Miłują czynem!
Są zakonem powołanym do niesienia pomocy duchowej i cielesnej chorym i ubogim. Składają dodatkowy ślub służenia chorym nawet z narażeniem życia. Mają szczególne zasługi w ratowaniu osób dotkniętych rozmaitymi epidemiami. Ich kroniki zakonne wspominają ponad 200 zakonników – „męczenników miłości”, którzy w przeszłości oddali życie, opiekując się zarażonymi. Mowa o Zakonie Kleryków Regularnych Posługujących Chorym, potocznie zwanym Zakonem Ojców Kamilianów. Dzisiaj, 14 lipca, mija 410. rocznica śmierci św. Kamila de Lellis, założyciela kamilianów.
2024-07-13
Kamilianie są obecni przy chorych nie tylko od święta. Służą im nie tylko przy wyjątkowych okazjach. Są z nimi stale. Obecność przy chorym to jakby drugie imię każdego kamiliańskiego zakonnika. Realizacja charyzmatu zgromadzenia odbywa się poprzez pracę kapelanów i pielęgniarzy, kierowanie Domami Opieki Społecznej, prowadzenie szpitali, służbę bezdomnym, narkomanom i chorym na AIDS. W swym działaniu kamilianie dają pierwszeństwo chorym najbardziej ubogim i opuszczonym. Wszędzie tam, gdzie pracują, dążą również do tego, by dla służby zdrowia chory zajął centralne miejsce. Kamilianie zgodnie z duchową spuścizną swego założyciela, św. Kamila, którego wspomnienie liturgiczne dzisiaj obchodzimy, idą wszędzie tam, gdzie inni nie mają odwagi pójść. Okazują miłosierdzie i troskę tym, o których inni zapomnieli. Towarzyszą i pochylają się nad potrzebami wszystkich cierpiących bez wyjątku. Nie zwracają uwagi na światopogląd, kolor skóry czy dramatyczną i nieraz wstydliwą przeszłość pacjenta. Są pierwsi także wtedy, gdy trzeba przyjść z pomocą tym chorym, którzy cierpią na choroby zakaźne i stanowią realne zagrożenie dla zdrowia i życia osób opiekujących się nimi. Na habicie kamiliańskim widnieje szkarłatny krzyż, który jest symbolem oddania i ofiarnej miłości na wzór Chrystusa. Nie dziwi zatem także fakt, że hasłem zakonu są słowa zaczerpnięte z Pierwszego Listu św. Jana: „Nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą” (1 J 3, 18).
Kamilianie nie potrzebują szczególnych okazji, by wypełniać duchowy testament św. Kamila. Nie muszą również szukać wyjątkowych okoliczności, by wprowadzać w życie jego przesłanie miłosierdzia. Czynią to codziennie, ilekroć pochylają się nad bólem i cierpieniem swoich podopiecznych.
Na świecie i w Polsce wciąż obserwuje się bardzo małą liczbę powołań do zakonu kamilianów. W porównaniu z franciszkanami lub dominikanami, kamilianów jest zaledwie garstka. Można się zastanawiać skąd bierze się wyraźny deficyt kamilianów w świecie. Może powodem jest bardzo wymagający zakonny charyzmat i składany dodatkowy ślub? Może postać św. Kamila nie została jeszcze wystarczająco poznana i jego duchowością zdołali dotąd zachwycić się jedynie nieliczni? Wierzę, że mimo braku oszałamiających liczb i statystyk, kamilianów nigdy nie zabraknie tam, gdzie jest ich miejsce, a więc przy łóżku chorego. Wierzę, że Sam Chrystus zatroszczy się, by nie zabrakło tych, którzy są przedłużeniem Jego miłosiernych dłoni i miłosiernego Serca.