Przyjmuję każdy krzyż

Biskup Stefan Cichy opowiada o doświadczeniu krzyża.

zdjęcie: Canstockphoto.pl

2024-05-29

KS. WOJCIECH BARTOSZEK: – Na swoje zawołanie biskupie wybrał Ksiądz Biskup słowa „Per Crucem ad Lucem” – „Przez Krzyż do Światła”. Dlaczego te słowa są Księdzu Biskupowi szczególnie bliskie?

BP STEFAN CICHY: – Geneza wyboru tych słów na zawołanie biskupie sięga dnia moich prymicji. Z inicjatywy ówczesnego księdza proboszcza słowa te zostały umieszczone nad wejściem do mojego parafialnego kościoła w Przyszowicach. Miałem je przed oczami idąc w procesji prymicyjnej z domu rodzinnego do kościoła. Potem okazało się, że na korporale położonym na ołtarzu także są te słowa. Mogę więc powiedzieć, że towarzyszą mi od pierwszych dni mojego kapłaństwa. Poza tym w życiu wielokrotnie doświadczałem krzyża, przekonując się, że jest on drogą prowadzącą do światła.

Krzyż jest mi bliski od najmłodszych lat – zarówno w znaczeniu znaku wiary, jak i w znaczeniu trudnych doświadczeń. Od dziecka bardzo lubiłem nabożeństwa drogi krzyżowej, a każda Niedziela Palmowa i Wielki Piątek były dla mnie szczególnym przeżyciem, bo wtedy w parafii chór śpiewał Pasję. Blisko mojego rodzinnego domu, w ogrodzie sąsiadów stał krzyż, a nieco dalej był bardzo stary kościółek Świętego Krzyża, który obecnie znajduje się na Kubalonce. Wcześnie zacząłem doświadczać rozmaitych życiowych krzyży. Urodziłem się na krótko przed wybuchem II wojny światowej, a w czasie jej trwania przeżyłem front. Jako 6-letni chłopiec widziałem zamordowanego przez Rosjan sąsiada i zgliszcza spalonego domu rodzinnego. Babcia, mama, brat i ja mieszkaliśmy u brata mojej babci do czasu odbudowania naszego domu.

– Potem przyszedł czas seminarium…

– Tak. W latach seminaryjnej formacji zacząłem zbierać teksty, rozważania i modlitwy o krzyżu. Wówczas nie było jeszcze Internetu i narzędzi pomocnych w poszukiwaniu informacji, więc gromadzenie tych tekstów było nie lada wyzwaniem. Mam obecnie w swoich zbiorach bardzo dużo rozmaitych publikacji na temat krzyża. Niektóre z nich to małe książeczki, inne to wydania bogato ilustrowane, także obcojęzyczne. Mam na przykład w swojej biblioteczce wydaną w 1998 r. w Katowicach „Księgę Krzyża”, która jest czymś w rodzaju kompendium. Znajdują się w niej teksty biblijne o krzyżu, teksty Ojców Kościoła, papieży, teksty drogi krzyżowej, rozważania teologów, poezja.

Jako kleryk i młody ksiądz wciąż sobie o krzyżu przypominałem za sprawą różnych trudnych przeżyć. Doświadczenie krzyża w tamtym okresie związane było przede wszystkim z dużą ilością zajęć i obowiązków, którym musiałem sprostać. Na swojej pierwszej parafii spotkałem się bardzo realnie z doświadczeniem już nie tylko swojego krzyża, ale także z krzyżem innych ludzi, parafian. Ich historie i życiowe losy były nieraz bardzo dramatyczne. Jak wspomniałem, moje liczne obowiązki wiązały się z trudem. W pierwszych latach kapłaństwa studiowałem w Krakowie i czas dzieliłem pomiędzy parafię, a uczelnię. Na kolejnych parafiach byłem odpowiedzialny za wiele spraw i obowiązków wciąż przybywało – w kancelarii, w konfesjonale, w duszpasterstwie. Aby wszystko ze sobą pogodzić, musiałem wkładać w swoją pracę naprawdę wiele wysiłku. Zawsze jednak wszystkie swoje obowiązki i związane z nimi trudności przyjmowałem cierpliwie i z radością. Starałem się w ten sposób wypełniać słowa, które każdy ksiądz słyszy w dniu swoich święceń: „Rozważaj to, co będziesz czynić, naśladuj to, co będziesz dokonywać i prowadź życie zgodne z tajemnicą Pańskiego krzyża”. Oczywiście ze znakiem krzyża wiązały się także radosne chwile w moim życiu. Choćby wtedy, gdy mogłem oglądać go na wielu górskich szczytach: na Giewoncie, w Alpach. Zachwycił mnie także obraz krzyża w kaplicy Podwyższenia Krzyża Świętego, w Pałacu Królewskim na Hradczanach w Pradze. Przy tym krzyżu znajdują się napisy w języku łacińskim, które podaję w tłumaczeniu na język polski. Nad krzyżem widnieje nagłówek: „Księga dla życia napisana”, po lewej jego stronie umieszczony jest napis: „Największa pokora, największa cierpliwość, największa miłość”, po prawej stronie: „Największe ubóstwo, największe uniżenie, największe cierpienie”, na dole zaś widnieje pouczenie: „O tym będziesz rozważał we dnie i w nocy”. Codziennie staram się być posłuszny temu wezwaniu i stale pamiętać o prawdzie, że przez krzyż wiedzie droga do światła.

– Z pewnością miał Ksiądz Biskup wiele okazji, by tę prawdę o krzyżu głosić w swoim biskupim nauczaniu.

– Faktycznie, okazji tych było sporo, a jedną z pierwszych był odpust w Opactwie Cystersów w Mogile, na który krótko po moich biskupich święceniach zaprosił mnie kardynał Franciszek Macharski. Chcę jednak podkreślić, że głosić prawdę o krzyżu z ambony jest łatwo, najtrudniej jest tą tajemnicę przeżywać we własnym życiu. Często w trudnych chwilach towarzyszą mi słowa pieśni o krzyżu: „Panie, Ty widzisz krzyża się nie lękam, Panie, Ty widzisz krzyża się nie wstydzę. Krzyż mój całuję, pod krzyżem uklękam, bo na tym krzyżu Boga mego widzę” albo: „Zbawienie przyszło przez krzyż, ogromna to tajemnica, każde cierpienie ma sens, prowadzi do pełni życia. Jeżeli chcesz mnie naśladować, to weź swój krzyż na każdy dzień, i chodź ze mną zbawiać świat, kolejny już wiek”. Słowa te są dla mnie drogowskazem i umocnieniem.

– W życiu Księdza Biskupa nie brakowało także doświadczenia krzyża w postaci choroby i fizycznego cierpienia.

– Tak, wśród wielu krzyży, o których wspomniałem, był i jest obecny w moim życiu także krzyż związany z chorobą. Po raz pierwszy poważnie zachorowałem 11 lat temu. Trafiłem wówczas do szpitala i przeszedłem operację tarczycy. Był to rok złotego jubileuszu mojego kapłaństwa (2013). Niestety z powodu operacji nie mogłem uczestniczyć w obchodach jubileuszu w Krakowie i stanąć przy ołtarzu razem z trzema innymi jubilatami: kardynałem Stanisławem Dziwiszem, biskupem Tadeuszem Rakoczym i biskupem Janem Zającem. Wysłuchałem Mszy jubileuszowej dzięki transmisji w Radiu Maryja, a sam w tym dniu odprawiłem Mszę w kaplicy Szpitala Wojskowego we Wrocławiu, gdzie przebywałem, siedząc na wózku inwalidzkim. Okres rekonwalescencji po operacji był dla mnie trudnym czasem, bo długo nie mogłem wrócić do pełni sił. Swój złoty jubileusz kapłaństwa świętowałem dopiero 14 września, w święto Podwyższenia Krzyża Świętego w legnickiej katedrze. Wtedy przed zakończeniem Mszy świętej został mi wręczony krzyż. Przy jego wręczeniu usłyszałem słowa: „Przyjmij krzyż Chrystusa, znak Jego zwycięstwa. Bóg, który cię powołał od czasu młodości, i w podeszłym wieku ciebie nie opuści. Wpatrzony w krzyż Zbawiciela dąż wytrwale do wyznaczonego kresu, którym jest Jezus Chrystus”. I kiedy wydawało się, że najgorsze minęło, znów trafiłem do szpitala, tym razem do Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu, na operację serca. Operacja była trudna, ratująca mi życie. Kolejnego krzyża choroby doświadczyłem 2 lata temu. Podczas badania kontrolnego na kardiologii stwierdzono guz nowotworowy, który trzeba było operować. Przeszedłem pomyślnie operację i leczenie w Bolesławcu i do tej pory – Bogu dzięki – nie ma nawrotu choroby.

– Wiem też, że zmaga się Ksiądz Biskup z chorobą oczu.

– I to jest dla mnie najdotkliwszy krzyż. Mój pogarszający się wzrok jest związany z wadą plamki żółtej i jest to choroba nieuleczalna. Próby leczenia nie przyniosły oczekiwanych efektów i choroba cały czas postępuje. Trudno jest mi czytać i pisać. Korzystam z różnych pomocy przy czytaniu (lupa, szkło powiększające). Mam też specjalnie przygotowany dla mnie mszał z powiększonymi i pogrubionymi literami, bez nut. Przez całe swoje życie czytałem dużo i chętnie, stąd pogarszający się wzrok jest dla mnie bardzo trudnym doświadczeniem.

– Mimo tych trudnych doświadczeń wciąż jest Ksiądz Biskup człowiekiem aktywnym i bardzo pogodnym.

– Gdybym się nie modlił, pewnie dawno bym już zwątpił, stracił pogodę ducha i pokój serca. Ja jednak głęboko wierzę, że wszystko jest w Bożych rękach i to, co mnie spotyka, ma w sobie Boży sens. Przyjmuję więc każdy krzyż i staram się nie narzekać, choć czasami bywa naprawdę ciężko.

– Jestem przekonany, że na obecną postawę Księdza Biskupa wpłynęły nie tylko lata kapłańskiej formacji, ale także czas spędzony w rodzinnym domu, gdzie nie brakowało trudnych przeżyć. To z pewnością przygotowało i zahartowało Księdza Biskupa na obecny czas.

– Naturalnie. W swoim życiu dużo krzyży widziałem, dużo o krzyżu czytałem i rozważałem, dużo krzyży także sam doświadczałem i byłem świadkiem, jak inni doświadczali. Ale zawsze, gdy było mi ciężko, myślałem sobie, że są ludzie, którzy cierpią o wiele bardziej niż ja. Pamiętam jedną swoją modlitwę przed operacją tarczycy, gdy leżałem na oddziale reanimacyjnym i słyszałem odgłosy cierpiących pacjentów. Prosiłem wówczas Pana Boga, by ulżył w cierpieniu temu pacjentowi, któremu jest najtrudniej i dał jego krzyż mnie. Następnego dnia obudziłem się z ogromnym bólem niewiadomego pochodzenia, którego przyczyn lekarze nie potrafili określić. Myślę, że to mógł być taki „ból na zamówienie”, że komuś być może Pan Bóg w tamtym momencie tego bólu trochę odjął, a dał mnie.

– Bardzo dziękuję Księdzu Biskupowi za to piękne i mocne świadectwo. Mam teraz do Księdza Biskupa pytanie jako do wybitnego specjalisty liturgiki w Polsce. Obecnie niektórzy w Kościele w odniesieniu do Eucharystii akcentują bardziej wymiar uczty, a jest ona przecież także Najświętszą Ofiarą. Jak Ksiądz Biskup widzi wyważenie tych dwóch wymiarów Eucharystii?

– Gdy byłem jeszcze klerykiem, ukazała się książka kardynała Karola Journeta „Msza święta – obecność ofiary krzyżowej” (Poznań, 1959 r.) W tej i w wielu innych publikacjach podkreślano ofiarniczy charakter Mszy świętej i zwracano uwagę, że każda Eucharystia jest uobecnieniem ofiary krzyża. Również dokumenty soborowe i posoborowe przypomniały tę prawdę. Nauczanie Kościoła wyraźnie wskazuje, że w kulcie eucharystycznym ściśle są ze sobą powiązane trzy elementy: pamiątka, ofiara i uczta. Nie można więc postrzegać Eucharystii tylko jako uczty albo tylko jako ofiary. Dopiero wówczas człowiek w pełni uczestniczy w uobecnieniu ofiary krzyżowej, jeśli uczestniczy także w owocach tej ofiary, czyli w uczcie ofiarnej, przyjmując Komunię świętą. Pan Jezus powiedział przecież: „bierzcie i jedzcie”, a nie „bierzcie i oglądajcie”. Msza święta nie jest tylko jakimś wspomnieniem, ale jest wyjątkową pamiątką, która każdorazowo uobecnia się w czasie rzeczywistym. Eucharystia jest pamiątką i żywą obecnością jednocześnie.

– Szczególnie dla osób chorych, przy łóżku których odprawiam nieraz Mszę świętą, ten wymiar uobecnienia ofiary krzyżowej jest bardzo ważny. Dzięki wierze chorzy mają pewność, że na ich oczach uobecnia się ofiara krzyża i że Bóg realnie przychodzi do nich w Komunii świętej.

– Tak, ten element jest bardzo ważny i buduje wiarę osób chorych.

– Na zakończenie pozwolę sobie na wątek osobisty. Kiedy w 1991 r. wstępowałem do Wyższego Śląskiego Seminarium Duchownego w Katowicach, Ksiądz Biskup był jego ówczesnym rektorem i przyjmował mnie do seminaryjnej braci. Bardzo dziękuję Księdzu Biskupowi za tamtą decyzję przyjęcia mnie. Proszę jeszcze o słowo do naszych chorych Czytelników.

– Niesienie krzyża nie jest sprawą łatwą. Jednak każdy chrześcijanin powinien ten krzyż nieść, zgodnie z wezwaniem Pana Jezusa: „Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (Mk 8, 34). Mieszkam w Domu Księży Emerytów i nieraz rozmawiam z innymi mieszkańcami. Wielu z nich, mimo obiektywnych ograniczeń, dzielnie znosi czas choroby i starości. To ważne, by umieć przyjąć każdy krzyż z pogodą ducha i by ten krzyż umieć ofiarować w wielu intencjach. Jako wikary odwiedzający niegdyś chorych, często prosiłem ich o modlitwę o powołania kapłańskie. O ile zwykła modlitwa ma ogromne znaczenie i wartość, o tyle modlitwa połączona z krzyżem choroby ma wartość o wiele większą. Dzisiaj szczególnie potrzeba modlitwy o powołania kapłańskie, bo wielu młodych ludzi boi się podjęcia krzyża kapłańskiego życia. Dlatego potrzeba szczególnej pomocy ludzi chorych, którzy swój krzyż choroby zechcą ofiarować Bogu w intencji powołań. Sam także często modlę się o powołania i o to samo proszę osoby chore. Wasza modlitwa ma wielką moc.

– Bardzo dziękuję Księdzu Biskupowi za rozmowę oraz świadectwo wiary i cierpienia.

– Dziękuję również.


Zobacz całą zawartość numeru

Autorzy tekstów, Bartoszek Wojciech, Miesięcznik, Numer archiwalny, 2024nr06, Z cyklu:, W cztery oczy

nd pn wt śr cz pt sb

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

Dzisiaj: 08.09.2024