Modlitwa o pasterzy, bo ciężko żyć bez pasterzy

Drodzy Chorzy! Jeśli czujecie się zaopiekowani przez Waszych kapelanów i duszpasterzy z parafii, to Bogu dziękujcie za nich i proście, by im nie brakło sił i by po nich znaleźli się kolejni. Jeśli z kolei czujecie się jak owce opuszczone przez pasterzy, to tym bardziej módlcie się za nich i o nich.

2022-07-05

Rozważanie do fragmentu Ewangelii Mt 9, 32-37
XIV tydzień zwykły

Na podstawie czego Ewangelista Mateusz napisał o Jezusie: „A widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające pasterza”? Jaka obserwacja skłaniała Jezusa do takiego wniosku? Mógłby ktoś sądzić, że Izraelici odczuwali brak mocnego przywództwa politycznego. Znajdowali się przecież pod okupacją rzymską. W Jerozolimie stacjonował namiestnik rzymski, a król Herod był marionetką w rękach Rzymian. Nałożony był podatek na rzecz okupanta. Jednak sam Jezus nigdy nie był zainteresowany władzą polityczną. Nie wykorzystywał nastrojów społecznych, by objąć polityczne przywództwo. A miał ku temu wiele możliwości. Najwyraźniej objawiło się to po rozmnożeniu chleba nad Jeziorem Galilejskim. Wtedy wprost chciano Go obwołać królem. Choć był to wtedy impuls wywołany okolicznością, to jednak tamto wydarzenie potwierdza, że Izraelici faktycznie oczekiwali lidera politycznego.

Jezus patrzył głębiej. Dostrzegał duchowe zagubienie ludzi. W czym to zagubienie się objawiało? Na pewno nie chodziło o niewiarę w Boga. Izraelici byli osobami wierzącymi. Jednak osłabła w nich wiara w to, że Bóg może i chce ponownie wejść w ich historię, jak działo się to przed wiekami, w czasie wyjścia z niewoli egipskiej, czy też w czasie sprawowania rządów przez wielkiego króla Dawida. Owszem mieli świątynię odbudowaną po niewoli babilońskiej, a rozbudowaną przez Heroda Wielkiego. Przeżywali ją jako znak obecności Boga. Byli z niej dumni, pielgrzymowali do niej. A jednak czegoś im brakowało. Doświadczali słabości ze strony przełożonych religijnych: kapłanów odpowiedzialnych za kult w świątyni oraz uczonych w Piśmie. Słabość przywództwa duchowego ze strony przełożonych sprawiała, że opieka Boga była tak mało odczuwalna.

Dlatego tę duchową misję podejmuje Jezus. Ewangelia pisze: „Tak Jezus obchodził wszystkie miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych synagogach, głosił Ewangelię królestwa i leczył wszystkie choroby i wszystkie słabości”. Widoczna jest tu ciężka praca ze strony Jezusa: „obchodził wszystkie miasta i wioski”. Był wędrownym, niestrudzonym nauczycielem, kaznodzieją. Głosił naukę o nadchodzącym królestwie Bożym. Uzdrawiał, a uzdrowienia miały być znakiem i potwierdzeniem, że królestwo Boże nadchodzi.

Jezus wiedział, że kiedyś odejdzie, dlatego przygotowywał swoich uczniów do tego, by podejmowali Jego nauczycielską misję. Zresztą już w czasie swojej ziemskiej posługi wysyłał apostołów na wyprawy misyjne: raz rozesłał po dwóch dwunastu apostołów, innym razem – szersze grono siedemdziesięciu dwóch uczniów. Mieli czynić to samo: głosić nadchodzące królestwo niebieskie i przynosić ulgę ludziom cierpiącym.

W dzisiejszej Ewangelii nie ma mowy o rozsyłaniu uczniów. Dziś Jezus przekonuje ich, że potrzebna jest modlitwa o większą ilość misjonarzy: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo”. Jest to zastanawiający fakt. Dlaczego Jezus wiedząc, że uczniów jest niewielu, że niewielu jest przyszłych misjonarzy, nie powołał ich więcej, na przykład stu albo tysiąc? A zamiast tego wezwał do modlitwy o nowe powołania? Jezus już wtedy pokazywał, że siłą wspólnoty, którą zakładał, siłą Kościoła nie są zasoby ludzkie ani zdolności organizacyjne wspólnoty. Wspólnota Kościoła, choć miała być z założenia wspólnotą ludzką, potrzebującą jakiejś organizacji, to jednak miała czerpać swoje ożywcze siły z Bożej łaski. O tę łaskę należy się stale modlić. Poza tym to właśnie skromne liczebnie pierwsze wspólnoty: dwunastu apostołów i siedemdziesięciu dwóch uczniów stały się zaczątkiem Kościoła, dziś rozsianego po całym świecie. Można powiedzieć, że na pierwszych uczniach sprawdziła się zasada „liczy się jakość, a nie ilość”. Przy czym od razu trzeba dodać, że owa „jakość” nie wypływa z tego, że pierwsi uczniowie byli jakimiś niezwykłymi wojownikami duchowymi, jakimiś herosami, czy supermenami. To byli zwykli ludzie, pełni słabości, także popełniający grzechy. Jakość ich duchowej siły wypływa z otwarcia się na łaskę Bożą.

A jaka jest kondycja naszych społeczeństw? Na pewno można o współczesnych powiedzieć, że są owcami nie mającymi pasterza, że są zagubieni. Czynników takiego stanu rzeczy jest bardzo wiele. Inaczej niż starożytni Izraelici, wielu współczesnych to ludzie niewierzący w Boga. Nie wierzą ani w Jego istnienie, ani tym bardziej w to, że Bóg sprawuje opiekę nad światem, że w świecie działa. Wielu ludzi dziś wręcz nie chce żadnego duchowego pasterza, bo są przekonani, że sami sobie dadzą radę i w sferze duchowej i w sferze pokonywania chorób oraz słabości. Inni w Boga wierzą, ale doświadczają osamotnienia ze strony przełożonych duchowych. Prawdą jest, że wielu współczesnych kapłanów z oddaniem pełni swoje pasterskie misje. Jednak prawdą niestety jest też i to, że niemała część duszpasterzy zaniedbuje swoje obowiązki, a nieraz dzieje się to w odniesieniu do tych, na których Jezusowi szczególnie zależało, czyli względem ludzi chorych. Wystarczy przywołać smutny fakt zaniedbywania w niektórych placówkach szpitalnych posługi kapelańskiej. To smutne zjawisko bardzo szeroko występowało w czasie epidemii, tym bardziej pogłębiając u ludzi chorych poczucie osamotnienia, opuszczenia i izolacji. Niestety, nawet po epidemii takie przypadki pojawiają się.   

Misja pasterska samego Jezusa jest szansą, że nowe impulsy wstąpią w serca duszpasterzy. Jezus „obchodził wszystkie miasta i wioski”, pokazując, że ma sens praca wytrwała, systematyczna i metodyczna. Jest to wyraźna zachęta, by podejmować z nową energią i wytrwałością wszelkiego rodzaju systematyczne obchody duszpasterskie. A należą do nich na pewno: regularne obchody sal szpitalnych przez kapelanów, comiesięczne obchody chorych przebywających na terenie parafii, a także coroczne odwiedziny duszpasterskie w ramach tzw. kolędy. Czasem współczesnych duszpasterzy zniechęca malejąca ilość współbraci-kapłanów, zniechęca malejąca liczba alumnów w seminariach duchownych i spadająca liczba nowych powołań. Prawdą jest, że zagubionymi czują się czasem niektórzy kapłani, czyli ci, którzy z zagubienia powinni wyprowadzać innych.

Wszystko to wzywa do realizacji polecenia Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo”. I jest to polecenie skierowane do wszystkich, ale szczególnie do ludzi chorych. Drodzy Chorzy! Jeśli czujecie się zaopiekowani przez Waszych kapelanów i duszpasterzy z parafii, to Bogu dziękujcie za nich i proście, by im nie brakło sił i by po nich znaleźli się kolejni. Jeśli z kolei czujecie się jak owce opuszczone przez pasterzy, to tym bardziej módlcie się za nich i o nich. Osobiście głęboko wierzę, że zintensyfikowana modlitwa o powołania kapłańskie zanoszona przez ludzi chorych, osłabionych wiekiem, niepełnosprawnych, przyniesie owoce w osobach nowych duszpasterzy.

Autorzy tekstów, Ks. Bartoszek Antoni, Rozważanie, Komentarz do ewangelii

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 23.11.2024