Z ciemności do światła
Uzdrowiony ze ślepoty żebrak został posłany przez Jezusa. Tak też jest i w Apostolstwie Chorych, we wspólnocie osób chorych, które ofiarując Bogu swoje cierpienia za Kościół, stają się apostołami.
2024-10-01
W Ewangeliach synoptycznych (św. Marka, św. Mateusza, św. Łukasza) jest mowa o uzdrowieniu przez Pana Jezusa wielu niewidomych, ale tylko św. Jan w swojej Ewangelii ukazuje historię uzdrowienia niewidomego od urodzenia.
Historia ta koncentruje się wokół dwóch symbolicznych rzeczywistości: światła i ciemności, dnia i nocy. W kosmosie Słońce jako gwiazda „daje życie” planetom, które krążą wokół niej. Zaś tzw. czarne dziury są obszarami przestrzeni, w których siła przyciągania jest tak silna, że światło nie jest w stanie się z nich wydobyć. Począwszy od pierwszej księgi Pisma Świętego światło symbolicznie utożsamiane było z Bogiem, analogicznie zaś ciemność z panowaniem zła. Chrystus zmartwychwstał o poranku, kuszony był w Ogrójcu w nocy, w chwili Jego śmierci ciemności zaległy ziemię. Według Pisma Świętego życie w światłości to postępowanie według pouczeń Boga, życie w ciemności zaś jest przeciwieństwem pierwszego. Święty Paweł uczył: „Niegdyś byliście ciemnością, lecz teraz jesteście światłością w Panu: postępujcie jak dzieci światłości! Owocem bowiem światłości jest wszelka prawość i sprawiedliwość, i prawda. (…) Nie miejcie udziału w bezowocnych czynach ciemności” (Ef 5, 8-9. 11a). Nasze życie więc to wychodzenie z ciemności i przyjmowanie Światła – Boga. Zobaczmy, w jaki sposób niewidomy odkrył Światło.
Bohaterem Ewangelii J 9, 1-41 jest uzdrowiony niewidomy żebrak. Weźmy do ręki Pismo Święte i przeczytajmy powoli tekst proponowanej Ewangelii. Choroba tego człowieka – ślepota – była bardzo dotkliwa. Niewidomy nie widział od urodzenia. Żył w całkowitych ciemnościach. Nie posiadał wyobraźni kolorów. Nie miał wyobraźni przestrzennej. Możemy przypuszczać, że wyostrzyły się w nim inne zmysły: dotyku, słuchu. Jak smutne było jego życie, wskazuje jego żebractwo. Żył na marginesie społecznym nie tylko ze względu na swoją ślepotę. Niektórzy uważali, że przyczyną jego wrodzonej choroby był grzech rodziców. Inni sądzili, że przyczyna kalectwa tkwi w grzechu popełnionym przez niego w łonie matki. Jezus odrzucił zarówno jedne, jak i drugie przypuszczenia. Były one krzywdzące. Spróbujmy jego sytuację odnieść do naszego życia. Nieraz może doświadczyłeś, że choroba lub niepełnosprawność stała się przyczyną niezrozumienia, czy wręcz odrzucenia przez bliskich. Zauważ, że podobnie jak w przypadku sytuacji ewangelicznego ślepca, tak i w Twojej, Pan Jezus nie przechodzi obojętnie. Czytamy w Ewangelii, że na niewidomym człowieku mają dokonać się dzieła Boże. Dzięki niemu, który podwójnie odzyskuje wzrok (w sensie dosłownym i duchowym), inni – przeciwnie – tracą jasność spojrzenia, stają się ślepcami, ogarnia ich duchowy mrok. Pierwsze ważne pytania, które nasuwa rozważana Ewangelia, są następujące: w jakim obecnie jestem stanie duchowym, czy żyję w jedności z Jezusem, czy Jego Słowo oświetla moje życie?
Czytamy dalej słowa Pana Jezusa: „Trzeba nam pełnić wolę Tego, który Mnie posłał”. Owe „trzeba nam” jest wyrazem pragnienia Boga Ojca realizowanego przez Chrystusa. Nakładając błoto na oczy niewidomego, Pan Jezus wykonuje gesty podobne do tych, które czynił Bóg Ojciec w chwili stwarzania człowieka (por. Rdz 2, 7), lepiąc go z gliny. Jezus na powrót „lepi” człowieka, stwarza go w sposób duchowy, prowadząc go do wiary. Obraz „ulepienia człowieka” przez Boga był przywoływany w innym miejscu Pisma Świętego, w Księdze Jeremiasza. To obraz Boga – Garncarza. Prorok miał wizję garncarza pracującego przy kole: „Jeżeli naczynie, które wyrabiał, uległo zniekształceniu, jak to się zdarza z gliną w ręku garncarza, wyrabiał z niego inne naczynie, jak tylko podobało się garncarzowi (...)Wtedy Pan skierował do mnie następujące słowo: Czy nie mogę postąpić z wami, domu Izraela, jak ten garncarz? – wyrocznia Pana. Oto bowiem jak glina w ręku garncarza, tak jesteście wy, domu Izraela, w moim ręku” (Jr 18, 2-6). Każdy z nas jest w ręku Boga. Jakże ważna jest to prawda, którą często powinniśmy sobie uświadamiać. Zwłaszcza pośród trudności, gdy doświadczamy dotykających nas prób, wiara, że jesteśmy w dłoniach Bożej Opatrzności jest uzdrawiająca. Celem uzdrowień dokonywanych przez Pana Jezusa było objawienie Królestwa Bożego i poprowadzenie chorych do wiary.
Uzdrowiony niewidomy zaczyna postępować w świetle. Widzi najpierw w sensie dosłownym. Trudno nam, widzącym od urodzenia, wyobrazić sobie, jaka musiała nastąpić zmiana jakości jego życia. Zaczyna on widzieć kolory, przestrzeń. Kształty znane mu do tej pory jedynie dzięki dotykowi, stają się dla niego widzialne. Widzi konkretne osoby, rzeczy. Zaczyna także etapami rozpoznawać Jezusa – kim On jest. Punktem kulminacyjnym poznania Chrystusa stało się wyznanie wiary w Niego jako Syna Bożego oraz oddanie Mu pokłonu. Równocześnie – dokonuje się to spontanicznie – uzdrowiony zaczyna głosić Ewangelię. Zaczyna ewangelizować. Niezwykła jest pedagogia działania Jezusa. On nie tylko bezpośrednio głosi Dobrą Nowinę. Jego ulubionym sposobem działania jest przekazanie tej władzy uczniom. Komu ją przekazuje? Tym z marginesu, którzy stają się najgorliwszymi apostołami, bo doświadczyli Jego uzdrawiającej miłości. Niezwykła jest pokora Boga. Symboliczna w tym względzie staje się nazwa sadzawki, do której Jezus odesłał uzdrowionego człowieka: Siloe oznacza „posłany”. Uzdrowiony ze ślepoty żebrak został posłany przez Jezusa. Tak też jest i w Apostolstwie Chorych, we wspólnocie osób chorych, które ofiarując Bogu swoje cierpienia za Kościół, stają się apostołami. Często wyprzedzają oni duchownych w swojej gorliwości apostolskiej.
Kogo ewangelizuje uzdrowiony ślepiec? Tych, którzy jako pierwsi powinni wyznać wiarę w Jezusa jako Syna Bożego: sąsiadów, faryzeuszów i swoich rodziców. Smutne jest ich zaślepienie. Od urodzenia obdarzeni są darem wzroku, a nie potrafią rozpoznać w Chrystusie Zbawiciela. Faryzeusze nie tylko nie chcą się skonfrontować z faktem, który rzeczywiście się dokonał – uzdrowieniem, ale również odrzucają Tego, który uzdrowił – Jezusa, Syna Bożego. Koncentrują się na sobie, na czystej literze Prawa, według której w szabat nie można leczyć. Ich duchowa ślepota przejawia się w złości, w krytykanctwie (nie ma w nich szczerego dążenia do prawdy), ostatecznie prowadzi do podziału między nimi. W języku oryginalnym Ewangelii dosłownie czytamy, że dokonała się między nimi schizma. Wyrzucają uzdrowionego ze wspólnoty. Musiało to być dla niego bolesne.
Uzdrowiony w przeciwieństwie do faryzeuszów szuka prawdy, jest na nią otwarty. Przytacza niezbite fakty. Kieruje się pokorą. Nie krytykuje faryzeuszów, odpowiada na ich pytania. Jest wdzięczny Jezusowi za okazane dobro. Oddaje Mu pokłon. Patrzy na świat „Jego oczyma”. Chociaż jest wyrzucony ze wspólnoty, czuje się szczęśliwy, bo jest z Jezusem.
Zaślepieni faryzeusze nie potrafili dostrzec dobra, które przyniósł Jezus. Nie potrafili być wdzięczni. Inaczej reaguje uzdrowiony. Patrzeć „oczyma Jezusa” na świat to posiadać umiejętność wydobywania dobra, które jest w nas i w naszych bliźnich. To umiejętność nazywania dobra po imieniu. To kontemplacja tego dobra. Zły pragnie jedynie oskarżać nas i naszych bliźnich. Inaczej Bóg. Tak uczył Samuela przy wyborze Dawida na króla. Czytamy o tym w 1 Księdze Samuela: „Nie zważaj ani na jego wygląd, ani na wysoki wzrost, (…) nie tak bowiem człowiek widzi, bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce” (1 Sm 16, 7). Bóg wybrał Dawida, bo wiedział, co jest w jego sercu, chociaż zewnętrzne, ludzkie kryteria mówiły coś innego. Spróbujmy i my dostrzegać w człowieku dobro.
Zobacz całą zawartość numeru ►