu. Zwykle nie żyją oni z perspektywą przewlekłej lub śmiertelnej choroby, tak jak na onkologii. W Szpitalu Wielospecjalistycznym znajduje się także porodówka. Kontakt z matkami i ich maleństwami jest czystą przyjemnością. Na oddziałach w tym szpitalu udzielam sakramentów, rozmawiam, odprawiam także niedzielną Mszę świętą w kaplicy.

Narodowy Instytut Onkologii to większa placówka, gdzie potrzeba obecności kapelana jest bardzo duża. W Instytucie Onkologii znajduje się niemal 500 łóżek. Kto choć raz odwiedził to miejsce, ten wie, że jest to niejako miasto w mieście. To ogromne przestrzenie, gdzie wymagana jest dobra organizacja pracy.

– Jak wygląda zwyczajny dzień posługi w Instytucie Onkologii?

– Dzień zaczynam od Mszy świętej, którą odprawiam od poniedziałku do piątku o 6.30. Około 7.30 udaję się na obchód. Zaglądam do każdej sali chorych, oprócz tych, gdzie przebywają pacjenci po przeszczepach szpiku kostnego lub przygotowujący się do nich. Tam, z uwagi na konieczność zachowania sterylnych warunków, wchodzę jedynie na wyraźną prośbę pacjenta i za zgodą lekarza prowadzącego. Muszę jednak wtedy przebrać się w jednorazową, sterylną odzież ochronną.

Przyjąłem zasadę, że nawet jeśli ktoś odmawia rozmowy czy komunii świętej, to i tak na drugi dzień do niego zaglądam. Nie narzucam się, staram się być dostępny dla każdego pacjenta. Bardzo często jest bowiem tak, że po początkowej niechęci ludzie się otwierają i są spragnieni kontaktu z Bogiem. Jak już wcześniej wspomniałem, budynek jest ogromny, przejście wszystkich sal, to dystans około 3,5 km.

Jeśli ktoś prosi mnie o dłuższą rozmowę, wracam do niego na koniec obchodu bądź popołudniu. Posługuję także w kaplicy, gdzie spowiadam i udzielam komunii świętej. Mszę świętą odprawiam także w środy i niedzielę wieczorem. Po pandemii, kiedy pacjenci nie mogli w ogóle opuszczać oddziałów, licznie wrócili do kaplicy. Cieszy mnie ich obecność i nasza wspólna modlitwa. Często też, w miarę możliwości, przychodzi personel.

Ważnym wymiarem mojej posługi jest to, że przez całą dobę jestem dostępny pod telefonem i w nagłych przypadkach jadę do pacjenta. Nie ukrywam, że jest to dość obciążające, mam jednak świadomość, że nieraz moja posługa być może jest ostatnią okazją na pojednanie się z Bogiem. Zwykle jestem wzywany przez personel, który prosi mnie o posługę przy kimś umierającym.

– Czego chorzy oczekują od kapelana?

– Ludzie w szpitalu często starają się uporządkować wiele spraw. Nieraz spowiadają się z całego życia. Zdarza się, że ktoś leży z diagnozą nieuleczalnej choroby albo ma perspektywę, że po zakończeniu leczenia na oddziale, trafi do hospicjum. Tak ciężkie życiowe sytuacje często skłaniają do szczególnej refleksji nad życiem. W obliczu trudnej diagnozy onkologicznej pacjenci najpierw odczuwają złość. Mówię tu przede wszystkim o ludziach, dla których Bóg nie był na pierwszym miejscu. Zdarza się, że te emocje niejednokrotnie są przenoszone na kapłana. Potem jednak następuje chęć rozmowy, która nieraz prowadzi do głębokiego nawrócenia.

Osobiście zawsze mocno angażuję się w takie rozmowy. Czuję, że empatia pomaga mi w kontakcie z chorym i w pewien sposób zmienia mnie samego. Zdaję sobie też sprawę z tego, że nigdy do końca nie zrozumiem osoby chorej. Jest to pewna intymna tajemnica dialogu między cierpiącym a Bogiem. Moim zadaniem jest jedynie odkrywanie przed chorymi, że nie są sami, że jest Ktoś, Kto jest blisko, Kto ich rozumie i bardzo ich kocha.

Niesamowite jest, że jeśli ktoś pojednał się z Panem Bogiem po wielu latach, to widać to dosłownie namacalnie. Nieraz zmienia się twarz człowieka, widać na niej prawdziwą ulgę, radość i pokój, chociaż niejednokrotnie choroba nie znika.

Pacjenci, poza posługą sakramentalną, potrzebują przede wszystkim poświęconego im czasu i możliwości porozmawiania, wyrzucenia z siebie trosk i zmartwień. Ważne jest indywidualne, personalne podejście.

– Jak wygląda współpraca Ojca z personelem?

Współpraca  jest bardzo dobra, spotykam się z ogromną życzliwością personelu. Darzymy się wzajemnym szacunkiem i pomagamy sobie. Lekarze najlepiej znają stan każdego pacjenta, i kiedy mają świadomość, że w ciągu kilku dni, czy nawet godzin, może nastąpić śmierć, informują mnie o tym. Wtedy łatwiej jest mi dotrzeć do takiej osoby z posługą sakramentalną. Takie informacje ze strony personelu medycznego są dla mnie ogromną pomocą.

Warto w tym miejscu wspomnieć, że jestem kapelanem od roku. Wcześniej, przez 25 lat posługę tę sprawował o. Jan Noga, który zmarł w zeszłym roku w wyniku powikłań po COVID-19. Miał 81 lat. Tak długa posługa zaowocowała wieloma relacjami i przyjaźniami z personelem. O. Noga udzielał pracownikom szpitala ślubów, chrzcił ich dzieci. Jest niezwykle ciepło wspominany.

Jako kapelan szpitala czuję się też odpowiedzialny za objęcie formą duchowej opieki także personelu obu placówek, w których posługuję. Staram się mieć dobry kontakt ze wszystkimi pracownikami. Oczywiście, w przypadku Instytutu Onkologii nie są możliwe relacje ze wszystkimi. W placówce tej pracuje bowiem około dwóch tysięcy osób.

 – Co posługa kapelana daje Ojcu osobiście?

– Jeśli miałbym to określić w jednym zdaniu, to powiedziałbym, że umacnia moją wiarę. Nie ukrywam, że nie jest to łatwe zajęcie. Praca ta jest jednak piękna i ubogacająca. Robię przecież to, co powinien robić kapłan – służę. Gdy pomagam komuś, kto nie spowiadał się przez wiele lat, pojednać się z Bogiem, gdy widzę jego przepełnioną spokojem twarz, to także się cieszę i raduję. Widzę owoce działania Pana Jezusa w sakramentach. Nie wszystko rozumiem, jestem przecież tylko człowiekiem, natomiast wiem, że On jest i czyni prawdziwe cuda.

Jestem przekonany, że gdyby jakiś ksiądz, który przeżywa kryzys wiary i powołania poszedłby posługiwać na onkologię i zaangażował się, to jego wiara zostałaby umocniona. Niemal codziennie widoczne jest tutaj działanie Pana Boga.

Patrząc na chorych i na to, jak Jezus ich uzdrawia, przypominam sobie także o życiu wiecznym. Będąc blisko umierających i posługując wśród nich, wieczność nie jawi się jako jakaś nierzeczywista i odległa perspektywa, ale jako coś bliskiego, o czym warto pamiętać w naszym codziennym wędrowaniu. Na onkologii niemal dotyka się życia wiecznego. Jestem przy ludziach, którzy niejednokrotnie stoją w przedsionku wieczności. Towarzyszę im w przekraczaniu tej granicy. Pacjenci uczą mnie też pokory i zawierzenia życia Chrystusowi.

– Jak wiara pomaga przetrwać chorobę?

– Kiedy rozmawiam z personelem na ten temat mówią, że pacjenci wierzący szybciej wracają do zdrowia, a nawet gdy są w stanie terminalnym wykazują dużo cierpliwości i pokoju, bo perspektywa życia wiecznego z Bogiem, świętymi i swoimi bliskimi nadaje sens ich życiu. Natomiast u pacjentów niewierzących gdzie nie ma osobowej relacji z Bogiem, który może uzdrowić, który powołuje do wieczności, pojawia się niejednokrotnie rozpacz i lęk przed perspektywą nicości.

– Posługa kapelana szpitalnego jest bardzo wymagającym zajęciem. Jakie ma Ojciec sposoby na odpoczynek i odreagowanie?

– Odpoczynek jest niezwykle ważną kwestią. Przy tak intensywnej posłudze łatwo o tzw. wypalenie zawodowe. Staram się, mieć w tygodniu wolne soboty, aby się zregenerować, spędzając czas najczęściej blisko natury. Wiem, że gdybym tego nie robił, szybko mógłbym stać się nerwowym w stosunku do pacjentów, tracąc zapał i chęć do pracy.

– Czy bierze Ojciec udział w jakichś spotkaniach formacyjnych dla kapelanów szpitalnych?

– Spotykamy się dwa razy w roku na Mszy świętej lub nabożeństwie, aby wspólnie się pomodlić, a później porozmawiać. Naszym diecezjalnym duszpasterzem służby zdrowia w diecezji gliwickiej jest ks. Tomasz Rak. Bierzemy też udział w ogólnopolskiej pielgrzymce kapelanów na Jasną Górę. Raz w miesiącu są też ogólnopolskie spotkania on-line dla kapelanów, organizowane przez Polskie Towarzystwo Opieki Duchowej w Medycynie. Wykłady te prowadzone są przez specjalistów – lekarzy, terapeutów, którzy podpowiadają w jaki sposób kapłan powinien pracować z chorymi. Jest to bardzo pomocne dla kapłanów i pomaga w nawiązywaniu relacji pacjentami.

– Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę dużo siły do tej wspaniałej posługi.

– Dziękuję.

Autorzy tekstów, Markowicz Magdalena, Polecane, Nasze propozycje

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 24.11.2024