Jezus troszczy się o nasze zbawienie
Stale potrzebujemy głębszego spojrzenia na Pana Jezusa. Prośmy Go, aby pomógł nam głębiej spojrzeć na swoje i bliźnich życie, na procesy dokonujące się w Kościele, w społeczeństwie, właśnie pod kątem zbawienia.
2024-04-24
Komentarz do fragmentu Ewangelii J 12, 44-50
IV tydzień wielkanocny
Bezpośrednio po słowach dzisiejszej Ewangelii zaczyna się u św. Jana opis Ostatniej Wieczerzy. Kilka dni po wypowiedzeniu tych słów Pan Jezus będzie ukrzyżowany. Po raz ostatni zwraca uwagę swoim słuchaczom na to, że zarówno przyjęcie Go, jak i odrzucenie, jest sprawą najwyższej rangi w życiu. Chodzi o Wieczność! Dlatego wypowiadając te słowa, woła, jak relacjonuje św. Jan. Słowa te wprowadzają w Jego Testament.
W pierwszej kolejności Pan Jezus odniósł te słowa do Żydów. Oni jako pierwsi odrzucili Go i ukrzyżowali. Ale Jezus woła także dzisiaj. Jego słowa wciąż są aktualne. Jak kiedyś tak i dzisiaj wiara w Niego jest kluczowa dla naszego zbawienia.
Pytam czasem księży, jaki jest procent pogrzebów w parafiach osób, które zostały – jak mówimy – zaopatrzone sakramentalnie na spotkanie z Bogiem w Wieczności, czyli przed śmiercią przyjęły sakramenty: Komunię świętą, zdążyły wyspowiadać się i zostały namaszczone olejami? Odpowiedzi są różne. Są takie parafie, gdzie prawie wszyscy zostali zaopatrzeni sakramentalnie. Są także i takie parafie, gdzie większość osób, które zmarły, nie zostały przed śmiercią zaopatrzone na Wieczność. Dobrze wiemy, że sakramenty święte to nie wszystko. Kluczowa jest wiara połączona z sakramentami. Zdarza się, że sakrament przyjęty jest jedynie z przyzwyczajenia, bez wiary. Stąd w sytuacji osoby poważnie chorej potrzeba stosunkowo szybkich decyzji na spotkanie z kapłanem. Ważne jest spotkanie chorego z nim przed potencjalnym wejściem w stan nieświadomości.
Przywołana wyżej sytuacja pogrzebów osób bez przygotowania na Wieczność, pokazuje pewien problem. Jaka jest nasza odpowiedź? Jedni próbują zaradzić tej sytuacji, przypominając w homiliach o wartości wiary i sakramentów, zwłaszcza w godzinie śmierci. Inni podkreślają wartość wiary małej grupy wiernych, nie tłumów. De facto nie widzą problemu w nieprzygotowaniu się wielkiej ilości wiernych na spotkanie z Bogiem. Konsekwencją takiego podejścia jest zwolnienie z odpowiedzialności duchowej za powierzone sobie owce, używając porównania z Ewangelii o Dobrym Pasterzu.
Kiedyś – było to w XVII w. w Kościele we Francji – kapłan, proboszcz czuł się do tego stopnia odpowiedzialny za zbawienie powierzonych mu wiernych, że niejako brał na siebie grzechy swoich parafian nie chcących się nawrócić. Pokutował za nich. Z tej troski wypływało Słowo Boże głoszone w homiliach. Owocem tej duchowości było m.in. życie i posługa św. Jana Marii Vianneya. Być może kiedyś – w przywołanych przeze mnie czasach – granica duszpastersko-teologiczna zbyt radykalnie przesunięta była w jedną stronę, czyli za bardzo kapłan brał odpowiedzialność za wiernych. Ostatecznie to każdy z nas bierze za siebie odpowiedzialność za zbawienie, a przebaczenie grzechów okazuje nie kapłan, ale Chrystus, kapłan jedynie jest narzędziem w rękach Boga. Dzisiaj zaś granica duszpastersko-teologiczna przesunięta jest być może zbytnio w drugą stronę. Nie czujemy się specjalnie odpowiedzialni za zbawienie innych.
Kluczowym zdaniem dzisiejszej Ewangelii są słowa: „Nie przyszedłem bowiem po to, aby świat sądzić, ale by świat zbawić”. To jest najważniejsza Dobra Nowina. Jezus prosi nas o wiarę w Niego! Zaraz w następnym zdaniu dodaje: „Kto gardzi Mną i nie przyjmuje słów moich, ten ma swego sędziego: słowo, które powiedziałem, ono to będzie go sądzić w dniu ostatecznym”. Stale potrzebujemy głębszego spojrzenia na Pana Jezusa. Prośmy Go, aby pomógł nam głębiej spojrzeć na swoje i bliźnich życie, na procesy dokonujące się w Kościele, w społeczeństwie, właśnie pod kątem zbawienia.
„Kto Mnie widzi, widzi Tego, który Mnie posłał. Ja przyszedłem na świat jako światło, aby każdy, kto we Mnie wierzy, nie pozostawał w ciemności”. Święty Jan użył w tym zdaniu czasownika „theoreo” oznaczającego: widzę głębiej, przyglądam się, kontempluję. Kilkakrotnie w ostatnim czasie modliłem się z mieszkańcami ośrodka dla osób z niepełnosprawnością. Są niepełnosprawni w ciele, ale na pewno nie na duchu. Świadomość wiary tych osób – nieraz wydaje mi się – przekracza wielokrotnie wiarę tzw. osób w pełni sprawnych. Oni po prostu widzą znacznie głębiej. Mają głębsze poczucie obecności Boga w Najświętszym Sakramencie. Może nas prowadzą do głębi wiary i troski o zbawienie swoje i innych?