Zgoda na obumieranie

Spójrz na krzyż. On leczy duszę z grzechu pychy i samowystarczalności. Jest jak najnowsza terapia przywracająca zdrowie. Jedno jest pewne. Każdy z nas przejdzie drogą obumierania.

2025-02-21

Komentarz do fragmentu Ewangelii Mk 8, 34 – 9, 1
VI tydzień zwykły

Mam przed oczyma młodą kobietę, która leżała na oddziale ortopedii i miała złamany obojczyk. „To tylko obojczyk... Musi się zrosnąć…” – mówiła. „Czyli zwykłe złamanie?” – zapytałem. - Nie… choroba nowotworowa, rak kości.” Wtedy mnie zmroziło. Dwa tygodnie minęło od pogrzebu Adama, męża pielęgniarki, mojego drogiego przyjaciela, który przez rok i sześć miesięcy walczył z tą samą chorobą. Na początku wola życia, ćwiczenia, walka o sprawność złamanego uda, które wydawało się wyleczalne. Widziałem jego łzy, radość, jakby choroba usuwała się w cień. A potem jak grom z jasnego nieba… paraliż stóp, nóg, kłopoty z oddychaniem. Ale zobaczyłem jeszcze coś… Moment zgody na krzyż, cierpienie, świadomość, że życie dobiega końca i piękno ostatnich tygodni. Doświadczyłem w Adamie, co znaczy dosłownie zaprzeć się samego siebie, wziąć swój krzyż i naśladować Jezusa. Co znaczy tracić i jednocześnie mieć świadomość, że wybiera się życie… Namacalnie doświadczyłem Innego Świata, gdy prowadziliśmy rozmowę o tym, co będzie dalej, gdy pytał mnie jak to będzie, czy da radę przejść przez bramę. Zmarł naprawdę spokojnie, przyjmując Wiatyk, w obecności rodziny, żony, dzieci. Najpiękniejsza była zgoda na przejście do domu Ojca. 

Doskonale jednak wiemy, że może być inaczej. Niejeden kapelan, lekarz, pielęgniarka byli świadkami niepogodzenia, buntu wobec losu, życia, spadającego cierpienia na swoich pacjentów.

Czy dziś chorzy w dobie współczesnej medycyny mają świadomość, że każda operacja, ingerencja medyczna niesie ryzyko? I wcale nie musi być związane z błędem lekarza, źle wykonaną operacją, zabiegiem.

Będąc kapelanem dużego szpitala, jestem zdumiony ślepą wiarą w moc medycyny. Przypomina mi to obraz z dzisiejszego czytania – kuszenie mieszkańców kraju Szinear: „Chodźcie wyrabiajmy cegłę i wypalmy ją w ogniu”. Mieszkańcy ci byli przekonani, że kiedy już mają cegłę zamiast kamieni, smołę zamiast zaprawy murarskiej, mogą wybudować miasto i wieżę, której wierzchołek będzie sięgał nieba.

Najnowsze urządzenia medyczne, nowinki techniczne nie są w stanie w stu procentach wyeliminować ryzyka śmierci, zapewnić, że na pewno wyzdrowieję. Ewangelia o tym przypomina, by w trosce o ciało, nie zapominać o swojej duszy: „Cóż może dać człowiek w zamian za swą duszę?”. Spójrz na krzyż. On jest jak egzorcyzm. Leczy duszę z grzechu pychy i samowystarczalności. Jest jak najnowsza terapia przywracająca zdrowie. Jedno jest pewne. Każdy z nas przejdzie drogą obumierania.

Często tęsknię za Wiecznością. Tęsknię za momentem, w którym nie będzie zmartwień, codziennego wstawania, szukania kluczy do zamka w zakrystii, który się ciągle zacina. Tęsknię za tym, by nie używać budzika, który ciągle budzi mnie dziesięć minut po piątej. Tęsknię za miłością wieczną, czystą, prawdziwą, tęsknię za momentem, w którym nie będę zamawiał hostii i wina dla mojej kapelanii, bo Bóg będzie żywy na Wieczność. Żeby tak było, najpierw muszę dojrzeć do tego, by zaakceptować i zgodzić się na krzyż, pozwolić umrzeć temu, co we mnie gruboskórne, zadufane, pyszne, niepochodzące od Boga.

Panie Jezu, pomóż mi zgodzić się na samego siebie. Zaakceptować sytuacje, które przychodzą nagle i zmieniają plany życia. Pozwól mi wprowadzić do mojej duszy wiązkę światła – Twojej obecności, która od wewnątrz będzie mnie przemieniała, przygotowywała na ten moment, gdy przyjdzie próba. A wtedy na pewno w codziennych wydarzeniach zobaczę „królestwo Boże przychodzące w mocy”.

Autorzy tekstów, ks. Marcin Niesporek, Rozważanie, Komentarz do ewangelii

nd pn wt śr cz pt sb

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

Dzisiaj: 03.04.2025