Wyciągnięta ręka Jezusa: jakże często niezauważona

Jakże dziś często wyciągnięta ręka Boga, objawionego przez Jezusa, pozostaje niezauważona. Spróbujmy jednak wraz z Apostołami oddać chwałę Bogu, przychodzącemu do nas w osobie Jezusa Chrystusa: „Prawdziwie jesteś Synem Bożym”.

2022-08-01

Rozważanie do fragmentu Ewangelii Mt 14, 22-36
XVIII tydzień zwykły

Jezus długo się modlił, a uczniowie długo walczyli z żywiołem. Wszystko bowiem zaczęło się wieczorem: „Gdy to uczynił, wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał”, a do uczniów, krocząc po jeziorze, Jezus przybył o czwartej straży nocnej, czyli między 3.00 a 6.00. To dla Apostołów musiała być naprawdę ciężka noc: wiatr, fala, zagrożenie,  żywioł, brak Jezusa. Ta noc to obraz przeciwności, których doświadczamy w życiu. Niepokój, lęk, przerażenie, ogarniające nas ciemności, jakby w nieskończoność przedłużająca się noc. W te nasze życiowe mroki przychodzi do nas Pan Jezus, mocą Bożą kroczy po falach, które nas zalewają. „Uczniowie, zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się myśląc, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli”. Jakże często Go nie rozpoznajemy. On jednak kieruje do nas słowa otuchy i umocnienia, jak kiedyś do Apostołów: „Jezus zaraz przemówił do nich: Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się!”

Bliskość Jezusa sprawia, że znów czujemy się silni, że z Jego pomocą możemy czynić rzeczy niezwykłe: „Na to odezwał się Piotr: Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie! A On rzekł: Przyjdź! Piotr wyszedł z łodzi, i krocząc po wodzie, przyszedł do Jezusa”. Jezus nie dokonywał nigdy cudów na pokaz. Także i tym razem tego nie uczynił. Jednak widział wiarę Piotra, dla którego ważne nie było, że kroczy po falach, ale to, że zmierza w stronę Jezusa. Do momentu, do którego Piotr był zapatrzony w Jezusa i skoncentrowany na Nim, możliwe było wędrowanie do falach.

Ale przyszedł moment, kiedy Piotr skierował swoją uwagę na otaczający go żywiole: „Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: Panie, ratuj mnie!” Piotr posiadał wiarę, ale jego wiara była niestabilna. Podobnie jest w naszym życiu: wierzymy, ale jakże krucha jest nasza wiara, jak łatwo utracalna. Kiedy patrzymy na Jezusa, jesteśmy silni; kiedy zwracamy się w stronę żywiołów nam przeciwnych, cała duchowa moc rozpada się w nas jak domek z kart. Wszystko to Jezus wiedział o Piotrze i wie o nas: „Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: Czemu zwątpiłeś, małej wiary?” Widzi naszą wiarę, widzi jej niestabilność. Dlatego wyciąga rękę, by nas pochwycić, by nas podtrzymać.

Piotr i pozostali uczniowie nie mieli wątpliwości, że z opresji wydobył ich Pan Jezus. Ewangelia tak opisuje ich zachowanie po wejściu Jezusa do łodzi: „Gdy wsiedli do łodzi, wiatr się uciszył. Ci zaś, którzy byli w łodzi, upadli przed Nim, mówiąc: Prawdziwie jesteś Synem Bożym”. 

Współczesny człowiek zachowuje się dwuznacznie. Z jednej strony szybko ulega skrajnym emocjom, często generowanym i podsycanym przez media. Poddaje się wręcz nieraz panice. W tych skrajnych emocjach jest czasem gotów nawet modlić się do Boga. Z drugiej jednak strony – gdy trudności mijają i gdy życiowa nawałnica ustaje, bardzo rzadko to uspokojenie i to uciszenie człowiek odnosi do Boga, do wyciągniętej ręki Jego Opatrzności. Albo uznaje za coś naturalnego, że po burzy przychodzi cisza, a po chorobie wraca zdrowie, albo sukces pokonania przeciwności przypisuje sobie, własnym zdolnościom: medycynie i zabiegom społecznym 

A jak było w czasie nasilających się fal epidemii? Różnie było. Na początku strach i trwoga. Niektórzy modlili się. Zdecydowana większość modliła się w rozproszeniu, w domach, z racji największych obostrzeń nie było praktycznie modlitwy wspólnotowej w świątyniach. Potem, przynajmniej częściowo, przyzwyczajaliśmy się do zagrożeń. Zaczęły pojawiać się szczepionki. Epidemia osłabła. Dlaczego osłabła? Bo taka jest kolej rzeczy, że po czasie nasilenia epidemia słabnie? Bo poradziliśmy sobie z nią sami poprzez ograniczenia społeczne i szczepionki? Ile osób odnosi fakt, że przeżyło epidemię do wyciągniętej ręki Boga? Ile osób dziękuje Bogu za to, że do dnia dzisiejszego przeżyło tyle epidemicznych fal? Czy nie stało się tak, że ostatnia epidemia utrwaliła w nas przekonanie, iż trudne doświadczenia życiowe (i te indywidualne, i te społeczne) nie są sprawą Boga? Czy nie utrwaliła się niewiara w możliwość  interwencji Boga w świat, w Jego historię?

Jakże dziś często wyciągnięta ręka Boga, objawionego przez Jezusa, pozostaje niezauważona. Spróbujmy jednak wraz z Apostołami oddać chwałę Bogu, przychodzącemu do nas w osobie Jezusa Chrystusa: „Prawdziwie jesteś Synem Bożym”.  Podziękujmy za to, że żyjemy, bo jest to naprawdę znak wyciągniętej nad nami ręki dobrego Boga.      

Autorzy tekstów, Ks. Bartoszek Antoni, Rozważanie, Komentarz do ewangelii

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 23.11.2024