Spojrzenie, które uzdrawia
Zacheusz chce spotkać Jezusa twarzą w twarz. Pragnie również, żeby Jezus spojrzał na niego! Nikt w mieście nie patrzył na Zacheusza z miłością, nikt nie pokładał w nim żadnych nadziei. Był więźniem swojej pracy, złej reputacji i samotności.
2022-10-29
Komentarz do fragmentu Ewangelii Łk 19, 1-10
XXXI niedziela zwykła
Spotkanie Zacheusza z Jezusem ma miejsce w kontekście trzeciego, ostatniego etapu drogi Jezusa do Jerozolimy, tuż przed kulminacyjnymi wydarzeniami Jego ziemskiego życia: męką, śmiercią i zmartwychwstaniem. Dlatego możemy patrzeć na tę historię jako na wydarzenie streszczające w jakiś sposób całą Jego misję: „Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło”.
Właśnie w Jerozolimie ma się wypełnić Boży plan w życiu Jezusa: przez odrzucenie i śmierć do zwycięstwa i chwały. Tego planu nie rozumieją nawet uczniowie, którzy idą za Nim, a cóż dopiero dyrektor urzędu podatkowego w bogatym Jerychu, które w sensie geograficznym leży co prawda blisko Jerozolimy, jednak w sensie duchowym Zacheusz znajduje się bardzo daleko od drogi zbawienia, którą podąża Jezus. A jednak, co niemożliwe u ludzi, u Boga jest możliwe.
Historię o Zacheuszu poprzedza bezpośrednio scena uzdrowienia ślepca pod murami Jerycha. Jezus dokonuje rzeczy niemożliwej dla ludzi, która sprawia, że wszyscy „głoszą chwałę Boga”. Ten głos chwały dosięga Zacheusza zamkniętego w swoim bogactwie i skłania go do wyjścia na spotkanie z Kimś, kogo dotąd nie znał. Dzięki temu staje się na nowo uczestnikiem zbawienia, „synem Abrahama”. Cud uzdrowienia ślepca sprawia, że również Zacheusz może ujrzeć Zbawienie!
Zacheusz chce spotkać Jezusa twarzą w twarz. Pragnie również, żeby Jezus spojrzał na niego! Nikt w mieście nie patrzył na Zacheusza z miłością, nikt nie pokładał w nim żadnych nadziei. Był więźniem swojej pracy, złej reputacji i samotności. Równocześnie jednak słyszał, że po spotkaniu z Jezusem życie ślepego żebraka siedzącego przy drodze do Jerycha uległo całkowitej przemianie. Słyszał być może echo przypowieści o celniku usprawiedliwionym nie na podstawie własnych zasług, ale na skutek pokornej modlitwy o miłosierdzie. Słyszał też zapewne, że Jezus powołał celnika Lewiego do grona swoich uczniów i że wywołał skandal, gdy podczas przyjęcia w domu Lewiego ucztował z wieloma innymi celnikami i ludźmi powszechnie uważanymi za publicznych grzeszników. Słyszał o nim bardzo wiele. Owo słyszenie wzbudziło w nim wiarę i przerodziło się w wielkie pragnienie, by Go widzieć.
Jego pragnienie napotyka na trudności. Pierwszą jest fizyczny wzrost, drugą – duchowa kondycja człowieka skorumpowanego i zapewne zły obraz samego siebie, trzecią wreszcie – wrogość postronnych ludzi, który uważali siebie za sprawiedliwych i pobożnych, a nim gardzili. Czuł się mały także duchowo i moralnie. Jednak właśnie ta małość, która nie broni się przed prawdą o sobie, czyni go zdolnym do przyjęcia przebaczenia i sprawi, że jako pierwszy wejdzie do Królestwa Bożego.
Zacheusz szuka spotkania z Jezusem, a jednak okazuje się, że w rzeczywistości to Jezus idzie śladem Zacheusza szukając go! Uderzające jest to, że Jezus spogląda na Zacheusza z niskości. Objawia pokorę Boga, który kochając człowieka, czyni się mniejszym od niego. Objawia się jako Bóg bezdomny, który szuka dla siebie miejsca w sercu człowieka. Jezusowe wezwanie wstrząsa Zacheuszem, przekracza pod każdym względem jego oczekiwania. Z jednej strony bardzo pragnął zobaczyć Jezusa, z drugiej jednak chyba nie wierzył, że osobiste spotkanie będzie możliwe, dlatego siedząc na drzewie zachowywał postawę kibica patrzącego z pewnego dystansu. Jezus zatrzymuje się, patrzy wprost na niego i zaczyna do niego mówić pokonując ten dystans. Co więcej, zwraca się do niego wprost po imieniu. Jest to wyraz przyjaźni i serdeczności, a także objawienie Bożego miłosierdzia.
Jezus objawia się jako dobry Pasterz, który przychodzi od Boga by odnaleźć i ocalić każdego człowieka, podobnego do zagubionej owcy, zagubionej drachmy, zagubionego, marnotrawnego syna. Do potrójnej przypowieści z Łukaszowej Ewangelii nawiązuje użyty tu imiesłów apololos – „to co zaginęło”. Termin ten wyraża ideę zatracenia, zguby totalnej, doczesnej i wiecznej. Grzech nie jest jakimś banalnym naruszeniem nałożonych przez Boga przepisów, ale egzystencjalną katastrofą, z której tylko Jezus może uratować człowieka. Oto właśnie ocalony został jeden grzesznik – Zacheusz. Jest on zapowiedzią, że już wkrótce, w Jerozolimie, Jezus złoży Siebie w ofierze, aby ocalić wielu.