Ludzie dają siłę
Pani Teresa przeżyła amputację dwóch nóg. Siłę do życia zawdzięcza Bogu, rodzinie, sąsiadom i lokalnej wspólnocie Caritas.
2022-08-09
Choroba zaczęła się niewinnie. Mała plamka na stopie nie zapowiadała poważnych problemów. Zmiana jednak rosła i stawała się coraz bardziej bolesna i uciążliwa, wkrótce pojawiły się kolejne. Po wizycie u lekarza okazało się, że to miażdżyca, i to w zaawansowanym stadium. Ryzyko zakażenia było bardzo duże. Niestety decyzja lekarzy była trudna do przyjęcia. Nogę trzeba amputować. Po kilku latach powtórka – amputacja drugiej nogi, a przecież już po pierwszej było ciężko. Wszystko zadziało się błyskawicznie, choroba postępowała w bardzo szybkim tempie. Niełatwy pobyt w szpitalu i nowa rzeczywistość, w której trzeba się odnaleźć po powrocie do domu.
Z drugim człowiekiem
Pani Teresa przez lata opiekowała się swoimi schorowanymi rodzicami i teściami. Poświęcała swój czas i energię, aby ulżyć im w cierpieniu. To taki ludzki odruch serca, jakże ważny i potrzebny. Po latach to ona sama potrzebuje pomocy. Każdy dzień jest bowiem wyzwaniem. Pani Teresa porusza się na wózku inwalidzkim. Przy łóżku ma zamocowane specjalne drążki, które pomagają jej zmieniać pozycję. Przeniesienie się z łóżka na wózek wymaga jednak czyjejś pomocy. Jej przyjmowanie nie zawsze jest łatwe. Dla kogoś, kto całe życie był niezależny i oddany innym, spojrzenie na siebie jako na osobę, która sama potrzebuje pomocy jest wyzwaniem. A przecież przy takiej niepełnosprawności zwykła higiena osobista czy wykonanie innych, podstawowych życiowych czynności, jest trudne.
Na szczęście jest rodzina. Pani Teresa wiele lat temu została wdową, nie ma także dzieci, pomagają jednak jej bratanice i bratankowie. Zawsze znajdzie się ktoś, kto ugotuje obiad, pomoże ustawić telewizor czy skosi trawę w ogrodzie. Utrzymanie domu, to wyzwanie zarówno fizyczne, jak i finansowe. Trzeba przecież rozpalić w piecu, który znajduje się w piwnicy. To zadanie dla osoby poruszającej się na wózku jest niemożliwe do wykonania.
Dużym wsparciem jest także wspólnota parafialnej Caritas. Jej członkowie starają się wychodzić naprzeciw potrzebom osób znajdujących się w różnych trudnych życiowych sytuacjach. Pani Teresa mieszka bowiem w Bojkowie – dzielnicy Gliwic, która była kiedyś wsią. Tutaj tak wiele osób, szczególnie starszych, zna się od dawna, nieraz przez całe życie. Lokalna społeczność jest czymś niezastąpionym. Wzajemne pomaganie sobie i interesowanie się innymi jest tutaj czymś naturalnym. Gdy ktoś potrzebuje pomocy, to nie zostaje sam. Członkowie parafialnej Caritas przynajmniej raz w tygodniu zaglądają do pani Teresy. Przynoszą paczki przygotowane przez Caritas diecezji gliwickiej. Jest to wsparcie dla osób, których sytuacja materialna jest trudna i nie zawsze pozwala na zapewnienie wszystkich podstawowych potrzeb. Odwiedziny nie polegają jedynie na przekazaniu potrzebnych artykułów. To wspaniała okazja żeby porozmawiać, dowiedzieć się co słychać i jak się żyje – tak po prostu, z dnia na dzień. Dla pani Teresy to możliwość spotkania z drugim człowiekiem, nieraz wyżalenia się i ponarzekania, a nieraz pokazania pełnego humoru dystansu do rzeczywistości. Poczucia humoru nasza bohaterka bowiem nie straciła. W ogromie cierpienia, z którym Pani Teresie przychodzi się mierzyć każdego dnia, to właśnie radosne podejście do życia pomaga w trudnościach.
W Bogu nadzieja
Wiara w życiu pani Teresy zajmuje niezwykle ważne miejsce. To z niej czerpie ona siłę do codziennego zmagania się z trudnościami. Transmisje Mszy świętych i nabożeństw oraz codzienna modlitwa pomagają zachować spokój i nie poddawać się. Jest to niezwykle ważny element każdego dnia. W końcu to przecież Pan Bóg rozumie człowieka najlepiej. Jemu można powierzyć swoje troski i zmartwienia. Pani Teresa należy także do wspólnoty Żywego Różańca, a konkretnie do Róży Różańcowej Caritas. Mimo że nie uczestniczy w modlitwie w świątyni, to w zaciszu własnego domu powierza się opiece Matce Bożej i stara się wypraszać za jej wstawiennictwem potrzebne łaski.
Panią Teresę odwiedza także proboszcz parafii, ks. Piotr Szczygielski. Każda wizyta i przyjęcie sakramentów dają siłę do zmagania się z cierpieniem.
Kiedy człowiek znajdzie się w tak trudnej sytuacji życiowej każdy gest życzliwej osoby jest na wagę złota. Wszelka pomoc i dobre słowo sprawiają, że chory nie jest sam. Mimo że nigdy nie zrozumiemy tak naprawdę co osoba cierpiąca czuje, to możemy pomóc jej i ją wesprzeć. Lokalna społeczność, której częścią jest pani Teresa, nie pozwala jej załamać się w chorobie i przytłoczyć się cierpieniem. Wspólnota Caritas, rodzina czy zwykli ludzie dobrej woli, pozwalają znajdować i doceniać dobro każdego dnia. Tak to już często jest, że ludzie, którzy poświęcali w życiu swój czas i energię na pomoc bliźnim, zwykle tę pomoc otrzymują, gdy sami są w potrzebie. Historia pani Teresy pokazuje, że wokół nas są osoby, które potrzebują pomocy. Otwarcie serca na innych jest miarą naszego człowieczeństwa. Od nas samych zależy czy będziemy potrafili i chcieli wesprzeć drugiego. Nie da się przecenić roli wspólnoty w życiu osoby cierpiącej. Gdy człowiek jest przykuty do łóżka lub wózka inwalidzkiego i nie ma możliwości poruszania się o własnych siłach, każdy gest dobroci pomaga przetrwać kolejny dzień. Warto też pamiętać, że ofiarowane komuś dobro, zawsze wraca do dawcy. Dzisiaj świat zdaje się przekonywać, że dobro się nie opłaca, że nie warto się wysilać, jednak nie dajmy sobie wmówić, że to prawda. Bądźmy dobrzy, życzliwi, współczujący i hojni bez względu na wszystko.
Zobacz całą zawartość numeru ►
Jeśli chcesz już dzisiaj przeczytać wszystkie teksty Miesięcznika, zamów prenumeratę.