Ty, który pamiętasz o moim trudzie, oczach mokrych od łez, jak wilgotny piasek nad Tyberiadzkim jeziorem, naucz mnie dostrzegać Ciebie od pierwszego brzasku dnia w codziennej mojej Galilei.
Gdy się obsuną zbocza winnicy i Twoich kroków słychać będzie szelest, czy pić pozwolisz dzierżawcom Twe wino? Czy palić ich będzie pragnienie?
Powiedz, czy zanim Symeon Tajemnicą łzy Ci wycisnął, Tyś Baranka słyszała kwilenie... Bądź paschałem ludzkości, Bolesna w boleści, Radosna w radości, Żywa w życiu, Piękna w miłości, Niewiasto Gromniczna.
Chodź, poprowadzę Ciebie, byś zobaczył te mądre „drzewa figowe”. Może w cieniu spadających ich liści spotkasz Nauczyciela. Może dojrzałe wyznasz CREDO.
Wśród decybeli codziennych wrzasków, spadających lawin, daj mi usłyszeć tembr Twojego głosu – słowa nadziei: „Wstań przyjaciółko ma, piękna ma. Figowiec wydał już pąki i winne krzewy kwitnące już pachną”.
„Czy wolno w szabat uzdrawiać, czy też nie?”
I cuda są! I jest wołanie Miłości, jak krzyk biada! Spośród tych cudów, pośród tego biada i słów, trzeba żebym to jedno zapamiętała: wołanie Miłości... Może ta właśnie czynność mnie ocali.
Nie odsyłaj mnie do innych sprzedawców, napełnij moje naczynie olejem przeznaczonym do spalania przed Panem. Niegasnący Płomieniu, rozpal we mnie ognisko tęsknoty i pragnienia czujny zapał.
Serce moje – Twój dom – szlachetnym uczyń, gotowym na dokonywanie zmian. Wiarą je wypełnij tak wielką, że Cię zadziwi zawsze.
Spojrzenie z bliska bez zastrzeżeń. Słowa „Pójdź za Mną”. I ta chwila zupełnej gotowości na życie witane od nowa, stworzyły człowieka nowego i nadały człowieczeństwu imię – Mateusz.