Głosić wytrwale
Dziś chcę naśladować Jezusa szczególnie w dwóch rzeczach: „głosić” i „widzieć”. Mam spojrzeć z miłością na każdego, ale także głosić odważnie prawdę o życiu Jezusa.
2023-08-17
Komentarz do fragmentu Ewangelii Mk 1,14-20
XIX tydzień zwykły
Dziś moja codzienność szpitalna wygląda nieco inaczej. 17 sierpnia to dzień, w którym czcimy św. Jacka, patrona naszej (katowickiej) archidiecezji. Nigdy nie uświadamiałem sobie, kim tak naprawdę jest św. Jacek. Dla mnie był jednym z wielu (św. Dominik, św. Ambroży, św. Tomasz, św. Ojciec Pio). Zawsze jednak pojawiał się w sercu jakiś niepokój z powodu przechodzenia obok niego tak po macoszemu. A przecież mało kto wie, że ten święty jest jedynym Polakiem, którego posąg znajduje się na Kolumnadzie Berniniego przed Bazyliką św. Piotra w Rzymie, wśród 138 świętych. Jego figura stoi także u wejścia do Bazyliki w Lourdes.
Dla mnie zaś św. Jacek zawsze będzie się kojarzył z wydarzeniem, które być może przygotowywało mnie do bycia przy chorych w codzienności. Pozwolę sobie na chwilę refleksji. W 2007 r. zostałem wysłany do parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Bieruniu Nowym. Zaraz na początku września przeżywaliśmy dekanalny dzień skupienia dla nauczycieli. Najpierw spotkanie w kościele. Czy to przypadek, że właśnie wykład dla nauczycieli był poświęcony św. Jackowi i był wtedy przeżywany „rok Jackowy”? Po agapie, kończącej całodzienne wydarzenie, grupa nauczycieli przechodziła właśnie przez pasy dla pieszych, gdy nagle nadjechał nietrzeźwy kierowca. Jedna nauczycielka zginęła na miejscu, dwoje nauczycieli później przebywało bardzo długi czas w szpitalu. A ja wtedy wracałem może minuta lub dwie przed tą grupą i przy salkach parafialnych usłyszałem huk, ogromny krzyk i przeraźliwy płacz świadków i bliskich. Bez zastanowienia przybiegłem, zabierając po drodze z zakrystii olej chorych. Byłem jednym z pierwszych, którzy dotarli wtedy do konającej właśnie nauczycielki i pozostałych mocno poranionych nauczycieli. Odtąd św. Jacek zawsze będzie mi się kojarzył z moją posługą w sytuacjach kryzysowych, gdy trzeba udzielić sakramentu chorych i absolucji generalnej. Nic dziwnego, skoro jest on przedstawiany w ikonografii z monstrancją lub kustodią w jednej ręce i z figurą Matki Bożej w drugiej. Legenda głosi, że kiedy uciekał przed Tatarami z Kijowa, zabrał Najświętszy Sakrament, by nie narazić go na zniewagi, ale wtedy usłyszał głos z figury Matki Bożej: „Jacku zabierasz Syna, a zostawiasz Matkę?”. Gdy święty miał się tłumaczyć, że kamiennej figury nie uniesie, wtedy Matka Boża zapewniła go, że nie będzie ciężka.
Dziś św. Jacek uczy mnie, bym idąc z Najświętszym Sakramentem, nie zostawiał żadnego chorego bez opieki. Nawet gdyby posługa wobec nich wydawała mi się zbyt ciężka, mam wsparcie Maryi. Dla mnie mógłby nawet być patronem kapelanów. Zapewne ktoś zapyta, czy nie przesadzam? Otóż głosił on Ewangelię od Morza Bałtyckiego aż po Morze Czarne. A posługa kapelana szpitalnego nierzadko przypomina jego misję ewangelizacyjną. W moim szpitalu bywają chorzy z różnych stron: z Gdańska, z Zakopanego, czasem z Ukrainy, południa Włoch, a nawet z Azji...
Od dzisiejszego Patrona uczę się także, aby robić solidnie swoją robotę nie licząc, że ktoś to doceni. Święty Jacek nie doczekał się wdzięczności. Jakby tego było jeszcze mało, jego żywot napisany został dopiero 100 lat po śmierci, nie mówiąc już o kanonizacji, na którą czekał aż 337 lat.
Święty Jacek, podobnie jak Jezus z dzisiejszego fragmentu Ewangelii, jest dla mnie wzorem głoszenia w przestrzeni szpitalnej, na dobre i na złe. Moją Galileą jest szpital. Jezus poszedł do niej z radosną nowiną nawrócenia już po uwięzieniu Jana Chrzciciela. Wiedział, że wchodzi na niełatwy grunt, w świat pełen napięć i ryzykuje życie. Kapelan także wchodzi w środowisko różne, wśród chorych są osoby wierzące, wątpiące, głęboko poranione, czy pogubione. Nic nas nie zwalnia jednak z głoszenia Ewangelii, czyli dobrej nowiny, wzywającej do przemiany ludzkiego życia: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”.
Dziś chcę naśladować Jezusa szczególnie w dwóch rzeczach: „głosić” (Jezus przyszedł i głosił Ewangelię) i „widzieć” (Jezus ujrzał Szymona i brata Szymonowego, Andrzeja a potem Jakuba i Jana). Mam spojrzeć z miłością na każdego, ale także głosić odważnie prawdę o życiu Jezusa. Mam nie szukać ludzi idealnych, ale mam uczynić ich świętymi. Znajdę ich nie gdzie indziej, ale tam gdzie są. W ich Galilei. W tym, co ze sobą noszą, z ranami, które są wpisane w ich życie. Mam ich nie zmieniać dla siebie, ale dla Chrystusa. Jeśli będę tak autentyczny jak dzisiejszy Patron, to niezależnie kim są, natychmiast zostawią to, co ich oddziela od Boga i zapragną być bliżej Niego.