Dzięki przebaczeniu łatwiej żyć
Rozmowa z Łucją Bartoszewską, psychologiem klinicznym, specjalistą opieki paliatywnej i prezesem Stowarzyszenia Przyjaciół Chorych Hospicjum im. Matki Teresy z Kalkuty w Zabrzu.
2023-11-02
Redakcja: – Łatwo mówić o przebaczeniu, trudniej praktykować je na co dzień.
Łucja Bartoszewska: – Z pewnością tak, ale przebaczenie jest jednym z najważniejszych zadań, jakie powinniśmy – mimo trudności – podejmować w naszym życiu. Na temat przebaczenia łatwo teoretyzować, zwłaszcza, gdy akurat wszystko dobrze się układa, gdy nikt nie wyrządza nam żadnej krzywdy. Dużo trudniej myśleć o nim, kiedy doznajemy jakiejś niesprawiedliwości, kiedy znajdujemy się w epicentrum zranienia. Wówczas wydaje nam się, że przebaczenie jest wręcz czymś niemożliwym do zrealizowania.
– Dlaczego przebaczenie jest tak trudne?
– Myślę, że między innymi dlatego, że przebaczenie nie zawsze łączy się z pojednaniem. Pojednanie to rezultat dobrej woli dwóch stron konfliktu – tego, kto zawinił i tego, kto doznał krzywdy. I o ile przebaczenie zawsze jest możliwe, bo jest decyzją podjętą w sercu, o tyle pojednanie nie zawsze może się dokonać, bo np. jedna ze stron tego nie chce. Przebaczenie jest bardzo ważne przede wszystkim dla osoby skrzywdzonej. Ono nie jest prezentem dla winowajcy, ale dla nas samych. Bo kiedy przebaczam, uwalniam swoje serce od żalu, gniewu, rozczarowania, smutku.
Przebaczenie jest też trudne, bo wiąże się z rozstaniem z przeszłością. Nie każdy jest na takie rozstanie gotowy, bo nie wie, jak odtąd może zmienić się i wyglądać jego życie. Przebaczenie może bowiem oznaczać początek nowej drogi – bez rozżalenia, bez balastu krzywdy, bez tego wszystkiego, co chociaż trudne, jest nam dobrze znane.
– Od wielu lat posługuje Pani w hospicjum i ma Pani bogate doświadczenie kontaktów z osobami umierającymi. Mówi się czasem, że komuś trudno odejść, bo ma jeszcze jakieś niezałatwione sprawy. Czego te sprawy mogą dotyczyć?
– Mogą dotyczyć przeróżnych dziedzin: trudnych relacji rodzinnych, zdrad małżeńskich, kwestii majątkowych, nieprzebaczonych krzywd, doznanej niegdyś przemocy. Życie pokazuje, że ludzkie losy bywają niezwykle dramatyczne i skomplikowane.
– Czy w obliczu zbliżającej się śmierci łatwiej zdobyć się na przebaczenie albo powrót do niezałatwionych spraw?
– Wszystko zależy od konkretnego człowieka. Często zdarza się, że wizja zbliżającego się końca życia motywuje pacjentów np. do podjęcia próby pojednania z bliską osobą, do przeproszenia za wyrządzone krzywdy, do podziękowania za jakieś dobro. Ale bywa i tak, że osoba umierająca nie chce niczego zmieniać. Jest to często związane z tym, że ktoś nie ma żywej relacji z Panem Bogiem i w sumieniu nie czuje się zobowiązany, aby przed śmiercią spróbować wyprostować to, co pogmatwane. Dla przykładu: pamiętam młodego, umierającego pacjenta, którego mama była alkoholiczką i od której w dzieciństwie doznał wielu krzywd. Wiedział, że niedługo umrze, a mimo to nie chciał mieć z matką żadnego kontaktu, całkowicie odseparował się od niej i od wszystkich trudnych doświadczeń sprzed lat. Inna pacjentka była w wieloletnim konflikcie ze swoim bratem, który na różne sposoby bardzo ją skrzywdził. Twierdziła, że pojednanie między nimi nie jest możliwe i mimo przeżywanego bólu, nie miała w sercu motywacji i pragnienia, by te relacje spróbować naprawić.
– Czy przebaczenie i pojednanie z bliską osobą mają znaczenie dla procesu przeżywania żałoby, gdy bliska nam osoba już odejdzie?
– Tak, mają ogromne znaczenie. Pamiętajmy, że żałoba to czas, w którym nasza wrażliwość gra pierwsze skrzypce, a wszystkie uczucia z większą częstotliwością i intensywnością ujawniają się wówczas na zewnątrz. Wystarczy niewielki bodziec, by uruchomić lawinę przeżyć i doznań. Żałoba to także czas, w którym przypomina się nam wiele sytuacji związanych ze zmarłą osobą – zarówno tych dobrych, jak i bolesnych. W tym czasie często dochodzi do głosu obwinianie: osoby zmarłej, że odeszła i nas opuściła, a siebie, że mogliśmy zrobić coś więcej, by do tej śmierci nie dopuścić. Może także pojawić się obwinianie za doznane w przeszłości krzywdy, rodzinne konflikty itd. Ponieważ wszystko to wpływa na jakość przeżywanej żałoby, warto – o ile to tylko możliwe – takie sprawy załatwić wcześniej, jeszcze za życia bliskiej osoby. Odchodzenie to jedyny, niepowtarzalny czas, który już nie wróci – to czas ostatniej szansy. Oczywiście, nie są to łatwe rozmowy, bo stanięcie w prawdzie zawsze związane jest z wysiłkiem, poza tym nieraz rodzi się w nas fałszywa pokusa, by się wzajemnie nie obciążać. Ze swojego zawodowego doświadczenia mogę jednak powiedzieć, że wszystkie osoby, które znalazły siłę na podobne rozmowy, noszą w sobie ogromną wdzięczność za ten czas, bo – jak same przyznają – było to coś bardzo potrzebnego w ich życiu.
– Jak poradzić sobie z sytuacją nieprzebaczenia i braku pojednania z osobą, która już odeszła?
– Sytuacje, w których nie dochodzi do przebaczenia i pojednania z bliską osobą za jej życia, są bardzo częste. Przyczyny tego mogą być rozmaite. Czasem zdarza się, że jakakolwiek konfrontacja z bliską osobą jest niemożliwa, bo wydaje się ona zbyt silna, nieprzejednana, przemocowa. Przed wejściem na drogę pojednania może paraliżować nas lęk, którego nie jesteśmy w stanie pokonać. Dlatego nieraz przebaczenie bliskiej osobie będzie możliwe dopiero, gdy ona odejdzie. Wówczas decyzję w sercu o przebaczeniu drugiej osobie podejmujemy już wyłącznie dla siebie, dla własnego spokoju wewnętrznego.
Jednym ze sposobów, aby takie pojednanie z osobą zmarłą mogło się dokonać jest np. napisanie do niej listu. Na początku kluczowa jest decyzja, że chcę wejść na drogę przebaczenia. Następnie ważne jest uświadomienie sobie doznanej krzywdy; czego dotyczyła i jakie się z tym wiązały uczucia. Dobrze jest, jeśli ktoś nam towarzyszy w tym procesie, zwłaszcza, gdy chodzi o poważną krzywdę. To może być kapłan, kierownik duchowy, psycholog, przyjaciel. Taka osoba musi być oczywiście godna zaufania, zdolna do dyskrecji, uszanowania tajemnicy. Mogę w tym miejscu podzielić się, że bez takich osób nie poradziłabym sobie z wieloma trudnymi sytuacjami w swoim życiu. Lubimy być samodzielni, ale trzeba czasem przyjąć swoją bezradność, zgodzić się na swoje ograniczenia i dać sobie pomóc. Bo przebaczenie może okazać się łatwiejsze, kiedy naszą krzywdę będziemy mieli szansę zobaczyć w szerszym kontekście, w szerszej perspektywie. Ktoś patrzący na sprawę z boku, może nam pomóc zrozumieć czyjeś motywy działania albo dostrzec kwestie, których my sami nie widzimy. Doznanie krzywdy często bowiem zawęża nasze spojrzenie i powoduje, że to, co w związku z tym przeżywamy, jest skrajnie subiektywne, skupione wyłącznie na sobie i doznanej krzywdzie. W trudnych sytuacjach prawie wszyscy jesteśmy egocentryczni. Wiele wysiłku wówczas kosztuje nas, aby myśleć bardziej o innych niż o sobie. Kiedy będzie obok nas życzliwa osoba, możemy np. łatwiej dojść do poznania motywów, jakie mogły kierować krzywdzicielem i zdecydować, że nie będziemy powielać w przyszłości podobnych sytuacji.
– Co powinniśmy napisać w takim liście?
– W liście do osoby zmarłej warto napisać wszystko, co jest dla nas ważne w związku z doznaną krzywdą, ale także to, za co sami chcielibyśmy tej osobie podziękować i za co przeprosić. Napisanie listu może stać się bardzo dobrą okazją do wypowiedzenia wszystkiego, czego dotąd nikomu nie mówiliśmy. Jeśli czujemy pretensje i żal, napiszmy to, ale nie skupiajmy się wyłącznie na tym. Kiedy doznajemy czegoś złego, tak się na tym skupiamy, że często zapominamy o dobru, które nas spotkało ze strony drugiej osoby. Poza tym warto przy okazji pisania takiego listu spojrzeć na samego siebie i uświadomić sobie nie tylko te doznane krzywdy, ale również te wyrządzone komuś innemu. Łatwiej nam się przebacza, kiedy mamy świadomość, że my również nie jesteśmy idealni i skłonni do krzywdzenia innych.
– Mówi Pani o decyzji, która jest kluczowa, aby mógł się rozpocząć proces przebaczenia i pojednania. A co, jeśli nie ma w nas jeszcze takiej gotowości?
– W takiej sytuacji, szczególnie osobom mającym żywą relację z Panem Bogiem, może pomóc motywacja wiary i świadomość, że Bóg chciałby tego, ponieważ zależy Mu na naszym szczęściu, pokoju w sercu. Dlatego, jeśli jeszcze nie chcę lub nie potrafię przebaczyć, mogę się modlić o to, by takie pragnienie zrodziło się w moim sercu. Pan Bóg zawsze znajdzie do nas drogę, jeśli tylko zostawimy Mu możliwość dotarcia do nas. Trzeba sobie uświadomić, że wyrządzona komuś krzywda nie zawsze jest czymś celowym, zaplanowanym. To czasem wynik trudnych emocji i związanych z tym reakcji. Nie zawsze wszystko wiemy na temat danej sytuacji i drugiej osoby. Warto więc zostawić to Panu Bogu i napisać wspomniany list np. podczas modlitwy. Możemy wówczas prosić Ducha Świętego o światło i pomoc, by wszystko nam pokazał, rozjaśnił i nas poprowadził.
– Ale napisanie takiego listu nie sprawi, że cała doznana krzywda nagle zniknie albo zapomnimy o wszystkich trudnych doświadczeniach.
– Oczywiście, że nie. Nie jesteśmy automatami, które można zaprogramować na określone funkcje. Przebaczenie jest procesem, który dokonuje się w czasie. Nieraz będziemy potrzebowali długiego okresu, aby przebaczenie faktycznie mogło się dokonać. Nie zniechęcajmy się jednak, jeśli na tej drodze będziemy napotykali przeszkody, bo one są wpisane w ten proces. Jeszcze raz powtórzę: ważna jest decyzja na przebaczenie. Od niej wszystko się zaczyna. Nie zawsze da się wybaczyć wszystko od razu. To jest ciężka wewnętrzna praca, którą trzeba podejmować tak naprawdę przez całe życie. Myślę, że ważne jest, aby przebaczania uczyć się na co dzień, niejako na bieżąco. Z pewnością pomoże nam w tym codzienny rachunek sumienia, podczas którego możemy zastanawiać się, kogo skrzywdziliśmy słowem, brakiem słowa, gestem, zachowaniem, a także kto nas czymś dotknął i dlaczego to wywołało w nas określoną reakcję itd. Kiedy ten proces przebaczania dokonuje się na co dzień, wówczas w przypadku poważnej krzywdy, będzie nam łatwiej przebić się przez silne emocje, które temu towarzyszą, ponieważ w jakimś stopniu będziemy już wyćwiczeni, będziemy mieli w sobie wyrobiony „nawyk” przebaczania.
– Wiele mówimy o pojednaniu z osobą, która już odeszła. Nieraz jednak z osobą, która nas skrzywdziła stajemy twarzą w twarz. Wydaje się, że taka konfrontacja jest o wiele trudniejsza, bo możemy spotkać się z różną reakcją drugiej strony.
– Kiedy mamy z drugą osobą trudne relacje i chcemy się z nią skonfrontować, wtedy ważne jest, aby mówić o sobie i o swoich uczuciach. Nie używajmy wówczas sformułowań typu: „ty mnie skrzywdziłeś”, „ty jesteś zły”, „to, co zrobiłeś, było podłe”. Mówmy raczej o tym, jak my się poczuliśmy w sytuacji krzywdy np.: „bardzo zraniło mnie, kiedy nie zapytałeś mnie o zdanie”, „było mi bardzo przykro, kiedy odezwałeś się do mnie w ten sposób”, „poczułem smutek, gdy podniosłeś na mnie głos” itd. Wówczas mój rozmówca nie będzie mógł tego zakwestionować, bo nie można zakwestionować i podważyć tego, że ktoś poczuł się w określony sposób. Podczas takiej konfrontacji z pewnością nieraz napotkamy reakcję obronną drugiej strony – próby wypierania i wybielania się. Pamiętajmy jednak, że fakt, iż poczułem się w określony sposób jest niepodważalny i dlatego nie należy bronić się atakiem, ale cały czas podkreślać swoje odczucia, mówić o sobie. Zachęcam do prostych komunikatów i bycia konsekwentnym, bo nigdy nie wiemy, kiedy do naszego rozmówcy coś dotrze i pojawi się w nim gotowość do pojednania. Zawsze jest na to szansa.
– Słusznie Pani powiedziała, że przebaczenie jest trudną pracą, która ma początek w ludzkim sercu. Trzeba być jednak świadomym, że jest to praca nie tylko trudna, ale także praca na całe życie.
– Tak. Nie możemy się łudzić, że kiedy uwolnimy nasze serce od doświadczenia krzywdy, tak już pozostanie na zawsze. Z pewnością nie. Takie sytuacje, w których będzie potrzebny kolejny wysiłek przebaczenia i pojednania na pewno się powtórzą i trzeba być na to wciąż gotowym. Wtedy zaczyna się żmudna praca od nowa, ale już z większym doświadczeniem i przekonaniem, że przebaczenie ma sens, bo przynosi dobre owoce.
Zobacz całą zawartość numeru ►