Magnificat Maryi
Maryja miała piękne i czyste serce, pozbawione obłudy. Tylko takie potrafiło zobaczyć dar nawet w najbardziej prozaicznych, na pierwszy rzut oka nic nieznaczących wydarzeniach. Serce to dostrzegało obecność Boga w każdej sytuacji życiowej, potrafiło słuchać Jego głosu
2022-12-22
Komentarz do fragmentu Ewangelii Łk 1, 46-56
IV tydzień adwentu
Szpital, a tym bardziej hospicjum, jest miejscem, gdzie chorzy zdejmują z nas maski. Widzą to, co naprawdę jest w nas. Potrafią zobaczyć naszą radość i przygnębienie. Co stanowi dla mnie ostrzegawczy sygnał? Pacjenci, którzy od czasu do czasu dostrzegają we mnie smutek i zadają pytanie, jak miecz obosieczny przeszywające serce: „A ksiądz chyba dziś jakiś smutny?”.
Ze smutkiem zmagają się także chorzy. Ich dolegliwości zdrowotne wszystko weryfikują. Mury szpitalne mogłyby wiele opowiedzieć o tych, których pobyt w szpitalu jeszcze bardziej zamyka, sprawia, że do obok leżących i personelu mają nieustannie pretensje, wyrażają wprost swoje przewrażliwienie. Możemy oczywiście wszystko zrzucać na chorobę, warunki szpitalne, brak empatii lekarzy czy pielęgniarek. Zdarza się i tak. Ale w salach szpitalnych można spotkać także osoby, których ciało wyniszczone różnymi zabiegami, zmęczone zażywaniem leków zbiega się z pokojem serca i pogodzeniem ze swoim losem, a przede wszystkim z cierpieniem. Z ust chorego można wtedy usłyszeć słowa wdzięczności kierowane w stronę personelu czy opiekuna medycznego, jak również kapelana.
W czym tkwi źródło radości i smutku?
Maryja przynosi odpowiedź: „Wielbi dusza moja Pana…”. Czy Matka Boża nie miała powodów do smutku? Czy nie odczuwała zmęczenia, podążając w stanie błogosławionym kilkanaście dni po górzystej drodze z Nazaretu do Ain Karem? A jednak na zawołanie Elżbiety: „błogosławiona jest, która uwierzyła”, wypowiada słowa, zanurzone w historii zbawienia. Wypływają one prosto z serca, są niczym żywa Biblia, co czyni je wiarygodnymi przed Elżbietą i domownikami.
Lekarstwem na nasz smutek jest zatem żywe Słowo, które oczyszcza myśli, leczy rany, uzdrawia rozchwiane emocje.
Maryja miała piękne i czyste serce, pozbawione obłudy. Tylko takie potrafiło zobaczyć dar nawet w najbardziej prozaicznych, na pierwszy rzut oka nic nieznaczących wydarzeniach. Serce to dostrzegało obecność Boga w każdej sytuacji życiowej, potrafiło słuchać Jego głosu.
Maryja wielbiąca Boga to kobieta, która nie unosiła się pychą, nie miała do nikogo pretensji, nie czyniła nikomu wyrzutów nawet wtedy, gdy mogła mieć ku temu powody. Dostrzegła, że największym lekarstwem na przeciwności życiowe jest radość, która rodzi się z głębokiej więzi z Bogiem.
Źródłem pocieszenia i radości jest Bóg. Zawsze tam, gdzie jest On, pomimo niesprzyjających okoliczności życiowych, tysiąca powodów do smutku, w sercu rodzi się łaska, która przynosi dar radości. Jest ona owocem Ducha Świętego.
Panie Boże, czasami mocą Ducha Świętego, którą napełniona była także Maryja, pokonujesz we mnie momenty smutku i zmęczenia. Z Tobą każdy kolejny obchód chorych staje się źródłem wewnętrznej radości. To Ty radujesz moje serce duszami niespodziewanie proszącymi o spowiedź. To Ty aranżujesz kolejny dziś sakrament chorych, spotkanie, rozmowę, która przywraca sens życia. Bóg każdego dnia pozwala nam być darem dla innych – oto największa radość!
Maryjo, już teraz rozumiem wyśpiewany przez Ciebie „Magnificat” w domu Elżbiety. Dziękujesz za święte imię Boga, za rzeczy, które Ci uczynił, za głodnych, których nasyca dobrami. Naucz i mnie postawy wdzięczności. Niech Twój uśmiech pojawi się o poranku na mojej twarzy.