Chrystus Król – władca czy sługa?
Kiedy więc służę innym z oddaniem i troską, kiedy odwiedzam chorego w szpitalu albo samotnego sąsiada z okolicy, zajmuję miejsce po prawej stronie Jezusa Króla. Kiedy w oczach świata staję się ostatni i zapomniany, wtedy dziedziczę Boże Królestwo. Kiedy staję się sługą, jestem największy w oczach Boga.
2024-11-20
Sztuka lubi Go tak przedstawiać – siedzącego na wysokim tronie, w koronie i z krzyżem w dłoni, który staje się wówczas bardziej atrybutem zwycięstwa i władzy niż znakiem męki. W naszej zbiorowej świadomości Jezus jako Król przypomina zazwyczaj władcę rodem ze średniowiecznych wyobrażeń.
Nasze wyobrażenia o Bożym panowaniu mają również swoje zakorzenienie w Piśmie Świętym. W końcu Słowo Boże niejednokrotnie przedstawia nam Boga jako władcę, przed którym klękają królowie tej ziemi. On prowadzi wojnę w obronie Izraela, wymierza sprawiedliwość, karci narody. Cały Izrael jest zresztą przedstawiany jako wybrany przez Boga naród, którym On rządzi i w sposób szczególny się opiekuje. Warto w tym kontekście przypomnieć, że przecież Izraelici – już po wyjściu z Egiptu i po przybyciu do Ziemi Obiecanej – długo nie potrafili wybrać swojego króla. Istniało silne przekonanie, że jedynym władcą narodu wybranego jest Bóg i wyłonienie jakiegokolwiek ziemskiego przywódcy byłoby wystąpieniem przeciw Niemu. I chociaż Izraelici teoretycznie wiedzieli, że Bóg nie jest podobny do ludzi, a Jego panowanie nie przypomina ziemskich praw, w praktyce oczekiwali Jego królestwa na ziemi, do tego stopnia, że Mesjasz, którego się spodziewali, stał się w końcu w ich wyobrażeniach głównie wybawicielem politycznym. W rzeczywistości królowanie Jezusa nie jest w niczym podobne do rządów sprawowanych przez ziemskiego monarchę. Jezus Chrystus Król Wszechświata to zupełnie inny władca.
Jak zatem myśleć o Chrystusie Królu? Jak przeżywać Jego panowanie? Powiedział nam o tym sam Jezus. Gdy Jego uczniowie kłócili się o to, kto zasiądzie na tronie po Jego prawej lub lewej stronie, aby dostąpić najwyższych zaszczytów, Jezus upomniał ich, wskazując właściwą perspektywę myślenia. Zanim bowiem doświadczymy faktycznej chwały Bożego Królestwa w Wieczności, trzeba nam skupić się najpierw na tym, jak Bóg chce, aby przejawiała się ona w doczesności. Uczniowie Jezusa myśleli najpierw o przyszłych godnościach. Próbowali targiem lub podstępem zapewnić sobie najlepszą pozycję w Wieczności. Nie zważali przy tym na drugiego człowieka – gotowi za wszelką cenę dążyć do upragnionego celu. W swym postępowaniu przypominali bardziej dworskich intrygantów, którzy za plecami króla próbują spiskować przeciw sobie, aby najlepiej wkupić się w Jego łaski. Chcieli być więc pierwsi, wznieść się ponad innych, i o to od samego początku – także podążając za Jezusem – usilnie zabiegali.
A Jezus? Wiedząc o tym, konsekwentnie burzył im tę po ziemsku ułożoną perspektywę. Uczył ich, że zamiast zabiegać o zaszczyty, powinni ćwiczyć się w pokorze i cichości serca, zajmować nie pierwsze, lecz ostatnie miejsca i w ogóle dążyć do tego, aby zamiast pierwszymi, stać się ostatnimi. To zupełne odwrócenie hierarchii. Istotą Bożego królestwa i królewskim stylem życia staje się nie odbieranie zaszczytów i przyjmowanie wyrazów czci oraz służby, ale przeciwnie – okazywanie bliźniemu bezinteresownego szacunku i służenie mu z miłością, nawet jeśli znajduje się w tym życiu na marginesie. Pierwsi mają więc być ostatnimi, a chcący zasiadać po prawicy Boga – sługami najbardziej nędznych i ubogich. To właśnie jest prawdziwe oblicze Bożego królestwa – takie, jakiego oczekuje od nas Bóg. Zresztą, przecież On sam konsekwentnie nam je pokazał. Święty Paweł pisze o tym wyraźnie, nauczając o Synu Bożym: „On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem – ku chwale Boga Ojca” (Flp 2, 6-11).
Kiedy więc służę innym z oddaniem i troską, kiedy odwiedzam chorego w szpitalu albo samotnego sąsiada z okolicy, zajmuję miejsce po prawej stronie Jezusa Króla. Kiedy w oczach świata staję się ostatni i zapomniany, wtedy dziedziczę Boże Królestwo. Kiedy staję się sługą, jestem największy w oczach Boga.
Czy jestem gotowy poddać się pod panowanie takiego właśnie Króla? Nawet jeśli jeszcze nie do końca, chcę już dzisiaj wybrać Go jako swego Pana i Króla, oddając Mu swe życie, aby nim kierował. Wyrzekając się złego ducha i wszystkich jego spraw, ogłosić uroczyście, że moje życie należy do Boga i że całkowicie Mu je zawierzam, oddając się do Jego dyspozycji, by mnie prowadził. „Króluj nam, Chryste! Zawsze i wszędzie!”.