Służba jest wielka
Panie Jezu, dziękuję Ci za gest obmycia nóg Apostołom. Za Twoje świadectwo. Już zaczynam rozumieć, że służenie nie jest ujmą, ale przywilejem. Przywróciłeś służeniu prawdziwą godność i wielkość temu, kto służy. Proszę, pomagaj mi tak patrzeć na cierpiącego człowieka, bym w każdym pacjencie potrafił zobaczyć Ciebie. I każdym lekarzu, pielęgniarce, opiekunie, salowej, zobaczył Ciebie.
2024-03-28
Komentarz do fragmentu Ewangelii J 13, 1-15
Wielki Czwartek, Triduum Paschalne
Z sali szpitalnej jednego z oddziałów rozlega się głos chorego, leżącego w izolatce, który nie jest w stanie wyjść z łóżka: „Siostro – czy mogę prosić o podanie mi środka przeciwbólowego? Nie daje już rady z tym moim bólem...” Ale dziś zwrot „siostro” jest archaizmem. Wynika z przyzwyczajenia, bo przez poprzednie wieki pielęgniarki były siostrami zakonnymi. A w wyniku reformy systemu w Polsce „służba zdrowia” została zastąpiona określeniem „ochrona zdrowia”. Jednym z argumentów był fakt, że pojęcie służby kojarzy się z wyzyskiem, poddaństwem, a medycy są wykształconymi osobami, wykonującymi profesjonalną pracę zawodową, zasługującą na godziwą zapłatę, jak każdy inny człowiek w swojej dziedzinie, w której się kształcił. Miało to zmienić mentalność społeczeństwa.
Ewangelista Jan zaprasza nas dziś do Wieczernika. Nie usłyszymy jednak słów ustanowienia Eucharystii, które św. Paweł dziś przytacza w swoim Liście: „Pan Jezus tej nocy, której został wydany, wziął chleb i dzięki uczyniwszy, połamał i rzekł: «to jest Ciało moje za was wydane. Czyńcie to na Moją pamiątkę»”. Ostatnia Wieczerza u św. Jana zostaje przedstawiona inaczej niż u pozostałych Ewangelistów. Zajmuje aż pięć rozdziałów. Rozpoczyna się od umywania nóg Apostołom, potem zapowiedzi zdrady Judasza i przez innych uczniów, ukazuje pełną bliskości relację Jezusa i Jego Ojca, przedstawia Jego modlitwę arcykapłańską i wołanie o jedność. U św. Jana brakuje słów ustanowienia Eucharystii. Czy jednak na pewno…? Zaraz do tego wrócimy.
Opis umywania nóg uczniom może być dla nas gorszący. Gorszył się też sam Piotr, stanowczo protestując przed tym. Także dziś nieraz niełatwo znaleźć 12 mężczyzn – ochotników do odtworzenia tego wydarzenia. „A [Jezus] wziąwszy prześcieradło nim się przepasał. Potem nalał wody do miednicy. I zaczął umywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany”. To gest niewolnika. Jezus, który uwalnia innych od więzów niewoli, sam staje się niewolnikiem. Z całą świadomością sytuacji przyjmuje wobec nich postawę sługi. Bóg, owinięty w prześcieradło, przyklęka po kolei przed ubrudzonymi stopami każdego z uczniów. Chyba trudno o większą pokorę… Czy jednak przez to w naszych oczach coś traci…? O dziwo, ten czyn nie umniejsza Jego wielkości, godności, potęgi. Wręcz przeciwnie – można mieć wrażenie, że staje się jeszcze bardziej wielki, bo wolny od wszelkich opinii, przyklejania łatek, wyśmiania, obawy, że straci szacunek w oczach ludzi. On jest ponad tym. A w dodatku, przez ten gest staje się tak bliski, ludzki… Łamie dystans i schemat: Ja jestem Bogiem, a ty człowiekiem. Jakby chciał powiedzieć: „Nie bój się Mnie. Rozumiem cię. Jestem podobny do ciebie. Jestem tu, bo chcę ci pomóc.”
Gest obmycia nóg Apostołom może mieć jeszcze inną wymowę. W swoim ziemskim życiu Jezus nieustannie leczył z chorób: somatycznych, psychicznych i cierpień duchowych. Słusznie więc nazywamy Go Lekarzem. W tym kluczu rozważania można by powiedzieć, że przez obmycie nóg w Wieczerniku, przyjął postawę pielęgniarza lub opiekuna medycznego. Nie obca Mu była także rola chorego. Zwyciężył bowiem śmierć na krzyżu, ale wcześniej sam się na nim położył, aby przejść tę drogę. To tak, jakby dziś Jezus sam się położył na stole operacyjnym, dał się zacewnikować, dał sobie pozakładać wenflony, kabelki od aparatury monitorującej parametry życiowe, zgodził się poddać operacji, przyjąć ból pacjenta. Tak, taki jest Jezus.
Dziś już wiem, że moja codzienna posługa kapelańska, widok pracy personelu, wizyt lekarskich, uzupełniania dokumentacji medycznej, podawania lekarstw przez pielęgniarki i pielęgniarzy, pomoc chorym w posiłkach i higienie przez opiekunów medycznych, dbanie o czystość szpitala przez salowe i salowych – to wszystko żywa Eucharystia w ujęciu św. Jana. Wózek, na którym przemieszczam chorego do pokoju zabiegowego, zawieszona na szyi bursa z Najświętszym Sakramentem i stuła kapłańska, by udzielić spowiedzi – to najpiękniejszy znak, że Bóg żyje. To także znak żywej Eucharystii, która nieustannie się dzieje w przestrzeni szpitalnej. Tak – Eucharystia to nie jednorazowe wydarzenie z przeszłości, pamiątka, lecz ona nieustannie się dzieje teraz, dziś, tam gdzie jesteś. Prawdziwe Misterium. To także przyjmowanie w zespole medycznym, kapelańskim, drugiego człowieka takim, jakim jest. W tej Eucharystii jest miejsce dla każdego. Przecież w Wieczerniku Jezus powinien upomnieć Judasza. Każdy by tak zrobił, widząc nieczystą grę, podwójne zachowanie, dwulicowość. A On jednak walczył o Judasza. Umył mu nogi. Karmił go chlebem. Nawet potem, w Ogrójcu, zwrócił się do niego „Przyjacielu”. A teraz – może walczy o ciebie. Czy masz obraz takiego Jezusa, któremu na tobie zależy? Walczy o ciebie do końca.
Teraz już rozumiem, że moja profesja nie jest tylko częścią systemu ochrony zdrowia, nie jest też jedynie ewangeliczną służbą. Jest Eucharystią, w której im więcej daję z siebie, tym więcej otrzymuję od Twojego Ojca. Panie Jezu, dziękuję Ci za gest obmycia nóg Apostołom. Za Twoje świadectwo. Już zaczynam rozumieć, że służenie nie jest ujmą, ale przywilejem. Przywróciłeś służeniu prawdziwą godność i wielkość temu, kto służy. Proszę, pomagaj mi tak patrzeć na cierpiącego człowieka, bym w każdym pacjencie potrafił zobaczyć Ciebie. I każdym lekarzu, pielęgniarce, opiekunie, salowej, zobaczył Ciebie.