Kotwica nadziei

Właśnie tam, gdzie przebywa Jezus, mamy zapuścić kotwicę naszej nadziei. A przebywa zarówno w niebiańskim sanktuarium, siedząc po prawicy Ojca, jak i w każdym tabernakulum, w świątyniach ziemskich, będących przedsionkami nieba.

2023-01-17

Komentarz do fragmentu Hbr 6, 10-20
II tydzień zwykły

Dzisiejsze czytanie z Listu do Hebrajczyków to piękny i rozbudowany tekst o nadziei. Jest tam mowa o tym, że nadzieja jest „zaofiarowana”, czyli jest darem Bożym, który w zaczątkowej formie otrzymaliśmy wraz ze chrztem świętym. Od dnia chrztu życie chrześcijanina może być życie pełnym nadziei. Nadzieja to pozytywne spojrzenie w przyszłość. 

Autor Listu do Hebrajczyków daje przykład Abrahama, który tak długo czekał na wypełnienie się Bożej obietnicy. Obietnicą było, że stanie ojcem mnóstwa narodów, a przecież przez tyle lat wyczekiwał potomka. Autor Listu Hebrajczyków pisze tak: „Albowiem gdy Bóg Abrahamowi uczynił obietnicę nie mając nikogo większego, na kogo mógłby przysiąc, przysięgał na samego siebie, mówiąc: Zaiste, hojnie cię pobłogosławię i ponad miarę rozmnożę. A ponieważ tak cierpliwie oczekiwał, otrzymał to, co było obiecane”. To oczekiwanie było wielką próbą dla Abrahama, ciężkim doświadczeniem. Pozostał jednak wierny Bogu, pomimo że wszystko wskazywało na to, że Bóg zawiódł, że Bóg milczy, że Bóg zapomniał.

My też mamy nasze oczekiwania i pragnienia. Gdy jesteśmy chorzy, chcemy powrotu do zdrowia, pragniemy wrócić do pełni sił. Pragniemy znaleźć dobrego lekarza, szukamy skutecznego leku. Modlimy się w tych wszystkich intencjach, nieraz długo: tygodniami, miesiącami. Bo chrześcijanin jest człowiekiem nadziei. Czasem odczuwamy, że Bóg o nas zapomniał. Nieraz jednak nie zauważamy, że dobra, o które prosimy, faktycznie pojawiają się. My często nie uznajemy, że to dar Boży. Mówimy sobie, że to medycyna, że to lekarze, że to nasza troska. I to wszystko prawda, jednak nie zauważamy często, że u podstaw tych pozytywnych zmian leży łaska Boża.  A Bóg naprawdę często spełnia nasze oczekiwania. 

Owszem, nie zawsze, nie każda modlitwa są wysłuchane tak jak byśmy tego sobie życzyli i jak o to modliliśmy się. Czasem zdrowie nie wraca, a siły ubywają, zamiast ich przybywać. Rzeczywiście, mówiąc i sądząc po ludzku, można stracić nadzieję. Jednak chrześcijan chwyta się wtedy jeszcze mocniej nadziei, tej nadziei – jak mówi Autor Listu do Hebrajczyków – „do końca”. Czytamy: „Pragniemy zaś, aby każdy z was okazywał tę samą gorliwość w doskonaleniu nadziei aż do końca”. Nadzieja „do końca” to ta, sięgająca życia wiecznego, to ta, która rodzi przekonanie, że śmierć nie jest kresem, ale jedynie przejściem do nowego życia. Tak, to prawda, że w ciężkich doświadczeniach choroby, niedołężności, starości może ubywać nadziei, może rodzić się „ospałość w nadziei”. Dlatego Autor zachęca i przestrzega: „abyście nie stali się ospałymi, ale naśladowali tych, którzy przez wiarę i cierpliwość stają się dziedzicami obietnic”. No i właśnie Abrahama daje nam za przykład. A Abraham doświadczał nie tylko cierpień związanych z wieloletnim brakiem potomstwa. Już po urodzeniu się Izaaka został wystawiony na jeszcze cięższą próbę: miał złożyć w ofierze swojego syna. Ale także tu pozostał wierny Bogu. Autor Listu do Hebrajczyków wskazuje, że w tych najtrudniejszych doświadczeniach życiowych pozostaje „wiara i cierpliwość”. Wiara to więź z Bogiem, cierpliwość to długodystansowa postawa w trudnych doświadczeniach, karmiona właśnie nadzieją. Bo i cierpliwość i nadzieja nastawione są na przyszłość.

Wreszcie padają najważniejsze słowa: „Trzymajmy się jej jako bezpiecznej i silnej kotwicy duszy, kotwicy, która przenika poza zasłonę, gdzie Jezus poprzednik wszedł za nas, stawszy się arcykapłanem na wieki na wzór Melchizedeka”. Kotwica, by spełniła swoją funkcję musi zejść bardzo głęboko, by dotknąć dna, by zahaczyć się o skałę w ten sposób, czyniąc statek stabilnym. Autor Listu do Hebrajczyków zachęca, by naszą nadzieję zakotwiczyć „poza zasłoną”. Jest to nawiązanie do budowy świątyni jerozolimskiej, do jej Miejsca Najświętszego, w którym przebywała arka przymierza. Do tego Najświętszego Miejsca mógł wejść tylko wchodził arcykapłan i to raz w roku. W chwili śmierci Jezusa na krzyżu ta właśnie zasłona rozerwała się, co chrześcijanie jednoznacznie odczytali jako znak duchowego wejścia w tę Najświętszą Przestrzeń samego Jezusa, już po Jego śmierci. Tak właśnie pisze o tym Autor Listu do Hebrajczyków, w omawianym fragmencie. I właśnie tam, gdzie przebywa Jezus, mamy zapuścić kotwicę naszej nadziei. A przebywa zarówno w niebiańskim sanktuarium, siedząc po prawicy Ojca, jak i w każdym tabernakulum, w świątyniach ziemskich, będących przedsionkami nieba.

Tak, właśnie tam zapuśćmy kotwicę naszej nadziei. Jeśli możemy i mamy tylko siły, przychodźmy na adoracje czy to do kościołów parafialnych, czy to do kaplic szpitalnych. Jeśli nie jest to możliwe, czyńmy sobie jakieś kąciki modlitwy we własnych domach, przy własnych łóżkach: jakieś małe kaplice, w których spotkamy się sam na sam Bogiem i w głębię tych naszych spotkań zarzućmy kotwicę naszej nadziei.                     

Autorzy tekstów, Ks. Bartoszek Antoni, Rozważanie, Komentarz do ewangelii

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 23.11.2024