Czy choroba jest cudem?
Choroba, niepełnosprawność mogą być doświadczeniami, poprzez które Bóg w sposób szczególnie wyraźny przemawia do człowieka. Mogą być zatem szczególnymi interwencjami Bożymi, chroniącymi nas przed kolejnymi grzechami, wzywającymi do pokuty i prowadzącymi nas do wiecznego zbawienia.
2023-12-19
Komentarz do fragmentu Ewangelii Łk 1, 5-25
III tydzień Adwentu
Być może ktoś musiał przynajmniej dwukrotnie przeczytać tytuł tego rozważania. Sformułowane w nim pytanie wygląda bowiem albo na prowokację albo zawiera w sobie jakiś absurd. Mówimy przecież w sposób oczywisty, że cudem może być powrót do zdrowia, ale nie zapadnięcie w chorobę. Jednak, gdy ochłoniemy z pierwszych emocji po przeczytaniu tego pytania, możemy na spokojnie przeanalizować dzisiejszą Ewangelię.
W klimacie przed bożonarodzeniowym poznajemy niezwykle okoliczności poczęcia się Jana Chrzciciela. W ewangelicznej narracji spotykamy się z dwoma problemami zdrowotnymi oraz dwoma nadzwyczajnymi ingerencjami. Najpierw widzimy cierpienie związane z niepłodnością Elżbiety. „Oboje byli sprawiedliwi wobec Boga i postępowali nienagannie według wszystkich przykazań i przepisów Pańskich. Nie mieli jednak dziecka, ponieważ Elżbieta była niepłodna; oboje zaś byli już posunięci w latach”. Elżbieta cierpiała podwójnie: raz – z powodu samej bezpłodności, dwa – że wielu postrzegało jej dolegliwość jako karę za grzechy. Jednak Ewangelia podkreśla, że oboje małżonków było sprawiedliwych wobec Boga. Dużo modlili się o dziecko, o czym świadczą słowa, które za chwilę zostaną przytoczone.
W czasie, gdy Zachariasz pełnił swoją służbę kapłańską w świątyni (chodzi oczywiście o kapłaństwo Starego Testamentu i o żydowską świątynię jerozolimską), archanioł Gabriel przekazał mu wieść o tym, że mimo podeszłego wieku otrzymają wraz z żoną dar poczęcia: „Nie bój się Zachariaszu! Twoja prośba została wysłuchana: żona twoja Elżbieta urodzi ci syna, któremu nadasz imię Jan”. Widzimy zatem, że Bóg dokonuje szczególnej interwencji i wysłuchuje modlitwy pobożnych małżonków. Dla Elżbiety dar dziecka był znakiem szczególnej interwencji Bożej, był po prostu cudem: „Tak uczynił mi Pan – mówiła – wówczas, kiedy wejrzał łaskawie i zdjął ze mnie hańbę w oczach ludzi”. Otrzymała dar poczęcia i zeszło z niej odium grzeszności. Z dalszych wersetów Ewangelii św. Łukasza, które usłyszymy w sobotę, wynika, że także w oczach Zachariasza był to cud. W momencie narodzenia syna uwielbił Boga. Również i otoczenie małżonków zrozumiało, że w domu ich bliskich miała miejsce interwencja Boża. Wszyscy wiedzieli o nowo narodzonym Janie, że „ręka Pańska była z nim”.
I można, by w tym miejscu zakończyć rozważania, odpowiadając negatywnie na postawione w tytule pytanie, że niepłodność Elżbiety nie była żadnym cudem, a cudem był powrót do zdrowia i otrzymanie daru poczęcia. Jednak trochę w tle głównego nurtu opowieści ewangelicznej ma miejsce jeszcze jedno niezwykłe wydarzenie. Gabriel mówi do męża Elżbiety: „A oto będziesz niemy i nie będziesz mógł mówić aż do dnia, w którym się to stanie, bo nie uwierzyłeś moim słowom, które się spełnią w swoim czasie”. Zachariasz traci mowę. Staje się na dziewięć miesięcy niemową, czyli człowiekiem niepełnosprawnym. I właśnie w tym miejscu powraca pytanie z tytułu: Czy choroba, (dodamy tu: czy niepełnosprawność) mogą być cudem? Jeśli za cud uważamy szczególną interwencję Bożą, to musimy uznać, że Zachariasz doświadczył cudu. Lud oczekujący przed przybytkiem, utratę mowy odebrał jako znak jakiegoś szczególnego doświadczenia duchowego: „Kiedy wyszedł, nie mógł do nich mówić, i zrozumieli, że miał widzenie w przybytku. On zaś dawał im znaki i pozostał niemy”. Można tu postawić jeszcze mocniejsze pytanie: czy czasowa utrata mowy była karą za brak wiary? W oparciu o słowa anioła („bo nie uwierzyłeś moim słowom”) można odpowiedzieć pozytywnie na to pytanie. A zatem mamy tutaj nadzwyczajną ingerencję Boga, mającą charakter kary, objawiającą się tym, że Zachariasza spotkało cierpienie. Bardzo specyficzny cud. Rodzi się w nas jednak kolejne pytanie: czy Bóg może chcieć dla człowieka zła? Odpowiedź: wolą Bożą jest doprowadzić wszystkich do zbawienia. Anioł zobaczył w duszy Zachariasza poważne zagrożenie: niewiarę. Doświadczenie utraty mowy miało doprowadzić Zachariasza do głębszego zawierzenia Bogu. I tak rzeczywiście się stało. Pierwsze słowa Zachariasza po narodzeniu Jana, gdy została mu przywrócona mowa, były słowami uwielbienia Boga. Bardzo podobne doświadczenie miał Szaweł pod Damaszkiem. Zobaczył światłość, usłyszał głos Jezusa i stracił wzrok. Doświadczenie ślepoty trwało u niego o wiele krócej niż utrata mowy u Zachariasza: trzy doby. Jednak sekwencja duchowych doświadczeń była podobna. I w jednym i w drugim przypadku u początku wydarzeń leżało zło w sercu osób: u Zachariasza niewiara, u Pawła – zawziętość, pycha i agresja związana z prześladowaniem uczniów Jezusa.
Czy choroba (niepełnosprawność) może być cudem? Na to prowokacyjne pytanie można spróbować odpowiedzieć następująco: choroba, niepełnosprawność mogą być doświadczeniami, poprzez które Bóg w sposób szczególnie wyraźny przemawia do człowieka. Mogą być zatem szczególnymi interwencjami Bożymi, chroniącymi nas przed kolejnymi grzechami, wzywającymi do pokuty i prowadzącymi nas do wiecznego zbawienia.
W przypadku Elżbiety i Zachariasza ich bezpłodność nie była karą (byli przecież sprawiedliwi), ale dolegliwość ta stała się przestrzenią działania Boga. W przypadku Zachariasza niepełnosprawność miała charakter wychowawczy; a może miała charakter kary; a może była okazję do pokuty za grzech niewiary. Nie wolno nam nikogo osądzać i uznawać go winnym jakichś grzechów tylko dlatego, że jest chory, bo można się ciężko pomylić, jak pomyliło się otoczenie Elżbiety, uznając ją winną grzechów z racji jej niepłodności. Jednak wolno nam osobiście, a nawet wręcz powinniśmy, spojrzeć na nasze własne cierpienia i zapytać się, co Bóg chce nam przez nie powiedzieć.