Jezus – Najwyższy i Wieczny Kapłan

Dziś niezwykłe święto – Jezusa Chrystusa Najwyższego i Wiecznego Kapłana. Zostało ustanowione przez papieża Benedykta XVI jako odpowiedź na przeżywany wówczas w Kościele rok kapłański.

2024-05-23

Komentarz do fragmentu Ewangelii Mk 14, 22-25,
VII tydzień zwykły, święto Jezusa Chrystusa Najwyższego i Wiecznego Kapłana

Dziś niezwykłe święto – Jezusa Chrystusa Najwyższego i Wiecznego Kapłana. Zostało ustanowione przez papieża Benedykta XVI jako odpowiedź na przeżywany wówczas w Kościele rok kapłański. To chyba była genialna intuicja papieża.

W Ewangelii czytamy dziś opis Ostatniej Wieczerzy, tuż przed pojmaniem i ukrzyżowaniem Jezusa. Święty Marek zaznacza, że zbiegło się to w czasie ze świętem Przaśników. Było ono dla Żydów jednym z najważniejszych świąt. Obchodzili je na pamiątkę wyjścia przodków z niewoli egipskiej, a więc odzyskania wolności. Nazwa pochodzi od przaśników – rodzaju chleba wyrabianego z samej tylko wody i mąki tak szybko, że ciasto nie zdążyło się zakwasić. Przypominało o przygotowaniach w wielkim pośpiechu do opuszczenia Egiptu. Święto Przaśników było tak doniosłe, że trwało tydzień. Pierwszego dnia zwoływano uroczyste Zgromadzenie. Drugiego dnia kapłan ofiarowywał Bogu snop zboża z pierwszych plonów i składał go wraz z zabijanym wówczas barankiem w ofierze całopalnej na ołtarzu w Świątyni Jerozolimskiej. Ofiary dziękczynne składała także każda rodzina. Był to wyraz wdzięczności Bogu za to, że dzięki Niemu odzyskali wolność.

Dlaczego o tym tak dużo piszę? Bo to, co dzieje się w tych dniach z Jezusem, ma ogromną wymowę. Gdy Żydzi będą zwoływać uroczyste zgromadzenie, On zbiera swoich uczniów w Wieczerniku – i tym razem, ta uczta, będzie miała szczególny, uroczysty wymiar… Gdy najwyższy arcykapłan zabija baranka i składa na ofiarę na ołtarzu w świątyni, Jezus zostaje zabity na krzyżu, a Jego krew przelana na okup za wszystkich ludzi, uwolnienie od skutków grzechu…

Tak spełniają się słowa z dzisiejszego pierwszego czytania: „Oto nadchodzą dni, kiedy zawrę z domem Izraela i z domem Judy nowe przymierze. Nie takie [...], które zawarłem z ich przodkami. [...] To moje przymierze złamali”. Przez proroka Jeremiasza Bóg zapowiada, że tym razem będzie zupełnie inaczej. I nie będzie kolejnych, zimnych, twardych, kamiennych tablic Mojżesza na górze Synaj. Tym razem swoje Prawo (czytaj: wskazówki, pomoc, która ma poprowadzić człowieka w życiu) umieści ,,w głębi ich jestestwa i wypisze na ich sercach”. Żywych, kochających, bijących sercach. To zupełnie nowa jakość. Dzięki temu ,,nie będą się musieli wzajemnie pouczać […] wszyscy bowiem od najmniejszego do największego poznają Mnie”. „Będę im Bogiem, oni zaś będą Mi ludem.” Niemal słychać w tych słowach Bożą tęsknotę i wielkie pragnienie, aby tak się stało. I jakby z radością, że tak będzie, dodaje: „odpuszczę im występki, a o grzechach ich nie będę już wspominał”. Trzeba pamiętać, że w czasach starożytnych znakiem zawarcia umowy, porozumienia, przymierza, było między innymi często zabicie i złożenie w ofierze zwierzęcia. Coś jak dzisiaj podpis, pieczątka na dokumencie. I to właśnie dzieje się, gdy Jezus ofiarowuje siebie samego na krzyżu…

To analogia wydarzeń. Lecz Chrystus oddaje siebie w ofierze dobrowolnie i świadomie – sam staje się więc i kapłanem, i barankiem ofiarnym. W dodatku wolny od grzechu nie musi, jak inni kapłani, „składać ofiary najpierw za swoje grzechy, a potem za grzechy ludu” (Hbr 7,27). A ponieważ zmartwychwstał, nadal przed Ojcem wstawia się za nami i będzie tak robił zawsze. To przymierze i odkupienie nigdy się nie zdewaluuje i nikt nie zdoła go zerwać. Pięknie pisze o tym św. Paweł w liście do Hebrajczyków. Jeszcze wiele można by mówić o wyjątkowości Jezusa jako kapłana…

 

Gdyby nie Jego kapłaństwo, żadna nasza spowiedź, akty pokutne nie byłyby skuteczne. Czy mamy świadomość jak bardzo zostaliśmy obdarowani? Eucharystia jest dla nas namacalnym tego znakiem. Dziś jest ona uobecnieniem (przywołaniem) Golgoty, ale już w sposób bezkrwawy. Jezus swoją ofiarą zastąpił te wszystkie ofiary składane kiedyś ze zwierząt. Wyglądało to strasznie. W czasach Jezusa baranki ofiarowano w świątyni Jerozolimskiej przez kapłanów z rodu Lewiego. Józef Flawiusz w „Wojnie Żydowskiej” wyliczał, że jednego popołudnia 14 dnia miesiąca Nisan poderżnięto gardła 265 tysiącom baranków, przeznaczonych dla ponad 2 milionów i 700 tysięcy biesiadników. Liturgia wymagała, by krwią ofiar skropić ołtarz. Miszna – najstarsze dzieło judaizmu rabinicznego – opisuje jak kapłani żydowscy, stojąc w rzędach i trzymając w rękach srebrne lub złote naczynia, napełniali je krwią zwierząt i podawali jeden drugiemu, aż w końcu ten, kto stał najbliżej ołtarza, wylewał zawartość na jego podstawę. Jak mogła wyglądać kamienna posadzka, na którą spłynęła krew z prawie ćwierć miliona baranków...?

Kiedy pierwszy raz w życiu zostałem wezwany do reanimacji, było to dla mnie – wrażliwego kapelana – trudne doświadczenie. Gdy zadzwonił telefon, akurat czuwałem w kaplicy przed Najświętszym Sakramentem, po obchodzie chorych. Wiedziałem, że mam mało czasu. Szybko zabrałem olej chorych, pobiegłem podziemnym korytarzem łączącym dwa szpitale i dostałem się na jedno z pięter. Widziałem już z daleka zgiełk całego zespołu medycznego, wielu lekarzy. Mnóstwo kabli, monitory, pompy, kroplówki, tlen, dookoła porozrzucane opakowania po strzykawkach, lekach… Musiałem ubrać fartuch, by nie ubrudzić krwią alby...

To wydarzenie uświadomiło mi coś ważnego. Przyzwyczailiśmy się do widoku Eucharystii. Przecież to ofiara, Jezus jest zabijany, umiera, jest grób, Golgota. Tylko jednego nie ma – Bóg nam tego oszczędził – krwi. Msza jest bezkrwawą ofiarą. Widzimy jedynie wino i wodę, którą kapłan wlewa do kielicha. Widzimy księdza, a nie uświadamiamy sobie, że On jest znakiem Jezusa Chrystusa, Najwyższego Kapłana. Może gdyby Bóg pozwolił nam zobaczyć na moment to, co się dzieje naprawdę w czasie mszy świętej, mielibyśmy więcej szacunku do Najświętszego Sakramentu roznoszonego na oddziałach szpitalnych. Więcej byłoby szacunku do samej osoby szafarza – księdza, biskupa. Byłoby większe jej przeżywanie Eucharystii…

Muszę przyznać, że zawsze czułem się nieswojo, skrępowany, kiedy po spowiedzi penitent szukał stuły, by ją ucałować. Kiedyś się broniłem przed całowaniem moich rąk przez chorych ludzi. Dziś te gesty mi przypominają, że moje ręce mają być podobne do rąk Jezusa, mają być zawsze pełne miłości i otwarte. Dziś jest dzień, by nacieszyć się kapłaństwem. Jezus Chrystus jest Najwyższym Kapłanem, ale warto podziękować za posługę tych, którzy w Jego imieniu noszą ten wielki skarb, są niczym niedoskonałe, „gliniane naczynia, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nich” (por. 2 Kor 4,7). To oni są tymi, którzy przynoszą słowo Boga do serc ludzkich. Namaszczają chorych, są szafarzami spowiedzi, codziennie stają za ołtarzem, aby rozdzielać święty chleb Pana.

Panie Jezu, kiedy ogarniają moje serce wątpliwości, przychodzi chwila zniechęcenia, znużenia, Ty przez niecodzienne cuda przypominasz mi, że nie należę do siebie, a wszystko co się dzieje, nie jest dziełem moim, ale Twoim. Dziękuję Ci za Twoje cuda dokonywane w sercach chorych. Tylko Ty o nich wiesz i ja. Twoje kapłaństwo nie boi się ciemnych korytarzy szpitalnych, nieprzyjemnych zapachów, sal zabiegowych. Twoje kapłaństwo to nie nieosiągalny piedestał, ale bliskość miłości i zrozumienie, źródło łask, rozlewających się przez Twoje przebite serce dla nas.

Autorzy tekstów, ks. Marcin Niesporek, Rozważanie, Komentarz do ewangelii

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024