„Wypłyń na głębię”

Do dziś brzmią w moich uszach słowa dzisiejszej Ewangelii: „Wypłyń na głębię”. To znaczy: zostaw te wszystkie przywiązania do przyziemnych rzeczy, swoje upodobania, które nic nie wnoszą, pójdź za Mną.

2023-09-07

Komentarz do fragmentu Ewangelii Łk 5, 1-11
XXII tydzień zwykły

Wiosenne, kwietniowe popołudnie. Małymi kroczkami odliczałem dni do matury. Czas na ostateczne podjęcie decyzji, w którą stronę w życiu mam iść. Oczywiście dojrzewała decyzja pójścia do seminarium, noszona w sercu przez lata nauki liceum. Równocześnie wykorzystywałem odkryte wcześniej talenty gry na instrumentach: najpierw fortepianie, potem instrumentach klawiszowych, a nawet gitarze. Razem z siostrą zagraliśmy na niejednym weselu, wspaniale się przy tym bawiąc. A On swoim: „Pójdź za Mną, odtąd ludzi będzie łowił” pociągnął mnie w takim momencie. Nadszedł czas zostawienia tego wszystkiego i pójścia za głosem powołania. Wzmacniacz, keyboardy, mikrofony, mikser – w jednym momencie mojego życia odeszły w kąt. Nowoczesny na tamten czas sprzęt, który dziś jest przeżytkiem…

Myślałem wówczas, że to już koniec z tą muzyczną częścią historii mojego życia. Żegnałem się z nią, to były moje sieci, które płukałem na wzór Piotra i Andrzeja z dzisiejszej Ewangelii. A jednak wtedy jeszcze nie wiedziałem, że Bóg nie przekreśli moich możliwości, ale je wykorzysta, już w innych okolicznościach. A jakich? Najpierw (nigdy w życiu takiego scenariusza bym nie napisał!) zostałem organistą w seminarium duchownym, a na mojej pierwszej parafii niejednokrotnie zastępowałem chorego organistę. A potem były inne jakby znaki: spotkania kolędowe w Ośrodku Pielęgnacyjnym i Hospicjum Chorzowskim, kolędowanie z chorymi. Bo idąc za Bogiem nie tracimy, ale zyskujemy jeszcze więcej. Wymaga to jednak odwagi, zaufania Mu najpierw.

Do dziś brzmią w moich uszach słowa dzisiejszej Ewangelii: „Wypłyń na głębię”. To znaczy: zostaw te wszystkie przywiązania do przyziemnych rzeczy, swoje upodobania, które nic nie wnoszą, pójdź za Mną. A potem uzmysłowiłem sobie, że te poprzednie etapy w moim życiu być może były potrzebne po to, bym przez mikrofon miał odwagę przemawiać już do innych słuchaczy, głosić kazania i homilie, śpiewać psalmy i pieśni wypełnione nowymi treściami. Wszystko jest po coś. Ciągle doświadczam tego, co Piotr, że trzeba zawierzyć Bogu – nawet wbrew sobie, zostawić swoją logikę, która prowadzi do bezowocnych połowów, rozczarowań jeśli buduję na sobie, a nie na Nim. Dziś już wiem, że trzeba najpierw zanegować siebie, zostawić swoje rozumowanie, jak Piotr: „Mistrzu całą noc pracowaliśmy i nic nie ułowiliśmy”. Ten sposób tłumaczenia po ludzku jest słuszny, gdyż jako rybak znał się przecież lepiej na łowieniu ryb, aniżeli Jezus. A mimo to zaryzykował. Gdyby chwilę później połów nie powiódł się, Piotr przeżyłby totalny blamaż. Jestem przekonany, że jako zawodowy rybak liczył się z tym. Ale znalazł wyjście z tej sytuacji: „Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci”. Być może była w tym jakaś asekuracja – słuchajcie, to nie ja chcę te sieci zarzucić, ale to On, to „na Jego słowo”. Ale także – zdanie się na Mistrza. Zrobił to, mimo że był wyczerpany całonocną pracą.

Dziś Pan Jezus daje mi najpiękniejsze narzędzie łowienia ludzi. Słowo Boże. Tyle i aż tyle. Nic nie kosztuje. Wystarczy Mu zaufać, otwierać je codziennie po kilka razy i mierzyć życie jego treścią. Ono daje odpowiedź na wszystkie pytania, zamyka usta tym, których spotykam na korytarzach szpitalnych, i chcą mi tłumaczyć, że nie muszą się spowiadać, że to jeszcze nie ich czas nawrócenia. Ale to także Słowo, które otwiera serca, wydobywa łzy spływające po policzkach, bo to Słowo sprawia, że sieci kapelańskiej posługi zaczynają się rwać, a ja proszę drugiego kapelana – jak Andrzej i Piotr Jakuba i Jana – by mi pomógł zebrać sieci pełne dusz.

„Wypłyń na głębię…”. Co chce mi Jezus przez to powiedzieć? Spróbuj odczytać rzeczywistość inaczej – wypłynąć na głębię to jednocześnie oddalić się od ludzi, być bardziej z Jezusem, znaleźć czas na modlitwę, ciszę, obecność Boga. Przecież po tych słowach Jezusa, Piotr i Andrzej wypływając, oddalili się od brzegu, od ludzi. Tylko wtedy może się wydarzyć cud. Nawet po wcześniejszych, bezowocnych połowach.

Dziś już nie trzymam w ręku mikrofonu, ale hostię, cząstkę Jego Ciała, które jest cenniejsze, niż wszystkie rzeczy na tym świecie. Już nie gram na keyboardzie i fortepianie, ale w jego drużynie – Kościele. Mógłbym mieć przed sobą widownię, na parkiecie tańczących ludzi, może i poklask, ale nie tyle radości i szczęścia, które rodzi się, gdy przekazuję innym żywą obecność Jezusa i mogę być Jego narzędziem.

Panie Jezu, dziękuję Ci, że mnie spotkałeś nad moim Jeziorem Genezaret. Wielu ludzi garnęło się do Ciebie, podobnie jak w dzisiejszej Ewangelii. Mogłeś spojrzeć na innych, młodych ludzi, wybrać sobie kogoś z lepszymi możliwościami, talentami, zdolnościami. A jednak zatrzymałeś swoje spojrzenie na mnie… Może już wtedy wiedziałeś, że kiedyś przydam Ci się, by być rybakiem ludzi wśród chorych i cierpiących. Już wtedy wiedziałeś, że moją łodzią będzie rzeczywistość szpitalna. Dziękuję Ci za Twoje pełne miłości spojrzenie i wyrozumiałość dla mojej niedoskonałości. Być może wielokrotnie chciałem już wołać: „odejdź Panie ode mnie, bo jestem człowiek grzeszny…”, ale Ty we mnie nie zwątpiłeś. Nawet w obliczu moich niewierności, upadków, ciągle we mnie wierzysz i nieustannie stawiasz przede mną nowe zadania.

Autorzy tekstów, ks. Marcin Niesporek, Rozważanie, Komentarz do ewangelii

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 24.11.2024