Miłość dzielona i rozmnażana
Dzisiejsza Ewangelia bardziej niż o niezwykłym cudzie, który dokonał się na tym pustkowiu, bardziej niż o okolicznościach, liczbach czy o czymkolwiek innym, opowiada i pragnie uczyć kolejne pokolenia uczniów Chrystusa bezinteresownej, współczującej miłości, która jako dar z siebie jest największym cudem.
2023-02-11
Rozważanie fragmentu Ewangelii Mk 8, 1-10
V Tydzień zwykły
Ewangelia dzisiejszego dnia opisuje jeden z najbardziej spektakularnych cudów, jakich dokonał Jezus podczas swojej publicznej działalności. Było nim cudowne rozmnożenie 7 bochenków chleba i nakarmienie nimi ponad 4 tysięcznego tłumu towarzyszących mu słuchaczy.
Czasem zastanawiam się ilu spośród tych 4 tysięcy cudownie nakarmionych rzeczywiście mogłoby zaświadczyć o tym niezwykłym wydarzeniu? Garstka apostołów, kilkunastu lub kilkudziesięciu najbliżej stojących uczniów, pewna grupa mężczyzn, kobiet i dzieci. A reszta? W takim tłumie łatwo było przegapić szczegóły tego co się działo kilkadziesiąt czy kilkaset metrów dalej. Zresztą czy to ważne skąd wziął się chleb? Dla tych ludzi, zapewne tak, jak dla ludzi wszystkich czasów i pod każdą szerokością geograficzną, najważniejsze było nie to, skąd pochodził chleb, ale to, że przestali być głodni, że ktoś – nieważne kto – zadbał o ich podstawowe potrzeby.
Zreszta i tak nie o to chodzi. Wbrew pozorom w tej ewangelicznej relacji nie chodzi o liczbę słuchaczy, ilość bochenków chleba i ryb, ani nawet o odległość dzielącą potencjalnych świadków od centrum tego wydarzenia.
Nie dbał o to nawet i sam Jezus, który starał się niejako pozostać w cieniu. Świadczą o tym słowa relacji św. Marka: „…przywołał do siebie uczniów i rzekł im: «Żal Mi tego tłumu, bo już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść…». I nieco dalej: „A wziąwszy siedem chlebów, odmówił dziękczynienie, połamał i dawał uczniom, aby [Oni] je podawali. I podali tłumowi”. To samo uczynił z rybami.
Sądzę, że ta Ewangelia bardziej niż o niezwykłym cudzie, który dokonał się na tym pustkowiu, bardziej niż o okolicznościach, liczbach czy o czymkolwiek innym, opowiada i pragnie uczyć kolejne pokolenia uczniów Chrystusa bezinteresownej, współczującej miłości, która jako dar z siebie jest największym cudem.
Niemal w każdym zakątku naszej Ojczyzny ciągle nie brakuje „głodnych”. Ubodzy, którzy z trudem „wiążą koniec z końcem” lub dosłownie nie mają co włożyć do ust. Bezdomni, którzy z takich czy innych powodów, nie zawsze zależnych od własnych wyborów, utracili dach nad głową, nie mając za co się przyodziać ani czym się ogrzać. Ludzie żyjący w warunkach niegodnych człowieka. Samotni, opuszczeni przez najbliższych, łaknący czyjejś obecności, czyjegoś dobrego słowa albo chociaż gestu... Jest ich wielu, ciągle zbyt wielu. Ale wielu jest i takich, którzy bez werbli i wiwatów, bez medali uznania i blasku fleszy, czasem zupełne anonimowo przychodzą innym z pomocą, przekazując im tę „kromkę chleba”, której akurat potrzebują. Taka miłość - dzielona i rozmnażana bez rozgłosu i wrzawy - zapisuje się w sercu samego Boga. To oni - członkowie parafialnych czy szkolnych zespołów charytatywnych i kół Caritasu, rozmaici wolontariusze czy anonimowi darczyńcy są przedłużonymi ramionami samego Chrystusa i pośrednikami w cudzie rozmnożenia.
Dziś, gdy już 31. raz obchodzimy Światowy Dzień Chorego, nie sposób nie wspomnieć o jeszcze jednej grupie „głodnych”. To ludzie chorzy, cierpiący, niepełnosprawni i posunięci w latach. Jednak ich rola w tym „Cudzie miłości” jest szczególna, bo podwójna. Są nie tylko odbiorcami, ale i dawcami miłości miłosiernej. Poprzez dar swego cierpienia i modlitwy dobrowolnie ofiarowanej Bogu wyjednują światu wiele potrzebnych łask. Zaś przykład ich cierpienia złączonego z cierpieniem Jezusa ma moc pobudzania innych do wiary, nadziei i miłości.
Niech zatem ten dzień i czytana dziś Ewangelia uczy nas wszystkich dzielenia się, które - zgodnie z Bożą logiką - oznacza nie tylko „dawać” ale i „współcierpieć’, „współczuć”, „towarzyszyć".