Bóg walczy o każdego
Herod zapomniał o jednym, że jest Jezus, który przynosi o wiele większe królestwo, niż jego ziemskie dobra, królestwo wolności, prawdy, dobra. Nawet jeśli finał tej historii był tragiczny, Jezus umarł na krzyżu także za Heroda.

2025-02-07
Komentarz do fragmentu Ewangelii Mk 6,14-29
IV tydzień zwykły
Święty Ignacy Loyola w swoich ćwiczeniach duchownych zauważa pewną prawidłowość działania złego ducha, którego porównuje do zachowania kobiety: „Nieprzyjaciel zachowuje się jak kobieta, która ma słabe siły, ale mocne chęci. Właściwością kobiety jest, że kiedy podczas kłótni z jakimś mężczyzną ten się okaże być silnym, traci ducha i ratuje się ucieczką, a kiedy jest przeciwnie i mężczyzna traci ducha i ucieka, ogromnie wzrasta gniew, mściwość i gwałtowność kobiety. Tak też nieprzyjaciel słabnie i traci ducha i ucieka ze swymi pokusami, jeżeli osoba ćwicząca się w sprawach duchownych nieustraszenie się opiera pokusom nieprzyjaciela, postępując w całkiem odwrotny sposób”.
Nie tylko Herod doświadczył pięknego uroku kobiety. O tym jaka jest siła kobiecej natury, możemy się przekonać choćby nawet na przykładzie Eliasza, który pokonuje czterystu pięćdziesięciu proroków Baala, a ucieka przed kobietą Izebel, której się lęka.
Czy Herod mógł wygrać z pokusą grzechu i nie doprowadzić do aresztowania Jana Chrzciciela i pozbawienia go życia? Życie Heroda doskonale ukazuje anatomię pokusy, która prowadzi do grzechu.
Serce wolne i czyste jest w lepszej sytuacji, aniżeli takie, które uwikłane jest w różnego rodzaju zależności. Herodowe serce uwikłane było w grzech cudzołóstwa. Osłabiona wola przez trwanie w grzesznym związku, jeszcze bardziej była podatna na podszepty złego ducha. Ponadto Herod był skupiony na sobie i własnym ego, a szatan wykorzystał jego zaburzoną osobowość narcystyczną. Potem pojawia się okazja do grzechu. Dla Heroda było nią przyjęcie urodzinowe, nieczyste spojrzenie, zatrzymany wzrok na tańczącej córce Herodiady. Pokusa jednak nie jest jeszcze grzechem. Herod miał moment wyboru. Niestety tkwienie w dotychczasowych grzechach nie tylko osłabia wolę, ale zaciemnia używanie rozumu. W przypadku Heroda była nim zupełnie odrealniona przysięga dana kobiecie: „Dam ci o co tylko poprosisz, nawet połowę mego majątku…”. Nastąpił moment trudnego wyboru: „Chcę, żebyś mi zaraz dał na misie głowę Jana Chrzciciela”. To był moment, w którym Herod, gdyby był posłuszny nie kobiecie, ale głosowi sumienia, mógłby powiedzieć „nie”. Ile czasem złych rzeczy robimy ze względu na ludzkie relacje, przyjaźnie, powiązane układy. Nawet jednak po ciężkim grzechu - zabójstwie i mimo tak zawładniętego przez złego ducha serca, Pan Bóg walczył o Heroda. Zesłał na niego dar lęku. Kiedy władca posłyszał o Jezusie, odezwały się w nim wyrzuty sumienia: „To Jan, którego kazałem ściąć zmartwychwstał… „moce cudotwórcze działają w nim…”. Być może ze zdwojoną siłą przypomniały mu się słowa, które Jan Chrzciciel za życia mówił do niego: „Nie wolno ci mieć żony twego brata”.
Herod zapomniał o jednym, że jest Jezus, który przynosi o wiele większe królestwo, niż jego ziemskie dobra, królestwo wolności, prawdy, dobra. Nawet jeśli finał tej historii był tragiczny, Jezus umarł na krzyżu także za Heroda. Wyobrażam sobie Heroda, który niczym Judasz miota się od poranka do nocy ze swoimi lękami, głosami, które musiały go niepokoić. Pan Bóg nie zrezygnował z niego. Słowa i czyny Jezusa były dla niego szansą na nawrócenie. Żadna historia grzechu nie jest zamknięta. Pod warunkiem, że zwrócę się do Jezusa.
Panie Jezu, dziękuję Ci za Twoją Mękę, Śmierć i Zmartwychwstanie, za codzienną Eucharystię, która mi przypomina o Twojej miłości do mnie grzesznika, za słowa powtarzane przez Ciebie, uobecniane w każdej spowiedzi: „I ja odpuszczam Twoje grzechy…”. I słowa tej pięknej pieśni:
„Bo jak śmierć, potężna jest miłość,
a zazdrość jej nieprzejednana jak Szeol.
Żar jej to żar ognia, płomień Pański.
Wody wielkie nie zdołają ugasić miłości,
nie zatopią, nie zatopią jej rzeki”.