Przestroga przed pseudo-gorliwością
W przybliżaniu treści listów ks. Willenborga nie chodzi o zwykły przedruk. Ważne jest ich nowe odczytanie, które wymaga przynajmniej dwóch zabiegów. Potrzebne jest wyjaśnianie i właściwe interpretowanie poszczególnych fragmentów, a także pokazanie, na ile treści, które zostały skierowane do chorych prawie sto lat temu, są aktualne także dzisiaj.
2025-02-04
Przytaczam fragmenty listu ks. Wawrzyńca Willenborga ze stycznia 1926 roku. To był sam początek Apostolstwa Chorych, które powstało formalnie parę miesięcy wcześniej: 1 listopada 2025 roku.
Drodzy Chorzy, jedynie Bóg wie, jaki jestem szczęśliwy. Ponad 600 chorych zjednoczyło się już z Wami tą samą silną wolą i mocnym postanowieniem, by praktykować apostolstwo chorych. Ze wszystkich listów, które otrzymałem od chorych, tak wspaniale przemawia wielka wiara, całkowity spokój, pełne przyjęcie świętej woli Bożej, radość ze świadomości, że oni, chorzy, nie są bezużyteczni, nie są ciężarem, ale apostołami Jezusa, którzy poprzez swoje cierpienie w duchu Jezusa współpracują w rozszerzaniu królestwa Bożego, a mianowicie Kościoła. (…) Dlatego oczywiście pod koniec 1925 roku wieczorem podczas śpiewania hymnu pochwalnego Te Deum pomyślałem o Was i żarliwie dziękowałem Bogu, że w swojej dobroci udzielił Wam tej wielkiej łaski oraz że poprzez Wasze apostolstwo – Bóg jeden wie – wiele dusz obdarzył łaskami nawrócenia, ożywienia wiary, światła i pokoju. Na razie jesteśmy na początku tego wielkiego Apostolstwa, a już teraz jego efekt jest tak widoczny, że każdy list sprawia, iż wołam: Patrz, patrz, kolejny szczęśliwy chory. Wkrótce – gdy Apostolstwo bardziej do Was dotrze i będzie wiernie przez Was praktykowane każdego dnia przez to, że zjednoczycie się w duchu, choć będziecie w domu, z Najświętszą Ofiarą Mszy świętej w kościele parafialnym i że złożycie swoją chorobę i cierpienie przy ofierze na patenie obok chleba ofiarnego i kielicha z winem ofiarnym, a podczas konsekracji sam Jezus, odnawiając swoją ofiarę krzyża, będzie składał Ojcu Niebieskiemu również Waszą chorobę i cierpienie – jaki wtedy (…) strumień łask i błogosławieństw będzie spływać najpierw na Was, drodzy Chorzy, aż zostaniecie nimi przepełnieni, a potem na inne dusze, ponieważ ten strumień jest nieskończony i Wasza dusza zaczynie się przelewać.
Tak, drodzy Chorzy, to jest Wasze wspaniałe apostolstwo. I pamiętajcie, że zaczyna się ono od nowa każdego ranka poprzez zjednoczenie z Najświętszą Ofiarą Mszy świętej, nieprzerwanie, dopóki trwa Wasza choroba, dopóki trwa ból lub są duszności i tak długo jak będziecie chcieli, Wasze apostolstwo będzie szerzyć Boże Miłosierdzie na dusze. To jest takie piękne: nie musisz odczuwać Apostolstwa, ale po prostu chcieć. Nasza cudowna wolna wola, która pozostaje wolna nawet w największych bólach, nawet w najgorszej chorobie, także na łożu śmierci, przyjmuje łaski i je rozdziela. To apostolstwo nie wymaga nawet żadnej szczególnej modlitwy, chociaż radzę Wam często na przykład powtarzać modlitwę z dyplomu zapisania się do Apostolstwa Chorych, ponieważ pomaga to wzbudzić i wzmocnić waszą ofiarną wolę. Wasza wola i tylko Wasza wola, przez którą przyjmujecie cierpienie z ręki Boga, znosicie je w duchu Jezusa i jednoczycie z ofiarą Jezusa, a nie uczucie, jest nosicielem Bożej Sprawiedliwości i Miłosierdzia. Powtarzajcie więc i ciągle powtarzajcie: chcę, chcę, chcę być apostołem Jezusa (…).
I drodzy Chorzy, nie zapomnijcie o swoich współbraciach apostołach, chorych, którzy są zapisani w Apostolstwie Chorych. Jest pewna osoba, która poprosiła mnie, abym prosił Was o modlitwę Zdrowaś Maryjo za nią. Umówmy się, że pierwsze Zdrowaś Maryjo, które odmówicie po przeczytaniu tego listu, będzie za tę chorą osobę. Jakże będzie szczęśliwa, gdy to przeczyta.
Drodzy Chorzy, z wdzięczności za wszystkie Wasze dobre życzenia i modlitwy za mnie, wołam do Was, niech Bóg Was błogosławi tak obficie w tym roku, żebyście byli zdumieni i zaskoczeni. Będę się o to modlił każdego dnia. Radujcie się i bądźcie szczęśliwi ze swojego apostolstwa, ale uważajcie ze swoją gorliwością w jednej sprawie: nie proście zbyt wcześnie o więcej cierpień, jak niektórzy z Was chcieli już to uczynić w świętej ofierze i nigdy nie czyńcie tego bez uprzedniego poproszenia waszego spowiednika o pozwolenie.
A teraz idźmy w pokoju w imię Jezusa, naszego Króla, z ręki naszej Królowej Maryi w ten nowy rok.
A oto parę komentarzy:
1. Widoczna jest wielka radość u ks. Wawrzyńca Willenborga z tego, że Apostolstwo Chorych zaczęło się rozwijać. Ciekawe, że miał już wtedy świadomość, że to dopiero początek dzieła. Przecież nie wiedział wówczas, że rozprzestrzeni się ono na cały ówczesny świat i że przetrwa 100 lat.
2. Dwukrotnie w tym liście podkreśla znaczenie jednoczenia się z ofiarą Jezusa, dokonywaną podczas Eucharystii. Pisze, że ma się to dziać w godzinach porannych. Należy pamiętać, że przed Soborem Watykańskim II Msze święte były odprawiane jedynie o poranku. Pokazuje równocześnie, że to zjednoczenie jest możliwe „na odległość”, czyli bez konieczności udziału we Mszy świętej.
3. Ksiądz Willenborg wskazuje na znaczenie wolnej woli. Często do tego tematu powracał w innych listach. Warto zatrzymać się dłużej nad tym elementem jego przesłania. We współczesnym świecie akcentuje się ludzkie emocje. Rozwija się psychologia, która bada przeżycia emocjonalne człowieka. Jest to ze wszech miar słuszne, bo świat uczuć przynależy do człowieczeństwa. Jednak głębsza od naszych emocji jest duchowość. Przejawami duchowości są świadomość, rozumność oraz właśnie – wolna wola, o której lubił pisać Willenborg. To dzięki rozumowi i wolnej woli potrafimy kierować naszym życiem, także życiem duchowym. Uczucia i emocje, szczególnie gdy są negatywne, nieraz utrudniają nam życie. Tak dzieje się w chorobie. Ból i inne przykre objawy choroby mocno nas rozbijają. I właśnie dlatego ks. Willenborg zachęca, byśmy pośród cierpień i przykrości, naszą wolną wolę, naszą intencję kierowali ku Chrystusowi. W akcie ofiarowania Jezusowi dokonanym wolą dajemy Mu w darze samych siebie, dajemy siebie w całości: nie tylko naszą duchowość, ale także nasze negatywne emocje i odczucia oraz naznaczone bólem ciało.
4. Zachęta ks. Willenborga, by korzystać z modlitwy zamieszczonej na dyplomie przynależności do Apostolstwa Chorych pozostaje aktualna. Obecnie wydawane dyplomy także posiadają teksty modlitw, które przeznaczone są dla członków Apostolstwa Chorych. Warto zatem do nich sięgać, bo mają piękną i głęboką treść. Zamieszczone są także w aktualnym numerze „Apostolstwa Chorych”.
5. Pod koniec listu zawarta jest następująca uwaga: „uważajcie ze swoją gorliwością w jednej sprawie: nie proście zbyt wcześnie o więcej cierpień, jak niektórzy z Was chcieli już to uczynić w świętej ofierze i nigdy nie czyńcie tego bez uprzedniego poproszenia waszego spowiednika o pozwolenie”. Warto tę duchową radę Willenborga zestawić z nauczaniem Kościoła na temat środków przeciwbólowych. I tak, Pius XII pisał: „Jeśli umierający zgadzają się na cierpienie jako sposób ekspiacji i źródło zasług, by wrastać w miłości do Boga i zdawaniu się na Jego wolę, nie należy narzucać anestezji [czyli środków uśmierzających ból – dopisek A.B.], lecz pomagać im w obranej przez nich drodze”. Z kolei w Deklaracji o eutanazji Kongregacji Nauki Wiary można przeczytać o osobach, które „pragną w sposób umiarkowany używać znieczulających środków medycznych, by przyjmując dobrowolnie przynajmniej część swoich cierpień, mogli przez nie złączyć się z Chrystusem przybitym do krzyża”. Podobnie napisał Jan Paweł II w encyklice „Evangelium vitae”: „można uznać za godną pochwały postawę kogoś, kto dobrowolnie przyjmuje cierpienie, rezygnując z terapii uśmierzającej ból, aby zachować pełną przytomność i uczestniczyć świadomie – jeśli jest wierzący – w męce Chrystusa”. Równocześnie Jan Paweł II dodaje, że „nie sposób utrzymywać, że wszyscy są zobowiązani do takiej heroicznej postawy”. Widzimy, że nauczanie Kościoła dopuszcza możliwość przyjęcia części cierpień, by w ten sposób trwać w jedności z krzyżem Jezusa, choć nie uznaje tego za obowiązek, a wręcz nazywa to postawą „heroiczną”. Możliwości przyjęcia części cierpień poprzez rezygnację ze środków przeciwbólowych nie odrzucał ks. Willenborg, ale słusznie przestrzegał przed pseudo-gorliwością, zalecał wysoki stopień roztropności oraz konsultację ze spowiednikiem. W tradycji duchowej Kościoła istnieje bowiem zasada, że absolutnie nie należy podejmować wymagających wyrzeczeń oraz wielkich ofiar bez zgody spowiednika. Zaś na posłuszeństwo spowiednikowi zwracało uwagę wielu świętych.
Reasumując, warto podkreślić daleko posuniętą roztropność w podejmowaniu postawy heroicznej, która nie zawsze musi być miła Bogu. W zamian za nią można ofiarować Bogu to, co jesteśmy w stanie uczynić, także wieloraką naszą kruchość i niemożność znoszenia bólu.
Zobacz całą zawartość numeru ►