Jak to jest z tymi kobietami?
Panie, dziękuję ci za kobiety. Za całe rzesze tych kobiet, które wypełniają przestrzeń kaplicy, adorują Najświętszy Sakrament. Które wraz z kolejnymi, przesuwanymi koralikami różańca zawierzają Bogu ludzi i trudne sprawy. Za te kobiety o wrażliwych sercach, pielęgniarki, lekarki, które dzwonią do kapelana z prośbą o sakramenty dla chorych na oddziałach, szczególnie tych, o których już nikt nie pamięta. Za ich piękne, czułe wnętrza duszy.
2024-09-19
Komentarz do fragmentu Ewangelii Łk 8,1-3
XXIV tydzień zwykły
Po co te kobiety? Czyż nie psują przesłania w Ewangelii? Nie wystarczyłoby, gdyby św. Łukasz napisał, że wędrowało z Jezusem Dwunastu? A tu: „oraz kilka kobiet, które zostały uwolnione od złych duchów i od chorób”. Czy to raczej nie odciągało od przyjęcia Dobrej Nowiny aniżeli ją głosiło? Tym bardziej, że w czasach Jezusa kobieta miała niski status społeczny i prawie żadnych praw.
Przepisy Miszny nakazywały chodzić kobietom z zakrytą twarzą. Nie mogła przebywać sam na sam z mężczyzną oprócz swojego męża. Żaden też nie mógł patrzeć na zamężną, a nawet ją pozdrowić. Dla uczonego rozmowa z kobietą na ulicy była ujmą. To mogło być powodem nawet rozwodu. Nawet z własną żoną nie można było rozmawiać publicznie, by nie gorszyć innych mężczyzn. Właściwie, kobiety były wyłączone z życia publicznego. Ranga kobiet była niska w przepisach żydowskich. Ich prawa były podobne do praw niewolników i małoletnich dzieci. Miejscem dla kobiety był dom, to tam miała przebywać, pod okiem męża. Lecz po jego śmierci nie dziedziczyła niczego, traciła nawet dach nad głową - była zdana na łaskę swoich dzieci, które stawały się wyłącznymi właścicielami spadku. Także córki pomijano przy dziedziczeniu, wszystko przechodziło na synów i ich potomstwo. Do 12,5 roku dziewczyna nie mogła odmówić zamążpójścia za kandydata wskazanego przez ojca. I tylko ojciec mógł unieważnić małżeństwo.
Kobietom nie wolno było przekraczać wytyczonej strefy w obrębie świątyni Jerozolimskiej, mogły tylko wchodzić na dziedziniec przed nią, tak samo jak poganie. A i nawet tego nie wolno im było w okresie miesiączkowania, a także 40 dni po urodzeniu syna i 80 dni po urodzeniu córki. Wynikało to z samego nauczania Księgi Kapłańskiej (por. Kpł 15,19-20). Kobiety były wyłączone z obowiązku studiowania Tory (a każdy porządny Żyd powinien ją studiować). Jeśli były dopuszczone do dyskusji rabinów, to tylko wyłącznie jeśli przynależały do wysoko postawionej rodziny i miały odpowiednie pochodzenie. Kobieta nie mogła dawać świadectwa, była niewiarygodna.
A tymczasem Łukasz zaskakuje. Począwszy od tego, że Archanioł Gabriel w czasie zwiastowania nie przyszedł do ojca Maryi, lecz do niej samej, pokornie też czekał na jej odpowiedź i zgodę. W kolejnych rozdziałach Ewangelii to kobiecie, w dodatku prostytutce, Jezus pozwolił publicznie namaścić Swoje stopy olejkami, obmyć łzami i otrzeć włosami - i nie bał się utraty reputacji, posądzenia o nieczyste zamiary. (Łk, 7, 36-50). Był to z jej strony bardzo intymny, pełny czułości gest - pamiętając o przytoczonych wcześniej regułach społecznych, było to nie do pomyślenia! Pan Jezus chętnie przychodził do domu Marty i Marii i nie ukrywał korzystania z ich gościny - szły tam za Nim wielkie tłumy. A spotkanie Jezusa z cudzołożnicą, którą uratował przed ukamienowaniem? Lub Samarytanką, w samo południe przy studni Jakuba (owdowiałą pięć razy i pozostającą aktualnie w nieformalnym związku z mężczyzną)...? A kto pierwszy otrzymał od anioła radosną nowinę o najważniejszym wydarzeniu czyli zmartwychwstaniu? - Nikt z Dwunastu, nawet nie Jan, który pozostał odważnie pod krzyżem do końca. Gdyby chociaż prawowity właściciel grobu - Józef z Arymatei, zamożny, szanowany członek Wysokiej Rady, czyli Sanhedrynu - on byłby wiarygodny. Nie. Kobiety. Te „zwyczajne”, niosące zioła i olejki…
Czy nie trzeba nam oczyścić naszego myślenia o kobietach i ich roli w głoszeniu Ewangelii? Może już czas oczyścić także nasze spojrzenie na relacje z kobietami. Od czasów Jezusa minęło dwa tysiące lat, a w pewnych kwestiach nic się nie zmieniło. Na przykład: jak zareagujesz widząc osobę duchowną albo księdza z kobietą na kawie? Dlaczego musi od razu źle się kojarzyć? Tak, są nadużycia i ktoś powie, że to jest powód. W dodatku dzisiaj nie wiadomo już co bardziej gorszy, przyjacielskie spotkanie z kobietą, czy z mężczyzną. Więc dla pewności pozostajemy za murami plebanii… A przecież nie tak robił Jezus. Śp. ks. Krzysztof Grzywocz pięknie pisał i mówił, że nie da się uleczyć coś, co jest dobre, ale z czego źle korzystamy, poprzez jego całkowity tego brak i zakaz.
A tak z kapelańskiego podwórka… Pamiętam, jak na oddziale kardiologii podszedłem do nowo przyjętego na oddział mężczyzny. Za nic nie chciał słyszeć o spowiedzi, a tym bardziej przyjęciu sakramentu chorych. Widziałem opór aż do momentu, kiedy do akcji wkroczyła żona: „A teraz zostawiam cię z księdzem i masz mi się wyspowiadać, bo jutro operacja”. Czekała na zewnątrz. Mąż spróbowałby się nie wyspowiadać!!! Tam, gdzie Ewangelii nie mogli zanieść uczniowie, apostołowie, a dzisiaj księża, biskupi - tam są obecne kobiety!
Panie, dziękuję ci za kobiety. Za całe rzesze tych kobiet, które wypełniają przestrzeń kaplicy, adorują Najświętszy Sakrament. Które wraz z kolejnymi, przesuwanymi koralikami różańca zawierzają Bogu ludzi i trudne sprawy. Za te kobiety o wrażliwych sercach, pielęgniarki, lekarki, które dzwonią do kapelana z prośbą o sakramenty dla chorych na oddziałach, szczególnie tych, o których już nikt nie pamięta. Za ich piękne, czułe wnętrza duszy. Za ich dobre słowa, intencje Mszy świętej, ofiarowane za zmarłych kapłanów, za ofiary składane na świeże kwiaty i kaplicę. Nawet teraz w XXI w. czuć zapach pustego grobu i radość wielkanocnego poranka…