Doświadczone jak złoto w tyglu
Od 11 czerwca br. Kościół ma dziesięć nowych błogosławionych. To Siostry Elżbietanki, które poniosły męczeńską śmierć w czasie II wojny światowej.
2022-08-09
W sobotę 11 czerwca br. we Wrocławiu miała miejsce beatyfikacja sług Bożych s. M. Paschalis Jahn i dziewięciu Towarzyszek ze Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety. Mszy świętej beatyfikacyjnej przewodniczył delegat Ojca świętego Franciszka, kardynał Marcello Semeraro, Prefekt Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych. Uczestniczyło w niej ponad 30 biskupów, ok. 250 kapłanów, ok. 300 sióstr, wiele osób świeckich. Obecni byli także przedstawiciele władz państwowych oraz rodzin Sióstr Męczenniczek. W homilii kardynał Semeraro podkreślił, że „w klimacie przemocy i ucisku, świadectwo nowych błogosławionych jest słowem i znakiem miłości oraz całkowitego oddania się niebieskiemu Oblubieńcowi”. – Słychać to było w okrzyku jednej z Sióstr, która w swoich ostatnich słowach powiedziała: „Ja należę do Chrystusa i On jest moim Oblubieńcem” – wskazał papieski delegat. Zwrócił on też uwagę, że całe życie Sióstr, za przykładem ich współzałożycielki i pierwszej Przełożonej Generalnej, błogosławionej Marii Luizy Merkert, „było prawdziwym darem z siebie w służbie chorym, maluczkim, ubogim i najbardziej potrzebującym”. Obraz beatyfikacyjny, uroczyście odsłonięty po ogłoszeniu nowych Błogosławionych, namalowała elżbietanka, s. M. Felicyta Szewczyk. Natomiast relikwiarzem jest przestrzelony kielich, sprofanowany przez czerwonoarmistów, niemy świadek wydarzeń w klasztorze św. Elżbiety w Nysie w 1945 r.
Publikujemy zapis rozmowy z s. M. Miriam Zając CSSE, postulatorką w procesie beatyfikacyjnym Sióstr Męczenniczek.
S.M. Aleksandra Leki CSSE: – Kiedy zrodziła się idea wszczęcia procesu beatyfikacyjnego Sióstr Elżbietanek, które pod koniec II wojny światowej poniosły śmierć z rąk żołnierzy Armii Czerwonej?
S.M. Miriam Zając CSSE: – Na początek pragnę przywołać słowa św. Jana Pawła II, który wielokrotnie podkreślał, że współczesny świat potrzebuje nie tyle nauczycieli, co świadków radykalnego życia Ewangelią, ludzi, którzy w najtrudniejszych momentach swego życia trwali mocno przy Bogu. Do takich osób należały Siostry Elżbietanki. Dziesięć beatyfikowanych Sióstr reprezentuje przeszło sto, które zginęły z rąk żołnierzy Armii Czerwonej w 1945 r. oraz wszystkie ofiary bestialstwa i brutalności czerwonoarmistów.
Nasze Męczennice jawią się jako „mężne niewiasty”, stawiające czoła wobec tych, którzy z nienawiścią odnosili się do wszystkich i wszystkiego, co wiązało się z Bogiem. Czasy, w których przyszło żyć naszym Siostrom, były wielkim sprawdzianem miłości bliźniego w wymiarze heroicznym wobec tych, którzy myśleli i działali inaczej niż one, dla których to, co było święte i związane z Bogiem, było powodem ich unicestwienia. Dały świadectwo wielkiej odwagi, bohaterstwa i miłości.
– Jak nazywają się Siostry, które zostały beatyfikowane?
– Są to s. M. Paschalis Jahn, s. M. Adelheidis Töpfer, s. M. Melusja Rybka, s.M. Felicitas Ellmerer, s. M. Sapientia Heymann, s. M. Rosaria Schilling, s. M. Adela Schramm, s. M. Sabina Thienel, s. M. Edelburgis Kubitzki i s. M. Acutina Goldberg. Krwawe martyrologium Sióstr Elżbietanek rozpoczęło się z wkroczeniem Armii Czerwonej na Śląsk. Na tych terenach było najwięcej naszych domów zakonnych. Razem z ludnością doświadczały na co dzień i na każdym kroku brutalności żołdaków. Większość Sióstr pozostawała dobrowolnie, służąc chorym, opuszczonym, niedołężnym i osamotnionym. Płaciły za to najwyższą cenę, ginęły razem z nimi i to z różnych powodów: najczęściej broniąc swojej własnej czystości, godności innych kobiet, służąc pomocą samarytańską.
– Właśnie, przecież nasze Siostry mogły uciec, mogły się uratować, prawda?
– To prawda. Część Sióstr szukała schronienia razem z podopiecznymi poza Nysą. Większość pozostawała na miejscu z powodu niemożności ewakuacji, podeszłego wieku, choroby czy niedołęstwa. Siostra Adelhaidis, kochająca chorych, z wielką troską i matczynym ciepłem powiedziała: „Nie możemy pozostawić tych nieboraków samych, bo zginą”. Tymi słowami wyraziła miłość bliźniego wszystkich Męczenniczek.
– Na czym polegało nękanie ludności?
– Przede wszystkim na zastraszaniu poprzez podpalanie kościołów, okradanie i rabowanie, zabieranie i niszczenie naczyń liturgicznych, obrazów, figur, profanacji Najświętszego Sakramentu. Gwałcono kobiety, zwłaszcza siostry zakonne, rozstrzeliwano niewinnych ludzi.
– Kim były nasze Siostry?
– Prawdziwymi duchowymi córkami św. Elżbiety, Patronki Zgromadzenia. Życie naszych Sióstr było proste, zwyczajne, pełne wdzięczności za dar powołania. Wykonywały powierzone im obowiązki z miłością, oddaniem i poświęceniem, począwszy od prac domowych, gospodarczych, poprzez edukację dzieci i młodzieży, nade wszystko niosąc pomoc chorym, cierpiącym, niedołężnym i pozostawionym samym sobie. Myślę, że bardzo głęboko i na serio przejęły się słowami Chrystusa: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25, 40). One wiedziały, kto to są ci najmniejsi: to ci, co nie mają dachu nad głową, co są głodni, spragnieni, pozostawieni sami sobie. To właśnie im Siostry Męczenniczki ofiarowały to, co miały najdroższego: swoje myśli, umiejętności, uczucia, siły i dar z własnego życia.
– Siostro, w którym roku rozpoczęły się starania o ich beatyfikację?
– Zaraz po wojnie i przez długie jeszcze lata prawda o ich męczeństwie była przemilczana. Był zakaz mówienia czy pisania na temat bestialskich zachowań żołdaków. Ludzie byli zastraszani, aresztowani, często ginęli bez wieści. Siostry próbowały podjąć starania o rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego w 1946 r., jednak nie mogło to zostać zrealizowane. W roku 1959 Przełożona Generalna Matka Mathildis Küttner skierowała do biskupa Carla Marii Spletta prośbę o podjęcie starań związanych z otwarciem procesu beatyfikacyjnego Sióstr Elżbietanek, które zginęły na Śląsku z rąk żołnierzy radzieckich. Zapewniła, że postara się dla niego o pełnomocnictwo u kardynała Stefana Wyszyńskiego. Jednak lata 50. dla Kościoła w Polsce były niesprzyjające: aresztowanie Prymasa, odbieranie zakonom szpitali, placówek wychowawczych, przedszkoli, szkół, internowanie sióstr zakonnych do obozów przymusowej pracy, agitowanie ludzi Kościoła do współpracy z bezpieką. Trzeba było czekać aż 30 lat, do roku 1989, w którym nastąpiły zmiany polityczne. Na apel Ojca świętego Jana Pawła II, by wydobywać z kart historii imiona bohaterów i bohaterek, którzy ginęli w obronie wartości chrześcijańskich, w obronie Ojczyzny i z miłości do Boga i bliźniego, Zgromadzenie odpowiedziało pozytywnie i z wielką wdzięcznością. Obecnej Przełożonej Generalnej Matce Samueli Werbińskiej bardzo zależało, aby na nowo podjąć starania o beatyfikację Sióstr Męczenniczek jako wotum wdzięczności za ich bohaterską postawę, heroizm i odwagę. W grudniu 2010 r. otrzymałam nominację na postulatorkę.
– Wspomniała Siostra, że te dziesięć Sióstr Męczenniczek reprezentuje większą grupę Sióstr Elżbietanek, które w czasie II wojny światowej zginęły z rąk żołnierzy Armii Czerwonej. Ile tych Sióstr było rzeczywiście?
– Szczególną daninę krwi złożyło przeszło sto Sióstr Elżbietanek. Ginęły w różnych okolicznościach i w różnych miejscach, na przykład na ulicy, w klasztorach; zdarzało się, że znajdowano welony Sióstr na dworcu, ale Sióstr już nie znaleziono. Siostry były porywane, wywożone, a często w trakcie ucieczki ginęły. Nie znamy miejsc pochówku wielu z nich. O tych dziesięciu wyniesionych na ołtarze, wiadomości jest na tyle dużo, że można było rozpocząć proces beatyfikacyjny.
– Gdzie zginęły Siostry Męczenniczki, które zostały beatyfikowane?
– Cztery Siostry zginęły w samej Nysie: s. M. Melusja, s. M. Adelheidis, s. M. Felicitas i s. M. Sapientia. s. M. Paschalis zginęła w Sobotinie na terenie dzisiejszej Republiki Czeskiej. s. M. Rosaria zginęła w Nowogrodźcu, s. M. Acutina w Krzydlinie Wielkiej, s. M. Sabina w Lubaniu, s.M. Edelburgis w Żarach, s. M. Adela w Godzieszowie.
– W jakim czasie miała miejsce ich męczeńska śmierć?
– Wszystkie Siostry zginęły na początku 1945 r. Pierwsze zginęły już w lutym i marcu, niektóre zginęły w maju. Najpóźniej śmierć poniosła s. M. Paschalis, bo 11 maja, a więc właściwie już po zakończeniu działań wojennych. Konkretna data śmierci wynikała często z tego, kiedy do danej miejscowości wkroczyły wojska sowieckie.
– Czy zachowała się korespondencja Sióstr Męczenniczek?
– Owszem, mamy listy kilku Sióstr, które korespondowały z rodziną. Były to: s. M. Paschalis, s.M. Rosaria, s. M. Edelburgis, s. M. Adela, s. M. Melusja.
– O czym Siostry pisały do swoich najbliższych?
– Różne odczucia są ujmowane przez autorki listów, na przykład s. M. Paschalis po radosnym dniu obłóczyn pisze, że chce zadać sobie dużo trudu, by mogła być bardzo dobrą, sumienną Siostrą: „Teraz nie należymy już do tego świata, lecz całkowicie do naszego niebieskiego Oblubieńca”. Często wraca w listach do sytuacji panującej na Śląsku, martwi się o swoje rodzeństwo, szczególnie o braci, z powodu braku wiadomości o nich, ale stwierdza ufnie, że „wszyscy jesteśmy w rękach dobrego Boga”. Siostra M. Rosaria z wielką dokładnością informuje przełożonych o swojej sytuacji po przeniesieniu na inną placówkę. Jeden list zwraca szczególną uwagę, napisany po przeniesieniu jej do Katowic i zatrudnieniu w kurii katowickiej. Szczegółowo przedstawia grafik dnia codziennego i z pokorą prosi inne Siostry o pomoc w nowych obowiązkach. Natomiast list s. M. Melusji do brata jest bardzo ciepły, pełen zatroskania o jego życie: „Kochany Braciszku, informuj mnie o tym, gdzie jesteś, co porabiasz, bo my nic nie wiemy o Tobie”. Po s. M. Edelburgis zachowała się kartka z krótką, ale serdeczną treścią: „Z utęsknieniem czekam na Ciebie, Martusiu, żebyś przyjechała mnie kiedyś odwiedzić. Ale jeśli nie możesz, to widocznie taka jest wola Boża”. Po s. M. Adeli zachował się list napisany po przeniesieniu do Sobięcina koło Wałbrzycha. Wyraża w nim radość ze zmiany, podkreśla jednak, że nie może przyzwyczaić się do miejscowości, gdzie rozwinięty jest przemysł i znajduje się mnóstwo przedsiębiorstw. Na poprzedniej placówce, pełnej przyrody, zieleni, mogła lepiej oddychać i odpoczywać po znojnym dniu pracy. Podkreśla jednak: „Nigdy nie sprzeciwiam się woli Bożej, co Pan Bóg chce, to ja przyjmuję”. Te listy pokazują uczucia, relacje Sióstr do swoich bliskich, widać potrzebę kontaktu ze swoją rodziną. Mówią też dużo o duchowości tych Sióstr, że były one przygotowane na wszystko. Nie było pytań: „dlaczego ja?”. Szły, bo czuły, że taka jest wola Boża objawiona im przez przełożonych. Widać ich ducha posłuszeństwa, miłość do Zgromadzenia, wdzięczność Panu Bogu za dar powołania, a jednocześnie dumę, że Pan Bóg je powołał. Pogodzenie się z wolą Bożą, posłuszeństwo wobec Pana Boga i przełożonych, bezgraniczne oddanie chorym, cierpiącym, są owocem dobrze spełnionego elżbietańskiego posłannictwa w realizowaniu charyzmatu Zgromadzenia.
– Przygotowania do beatyfikacji i sama beatyfikacja miały miejsce w czasie, kiedy na Ukrainie toczy się wojna z rosyjskim najeźdźcą.
– Do tej wielkiej uroczystości wyniesienia naszych Sióstr Męczenniczek do chwały ołtarzy Zgromadzenie przygotowywało się w szczególnej atmosferze i scenerii. Wołanie dziś o pokój z różnych stron świata przy równoczesnym odrzucaniu Boga przez narody i państwa wydaje się być paradoksem. Ilekroć społeczności odrzucały Chrystusa, Jego przykazania i wartości, które nam przekazał, wtedy zawsze prowadziło to do zbrodniczych systemów totalitarnych, ludobójstwa, upadku moralności i kultury. Mamy tego przykład u naszych sąsiadów na Ukrainie. Wojsko rosyjskie robi to samo, co robili czerwonoarmiści w 1945 r. na wschodnich terenach Polski i na Śląsku. Przesuwają się przed naszymi oczami te same sceny, ten sam scenariusz i ci sami reżyserzy. Panująca wokół sytuacja jest widocznym znakiem od Boga, by właśnie dziś w czasie beatyfikacji elżbietańskich Męczenniczek wypraszać prawdziwy pokój Chrystusowy przez wstawiennictwo bohaterskich Sióstr, które doświadczyły na sobie poniżenia, pohańbienia, grozy wojny. Bóg doświadczył je jak złoto w tyglu i przyjął ich całopalną ofiarę. W dzień nawiedzenia swego zajaśnieją. I nadszedł ten dzień, bo 11 czerwca zajaśniały, otrzymawszy tytuł błogosławionych. To właśnie one mogą uprosić dla Polski, Ukrainy i wszystkich narodów, gdzie cierpią i giną niewinni ludzie, prawdziwy Chrystusowy pokój.
– Kim dla naszego Zgromadzenia są Siostry Męczenniczki?
– Chwalebna śmierć naszych Współsióstr i świętość ich całego życia jest dla nas wielką dumą. Bohaterskie Męczennice są jak wiatr w żagle dla naszego Zgromadzenia, są „mocarzami ducha”. Ich duchowość – pełna prostoty, troski o człowieka, otwartości na bliźnich – jest realną odpowiedzią na potrzeby współczesnego świata, jest nowym powiewem w realizowaniu charyzmatu i zachętą, by każda z nas była nośnikiem światła Ewangelii na dzisiejsze trudne czasy.
– Dziękuję za rozmowę.
Jeśli chcesz już dzisiaj przeczytać wszystkie teksty Miesięcznika, zamów prenumeratę.