O co prosimy?
Szukając odpowiedzi, warto zwrócić uwagę na pewne dopowiedzenie w dzisiejszej Ewangelii: „Gdy któregoś z was syn prosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? Albo gdy prosi o rybę, czy poda mu węża?”. Dlaczego Jezus odwołuje się do chleba i ryb?
2023-03-02
Komentarz do fragmentu Ewangelii Mt 7, 7-12
I tydzień Wielkiego Postu
Zawsze z trudnością czytam słowa dzisiejszej Ewangelii z ambony kaplicy szpitalnej. Moimi słuchaczami wówczas są chorzy, niekiedy na wózkach inwalidzkich, z różnymi, mniej lub bardziej groźnymi chorobami. Czasami czekają na trudną diagnozę, której wciąż nie można postawić mimo wielu badań. Często z modlitwą na ustach wypatrują pomyślnego końca terapii, która wydaje się być coraz bardziej męcząca, ciągnąca się w nieskończoność. Na obchodzie spotykam ich w łóżkach i widzę ich modlitewne skupienie, trzymany w rękach różaniec lub modlitewnik. Do nich najtrudniej mi mówić kazanie! Bo co im powiedzieć? „Za mało się modlicie”? Albo: „Zbyt mało w was wiary”? „Pan Bóg wysłuchuje, ale…”? Czyż słowa dzisiejszego Psalmu 138 nie są gwarancją wysłuchania wytrwałej modlitwy? „Pan mnie wysłuchał, kiedy Go wzywałem”. Głupio mi, gdy patrzę na ich błagalny wyraz twarzy, czasem pełen smutku i rozczarowania wobec Boga. Czy słowa dzisiejszej Ewangelii mają naprawdę moc? A może w tych błaganiach jest zbyt mało wiary? Przecież Jezus nie owija w bawełnę: „Proście a będzie wam dane [...], kto prosi, otrzymuje; kto szuka znajduje; a kołaczącemu otworzą”.
Szukając odpowiedzi, warto zwrócić uwagę na pewne dopowiedzenie w dzisiejszej Ewangelii: „Gdy któregoś z was syn prosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? Albo gdy prosi o rybę, czy poda mu węża?”. Dlaczego Jezus odwołuje się do chleba i ryb?
Problem z naszą modlitwą nie leży po stronie Boga. On rzeczywiście jest gotowy zawsze wysłuchać każdego proszącego Go człowieka. Problem jest w tym, o co konkretnie prosimy! Nawiązując do wcześniejszych słów – Bóg wie, że potrzebujemy chleba, a my często prosimy o kamień. Potrzebna jest nam ryba, a jednak my nieświadomie prosimy o węża. Gdyby Bóg wysłuchał wszystkich naszych próśb, bylibyśmy najbardziej nieszczęśliwymi ludźmi na świecie. Nasze życie byłoby pełne smutku i jeszcze większego cierpienia. On doskonale wie, czego naprawdę nam potrzeba.
Nigdy w życiu kapłańskim nie pragnąłem być kapelanem. Na początku kapłaństwa byłoby to ostatnią rzeczą, o którą bym prosił. Zawsze bałem się lekarzy, pielęgniarek, białego fartucha, zapachu szpitala (gdy byłem dzieckiem, zawsze przesiąkał nim nasz dom, gdy wracało z niego moje chorowite rodzeństwo). Przed fotelem dentystycznym zawsze się broniłem. Miałem inny plan na kapłaństwo, realizację i spełnienie powołania. Młodzież, dzieci, katecheza… A tu wszystko potoczyło się inaczej. Na początku musiałem próbować zrozumieć, dlaczego Pan Bóg mnie wybrał do posługi kapelana hospicjum, a potem do coraz większych szpitali. Dziś już wiem, że miał wobec mnie plan. Znał bardziej moje serce niż ja sam. Moje modlitwy przypominały prośbę o węża i kamień, a Bóg dał mi chleb i rybę, które karmią i wypełniają moje życie. Jestem szczęśliwy.
Dziś moją rybą i chlebem są pełne wdzięczności serca chorych, którzy codziennie proszą o spowiedź, chwilę rozmowy, uwagi. To także serca spotykanych lekarzy i pracowników medycznych. Dobrze, że Ojciec niebieski nie daje nam tego, o co my prosimy, ale zawsze to, co dla nas najwłaściwsze i dobre.