Faryzeizm a żywa wiara
Jeśli na faryzeuszy spadła kara za krew wszystkich proroków, „przelaną od stworzenia świata, od krwi Abla aż do krwi Zachariasza” – jakie nas musiałyby dotknąć konsekwencje złych uczynków? Pomyślmy o naszych zdradach, dwuznaczności, złych słowach, które ranią bliźnich, Kościół.
2023-10-19
Komentarz do fragmentu Ewangelii Łk 11, 47-54
XXVIII tydzień zwykły
Jezus – miłosierny, litujący się, podnosi na duchu, uzdrawia i przebacza. Tymczasem dzisiejsza Ewangelia pełna jest Jego gorzkich słów, wręcz gróźb. A wszystko zaczęło się od uczty, opisanej w poprzedzającym ją fragmencie. Przygotował ją pewien faryzeusz i Jezus był jednym z zaproszonych. Zdziwiony gospodarz domu zapytał Jezusa, dlaczego przed posiłkiem nie obmył rąk. Tak nakazywało bowiem Prawo, czyli spis przepisów i zobowiązań, jakie Bóg podyktował Mojżeszowi (por. Lb 19) i których od tamtego czasu skrupulatnie przestrzegano. Jest niemal pewne, że Jezus znał je doskonale. A mimo to nie dokonał tego rytualnego obmycia i jeszcze poobrażał gospodarza i wielu gości, którzy to uczynili. To właśnie do nich, w tych okolicznościach, wypowiedział słowa cytowane w dzisiejszej Ewangelii. Skąd u Jezusa ten ,,nietakt”!?
W dawnych czasach Bóg prowadził swój lud przez przepisy Prawa. Były one jakby zbiorem norm, podpowiedzią jak dobrze postępować. Były jakimś konkretnym punktem oparcia, czymś, do czego można było się odnieść. Niestety, z czasem faryzeusze i uczeni w Prawie – dwie elitarne grupy wśród Żydów – zupełnie je wypaczyły. Dodając coraz więcej własnych nakazów, byli przekonani, że perfekcyjne i dosłownie ich przestrzeganie sprawi, że w oczach Boga będą żyć doskonale, będą ideałami. Nie było w tym postępowaniu jednak miejsca na miłosierdzie, kierowanie się miłością bliźniego. W Starym Testamencie nie było innego punktu odniesienia, ale sytuacja zmieniła się z chwilą narodzenia Jezusa i Jego nauczania. Odtąd to On stał się najdoskonalszą wskazówką jak żyć. Nie przekreślił Prawa, ale swoim postępowaniem pokazywał, jak je wypełniać.
Na tym polega właśnie błąd faryzeuszy i uczonych w Piśmie, który Jezus nieustannie im wytykał coraz dosadniej, ponieważ nic do nich nie trafiało. Byli przekonani, że własnymi, ludzkimi siłami mogą się zbawić, wystarczy tylko skrupulatnie trzymać się przepisów. Tymczasem dzisiejsze pierwsze czytanie z Listu do Rzymian, wyjaśnia, że nie ma idealnych ludzi, wszyscy zgrzeszyliśmy. I dostępujemy usprawiedliwienia za darmo od Boga, z Jego łaski i pod jednym tylko warunkiem – że naprawdę uwierzymy w Jezusa Chrystusa. Święty Paweł wyjaśnia: „Teraz jawną się stała sprawiedliwość Boża [którą możemy w przybliżeniu tłumaczyć jako miłosierdzie] niezależna od Prawa”. ,,Człowiek osiąga usprawiedliwienie na podstawie wiary, niezależnie od pełnienia uczynków wymaganych przez Prawo”. Karci także tych, którzy są dumni z siebie i swojego skrupulatnego wypełniania przepisów.
Jak przejawia się to we współczesności? Można być w Kościele i jednocześnie uważać, że jest on niepotrzebny. Uważać się za ratującego ludzkie życie, a promować w imię dobra eutanazję. Można przystępować do Eucharystii, przy jednoczesnym odrzucaniu ważnych prawd Credo. Powstaje zakłamana relacja z Bogiem, pozbawiona dobrych owoców duchowych. Jeśli na faryzeuszy spadła kara za krew wszystkich proroków, „przelaną od stworzenia świata, od krwi Abla aż do krwi Zachariasza” – jakie nas musiałyby dotknąć konsekwencje złych uczynków? Pomyślmy o naszych zdradach, dwuznaczności, złych słowach, które ranią bliźnich, Kościół. Jest jednak na to wszystko duchowa terapia. Wiara, zaufanie Bogu, zawierzenie siebie Jego dobroci. Zanurzenie się w życiodajnej Krwi Jezusa, przelanej za nas na krzyżu. To On usprawiedliwia, przebacza, kocha. Pragnie tylko (albo aż!), abyśmy w to naprawdę uwierzyli. Gdyby nie Twoja Ofiara, Jezu, zapewne wszystkie te nasze postępowania przelałyby czarę goryczy.
Czasem Bóg jest tak wielki i miłosierny, że trudno w to uwierzyć. Tak było w czasie spowiedzi jednego z pacjentów, na którą ciężko mu było się zdecydować. Kiedy jednak po szczerym do bólu spotkaniu z Chrystusem w tym sakramencie usłyszał: „I ja odpuszczam Tobie grzechy…” jakby ciągle nie dowierzał.
Pan Bóg mi naprawdę te wszystkie grzechy przebaczył? Tak już, od teraz?” – pytał. „Tak, przebaczył, gdyby tak nie było, nie byłby Bogiem!” – odpowiedziałem. „Ale tak po prostu…?”. Musiało minąć kilka dni, by do niego dotarł naprawdę ten fakt. W wielu osobach istnieje przekonanie, że wobec nich Bóg nic nie może już zrobić, że jest zbyt źle. Nie warto skupiać się na grobach naszych grzechów. Teraz liczy się twoje dziś! ,,Dziś zbawienie stało się udziałem Twojego domu” – powiedział Jezus Zacheuszowi. „Dziś ze mną będziesz w raju” – zwrócił się do dobrego łotra. Czy nie jest tak, że często jest z nas coś z faryzeizmu, niż z żywej wiary, która daje mi przebaczenie? ,,Nie bój się, wierz tylko.”
Panie, i ja uczę się w szpitalu żywej wiary. Patrzę na moich chorych. Patrzę na moje ręce kapłańskie – to w nich złożyłeś przez sakrament święceń MOC czynienia cudów, tych w zaciszu sal szpitalnych, izolatek. Ty jeden wiesz, co dokonuje się w niejednym miejscu na świecie. Ile łask rozlewa się w każdej chwili dnia, choćby każdego poranka w szpitalu, a my czasem patrzymy w ekran telewizji i widzimy tylko zło tego świata. Czasem jedno drzewo w lesie, które zostaje ścięte więcej przynosi rozgłosu aniżeli wiele innych drzew, które są w nim obecne i rosną w milczeniu. Wierzę Panie, że Boże miłosierdzie które się rozlewa, jest większe od najbardziej złych wiadomości czytanych w prasie czy oglądanych w telewizji, przy porannej kawie. To Ty sprawiłeś, że nawet grób stał się pusty, a dziś jest znakiem Twojego zwycięstwa i zmartwychwstania.