Moja duchowa siostra

Jej relikwie peregrynują po całym świecie i przyciągają rzesze wiernych, a ona – jak przeczuwała przed śmiercią – rzuca z nieba deszcz łask.

zdjęcie: canstockphoto.pl

2023-10-03

Moja znajomość ze św. Teresą od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza rozpoczęła się podczas rozeznawania powołania zakonnego. W mojej rodzinnej parafii w prezbiterium wisiał jej obraz. Wtedy nie wiedziałam, kim jest ta święta, ale ponieważ była to zakonnica, często ją prosiłam by pomogła mi zostać siostrą zakonną, bo takie pragnienie rodziło się we mnie.

Patrząc wstecz na ten czas, myślę, że św. Teresa od Dzieciątka Jezus miała swój wkład w to, że teraz jestem karmelitanką bosą. Świadczą o tym różne drobne znaki, z rodzaju tych, które dostrzega i rozumie tylko osoba zainteresowana. Jednym z nich był bilecik z różą, z wizerunkiem św. Teresy od Dzieciątka Jezus zawierający słowa: „Nie musisz rozumieć tego, co Bóg w tobie działa, jesteś na to zbyt mała”, podpisany: niegodna karmelitanka Tereska Martin, który dostałam od kogoś z okazji obłóczyn.

Kolejne lata spędzone w Karmelu pokazują, że św. Teresa od Dzieciątka Jezus i jej pisma mają duży wpływ na moje powołanie. Choć nie zawsze jestem temu wierna, to ostatecznie zawsze powracam do jej „małej drogi”. Bardzo pragnę ją praktykować i choć często upadam, ciągle zaczynam na nowo. Nie zrażam się. Pragnienie, by praktykować to, co proponuje św. Teresa, jest większe niż wstyd, który towarzyszy moim upadkom. To uczy pokory. Święta Teresa pisała: „Obecnie pogodziłam się z myślą, że zawsze będę się widzieć niedoskonałą i w tym znajduję radość.” Ona nie rezygnowała, nie upadała na duchu, bo czuła się wobec Boga jak dziecko, które całkowicie ufa Jego miłości: „Daleka jestem od tego, by postępować drogą lęku, zawsze znajdę sposób, aby być szczęśliwą i wyciągnąć korzyść ze swoich nędz. To na pewno podoba się Jezusowi.” „O tak! Czuję, że choćby moje sumienie było obciążone wszystkimi możliwymi grzechami, poszłabym z sercem złamanym żalem rzucić się w ramiona Jezusa, ponieważ wiem, jak On kocha marnotrawne dziecko, które powraca do Niego”. Takie słowa dodają otuchy i odwagi. Święta Teresa była zdeterminowana i wytrwała w stawaniu się małą. Zachwyca mnie jej wielka dojrzałość w tak młodym wieku.

Moja znajomość ze św. Teresą od Dzieciątka Jezus nie ma charakteru mistycznych spotkań. To raczej taka przyjaźń duchowa rodząca się z zachwytu jej osobą i drogą ku Bogu, ku świętości, jaką proponuje – „małą drogą” oraz pragnienie, by nią podążać. Święta Tereska jest dla mnie siostrą (szczególnie odczułam to podczas peregrynacji jej relikwii w 2016 r., kiedy mogłyśmy je gościć w klauzurze), przyjaciółką ale i formatorką – taką moją duchową mistrzynią nowicjatu. W codziennych sytuacjach, które nie zawsze są łatwe, proszę ją: „Tereniu, pomóż”, „Tereniu, uproś mi łaskę” lub mówię w sercu: „Tereniu, ty na pewno tak byś nie postąpiła” i przypominam sobie zapiski z „Dziejów duszy”. Myślę, że moja przygoda ze św. Teresą od Dzieciątka Jezus dopiero się zaczyna i pragnę na jej zaproszenie odpowiedzieć. Czuję, że chciałaby, abym to zaproszenie potraktowała poważnie. Szczególnie cieszyłam się na tegoroczne spotkanie z nią w jej relikwiach, o które bardzo w sercu ją prosiłam.

Po „Dzieje duszy” sięgnęłam dopiero będąc w Karmelu. Stały się one moją ulubioną lekturą rekolekcyjną. Ilekroć brałam na osobiste rekolekcje inne książki, dzienniki innych świętych, to jakoś zawsze ostatecznie – chociaż na moment – wracałam do tej pozycji. Na jednych z rekolekcji zanotowałam sobie: „Ta książka św. Tereski – oto jest miód na moje serce. To jest moja święta siostra. To chyba jest moja droga”. Lektura jej pism duchowych czy też świadectw i wspomnień o niej, za każdym razem napełnia mnie pokojem, odnawia i wzmacnia pragnienie kochania Boga, oddania Mu siebie całkowicie oraz na nowo zapala serce do uczenia się miłości bliźniego. Oczywiście św. Teresa jest dla mnie również wzorem i nauczycielką, jak być prawdziwą karmelitanką bosą, jak realizować to powołanie. O swoim powołaniu pisała między innymi: „Przyszłam ratować dusze, a przede wszystkim modlić się za kapłanów. Aby dojść do jakiegoś celu, trzeba używać odpowiednich środków; Jezus pozwolił mi zrozumieć, że chce mi dawać dusze poprzez krzyż. Cierpienie wyciągnęło do mnie ramiona, a ja rzuciłam się w nie z miłością.” „Widzę, że tylko cierpienie zdolne jest dawać duszom życie”. „Nie trzeba nigdy szukać siebie samego, bo gdzie ktoś siebie samego szuka, tam przestaje kochać. Dlatego pod koniec mego życia w zakonie czuję się tak szczęśliwą jak tylko sobie można to wyobrazić, że nigdy nie szukałam siebie”. „Teraz nie pragnę już niczego, jak tylko do szaleństwa kochać Jezusa”.

W św. Teresie od Dzieciątka Jezus zachwyca mnie wiele, ale przede wszystkim jej bezgraniczne zaufanie Bogu i oddanie wszystkiego dla Jego miłości: „Wiem dobrze – pisała – że tylko miłość może uczynić nas miłymi Bogu i ta miłość jest jedynym dobrem, o które się ubiegam. Spodobało się Jezusowi wskazać mi jedyną drogę, która wiedzie w sam Boski żar; tą drogą jest zaufanie małego dziecka, które bez obawy zasypia w ramionach swego Ojca”. „O nic nie potrafię już żarliwie prosić poza tym jednym, by w mojej duszy wypełniała się wola Boża”. „Jezus nie żąda wielkich czynów, ale jedynie zdania się na Niego i wdzięczności”.

Ona wiedziała, że za miłość płaci się miłością, że ona karmi się ofiarą i z wszystkiego potrafiła uczynić ofiarę, składaną u stóp Boga. Jak sama pisała, wszystko czyniła, aby sprawić Bogu przyjemność, aby Mu zbawić dusze. Jej pisma są dla mnie jakby podręcznikiem, jak żyć ofiarą. Te ofiary były dla niej jak zrywanie kwiatów dla Oblubieńca: „Mam tylko jeden sposób, aby okazać Ci moją miłość: rzucanie kwiatów, to znaczy, że nie opuszczę żadnej okazji do ofiary, choćby najmniejszej, żadnego spojrzenia, żadnego słowa, wykorzystam najdrobniejsze nawet czyny, by je pełnić z miłości”.

Zachwycająca jest dla mnie również jej prostota w relacji z Bogiem. Jej, wydawałoby się zuchwałe, pragnienie by być świętą, wytrwałe szukanie drogi do tego celu i przekonanie, że Bóg spełni to pragnienie: „Zawsze pragnęłam być świętą, ale cóż! Kiedy porównuję się ze świętymi, stwierdzam nieustannie, że między nami istnieje ta sama różnica, jak między niebotycznym szczytem a nikłym ziarnkiem piasku, deptanym stopami przechodniów. Zamiast zniechęcać się, mówię sobie: Dobry Bóg nie dawałby mi pragnień nierealnych, więc pomimo, że jestem tak mała, mogę dążyć do świętości”. „Windą, która mnie uniesie aż do Nieba, są Twoje ramiona, o Jezu! Do tego nie potrzebuję wzrastać, przeciwnie powinnam zostać małą, stawać się coraz mniejszą.”

Losy Świętej po śmierci świadczą o tym, że Bóg spełnił to pragnienie świętości, a raczej wypełniło się jej posłannictwo, które przeczuwała przed śmiercią. Została nie tylko świętą, ale ogłoszono ją Doktorem Kościoła! Jej relikwie peregrynują po całym świecie i przyciągają rzesze wiernych, a ona – jak przeczuwała przed śmiercią – rzuca z nieba deszcz łask. „Niczego nie dawałam Bogu, prócz miłości – mówiła – a On mi odda miłość za miłość. Po mojej śmierci spuszczać będę na ziemię deszcz róż”. „Czuję, że posłannictwo moje rozpocznie się, posłannictwo wszczepiania w dusze miłości Boga; takiej miłości, jaką ja Go miłuję, nauczania ludzi mojej małej drogi. niebem moim będzie czynić dobrze na ziemi. Nie, nie spocznę do końca świata, dopóki będą dusze, które trzeba zbawiać”.

Bardzo cenne jest dla mnie jej świadectwo ukochania cierpienia. Ona go nie szukała, ale zawsze przyjmowała to, które dawał Bóg. Ufam, że jej słowa o cierpieniu, to jak je przeżywała, kiedyś pomogą i mnie ponieść krzyż, który Bóg dla mnie przygotował. O swoim cierpieniu św. Teresa od Dzieciątka Jezus między innymi pisała: „Można wiele znieść z chwili na chwilę”. „Cierpię wiele, ale czy cierpię dobrze? Oto, co jest nader ważne”. „Przy chorych trzeba być wesołym! Nie trzeba się martwić, jak ci, którzy nie mają nadziei”. „Prawdą jest, że bardzo pragnęłam cierpieć dla Boga i prawdą jest, że tego jeszcze pragnę”. „O! nie, nie jestem aniołem… Aniołowie nie mogą cierpieć, nie są tak szczęśliwi jak ja!”. „On mi daje na każdą chwilę tyle, ile znieść mogę; nie więcej; a jeżeli za chwilę zwiększy me cierpienie, to zwiększy również i moją siłę. Mimo to nie mogłabym Go prosić o większe cierpienia, bo jestem za mała; wtenczas stałyby się one moimi własnymi cierpieniami i musiałabym sama je znosić; a ja nigdy nie umiałam nic czynić sama”.

We wszystkim zdała się na Boga: „Nie pragnę bardziej śmierci niż życia; gdyby mi Pan pozwolił wybierać, nie wybrałabym niczego; chcę tylko tego, czego On chce; kocham to, co On czyni!”. „Nie lękam się wcale ani ostatniej walki, ani cierpień choroby, chociażby były wielkie. Bóg wspierał mnie i prowadził za rękę od najwcześniejszych lat dzieciństwa… liczę na Niego. Ani przez chwilę nie wątpię, że i nadal wspierać mnie będzie aż do końca. Cierpienia moje mogą dojść do najdalszych granic, ale nigdy ponad miarę, jestem tego pewna”.

W swoim pragnieniu bycia świętą, św. Teresa od Dzieciątka Jezus nie zrażała się swoją maleńkością, ale wręcz przeciwnie – uczyniła z niej atut w drodze do Boga. Bycie prostym i małym – zwłaszcza dzisiaj – nie jest rzeczą łatwą, dlatego uważam, że jej „małej drogi” nie można traktować jako czegoś banalnego, ale wręcz przeciwnie. Choć sama św. Teresa pisze o niej: „W mojej małej drodze są tylko rzeczy bardzo zwyczajne; trzeba, by małe dusze mogły czynić wszystko, co ja czynię”, dla mnie osobiście jest to wielka mała droga – dostępna dla każdego, bo praktykowana w codzienności, ale wymagająca zawierzenia miłości Boga i determinacji. Na pytanie matki Agnieszki od Jezusa: „Jakiej to małej drogi chcesz nauczać?”, Teresa odpowiedziała: „Moja Matko, drogi dziecięctwa duchowego, czyli drogi ufności i zupełnego zdania się na Boga. Chcę wskazywać duszom małe środki, którymi posługiwałam się tak skutecznie, mówić im będę, że tu na ziemi jedno tylko czynić należy: rzucać pod stopy Jezusa kwiaty małych ofiar, ujmować Go pieszczotami”.

Nie sposób w kilku słowach wskazać wszystko, czym św. Teresa od Dzieciątka Jezus mnie urzeka i pociąga. Świadectwo jej życia, to jak bardzo kochała Jezusa, rozbudza we mnie pragnienie takiego miłowania Boga i zjednoczenia z Nim. Wierzę, że to sam Bóg daje nam świętych – przyjaciół, których potrzebujemy w naszej drodze do Niego. Dla mnie tym przyjacielem jest św. Teresa od Dzieciątka Jezus.


Zobacz całą zawartość numeru ►

Autorzy tekstów, Bartoszek Wojciech, Miesięcznik, Numer archiwalny, 2023nr10, Z cyklu:, Panorama wiary

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024